Draco został wypisany ze szpitala dwa
dni później i pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było zerwanie z Astorią. Cóż,
właściwie pierwszą rzeczą, którą zrobił, było przeklęcie Rona i Neville’a za
zakład odnośnie jego i Hermiony, a potem
zerwał z Astorią. Lubił się z nią spotykać i lubił ją, ale to, co było między
nim a Hermioną, było inne, nawet jeśli nigdy nie powiedzieliby tego otwarcie.
Hermiona siedziała na sofie i czytała,
podczas gdy Teo, Luna, Pansy, Blaise i Ron siedzieli wokół niej, oglądając mecz
piłki nożnej. W ogóle tego nie rozumieli, a Ron uznał to za niesamowicie nudne
w porównaniu do Quidditcha, ale mimo to wciąż wiwatowali, gdy ktoś strzelił
gola, czasem z przeciwnej drużyny. Hermiona, ku własnej irytacji, musiała
ciągle wyjaśniać, co się dzieje, chociaż próbowała dokończyć książkę. Właśnie
wtedy drzwi się otworzyły i wszedł Draco w płaszczu.
— Wybierasz się gdzieś? — zapytała
Pansy.
— Na randkę — odpowiedział.
Hermiona poczuła, że jej ciało się
napina i zacisnęła szczękę. Trochę za mocno zatrzasnęła książkę, bo Ron
podskoczył, ale nie zauważyła tego, gdy odwróciła się, by spojrzeć na Draco.
— Tak? Z kim? — warknęła, nie
zawracając sobie głowy ukrywaniem irytacji.
— Z tobą. Wsiadaj do samochodu —
powiedział.
Teo prychnął tak mocno, że przez jego
nos wypłynął sok.
— Draco Malfoy, proszę państwa. —
Blaise uśmiechnął się, machając ręką.
— Co? — zapytała Hermiona.
— Zabieram cię na randkę, wsiadaj do
samochodu — powtórzył, jakby planowali to od tygodni.
Hermiona spojrzała na niego
zdezorientowana. Ron odwrócił się, by być twarzą do niego.
— Widzisz, normalnie obie osoby wiedzą
o randce i jej terminie — mruknął.
— Wiem o tym, Łasic. Pomyślałem, że ją
zaskoczę — wyjaśnił Draco.
— Nie mogę teraz iść z tobą na randkę!
Wyglądam okropnie! — załkała Hermiona.
— Ech, pójdziesz — powiedział i rzucił
w nią jej kurtką.
Hermiona złapała ją i spojrzała na
Lunę, która tylko uniosła brwi i uśmiechnęła się w odpowiedzi. Hermiona wstała
i włożyła kurtkę.
— To nie było typowe zaproszenie na
randkę, wiesz. — Pansy uśmiechnęła się.
— Och, racja. Wyglądasz cudownie,
wyglądałabyś pięknie nawet, gdybyś nosiła worek po ziemniakach, rozświetlasz
świat… mogę już przestać? — zapytał sarkastycznie Draco.
— No dobra… Do zobaczenia później —
wymamrotała Hermiona.
— Boisz się? — zapytał Blaise kpiąco.
— Nie wiem, a powinnam? — Hermiona
uśmiechnęła się.
— Oczywiście, że nie. Nie ma powodu —
odpowiedział Draco, mrugając.
Hermiona przewróciła oczami i przeszła
przez drzwi.
— Skoro Hermiony tu nie ma? — zapytała
Pansy.
— Nigdy nie byłem bardziej przerażony
— wymamrotał Draco i wyszedł za nią, pozostawiając resztę przyjaciół śmiejących
się.
Zszedł po schodach i znalazł Hermionę,
czekającą na niego w holu.
— Więc, co to za randka-niespodzianka?
— zapytała.
— Pomyślałem, że to może być mój
sposób na powiedzenie, że zależy mi na tobie i… nie wiem, po prostu pomyślałem,
że będzie fajnie — powiedział.
— Cóż, to bardzo słodkie. —
Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
Draco wziął ją za rękę i wyprowadził
na zewnątrz. Wsiedli do samochodu i ruszył w drogę. Siedzieli w wygodnej ciszy,
słuchając radia, podczas gdy Hermiona wyglądała przez okno. Po około dziesięciu
minutach jazdy Draco zatrzymał samochód.
— Hmm, Draco, gdzie jesteśmy? —
zapytała.
— Cóż, jeśli mam rację, Hermiono, to powiedziałbym,
że na polu — odpowiedział z uśmieszkiem.
— Tak, ale dlaczego dokładnie tutaj? —
zapytała.
— Zobaczysz — powiedział i wysiadł z
samochodu, obchodząc go i otwierając jej drzwi.
— Jaki dżentelmen — dokuczała.
— Daruj sobie, Kosa — wymamrotał.
Uśmiechnęła się i uszczypała go w
policzek, po czym ponownie wzięła go za rękę i pozwoliła Draco poprowadzić ją
przez pola. W końcu zatrzymali się pod drzewem, a Hermiona sapnęła. Na ziemi
leżał koc w czerwoną kratkę i kosz piknikowy. Otaczały go zaczarowane świece,
takie jak w Hogwarcie, a na trawie stało radio. Draco owinął ramiona wokół jej
talii, stając za nią, i oparł brodę na jej ramieniu.
— Może być? — zapytał.
— Draco, to… to jest niesamowite. —
Odwróciła głowę do niego. — Dziękuję.
Pochyliła się i delikatnie go
pocałowała, po czym oboje usiedli. Draco zaczął naciskać przyciski radia,
otwierając i zamykając różne klapy.
— Hmm, Draco. — Hermiona odsunęła jego
rękę i nacisnęła przycisk, włączając radio. — Jak to mówiłeś? Że Blaise nie
potrafi nawet włączyć telewizora?
Draco przewrócił oczami i szturchnął
ją łokciem w żebra. Odepchnęła go i oparła głowę na jego ramieniu. Draco splótł
złączył ich dłonie i przez chwilę trwali w ciszy, obserwując zachód słońca.
Zabrzmiała piosenka Hold Back The River
Jamesa Baya i Draco odwrócił się, by spojrzeć na Hermionę.
— Zatańcz ze mną — powiedział.
— Co? — zaśmiała się, unosząc głowę.
— Zatańcz ze mną — powtórzył i wstał.
Wyciągnął rękę, a Hermiona wzięła ją,
śmiejąc się cicho. Pocałował ją w doń, po czym objął w talii. Kołysali się do
przodu i do tyłu w rytm muzyki, a Draco obrócił Hermionę wśród jej śmiechu.
Potem położyła głowę na jego piersi i słuchała bicia serca, gdy piosenka
dobiegła końca.
— Dlaczego to wszystko zrobiłeś? Dla
mnie? — zapytała.
— Cóż, kiedy byłem w Świętym Mungo,
pewnego wieczoru Pansy i Blaise przyszli mnie odwiedzić i Blaise… Nie pamiętam
już teraz, chyba musiał iść do pracy, rozmawiałem z Pansy i uświadomiła mi coś
— odpowiedział.
— Co takiego? — dopytywała, patrząc na
niego.
— Co ci zawsze mówiono, gdy byłaś
dzieckiem?
— Hmm… myj zęby. — Uśmiechnęła się.
— Co? Nie, coś innego.
— Kapusie ciężko kończą? Nie poddawaj
się presji rówieśników? Och! Mam… Przestań się uczyć i zacznij żyć! Ron i Harry
co rok mi to powtarzali — powiedziała.
— Nie, o, hm… tej sprawie z
warkoczami. — Westchnął.
— Och, chodzi ci o to, że chłopcy
ciągną cię za warkocze tylko dlatego, że ciebie lubią? — zapytała.
— Tak! Właśnie o to. — Zaśmiał się.
— Co ty… Och! Och… — Uśmiechnęła się
lekko i owinęła ramiona wokół jego szyi. — Dziewczyny uderzają cię w twarz,
ponieważ… Cóż, dlatego, że byłeś głupcem, a nie dlatego, że ciebie lubią.
Draco roześmiał się i przycisnął swoje
usta do jej ust. Usiedli z powrotem i otworzył koszyk. Rzucił dwie plastikowe
torebki.
— Bam, kanapki, bo nie mogłem gotować
przez dwóch sierpów.
Hermiona zaśmiała się i wzięła jedną z
kanapek. Resztę wieczoru spędzili na rozmowach i dobrej zabawie, po czym
wrócili do domu. Weszli na górę i Draco oparł się o framugę drzwi, gdy Hermiona
je otworzyła.
— Świetnie się dziś bawiłam, dziękuję
— powiedziała.
— Ja też. Do zobaczenia jutro.
Dobranoc.
Ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją
jeszcze raz, zanim poszedł korytarzem do swojego mieszkania. Hermiona oparła
się o drzwi, uśmiechając jak szalona i patrząc, jak odchodzi. Odwrócił się i
mrugnął do niej po raz ostatni, zanim wszedł do środka. Miała ochotę skakać i
piszczeć jak dziecko w bożonarodzeniowy poranek, ale opanowała się i weszła do
środka. Luna, Pansy i Ginny siedziały na kanapie, ale ich głowy przekręciły się,
gdy tylko Hermiona otworzyła drzwi. Nic nie powiedziała, po prostu odwiesiła
kurtkę na wieszak i poszła do kuchni po drinka.
— I? — spytała Luna.
— Co? — Hermiona uniosła brew.
— Jak przebiegła randka z Draco?! —
wykrzyknęła Pansy.
— Cóż, było w porządku — powiedziała
Hermiona.
— Serio? — zażartowała Ginny.
Hermiona myślała o tym, by kontynuować
grę i nie zdradzać zbyt wiele, ale pękła.
— Na brodę Merlina, było niesamowicie!
Zabrał mnie na pole i urządził piknik. Tańczyliśmy i to było takie romantyczne!
— zawołała.
Wszystkie dziewczyny śmiały się, gdy
Hermiona kręciła się po pokoju.
— Więc to oficjalne? — spytała Luna.
— Chyba. Nie zdawałam sobie sprawy, że
potrafi być taki romantyczny! — odpowiedziała.
— Jesteś zakochaaanaaa! — skandowała
Pansy.
Tymczasem w sąsiednim mieszkaniu
Draco, Blaise i Teo prowadzili podobną rozmowę…. Do tego chodziło o to samo.
Siedzieli razem na kanapie, rozmawiając przy Ognistej Whisky.
— Co zrobiłeś? — zapytał Blaise.
— Piknik i taniec — powiedział Draco.
— Och, kto by pomyślał, że jesteś
takim romantykiem? — dokuczał Teo.
— Daj spokój. Myślałem o tym żałosnym
przemówieniu, które Pansy wygłosiła mi kilka tygodni temu… wiesz, kiedy Blaise
płakał z powodu Titanica… a Hermiona jest powodem tego wszystkiego — wyjaśnił
Draco.
— Przez nią zrobiłeś się miękki. —
Blaise uśmiechnął się.
— I mówi to ten, który płakał przez
Titanica? — Teo roześmiał się.
— A ty ukrywałeś się za swoją
dziewczyną, gdy oglądaliśmy Żółte psisko
— warknął Blaise.
— Hej, to był smutny film! Zabili psa!
— bronił się Teo.
— A Titanic był prawdziwy! — krzyknął
Blaise.
Draco potrząsnął głową i roześmiał
się, po czym wstał i wszedł do swojego pokoju.
____________
Witajcie :) w piątkowy wieczór pora na kolejny rozdział tej historii. Nie wiem jak Wy, ale ja coraz bardziej lubię Draco z tego opowiadania. Jest taki zaborczy i to jest w nim chyba najfajniejsze. Co myślicie? Dajcie znać.
Tradycyjnie kolejny rozdział pojawi się we wtorek. Od razu uprzedzę, że będzie dotyczył Neville'a, ale i tak będzie śmiesznie. :) A w niedzielę zapraszam na 2 rozdział "Still Life". Mam nadzieję, że uda mi się go szybko przetłumaczyć, bo właśnie zaczynam. Także trzymajcie kciuki.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)