sobota, 15 października 2022

[T] Mine: Rozdział 8: Nieoczekiwane spotkanie

 

Draco z satysfakcją rozejrzał się po swoim świeżo wyremontowanym mieszkaniu. Gdyby Blaise nie poinformował go, że w jego budynku jest dostępne jedno, nigdy nie byłby w stanie wyprowadzić się tak szybko, jak to zrobił. Jego matka była oczywiście zdenerwowana, ale Draco po prostu nie mógł zostać ani chwili dłużej we dworze razem z ojcem.

Było to skromne mieszkanie, z jedynie dwoma sypialniami zamiast dziesięciu, do których był przyzwyczajony we dworze, ale to było wszystko, czego naprawdę potrzebował; pokój do spania i drugi do pracy. Znajdowała się tam także przyzwoita kuchnia z najnowocześniejszymi urządzeniami, mała jadalnia z wbudowanym barem, podobna do tej u Blaise’a, oraz salon dla rozrywki.

Znudził mu się biały i kremowy wystrój panujący w dworze Malfoyów, więc Draco wybrał elegancką, ciemnobrązową sofę, na której można było siadać pośrodku salonu. Stół jadalny był pokryty czarnym, białym i szarym marmurem, a nie zwykłym drewnem. W sypialni natomiast dominował granat i srebro zamiast zieleni i szarości kolorów Slytherinu, jak jego pokój z dzieciństwa.

Ściany wciąż były puste, ale miał kilka obrazów, które kolekcjonował podczas podróży za granicę, i planował je powiesić.

Już miał wejść do swojego gabinetu, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, po którym do środka wszedł Blaise.

— Witaj, sąsiedzie! — powiedział wesoło.

— Cały czas tak będzie? Przychodzisz, kiedy chcesz, i przeszkadzasz mi? — zapytał Draco, udając zirytowanego, choć Blaise wiedział, że żartuje.

— Wiem, że mnie kochasz — wypalił Blaise z uśmiechem. — Poza tym, przychodzę z prezentem na parapetówkę! — dodał.

Draco zmarszczył brwi.

— Nie musiałeś tego robić…

— Wiem. — Blaise wzruszył ramionami. — Ale i tak to zrobiłem. I, mimo to, spodoba ci się.

Zanim Draco zdążył zadać więcej pytań, Blaise wyjął różdżkę i wyczarował telewizor z płaskim ekranem jako centrum rozrywki, przy którym można usiąść.

Draco gapił się na prezent, a Blaise uśmiechał szeroko.

— Dałeś mi jeden z tych mugolskich ruchomych obrazów, o których zawsze mówisz?

— To się nazywa telewizor. I tak, zrobiłem to.

Draco niepewnie wpatrywał się w urządzenie.

— Pozwól, że ci pokażę, jak to działa — zaproponował Blaise, wiedząc, że jego przyjacielowi to się spodoba, gdy tylko się do tego przekona.

Godzinę później obaj siedzieli na kanapie Draco, popijając kremowe piwo i kibicując różnym drużynom podczas meczu piłki nożnej, który oglądali.

— A więc… — zaczął Blaise. — Widziałeś ostatni numer Tygodnika Czarownica z tego tygodnia?

Nie odrywając wzroku od meczu, Draco potrząsnął głową.

— Nie, dlaczego miałbym?

— Chcesz mi powiedzieć, że nie wykupiłeś prenumeraty, mimo że jesteś ich Kawalerem Roku? — Blaise pokręcił głową z rozczarowaniem i cmoknął pod nosem.

Draco prychnął.

— Nadal jestem zaskoczony faktem, że ty masz.

— Hej, zamieszczają tam całkiem niezłe przepisy i porady dotyczące dekorowania domu. — Draco przewrócił oczami, podczas gdy Blaise kontynuował: — A niektóre artykuły też nie są złe… na przykład ten o zwyciężczyni tegorocznego konkursu na Czarownicę Roku według Tygodnika Czarownica.

Draco jęknął.

— A więc o to ci chodzi. Mówiłem ci wcześniej: naprawdę mnie nie obchodzi, kto to jest. To prawdopodobnie ktoś nieznany, nadęty i wszystko wiedzą…

— To Granger — powiedział po prostu Blaise.

Draco w końcu oderwał wzrok od telewizora i zmarszczył brwi na swojego przyjaciela.

— Granger? Jak…

— Jak Granger, na którą wpadłeś niedawno w zoo — dokończył Blaise, kiwając głową.

Draco westchnął.

— Cóż, to sprawi, że bankiet będzie interesujący… ona mnie nienawidzi — wyjaśnił Draco, widząc zmieszane spojrzenie Blaise’a.

— No cóż, trudno ją winić. Za wszystko, co się między wami wydarzyło…

— Tak, Blaise, rozumiem to, dziękuję — mruknął Draco z irytacją.

Blaise milczał kilka sekund, zanim zapytał:

— Czy kiedykolwiek, no wiesz, przeprosiłeś ją?

— Nie — przyznał Draco. — Chociaż, szczerze mówiąc, od czasu Hogwartu widziałem ją tylko raz i to było w zeszłym tygodniu w zoo.

— No cóż, nienawidzę tego mówić, ale możesz przynajmniej spróbować z nią porozmawiać. Powinniście być dla siebie serdeczni podczas wydarzenia, w którym będziecie uczestniczyć — zasugerował Blaise.

Draco z roztargnieniem skinął głową.

— Przypuszczam, że powinienem.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

W następny poniedziałek Hermiona miała już dosyć tego, że wszyscy wpadali, by pogratulować jej tytułu Czarownicy Roku według Tygodnika Czarownica. Wysłała wiadomość do wszystkich z biura, a także umieściła notatkę na drzwiach gabinetu, aby jej nie przeszkadzać, chyba że jest to związane z pracą. W środę wszystko wracało do normy i nie obawiała się już nikogo, kto wchodził do jej gabinetu.

Tego popołudnia zajęła się dokumentami dla swojego działu, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie podnosząc wzroku, powiedziała „proszę”, i kontynuowała robienie notatek.

Usłyszała, jak drzwi się otwierają, a potem cicho zamykają. Na chwilę podniosła wzrok znad biurka i wyprostowała się.

— Ty? Co ty tutaj robisz, Malfoy? — zapytała ostrożnie.

Draco zauważył, że rzuciła szybkie spojrzenie na różdżkę leżącą na jej biurku i ucieszył się, że tak naprawdę po nią nie sięgnęła.

— Zastanawiałem się, czy… chciałabyś się napić ze mną kawy czy czegoś… kiedyś — zaproponował sztywno i niezręcznie.

Hermiona otworzyła usta, próbując znaleźć słowa, które formowały się w jej głowie.

— Dlaczego? — powiedziała w końcu.

— Słyszałem, że zostałaś wybrana Czarownicą Roku. Pomyślałem, że może powinniśmy spróbować porozmawiać o tym, żeby na bankiecie nie było niezręcznie — wyjaśnił bez ogródek.

— Och. Cóż, jeśli tak to ujmujesz… — spojrzała na niego — nie.

— Nie?

— Jeżeli tylko po to tu przybyłeś, to możesz wyjść. Jestem bardzo zajęta…

— Musimy iść razem na bankiet, Granger. Nie sądzisz, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdybyśmy…

— Lepiej dla kogo? Ciebie? Z pewnością nie obchodziłoby mnie to, co ludzie pomyślą o tym, jak się zachowujemy wobec siebie. — Wstała od biurka, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. — I nie idę z tobą na bankiet. Oboje będziemy tam uhonorowani, tak, ale nie ma zasady, która mówi, że musimy iść razem. Gdyby nie aspekt charytatywny, w ogóle bym nie poszła. — Posłała mu zniesmaczone spojrzenie, krzyżując ręce na piersi. — Nie ufam ci, Draco, i nie lubię cię. Merlinie, ty mnie nawet nie lubisz! Nigdy nie lubiłeś! Odkąd wiedziałeś, że urodziłam się jako mugolaczka, byłeś dla mnie okropny. Twoja nominacja i wygrana w ogóle mnie nie obchodzą.

— Skończyłaś? — spytał Draco przez zaciśnięte zęby, próbując kontrolować swój temperament.

— Mogłabym dłużej, ale nie chcę marnować swojego cennego czasu na ciebie. — W końcu usiadła, podnosząc pióro. — Mam pracę do wykonania. Wynoś się — warknęła.

Draco obszedł jej biurko, wyszarpując pióro z jej ręki i rzucając je z powrotem na blat.

— Co ty…

— Jesteś takim nieznośnym, wszystkowiedzącym bachorem, Granger. Czytałaś w ogóle wywiad ze mną w magazynie? Możesz być zaskoczona tym, czego stamtąd się dowiesz.

Kipiała złością, stając ponownie twarzą w twarz z nim.

— Nie, nie czytałam twojego cudownego wywiadu. Kiedy zobaczyłam, kto był na okładce, wyrzuciłam magazyn. — Nigdy by się nie przyznała, że właściwie tego nie zrobiła; Rose wciąż była przywiązana do tego cholerstwa.

Draco zrobił krok do przodu, zbliżając się o wiele bardziej w jej strefę komfortu, ale duma nie pozwalała jej mu o tym powiedzieć.

— Cóż, ja przeczytałem twój — powiedział.

Hermiona przewróciła oczami.

— Racja, bo czytasz wszystko, co mnie dotyczy… 

— Po wojnie wróciłaś do szkoły. Miałaś najlepsze stopnie i ukończyłaś naukę jako prymus. Zaręczyłaś się z Weasleyem, ale zmarł, zanim mogłaś wyjść za mąż, jednak nie przed zajściem w ciążę…

— Nie waż się mów…

— Jeszcze nie skończyłem — kontynuował, przerywając jej. — Od razu dostałaś pracę w Departamencie Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń, a po urodzeniu córki przeszłaś do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jesteś oddaną i lojalną matką. Nadal przyjaźnisz się z Potterem, a drugie imię twojej córki nadałaś po Ginny Weasley. Coś przegapiłem?

— Tak. Nienawidzę cię — splunęła.

— Dobrze. Bo teraz ja ciebie też nienawidzę.

Zanim się zorientował, złapał ją za przód szaty i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie. Nie zdążyła się sprzeciwić lub coś powiedzieć, bo przycisnął swoje wargi do jej warg. Ogień rozprzestrzenił się w nim, gdy drażnił i smakował jej usta, próbując je otworzyć. Hermiona chwyciła przód jego płaszcza, by się uspokoić i odepchnąć go, ale zamiast tego trzymała się. Gdy już miała ustąpić i otworzyć się przed nim, odsunął się z furią w szarym spojrzeniu, kiedy wpatrywał się w jej zdziwione, brązowe oczy.

Zamrugała kilka razy, zanim uderzyła ją rzeczywistość tego, co się stało. Wykrzywiła się ze złości i podniosła rękę, żeby go spoliczkować, ale złapał ją, nim zdążyła.

— Nie tym razem, Granger — powiedział, po czym puścił jej rękę i obszedł biurko w kierunku wyjścia.

Po prostu patrzyła za nim, jak otwierał drzwi. Zanim wyszedł, zawołał przez ramię:

— Do zobaczenia na bankiecie.

Po czym zręcznie zatrzasnął drzwi za sobą.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Jak on śmiał? Jak. On. Śmiał!? — krzyknęła Hermiona, chodząc po salonie domu Harry’ego i Ginny. Po incydencie z Draco w jej gabinecie, szybko wyszła, odebrała Rose i skierowała się do nich.

— Hermiono, musisz się uspokoić. Harry niedługo wróci do domu i chyba nie chcesz, żeby usłyszał, co się stało. Już i tak będzie się zastanawiał, dlaczego wyszłaś wcześniej, nie mówiąc mu o tym.

— Masz rację, masz rację. Nie chciałabym, żeby zrobił coś pochopnego — zgodziła się Hermiona, biorąc kilka uspokajających oddechów, zanim usiadła na kanapie obok Ginny.

— Martwisz się o Malfoya, prawda? — zażartowała Ginny.

— Raczej — powiedziała Hermiona, przewracając oczami — po prostu nie chcę, żeby Harry wylądował w Azkabanie z jego powodu.

— Powiedz mi jeszcze raz, tylko na spokojnie, co się stało — poprosiła Ginny, kładąc stopy na stoliku do kawy.

— Dobra. — Hermiona wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła. — Przyszedł do mojego biura, co samo w sobie jest irytujące z powodu krążących już plotek o nas i całej tej sprawie z zoo.

Ginny skinęła głową, ale nie przerwała, czekając, aż jej przyjaciółka będzie kontynuować.

— Zaprosił mnie na kawę, co początkowo mnie zaskoczyło, ale potem po prostu wkurzyło. Chciał się spotkać, żebyśmy mogli „porozmawiać” i sprawiać wrażenie, że wszystko między nami jest w porządku. Wiadomo, że to tylko dla publiki. Wypomniałam mu to i myślę, że to go rozzłościło. Pokłóciliśmy się, a potem… — urwała, nie mogąc tego powiedzieć.

Ginny odczekała chwilę, zanim dokończyła niepewnie:

— Pocałował cię?

Hermiona skinęła głową.

— Tak.

— I… oddałaś pocałunek?

— Co? Ginny! Nie!

— Więc co robiłaś, gdy cię całował?

— Po prostu.. tam stałam. Byłam zmieszana. To Malfoy. Dręczył mnie latami. Nienawidzi tego, kim jestem. Ale był tam, próbując wycałować mój mózg. Co powinnam zrobić?

— Mogę cię o coś zapytać, jeśli obiecasz, że się nie wściekniesz?

Hermiona zerknęła na Ginny kątem oka.

— Nie mogę tego obiecać.

— Jak cię traktował? Wiem, że zaprosił cię na randkę i pocałował, do czego też za chwilę wrócimy, ale poza tym.

Hermiona spojrzała na nią zdezorientowana.

— Co masz na myśli?

— Na przykład, jak się do ciebie zwracał?

— Nazywał mnie Granger. Tylko Granger. Dlaczego?

— Czy użył… tego słowa?

Hermiona z roztargnieniem potarła ramię, na którym znajdowały się cienkie i wyblakłe blizny po tym słowie.

— Nie. Nie zrobił tego. — Spojrzała na Ginny. — Ale to nie znaczy, że się zmienił czy coś. On tylko…

— Czytałaś artykuł o nim? Ten z Tygodnika Czarownica? — zapytała z zaciekawieniem Ginny.

Hermiona potrząsnęła głową.

— Nie.

Ginny wstała z kanapy i poszła do swojej sypialni, wracając kilka sekund później z omawianym magazynem.

— Proszę. Może powinnaś spojrzeć — powiedziała cicho.

Hermiona westchnęła.

— W porządku. Ale najpierw muszę sprawdzić, co u Rose. Była strasznie cicha i czasami to nie wróży nic dobrego…

— Już to zrobiłam. Po prostu bawi się zabawkami Teddy’ego w jego pokoju. — Ginny usiadła z powrotem na kanapie obok Hermiony i wskazała magazyn. — Czytaj.

Hermiona otworzyła gazetę i po cichu przeczytała artykuł. Kiedy skończyła, zmarszczyła brwi i spojrzała na Ginny.

— To prawda? Skąd możemy wiedzieć, że to nie kłamstwo?

— Nie wiemy. Ale możesz zobaczyć, że Malfoy zawstydza i lekceważy swoją rodzinę, czy to nieprawda?

— Nie, chyba nie — odparła Hermiona, przygryzając dolną wargę.

— A co, jeśli… ale tylko pytam, co, jeśli… — kontynuowała Ginny z wahaniem — zaprosił cię na kawę, bo chciał cię przeprosić? Za to, jak się zachowywał w szkole? W końcu był wtedy tylko dzieckiem, a jego poglądy były popieprzone z powodu sposobu, w jaki został wychowany.

Hermiona potrząsnęła głową, wciąż marszcząc brwi.

— Bardzo w to wątpię. Gdyby chciał przeprosić, mógł po prostu zrobić to w biurze, zamiast zapraszać mnie na randkę.

— Dałaś mu szansę?

— Co?

— Dałaś mu szansę porozmawiać? Żeby cokolwiek wyjaśnił?

Hermiona pomyślała o spotkaniu w biurze i powoli pokręciła głową.

— Ja… chyba nie.

Ginny uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki i poklepała ją po kolanie.

— Może następnym razem, gdy go zobaczysz, spróbuj posłuchać, co ma do powiedzenia.

Hermiona spojrzała na Ginny.

— Dlaczego próbujesz mnie zmusić do polubienia Malfoya? — zapytała zdezorientowana.

— Nie powiedziałam nic o lubieniu Malfoya, może tylko o przebaczeniu.

Hermiona zamyśliła się przez chwilę, zastanawiając się, czy mogłaby mu wybaczyć.

— Dobra, jeszcze jedno pytanie, a potem obiecuję, że odpuścimy ten temat. — Ginny posłała Hermionie chytry uśmiech. — Jaki był ten pocałunek?

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco wpatrywał się ponuro w zawartość swojej szklanki, myśląc o tym, co się wydarzyło tego dnia. Z warknięciem wypił Ognistą Whisky jednym haustem, po czym rzucił szklankę przez pokój, gdzie roztrzaskała się o ścianę, dokładnie w chwili, gdy wszedł Blaise.

— Widzę, że wszystko poszło dobrze — powiedział sarkastycznie.

— Wybornie — odpowiedział Draco przez zaciśnięte zęby, chwytając różdżkę i naprawiając zepsutą szklankę za pomocą bezsłownego Reparo. Napełnił ją ponownie, wypijając zawartość jeszcze raz.

— Ile już za tobą, kolego? — zapytał Blaise, podchodząc do Draco.

Draco wzruszył ramionami.

— Cztery. Pięć. Może sześć. Kto by się przejmował? — mruknął, zaczynając nalewać kolejnego drinka.

Blaise powstrzymał go.

— Ja się przejmuję.

Zabrał Ognistą Whisky i szklankę od Draco, po czym stanął z nim twarzą w twarz. Tylko kilka razy widział Draco tak złego i tak pijanego. Pierwszy miał miejsce tuż przed procesem w Ministerstwie, przypuszczając, że na pewno następnego dnia wyląduje w Azkabanie. Innym razem, to było po tym, jak Astoria go zdradziła, chociaż jego gniew i picie wtedy były gorsze niż teraz.

— Co się stało? — zapytał poważnie Blaise.

— Ona mnie nienawidzi — powiedział kwaśno Draco.

— Więc nie przyjęła twoich przeprosin?

— Nawet nie dała mi na to cholernej szansy! — Draco podszedł do swojej skórzanej sofy, siadając na nią ze złością.

Blaise do niego dołączył.

— Co się stało? — zapytał ponownie.

— Wchodzę i ona natychmiast się broni. Zapraszam ją na kawę, żebyśmy mogli porozmawiać, a ona odmawia. Potem mówi o tym, że mi nie ufa i mnie nie lubi. Wypomniałem jej kilka rzeczy, a potem… — Zacisnął zęby.

— A potem…? — dopytywał Blaise.

— Była taka irytująca! Nie chciała się zamknąć i wkurzyła mnie! Najgorsze jest to, że wszystko, co powiedziała, było prawdą. Musiałem ją jakoś uciszyć…

— Co zrobiłeś? — spytał nerwowo Blaise, myśląc o najgorszym.

Draco zamknął oczy i uszczypnął grzbiet nosa.

— Pocałowałem ją — powiedział spokojnie.

— Ty… pocałowałeś ją? — powtórzył Blaise z ulgą i zmieszaniem.

Draco ponuro skinął głową.

— Cóż, to… nieoczekiwane — mruknął Blaise, starając się nie uśmiechać.

— Co ty nie powiesz.

— Odwzajemniła pocałunek?

Draco spojrzał na Blaise’a.

— Nie w tym rzecz.

— Czyżby? Myślałem, że cały sens całowania kogoś polega na tym, żeby odwzajemnić pocałunek — powiedział z lekkim uśmiechem.

— Mówiłem ci, że zrobiłem to tylko po to, żeby ją uciszyć.

— Podziałało?

— Wyszedłem, zanim zdążyła mnie opluć albo rzucić klątwę.

— Sprytne posunięcie. — Zachichotał Blaise.

— To nie jest śmieszne, Blaise — powiedział ze znużeniem Draco. — Całkowicie to zjebałem. Chciałem tylko przeprosić i zostawić naszą przeszłość za nami, ale nie mogłem zrobić nawet dwóch kroków do jej gabinetu, żeby się na mnie nie rzuciła. Jak, u licha, zdołamy przebyć ten bankiet razem?

— Cóż, zawsze możesz pocałować ją jeszcze raz — zasugerował Blaise.

Tym razem Draco się uśmiechnął.

— Chyba zawsze jest taka możliwość — mruknął sarkastycznie.

— Chcesz ją znów pocałować? — zapytał poważnie Blaise.

— Nie — odpowiedział Draco trochę za szybko i zbyt nerwowo.

Blaise uniósł brwi.

— Chcesz, prawda? Poczułeś coś.

— Wszystko, co czułem, to jej sztywne, zimne usta. Po prostu tam stała, nie reagując.

— Ale chcesz ją znowu pocałować, żeby zobaczyć, czy odwzajemni, prawda? Nawet po to, żeby ostudzić tę ciekawość, kiedy już zasmakowałeś, mam rację?

Draco, myślący w ciszy, był wystarczającym potwierdzeniem dla Blaise’a.

_____________

Witajcie :) w sobotnie popołudnie pora na nowy rozdział tłumaczenia. Jak widzicie szybko doszło do pocałunku, ale chyba nie mamy autorce tego za złe, prawda? Styl pisania tego opowiadania jest bardzo fajny i wszystko płynnie przechodzi od jednego punktu do drugiego. Po prostu taka była kolej rzeczy. Jestem ciekawa Waszych odczuć. Dajcie znać.

Na kolejny rozdział zapraszam w poniedziałek. Jutro postaram się trochę nadrobić. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy