Hermiona
i Rose jadły śniadanie, kiedy usłyszała charakterystyczny dźwięk aportowania
się na jej zadaszonym ganku, a następne trzykrotne pukanie do drzwi
wejściowych. Właśnie wstawała ze swojego miejsca przy stole, gdy Harry wparował
do środka.
—
Musimy porozmawiać — powiedział ze złością.
—
Cóż, dzień dobry — zażartowała Hermiona, siadając z powrotem przy stole, żeby
dokończyć śniadanie.
—
Arry! — krzyknęła Rose ze swojego fotelika.
Ignorując
obie, Harry praktycznie wszedł na miejsce, w którym znajdowała się Hermiona, i
wepchnął jej Proroka Codziennego w
twarz.
—
Możesz mi powiedzieć, co tu się dzieje, do cholery?
Ze
złością odsunęła gazetę na bok, nie patrząc na nią.
—
Harry! Język! — skarciła go, zerkając na Rose, która na szczęście była zbyt
pochłonięta jedzeniem, by usłyszeć brzydkie słowo.
—
Przepraszam — syknął przez zaciśnięte zęby. — Możemy porozmawiać w salonie? Mam
do ciebie kilka pytań.
—
Pewnie, Harry — odpowiedziała, wyglądając na nieco zdezorientowaną, i podążyła
za nim.
Patrzyła,
jak Harry spaceruje po jej małym salonie, próbując się uspokoić.
—
Harry, co się dzieje? Co cię tak zdenerwowało…
—
Spotykasz się z Draco Malfoyem? — wypalił nagle; jego zielone oczy bacznie ją
obserwowały.
—
Co? — zapytała, całkowicie zdezorientowana.
—
Spotykasz się z Draco Malfoyem czy nie?
—
Nie! Dlaczego, na zieloną ziemię Godryka, miałbyś myśleć…
—
W takim razie dlaczego — przerwał, ponownie podnosząc Proroka Codziennego — są
tutaj zdjęcia z nim, tobą i Rose w
zoo? Razem?
—
Co? — zapytała z niedowierzaniem, chwytając gazetę i wreszcie widząc zdjęcia na
pierwszej stronie.
Były
dwa, obok siebie. Na pierwszym Draco trzymał Rose, gdy ta bawiła się jego
włosami. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, gdy patrzył na nią czule. A
na drugim pochylał się ku kobiecie (Hermionie), stojącej przy wózku z
drzemiącym dzieckiem. Na obu zdjęciach Hermiona była odwrócona plecami do
aparatu, ale ci, którzy ją znali, a zwłaszcza ci, którzy znali Rose,
rozpoznaliby ją od razu. Zdjęcia sprawiały, że całość wyglądała na radosną,
rodzinną wycieczkę, zwłaszcza z ogromnym tytułem nad zdjęciami.
Draco Malfoy głową rodziny!
Pod
zdjęciami znajdowała się krótka notatka:
Źródła potwierdzają, że Draco
Malfoy, obecnie Kawaler Roku według Tygodnika Czarownica, był widziany wczoraj
po południu w lokalnym zoo, zaledwie dwa dni po tym, jak ukazał się numer
Tygodnika Czarownica z nim na okładce. Tam przebywał w towarzystwie młodej
kobiety i dziecka. Czy to jego nowa kochanka? Czy dziecko jest jego? My w
Proroku Codziennym nie jesteśmy tego pewni, ale te zdjęcia są potwierdzeniem na
to, że Kawaler Roku już nie jest kawalerem.
Hermiona
gapiła się na gazetę. Spojrzała na Harry’ego rozwścieczona.
—
Jak… jak oni śmieją! Jak śmieją zakładać, że Rose jest jego! Ja tylko…
chciałabym móc… aaaaa!
Zmięła
gazetę, wrzuciła ją do kominka i, bez wypowiadania słów zaklęcia, podpaliła.
Wzięła kilka uspokajających oddechów, obserwując, jak gazeta zmienia się w
popiół.
—
Co dokładnie wczoraj wydarzyło się w zoo, Hermiono? Dlaczego macie wspólne
zdjęcia? I dlaczego, do cholery, trzymał Rose?
Hermiona
potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
—
To wszystko jest wielkim nieporozumieniem. Wiem, jak wyglądają zdjęcia, ale nie
to się wydarzyło.
Usiadła
na kanapie, a Harry dołączył do niej, czekając, aż skończy.
—
Rose uciekła wczoraj. Zgubiłam ją. Po raz pierwszy zgubiłam córeczkę. Po lunchu
goniła ptaki, a ja zajęłam się mapą zoo, tylko na sekundę, a kiedy zerknęłam w
górę, jej już nie było. Spanikowałam i wszędzie jej szukałam. Kiedy w końcu ją
znalazłam, była w ramionach mężczyzny w oddali. Najwyraźniej wpadła na niego i
rozpoznała go z magazynu, a potem nalegała, żeby ją wziął na ręce. Nie
wiedział, kim ona jest, dopóki ich nie znalazłam.
Harry
skinął głową, starając się to wszystko zrozumieć.
—
Więc pierwsze zdjęcie jest trochę wyjaśnione, ale co z drugim?
—
Rose upuściła Kic-kica i namierzył nas, żeby go zwrócić. Pochylał się, by mi
coś powiedzieć, aby mugole nie mogli podsłuchać.
—
Och — bąknął Harry.
Hermiona
spojrzała na niego.
—
Tak. „Och”. Może następnym razem mógłbyś mnie po prostu zapytać, zamiast
atakować. Ty, ze wszystkich ludzi, wiedziałbyś, gdybym się z kimś spotykała,
zwłaszcza gdyby to był ktoś taki, jak Draco Malfoy.
—
Przepraszam — wymamrotał Harry, posyłając jej krzywy uśmiech. — Ja tylko…
chronię ciebie i Rose. Zobaczenie, jak on ją trzyma, było… było…
—
Niepokojące? — dokończyła.
—
Tak! Bardzo! — zgodził się.
—
Spróbuj tam być. Chciałam ją tylko zabrać i uciec. Ale nalegała, żeby ją
trzymał i nie wróciła do mnie, dopóki jej o to nie poprosił. Nawet nazwała go
ślicznym. — Hermiona zachichotała na to wspomnienie.
—
Jak zareagował? Znaczy… nie był dla niej złośliwy, prawda? Zwłaszcza po tym,
gdy zdał sobie sprawę, kim ona jest? Bo jeśli chociaż trochę zasmucił tę małą
dziewczynkę, ja…
—
Dobrze ją traktował — przerwała, wiedząc, że Harry aportowałby się w tej chwili
do posiadłości Malfoya, gdyby powiedziała inaczej. — Nawet był dla niej miły.
On… nawet nie był zbyt wredny dla mnie, jak sądzę. Rozmawialiśmy szorstko, ale
głównie dlatego, że przypuszczaliśmy zbyt dużo.
Harry
otworzył usta, by coś jeszcze powiedzieć, kiedy rozległ się cichy głosik z
kuchni:
—
Mama! Juź!
Hermiona
zaczęła wstawać, kiedy Harry położył rękę na jej ramieniu.
—
Pójdę po nią — powiedział.
Skinęła
głową.
—
Muszę przygotować się do pracy. Możesz z nią posiedzieć chwilę, póki nie
skończę? Zajmie mi to tylko kilka minut, a potem razem udamy się do
Ministerstwa.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Podaj mi sól, Draco — powiedział Lucjusz Malfoy tego popołudnia podczas lunchu
w Dworze Malfoyów.
Draco
z roztargnieniem uniósł różdżkę i nie wypowiadając ani słowa, ani nie patrząc
na ojca, lewitował solniczkę i podał mu ją.
Jego
ojciec wyrwał ją z powietrza i prawie warknął na syna:
—
Mogłeś po prostu ją przekazać.
—
Przepraszam, ojcze — powiedział Draco, wcale nie żałując.
—
Jeszcze tylko miesiąc. Jeszcze jeden cholerny miesiąc i skończy się ten
przeklęty areszt domowy. Nie wspominając o odzyskaniu mojej różdżki — mruknął
Lucjusz, jedząc.
Draco
ignorował go, ponieważ ojciec przez większość czasu rozmawiał sam ze sobą.
Starszy Malfoy zaczął wariować w połowie swojego aresztu domowego. Podczas gdy
jego żona i syn zostali oczyszczeni ze wszystkich zarzutów przez Ministerstwo,
jego pozbawiono różdżki i umieszczono w areszcie domowym na prawie pięć lat.
Powiedziano mu, że to łagodniejsza kara niż wtrącenie do Azkabanu, ale nawet
uwięzienie przez lata w domu tak wspaniałym, jak Dwór Malfoyów, wydawało się po
pewnym czasie zbyt ograniczające.
Draco
nauczył się wygłupiać podczas posiłków, przeglądając notatki z pracy w czasie
jedzenia. Tak było i tym razem, dopóki jego matka nie odchrząknęła.
—
Draco, kochanie, czy przypadkiem widziałeś dzisiejszego Proroka Codziennego? — zapytała chłodno.
Draco
kontynuował przeglądanie notatek, gdy odpowiedział:
—
Nie. Cały dzień byłem w swoim laboratorium i nie miałem jeszcze okazji.
Dlaczego? Jest tam coś ciekawego?
—
Może ty mi powiesz? — zasugerowała, podsuwając gazetę synowi.
Spojrzał
na okładkę i natychmiast ją chwycił. Potem na zdjęcia i artykuł pod nimi.
Później bez słowa odrzucił ją matce.
—
Czyje to dziecko, Draco? Na pewno nie twoje… — zagadnęła.
Głowa
Lucjusza uniosła się do góry.
—
Dziecko? Jakie dziecko?
—
Nie, mamo — powiedział Draco, ignorując ojca. — Nie mam dzieci, a gdybym miał,
wiedziałabyś. To tylko była koleżanka z klasy. Wpadliśmy na siebie w zoo po
tym, jak spotkałem się z Pansy — dodał lekceważąco, po czym wrócił do swoich
notatek.
—
A czyim ona jest dzieckiem? — zapytała ponownie.
—
Granger — powiedział Draco, nie podnosząc wzroku.
—
Granger? Tej szla… — Lucjusz zaczął ryczeć.
—
Ani się waż! Nie waż się powiedzieć tego słowa, ojcze — powiedział Draco,
wpatrując się w mężczyznę naprzeciwko.
Lucjusz
spojrzał na syna, ale nic więcej nie powiedział.
Draco
odchrząknął i zwrócił się do matki.
—
To córka Granger. Jak powiedziałem, wczoraj przypadkiem na siebie wpadliśmy.
Miałem ją na rękach tylko dlatego, że dziecko było natarczywe. Najwyraźniej
czytają Tygodnik Czarownica, a Rose, mała, rozpoznała mnie z okładki. To
wszystko i nic poza tym. Możemy odpuścić ten temat?
Zadowolona
Narcyza Malfoy skinęła na syna, kontynuując swój lunch.
—
Gdybyś położył rękę na tej mugolaczce… zhańbiłbyś nasz ród…
—
Ojcze, wystarczy! — warknął Draco. — Już o tym dyskutowaliśmy. Powiedziałem, że
jeśli i kiedy się ożenię, nie będzie to oparte na statusie krwi, ale na
przyjaźni, miłości i szacunku.
Lucjusz
spojrzał na Draco.
—
Nie jesteś już moim synem. — Splunął jadowicie. — Gdy odzyskam różdżkę, masz
się wynieść! Albo nawet…
—
Lucjuszu! Nie będziesz tak grozić naszemu synowi! — argumentowała Narcyza.
—
Wiesz co, mamo, w porządku — powiedział Draco, nie odrywając wzroku od ojca. —
I tak myślałem o tym, żeby mieć swoje mieszkanie. Po prostu odbędzie się to
szybciej niż planowałem.
—
Za jakie pieniądze, Draco? Pozbawię cię wszystkiego! Nie dostaniesz ani grosza
ze swojego dziedzictwa — warknął z zadowoleniem Lucjusz.
Draco
obdarzył ojca porozumiewawczym uśmieszkiem.
—
Już zabezpieczyłem moją część, ojcze. Wyjąłem ją lata temu i umieściłem w swoim
własnym skarbcu w Gringottcie. Wiedziałem, że pewnego dnia do tego dojdzie,
więc upewniłem się, że jestem na to gotowy.
Spojrzenie
w oczach Lucjusza mogłoby zabić. Wstał tak szybko od stołu, że przewrócił
wszystkie puchary, rozlewając ich zawartość. Posłał Draco ostatnie zniesmaczone
spojrzenie, po czym wyszedł.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
chciała, żeby groźny ból głowy ustąpił. Potarła skronie i wzięła kilka
głębokich oddechów, zanim wróciła do pracy przy kuchennym stole. Powiedzieć, że
ten dzień był stresujący i frustrujący, to mało powiedziane.
Każdy,
kto czytał Proroka Codziennego,
wydawał się chcieć wejść i zapytać o to, rozpoznając ją po bujnych brązowych
włosach lub po córce na okładce. Po tym, jak dziesiąty raz w ciągu godziny jej
przerwano, spakowała dokumenty, odebrała Rose z przedszkola w Ministerstwie i
poszła do domu.
Praca
w domu z bardzo aktywnym maluchem była równie trudna i zdecydowanie przerywana
dwa razy częściej niż gdyby była w biurze. Ale przynajmniej nikt nie wypytywał
jej o Draco Malfoya.
Dzięki
Merlinowi, że Ginny przyszła, aby pomóc w opiece nad Rose, żeby Hermiona mogła
trochę popracować. Harry wysłał sowę do Ginny, mówiąc jej, co się stało i
dlaczego Hermiona wróciła wcześniej do domu. Znając swoją siostrzenicę aż za
dobrze, wiedziała, że Hermiona będzie potrzebowała pomocy. Harry przybył
później tego wieczoru, żeby im się zameldować, a Hermiona zaprosiła oboje na
kolację, ku radości Rose. Kiedy wyszli, Hermiona wciąż miała pracę do
wykonania, ale odłożyła ją na bok, by spędzić czas z Rose przed kąpielą i
pójściem spać.
Teraz,
gdy w domu było cicho, a jej dziecko smacznie spało w łóżeczku, Hermiona zajęła
się pracą. Migrena wciąż jej dokuczała, więc postanowiła zażyć eliksir
uśmierzający ból, by go złagodzić i móc się skoncentrować.
Kilka
godzin później Hermiona w końcu skończyła pracę przeznaczoną na ten dzień.
Spakowała wszystko z powrotem do teczki i już miała iść się położyć spać, kiedy
usłyszała stukanie w kuchenną szybę. Zastanawiając się, kto to mógł być o tej
porze, otworzyła okno i sowa wleciała do środka. Nie rozpoznając, do kogo
należało stworzenie, była ciekawa, ponieważ sowa po prostu upuściła list na
stół, a następnie wyleciała przez okno tak szybko, jak tu przybyła.
Hermiona
otworzyła list i sapnęła z szoku i zaskoczenia, gdy przeczytała zawartość:
Droga Hermiono Granger,
Gratulacje! Zostałaś wybrana
tegoroczną zwyciężczynią naszego konkursu na Czarownicę Roku według Tygodnika
Czarownica! Wielu Twoich znajomych wpisało Twoje imię i nazwisko, podając
powody, dla których powinnaś zostać wybrana. Nasi pracownicy wybrali Cię bez
wahania.
Zapraszamy do naszego biura w
środowe popołudnie na wywiad oraz do zrobienia zdjęcia na okładkę naszego
magazynu!
Proszę, pamiętaj także o tym,
że w tym miesiącu Ty i Kawaler Roku zostaniecie zaproszeni na bankiet na waszą
cześć. Zastanów się, na jaką organizację charytatywną chciałabyś, aby trafiły
wszystkie dochody.
Jeszcze raz gratulacje!
Z poważaniem,
Tygodnik Czarownica
Hermiona
nie była w stanie powiedzieć, czy jej to schlebiało, czy wstydziła się, że
została nominowana, nie wspominając o wygranej w konkursie. Dopiero, gdy
przypomniała sobie, kto jest Kawalerem Roku, zdała sobie sprawę, że nic z tego.
Wszystkie odczucia zdominował okropny, okrutny pech.
___________
Witajcie :) spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Może to trochę oczywiste, że Hermiona MUSIAŁA zostać Czarownicą Roku... ale chyba takie schematy lubimy, prawda? :) Mogę tylko zdradzić, że w kolejnym rozdziale będzie się działo. Będziecie zadowoleni :D
Kolejny rozdział opublikuję w sobotę. Regularność pomaga i napędza do tłumaczenia. Mam nadzieję, że będzie tak do samego końca.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)