czwartek, 7 lipca 2022

[T] Apartament 9 i 3/4: Rozdział 12

 

(kolejny dwudniowy skok czasowy)

 

Draco i Blaise siedzieli w salonie, rozmawiając, kiedy drzwi się otworzyły i weszła Ginny.

— Hej, macie jakiś jogurt? Luna potrzebuje — zapytała.

— W lodówce — odpowiedział Blaise.

— Dziękuję.

Ginny skierowała się do kuchni, a Draco wstał i poszedł za nią, gotowy zapytać o Hermionę.

— Więc, jak poszło z Hermioną? — zaczął.

— Jak co poszło?

— No wiesz, ta sprawa z jej ramieniem — wyjaśnił.

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz — mruknęła Ginny.

— Tak… miała z tobą porozmawiać.

— Stary, nie rozmawiała ze mną o niczym. Właściwie, była dość cicha — powiedziała.

— Co?! — krzyknął Draco, po czym niemal od razu wymaszerował do mieszkania obok, gdzie Luna siedziała na kuchennej wyspie, a Hermiona czytała na sofie.

— Hej… wszystko w porządku? — spytała Luna.

Draco przeszedł, ignorując ją, i stanął przed Hermioną. Ta podniosła wzrok i po chwili wróciła do czytania.

— Co? — warknęła.

— Nie próbuj zgrywać mądrej… nie rozmawiałaś z Ginny — rzucił.

— Nie, nie rozmawiałam. Co ci do tego? — Westchnęła, nie podnosząc wzroku. Draco wyrwał jej książkę z rąk i zrzucił ją na podłogę. — Hej!

— Hermiono, próbuję ci pomóc! Musisz przestać to robić i porozmawiać z nami! — krzyknął.

— Nie chcę rozmawiać! Co jest z tobą nie tak? Nie możesz po prostu odpuścić?! — warknęła.

— Co się dzieje? — spytała Luna.

— Hermiona się samookalecza i nie pozwala sobie pomóc — wyjaśnił Draco.

— Hermiono! — załkała Luna. — Dlaczego miałabyś to robić?

— Ja… — mruknęła Hermiona, siedząc na podłodze i przygryzając wargę. Grzebała nogami, zakrywając ręką ramię i mocno je ściskając. Walczyła ze łzami.

— Hej. — Draco usiadł na stoliku do kawy i wziął ją za rękę, żeby na niego spojrzała. — Przepraszam, że krzyknąłem. Nie chcę, żebyś się krzywdziła, tylko próbuję pomóc.

Zaczęła płakać, więc Draco usadził ją na swoich kolanach i mocno przytulił. Właśnie wtedy drzwi się otworzyły i weszła Ginny. Zdezorientowana spojrzała na ich troje. Luna złapała ją za rękę i wyprowadziła na korytarz. Hermiona położyła głowę na piersi Draco, a łzy nadal spływały po jej twarzy. Owinął ramiona wokół jej talii i powoli kołysał się w przód i w tył.

— Będzie dobrze — szepnął.

— Przepraszam, wiem, że tylko próbowałeś pomóc — wymamrotała.

— Ja też przepraszam. To moja wina, że to robisz — mruknął, czując się winny, że kilka tygodni wcześniej ją przezwał.

— Nie, to nie… Ja po prostu... To wydaje się… kojące. Wiem, że to głupio brzmi, ale… To przezwisko jest częścią mnie i tym, kim jestem, co sprawia, że naprawdę, naprawdę siebie nienawidzę. To głupie, ale gdyby udało mi się je ukryć lub pozbyć się tego… — wyszeptała.

Draco czuł się winny przez te wszystkie razy, kiedy ją tak nazwał i za te momenty, kiedy był dla niej okropny.

— Dobrze, zrobimy tak. Powinniśmy powiedzieć innym, aby wiedzieli, przez co przechodzisz i wszyscy ci pomożemy. Mogę sprawdzić twoje ramię i upewnić się, że nie ma infekcji. Będziemy działać krok po kroku. Upewnię się też, że w waszej łazience nie będzie żadnych nożyczek ani niczego ostrego, a ty możesz w każdej chwili ze mną o tym porozmawiać — wyjaśnił spokojnie.

— Dziękuję ci — jęknęła.

— Nie dziękuj mi, to moja wina — to wszystko. Byłem dla ciebie okropny przez lata, nic nie zrobiłem, gdy moja ciotka cię torturowała i nazwałem cię tak kilka tygodni temu. Powinienem dziękować za przebaczenie — odpowiedział.

— Jest dobrze, Fretko. — Uśmiechnęła się.

— Wiedziałem, że w końcu odpłacisz mi tym samym! — wykrzyknął, wywołując u niej chichot.

Spojrzał w jej karmelowe oczy — mogła budować ściany i zachowywać się tak, jakby nic się nie działo, podczas gdy wewnętrznie cierpiała. Pochylił się i delikatnie ją pocałował. W przeciwieństwie do ich pocałunku w łazience, ten był łagodniejszy i mniej namiętny, ale wciąż romantyczny. Gdy się rozłączyli, Hermiona ześlizgnęła się z jego kolan, bawiąc się włosami.

— Wydobrzejesz — zapewnił ją.

— Tak. Z pewnością — wymamrotała.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Wszyscy zebrali się w salonie, patrząc z niepokojem i zmieszaniem na Hermionę i Draco.

— O co chodzi? — zapytała nerwowo Ginny.

— Chajtnęliście się w Vegas czy coś? — Teo uśmiechnął się.

— Nawet nie żartuj — wymamrotał Ron.

— Nie, Hermiona ma wam wszystkim coś do powiedzenia — oświadczył Draco.

— Jeśli zaszłaś w ciążę, to przysięgam… — Pansy zachichotała.

— Przestańcie żartować, to poważna sprawa — rzuciła Luna.

— Więc, o co chodzi? — zapytał Harry.

— Myślę — mruknęła.

Wszyscy zwrócili swoją uwagę na Hermionę, która przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę i obgryzała paznokcie.

— Cóż… Widzicie, chodzi o to… Odkąd… To nie… Ja… Draco, nie mogę tego zrobić! — zawołała, odwracając się i chowając twarz w jego klatce piersiowej.

Objął ją ramionami i odgarnął jej włosy. Większość z grupy była zszokowana, widząc, jak byli wrogowie są tak przywiązani do siebie, ale to nie była odpowiednia chwila, by o tym wspominać.

— Chcesz, żebym to zrobił? — zapytał cicho Draco, a Hermiona w odpowiedzi skinęła głową.

— Hermiona się tnie. Rozcinała swoją bliznę. To trwa, odkąd znaleźliśmy ją w łazience, i zapewniłem ją, że wszyscy pomożemy jej przez to przejść — wyjaśnił Draco.

— Co? Oczywiście! — zawołała Ginny, wyciągając rękę i łapiąc dłoń Hermiony.

— Dlaczego miałabyś to robić, Hermiono? — zapytał Harry, a Ginny rzuciła mu spojrzenie, sugerujące, że to nie czas i miejsce na tego typu pytania.

— Ja… nie wiem… — wymamrotała.

— Musi być jakiś powód — powiedział Ron.

Hermiona odsunęła się od Draco i odwróciła, nie odrywając wzroku od ziemi.

— To słowo nie jest dla mnie tylko blizną… Jest tym, kim jestem i czym jestem. Nienawidzę tego… Naprawdę, naprawdę tego nienawidzę i… Chcę to ukryć, czuję się tak, jakbym… jakbym musiała się za to karać — jąkała się.

Ron wstał i mocno ją przytulił. Harry dołączył do nich, a tuż za nim Ginny, Neville i Luna, wstająca wraz z Teo, Blaise’em i Pansy minutę później. Wreszcie dołączył do nich Draco i stali tam w jednym, wielkim, grupowym uścisku. Może teraz wszystko zdawało się bardzo pogmatwane, ale, mimo wszystko, byli tam i mogli na siebie liczyć. Mieli swoje wzloty i upadki, śmiali się i płakali — tworzyli razem mnóstwo wspomnień. I po prostu byli.

— Dobra, bo będę płakać. — Hermiona zaśmiała się, gdy się rozdzielili.

— Jak ty zaczniesz płakać, to ja też! — wykrzyknęła Luna.

— Jeśli zaczniesz płakać, przewrócę oczami — powiedział sarkastycznie Draco.

— A ja wepchnę ci łokieć w żebra — dodał Harry.

— A ja kopnę was obu za zepsucie tej chwili — uzupełniła Pansy.

— Wtedy ja…

— Dobra, to może chwilę potrwać. — Ginny uśmiechnęła się.

Wszyscy usiedli i zaczęli wymyślać kreatywne pomysły pomocy Hermionie. Te Teo sprawiły, że nadal się śmiali, a Hermiona znów zaczęła dobrze się czuć. Miała swoich przyjaciół, którzy przetrwali z nią tak wiele i nie zamierzali przestać. Siedziała obok Draco i inni nie zdawali sobie sprawy z tego, że palce Hermiony mocno ściskała jego dłoń. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy spojrzeli na siebie zdezorientowani.

— Chyba ktoś przyszedł nas zabić — wyszeptał Harry.

— Mamy innych przyjaciół?! — spytała Luna, udając zszokowaną.

Teo wstał i otworzył drzwi.

— W porządku! Nie umrzemy! — zawołał i weszła Astoria.

— Wiesz, że żartowałem? — Harry uśmiechnął się.

— Cóż, to szokujące, że mamy przyjaciół poza… siedem, osiem, dziewięć… dziesięciorgiem z nas — odpowiedział Teo.

— Astoria nie jest przyjaciółką Draco. — Zaśmiała się Ginny. — To nasze gołąbeczki.

Ron i Neville zaczęli imitować odgłosy całowania i wzdychania. Draco przewrócił oczami i puścił dłoń Hermiony. Poczuła ciężar w żołądku, gdy to zrobił.

— Gotowy? — zapytała Astoria.

— Tak, cóż, zdecydowanie zapomniałem o dzisiejszym wieczorze — powiedział Draco z uśmieszkiem, rozbawiając ją. — Żegnajcie, wieśniacy — zawołał przez ramię i wyszedł.

— Bądź zdrów, Fretko — zawołał za nim Harry.

— Do widzenia, Bongo — odpowiedział Draco.

— Do zobaczenia, Albinosie!

— Dobranoc, Kosa!

— Pa, Wampirze… — Hermiona wstała i zatrzasnęła drzwi.

Po czym odwróciła się i zobaczyła zdziwienie na twarzach przyjaciół.

— Och, przepraszam, jeszcze nie skończyliście? — zapytała sarkastycznie i wróciła do czytania.

Pozostali uśmiechnęli się.

— Widzę, co się dzieje — powiedziała Luna.

— Co? — zapytał Teo.

— I nie mają pojęcia. — Złośliwy uśmieszek pojawił się na twarzy Ginny.

— Kto? — dopytywał Blaise.

— Zakochają się, oto sedno sprawy… — Pansy zaśmiała się.

— Hermiona jest zazdrosna — zawołali chórem.

Ta podniosła głowę i spojrzała na wszystkich ze zdezorientowaniem.

— O co wam chodzi? — szydziła.

— Och, czy to nie oczywiste? Jesteś zazdrosna o ich związek! — wykrzyknęła Luna.

— Co? Nie, nie jestem! — warknęła Hermiona.

— Jesteś i to bardzo. — Ron uśmiechnął się.

Hermiona nie chciała się z nimi kłócić, więc poszła do swojego pokoju, by poczytać.

_____________

Witajcie :) w czwartkowy wieczór zapraszam na kolejny rozdział tłumaczenia. Obiecuję, że na razie koniec dram i na nowo wróci dobrze nam znany humor tej historii. Niezbyt wiem, co mogłabym napisać więcej, bo ciągle bym wychwalała Draco, co może już się wydawać irytujące... Ale tak już mam. A Wy jak tam? Jak wrażenia. Dajcie znać.

Być może kolejny rozdział opublikuję w sobotę, bo dzisiaj jeszcze publikacja pierwszego rozdziału „Still Life”. Także oczekujcie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy