poniedziałek, 10 października 2022

[T] Mine: Rozdział 5: Zoo

 

Hermiona obudziła się w niedzielę o szóstej rano. Spojrzała na zegar i zastanawiała się, dlaczego Rose jeszcze się nie obudziła. Po cichu poszła do pokoju córki i zajrzała. Wypuściła oddech, którego nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymuje, gdy zobaczyła, że jej córeczka nadal mocno śpi. Musiała być wykończona przez wczorajszą wizytę w Norze i potrzebowała dodatkowego snu, pomyślała Hermiona.

Skoro już wstała, postanowiła zrobić domowe babeczki na śniadanie, żeby były gotowe, gdy tylko jej córka się obudzi. Kiedy babeczki się piekły, Hermiona wzięła się za pocztę, która zaczynała piętrzyć się na kuchennym blacie. Zawsze od razu otwierała listy, ponieważ zwykle były ważne i wymagały odpowiedzi, ale takie rzeczy jak prenumerowane czasopisma zwykle czekały do weekendu. Popijała gorącą kawę, przeglądając różne gazety, takie jak Żongler czy Prorok Codzienny, i prawe się zakrztusiła, gdy natknęła się na Tygodnik Czarownica z Draco Malfoyem na okładce.

— Kawaler Roku? Tak, jasne — powiedziała, odrzucając czasopismo na bok i nie zawracając sobie głowy czytaniem go. Od czasu do czasu rozważała anulowanie tej prenumeraty, a to przypieczętowało jej decyzję.

Kiedy babeczki się upiekły, usłyszała, jak jej córka woła z sypialni. Szybko wyjęła wypieki na kuchenkę, żeby ostygły, po czym zajęła się dzieckiem.

Rose zjadła swoją babeczkę z takim entuzjazmem, jak zwykle, jeśli chodziło o jedzenie. Gdy skończyła, patrzyła, jak jej mama czyta czasopisma i też chciała to zrobić. Zobaczyła porzucony magazyn na boku i przyciągnęła go do siebie. Spojrzała na Hermionę i zapytała:

— Mama, mój?

Hermiona zerknęła na czasopismo, wiedząc, że chce ją tylko skopiować, więc uśmiechnęła się do Rose i zapytała:

— Chcesz czytać jak mamusia? Ty przeczytasz ten, a ja tamten, dobrze?

— Dobla! — powiedziała Rose, podnosząc gazetę i patrząc na okładkę. — Ooooo, ślicny! — zawołała.

— Tak, dużo ładnych kolorów na okładce, prawda? — skomentowała Hermiona, wciąż czytając własne czasopismo. Kiedy zerknęła i zobaczyła, jak Rose pochyla się i całuje uśmiechnięte zdjęcie Draco Malfoya, a potem każe to również zrobić swojemu pluszowemu króliczkowi, wyciągnęła rękę i otworzyła magazyn. — Zobaczymy, co jest w środku, dobrze? — zaproponowała.

— Dobla!

Rose udawała, że czyta, dopóki Hermiona nie skończyła własnej lektury. Gdy zerknęła na zegar, stwierdziła, że mają niewiele czasu na przygotowania. Postanowiła zabrać czasopismo Rose, ale dziecko trzymało je przy sobie i mówiło:

— Nie, mama. Moje!

Hermiona westchnęła. Naprawdę żałowała, że Teddy i Victoire nauczyli ją tego słowa.

— Dobrze, możesz je zatrzymać, dopóki nie wyjdziemy. Ale pamiętaj, dzisiaj idziemy do zoo spotkać się z wujkiem Harrym i Teddym.

Na wzmiankę o zoo, Harrym i Teddym dziecko upuściło czasopismo na podłogę i pobiegło do swojego pokoju, piszcząc z zachwytu. Potrząsając głową, Hermiona podniosła gazetę i marszcząc nos na widok zdjęcia mężczyzny na okładce, wrzuciła ją do kosza na śmieci.

Już miała iść zobaczyć, gdzie pobiegła Rose, kiedy usłyszała pukanie do drzwi kuchennych. Zobaczyła sowę Harry’ego i Ginny, Lyrę, i otworzyła wejście, by sowa wleciała do środka i upuściła list na stół.

— Dziękuję, Lyro. Poczekasz chwilę, gdy będę czytać list, na wypadek, gdybym musiała odpisać? Możesz odwiedzić Świnkę i napić się wody, jeśli chcesz — powiedziała do ptaka, otwierając list.

 

Hermiono,

przepraszam, za odwoływanie w ostatniej chwili, ale kiedy poszedłem do Andromedy po Teddy’ego, dowiedziałem się, że ma problemy żołądkowe. Wrócę tam posiedzieć i pomóc się nim zająć. Powiedz Rose, że przepraszam, ale wkrótce się zobaczymy. Miłej zabawy w zoo, jeśli nadal planujecie iść.

Ściskam was,

Harry

 

— Biedactwo — powiedziała Hermiona, czytając list.

Wiedziała, że Rose będzie smutna, że nie zobaczy tam swoich dwóch ulubionych osób, ale wiedziała także, że widząc wszystkie zwierzęta, szybko o tym zapomni.

Napisała krótką wiadomość do Harry’ego, mówiąc mu, żeby się nie martwił i zaopiekował Teddym. Gdy Lyra wyleciała z kuchni z listem przyczepionym do nogi, Hermiona podążyła za chichotem dochodzącym z salonu. Na podłodze leżała Rose z czymś, co wyglądało jak wyrzucone czasopismo; Draco wpatrywał się w jej córkę, a Rose szturchnęła jego twarz palcami. Potrząsając głową, Hermiona podniosła dziecko, co sprawiło, że zaśmiało się z radości.

— Wygląda na to, że dzisiaj tylko ty i ja pójdziemy do zoo, kochanie. Chcesz się przygotować i ubrać?

— Tiak! Ublanka! — Wyswobodziła się z ramion matki i pobiegła korytarzem do swojego pokoju.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Dobrze, Rosie, co chcesz zobaczyć najpierw? — spytała małą siedzącą w wózku, trzymającą Kic-kica w ramionach i machającą nóżkami.

Rose wskazała rączką i zaczęła paplać coś, czego Hermiona nie mogła rozszyfrować. Pchnęła wózek w kierunku wskazanym przez dziecko, zatrzymując się przy różnych ekspozycjach, aby po drodze przyjrzeć się zwierzętom.

Po chwili Rose miała już dość wózka i głośno protestowała, gdy Hermiona zmierzała na pobliską ławkę.

— Dobrze, kochanie, uspokój się. Proszę bardzo. Może trochę rozprostujesz nogi, dobrze?

Odpięła pociągające nosem dziecko i postawiła na ziemię. Rose szybko zaczęła biegać po trawiastym terenie, na którym została umieszczona, szczęśliwa, że uwolniono ją z jej więzienia.

Po kilku minutach pobiegła do mamy i powiedziała:

— Mama, jeść?

Hermiona spojrzała na swój zegarek i zdała sobie sprawę, że było później niż sądziła i ominęły porę standardowego lunchu. Zajrzała do swojej torby i przeklęła siebie, zdając sobie sprawę, że zostawiła kanapki na kuchennym blacie w domu. Wokół było zbyt wielu mugoli, by uprawiać jakąkolwiek magię, więc postanowiła po prostu szybko kupić coś w strefie gastronomicznej.

Wiedziała, że włożenie dziecka do wózka mija się z celem, więc jedną ręką pchała pusty wózek, a drugą trzymała małą rączkę Rose.

Kupiła kilka pasków kurczaka i frytki do podzielenia się i cieszyła się obserwowaniem, jak jej córka ostrożnie zanurza kawałki mięsa w keczupie, ale mimo to udało jej się pokryć sosem twarz i palce w trakcie wpychania jedzenia do ust.

Kiedy skończyły jeść, Rose zauważyła ptaki krążące wokół, próbujące zdobyć resztki jedzenia, które zostawiły.

— Ptaszek! — zawołała radośnie i zerwała się, żeby je gonić.

Hermiona złapała ją jednak i posadziła na swoim miejscu.

— Jeszcze nie, kochanie, mama musi najpierw cię wyczyścić. Jesteś brudna!

Po użyciu wszystkich serwetek znajdujących się na stole, jej córka wyglądała w końcu reprezentacyjnie. Postawiła ją na ziemię.

— Trzymaj się blisko, dobrze? Mamusia spojrzy na mapę i zobaczy, gdzie pójdziemy dalej, dobrze?

— Dobla! — odpowiedziała jej córka, biegnąc, by gonić kilka ptaków, przyciskając swojego pluszaka do piersi.

Hermiona spojrzała na mapę, myśląc, że Rose w następnej kolejności chciałaby zobaczyć żyrafy i słonie. Złożyła mapę, zerknęła w górę i zdała sobie sprawę, że nie widzi ani nie słyszy swojej córki.

Panika szybko ją ogarnęła, kiedy wstała i zaczęła się rozglądać.

— Rose! — krzyknęła, idąc w kierunku, w którym ostatnio widziała córkę, zostawiając przy stole wózek oraz torbę.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco wychodził z budynku znajdującego się obok wystawy zwierząt, eskortowany przez młodą kobietę o krótkich, czarnych włosach.

— Jeszcze raz dziękuję, Pansy. Wiem, że zawsze mógłbym pójść na Ulicę Pokątną, ale zauważyłem, że większość eliksirów, które warzę, dużo lepiej działa ze świeżymi składnikami.

— To naprawdę żaden problem, Draco. Zwykle i tak po prostu wszystko wyrzucamy.

— A twoi mugolscy współpracownicy w ogóle nie kwestionują faktu, że zachowujesz oczy nietoperzy lub odchody węży?

Pansy wzruszyła ramionami.

— Oni tak naprawdę o tym nie wiedzą, chociaż wątpię, żeby się tym przejęli. Trzymam pojemniki w mojej torbie i wkładam tam wszystko w razie potrzeby.

— Cóż, doceniam to — odpowiedział, posyłając jej szczery uśmiech.

— Wszystko dla Kawalera Roku Tygodnika Czarownica — mruknęła z uśmieszkiem.

Draco jęknął.

— Widziałaś to, co?

Pansy skinęła głową, próbując powstrzymać śmiech. Wiedziała, że jej przyjaciel czuje się z tym niekomfortowo, ale mimo wszystko to było zabawne.

Draco chrząknął.

— Jasne, śmiej się, ile chcesz. Ale jeśli ty i Blaise nie będziecie się z nikim spotykać do przyszłego roku, zgłoszę was oboje — zagroził.

Pansy przewróciła oczami, po czym go uściskała.

— Dam ci znać, gdy coś się pojawi. Mam w torbie listę, którą mi dałeś, więc będę mieć to na uwadze.

— Jeszcze raz, doceniam to. Do zobaczenia później, Pans — powiedział, machając do niej i odchodząc.

Kiedy Draco skręcił za róg, musiał się zatrzymać, gdy prawie przewrócił małe dziecko, które goniło ptaka.

Dziewczynka spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko, gdy go rozpoznała. Owinęła ramiona wokół jednej z jego nóg i natychmiast oświadczyła:

— Mój!

_____________

Witajcie :) mamy poniedziałek, więc pora na tę słodką historię. Robi się fajnie, prawda? Cóż, Rosie jest cudna i będzie jeszcze lepiej. Także przygotujcie się na nadmiar słodyczy. Jako że pewnie byście płakali, że nie ma kolejnej części, od razu zapraszam na kolejny rozdział, który także został dzisiaj opublikowany. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy