Draco z satysfakcją rozejrzał się po
swoim świeżo wyremontowanym mieszkaniu. Gdyby Blaise nie poinformował go, że w
jego budynku jest dostępne jedno, nigdy nie byłby w stanie wyprowadzić się tak
szybko, jak to zrobił. Jego matka była oczywiście zdenerwowana, ale Draco po
prostu nie mógł zostać ani chwili dłużej we dworze razem z ojcem.
Było to skromne mieszkanie, z jedynie
dwoma sypialniami zamiast dziesięciu, do których był przyzwyczajony we dworze,
ale to było wszystko, czego naprawdę potrzebował; pokój do spania i drugi do
pracy. Znajdowała się tam także przyzwoita kuchnia z najnowocześniejszymi
urządzeniami, mała jadalnia z wbudowanym barem, podobna do tej u Blaise’a, oraz
salon dla rozrywki.
Znudził mu się biały i kremowy wystrój
panujący w dworze Malfoyów, więc Draco wybrał elegancką, ciemnobrązową sofę, na
której można było siadać pośrodku salonu. Stół jadalny był pokryty czarnym,
białym i szarym marmurem, a nie zwykłym drewnem. W sypialni natomiast dominował
granat i srebro zamiast zieleni i szarości kolorów Slytherinu, jak jego pokój z
dzieciństwa.
Ściany wciąż były puste, ale miał
kilka obrazów, które kolekcjonował podczas podróży za granicę, i planował je
powiesić.
Już miał wejść do swojego gabinetu,
kiedy rozległo się pukanie do drzwi, po którym do środka wszedł Blaise.
— Witaj, sąsiedzie! — powiedział
wesoło.
— Cały czas tak będzie? Przychodzisz,
kiedy chcesz, i przeszkadzasz mi? — zapytał Draco, udając zirytowanego, choć
Blaise wiedział, że żartuje.
— Wiem, że mnie kochasz — wypalił
Blaise z uśmiechem. — Poza tym, przychodzę z prezentem na parapetówkę! — dodał.
Draco zmarszczył brwi.
— Nie musiałeś tego robić…
— Wiem. — Blaise wzruszył ramionami. —
Ale i tak to zrobiłem. I, mimo to, spodoba ci się.
Zanim Draco zdążył zadać więcej pytań,
Blaise wyjął różdżkę i wyczarował telewizor z płaskim ekranem jako centrum
rozrywki, przy którym można usiąść.
Draco gapił się na prezent, a Blaise
uśmiechał szeroko.
— Dałeś mi jeden z tych mugolskich
ruchomych obrazów, o których zawsze mówisz?
— To się nazywa telewizor. I tak,
zrobiłem to.
Draco niepewnie wpatrywał się w
urządzenie.
— Pozwól, że ci pokażę, jak to działa
— zaproponował Blaise, wiedząc, że jego przyjacielowi to się spodoba, gdy tylko
się do tego przekona.
Godzinę później obaj siedzieli na
kanapie Draco, popijając kremowe piwo i kibicując różnym drużynom podczas meczu
piłki nożnej, który oglądali.
— A więc… — zaczął Blaise. — Widziałeś
ostatni numer Tygodnika Czarownica z
tego tygodnia?
Nie odrywając wzroku od meczu, Draco
potrząsnął głową.
— Nie, dlaczego miałbym?
— Chcesz mi powiedzieć, że nie
wykupiłeś prenumeraty, mimo że jesteś ich Kawalerem Roku? — Blaise pokręcił
głową z rozczarowaniem i cmoknął pod nosem.
Draco prychnął.
— Nadal jestem zaskoczony faktem, że
ty masz.
— Hej, zamieszczają tam całkiem niezłe
przepisy i porady dotyczące dekorowania domu. — Draco przewrócił oczami,
podczas gdy Blaise kontynuował: — A niektóre artykuły też nie są złe… na
przykład ten o zwyciężczyni tegorocznego konkursu na Czarownicę Roku według Tygodnika Czarownica.
Draco jęknął.
— A więc o to ci chodzi. Mówiłem ci
wcześniej: naprawdę mnie nie obchodzi, kto to jest. To prawdopodobnie ktoś
nieznany, nadęty i wszystko wiedzą…
— To Granger — powiedział po prostu
Blaise.
Draco w końcu oderwał wzrok od
telewizora i zmarszczył brwi na swojego przyjaciela.
— Granger? Jak…
— Jak Granger, na którą wpadłeś
niedawno w zoo — dokończył Blaise, kiwając głową.
Draco westchnął.
— Cóż, to sprawi, że bankiet będzie
interesujący… ona mnie nienawidzi — wyjaśnił Draco, widząc zmieszane spojrzenie
Blaise’a.
— No cóż, trudno ją winić. Za
wszystko, co się między wami wydarzyło…
— Tak, Blaise, rozumiem to, dziękuję —
mruknął Draco z irytacją.
Blaise milczał kilka sekund, zanim
zapytał:
— Czy kiedykolwiek, no wiesz, przeprosiłeś
ją?
— Nie — przyznał Draco. — Chociaż,
szczerze mówiąc, od czasu Hogwartu widziałem ją tylko raz i to było w zeszłym
tygodniu w zoo.
— No cóż, nienawidzę tego mówić, ale
możesz przynajmniej spróbować z nią porozmawiać. Powinniście być dla siebie
serdeczni podczas wydarzenia, w którym będziecie uczestniczyć — zasugerował
Blaise.
Draco z roztargnieniem skinął głową.
— Przypuszczam, że powinienem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W następny poniedziałek Hermiona miała
już dosyć tego, że wszyscy wpadali, by pogratulować jej tytułu Czarownicy Roku
według Tygodnika Czarownica. Wysłała
wiadomość do wszystkich z biura, a także umieściła notatkę na drzwiach
gabinetu, aby jej nie przeszkadzać, chyba że jest to związane z pracą. W środę
wszystko wracało do normy i nie obawiała się już nikogo, kto wchodził do jej
gabinetu.
Tego popołudnia zajęła się dokumentami
dla swojego działu, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie podnosząc wzroku,
powiedziała „proszę”, i kontynuowała robienie notatek.
Usłyszała, jak drzwi się otwierają, a
potem cicho zamykają. Na chwilę podniosła wzrok znad biurka i wyprostowała się.
— Ty? Co ty tutaj robisz, Malfoy? —
zapytała ostrożnie.
Draco zauważył, że rzuciła szybkie
spojrzenie na różdżkę leżącą na jej biurku i ucieszył się, że tak naprawdę po
nią nie sięgnęła.
— Zastanawiałem się, czy… chciałabyś
się napić ze mną kawy czy czegoś… kiedyś — zaproponował sztywno i niezręcznie.
Hermiona otworzyła usta, próbując
znaleźć słowa, które formowały się w jej głowie.
— Dlaczego? — powiedziała w końcu.
— Słyszałem, że zostałaś wybrana
Czarownicą Roku. Pomyślałem, że może powinniśmy spróbować porozmawiać o tym,
żeby na bankiecie nie było niezręcznie — wyjaśnił bez ogródek.
— Och. Cóż, jeśli tak to ujmujesz… —
spojrzała na niego — nie.
— Nie?
— Jeżeli tylko po to tu przybyłeś, to
możesz wyjść. Jestem bardzo zajęta…
— Musimy iść razem na bankiet,
Granger. Nie sądzisz, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdybyśmy…
— Lepiej dla kogo? Ciebie? Z pewnością
nie obchodziłoby mnie to, co ludzie pomyślą o tym, jak się zachowujemy wobec
siebie. — Wstała od biurka, by móc spojrzeć mu prosto w oczy. — I nie idę z
tobą na bankiet. Oboje będziemy tam uhonorowani, tak, ale nie ma zasady, która
mówi, że musimy iść razem. Gdyby nie aspekt charytatywny, w ogóle bym nie
poszła. — Posłała mu zniesmaczone spojrzenie, krzyżując ręce na piersi. — Nie
ufam ci, Draco, i nie lubię cię. Merlinie, ty mnie nawet nie lubisz! Nigdy nie
lubiłeś! Odkąd wiedziałeś, że urodziłam się jako mugolaczka, byłeś dla mnie
okropny. Twoja nominacja i wygrana w ogóle mnie nie obchodzą.
— Skończyłaś? — spytał Draco przez
zaciśnięte zęby, próbując kontrolować swój temperament.
— Mogłabym dłużej, ale nie chcę
marnować swojego cennego czasu na ciebie. — W końcu usiadła, podnosząc pióro. —
Mam pracę do wykonania. Wynoś się — warknęła.
Draco obszedł jej biurko, wyszarpując
pióro z jej ręki i rzucając je z powrotem na blat.
— Co ty…
— Jesteś takim nieznośnym,
wszystkowiedzącym bachorem, Granger. Czytałaś w ogóle wywiad ze mną w
magazynie? Możesz być zaskoczona tym, czego stamtąd się dowiesz.
Kipiała złością, stając ponownie
twarzą w twarz z nim.
— Nie, nie czytałam twojego cudownego
wywiadu. Kiedy zobaczyłam, kto był na okładce, wyrzuciłam magazyn. — Nigdy by
się nie przyznała, że właściwie tego nie zrobiła; Rose wciąż była przywiązana
do tego cholerstwa.
Draco zrobił krok do przodu, zbliżając
się o wiele bardziej w jej strefę komfortu, ale duma nie pozwalała jej mu o tym
powiedzieć.
— Cóż, ja przeczytałem twój —
powiedział.
Hermiona przewróciła oczami.
— Racja, bo czytasz wszystko, co mnie
dotyczy…
— Po wojnie wróciłaś do szkoły. Miałaś
najlepsze stopnie i ukończyłaś naukę jako prymus. Zaręczyłaś się z Weasleyem,
ale zmarł, zanim mogłaś wyjść za mąż, jednak nie przed zajściem w ciążę…
— Nie waż się mów…
— Jeszcze nie skończyłem —
kontynuował, przerywając jej. — Od razu dostałaś pracę w Departamencie
Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń, a po urodzeniu córki przeszłaś do
Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jesteś oddaną i lojalną matką.
Nadal przyjaźnisz się z Potterem, a drugie imię twojej córki nadałaś po Ginny
Weasley. Coś przegapiłem?
— Tak. Nienawidzę cię — splunęła.
— Dobrze. Bo teraz ja ciebie też
nienawidzę.
Zanim się zorientował, złapał ją za
przód szaty i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie. Nie zdążyła się sprzeciwić
lub coś powiedzieć, bo przycisnął swoje wargi do jej warg. Ogień
rozprzestrzenił się w nim, gdy drażnił i smakował jej usta, próbując je
otworzyć. Hermiona chwyciła przód jego płaszcza, by się uspokoić i odepchnąć
go, ale zamiast tego trzymała się. Gdy już miała ustąpić i otworzyć się przed
nim, odsunął się z furią w szarym spojrzeniu, kiedy wpatrywał się w jej zdziwione,
brązowe oczy.
Zamrugała kilka razy, zanim uderzyła
ją rzeczywistość tego, co się stało. Wykrzywiła się ze złości i podniosła rękę,
żeby go spoliczkować, ale złapał ją, nim zdążyła.
— Nie tym razem, Granger — powiedział,
po czym puścił jej rękę i obszedł biurko w kierunku wyjścia.
Po prostu patrzyła za nim, jak
otwierał drzwi. Zanim wyszedł, zawołał przez ramię:
— Do zobaczenia na bankiecie.
Po czym zręcznie zatrzasnął drzwi za
sobą.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Jak on śmiał? Jak. On. Śmiał!? — krzyknęła Hermiona, chodząc po salonie
domu Harry’ego i Ginny. Po incydencie z Draco w jej gabinecie, szybko wyszła,
odebrała Rose i skierowała się do nich.
— Hermiono, musisz się uspokoić. Harry
niedługo wróci do domu i chyba nie chcesz, żeby usłyszał, co się stało. Już i
tak będzie się zastanawiał, dlaczego wyszłaś wcześniej, nie mówiąc mu o tym.
— Masz rację, masz rację. Nie
chciałabym, żeby zrobił coś pochopnego — zgodziła się Hermiona, biorąc kilka
uspokajających oddechów, zanim usiadła na kanapie obok Ginny.
— Martwisz się o Malfoya, prawda? —
zażartowała Ginny.
— Raczej — powiedziała Hermiona,
przewracając oczami — po prostu nie chcę, żeby Harry wylądował w Azkabanie z jego powodu.
— Powiedz mi jeszcze raz, tylko na spokojnie, co się stało — poprosiła
Ginny, kładąc stopy na stoliku do kawy.
— Dobra. — Hermiona wzięła głęboki
oddech, zanim zaczęła. — Przyszedł do mojego biura, co samo w sobie jest
irytujące z powodu krążących już plotek o nas i całej tej sprawie z zoo.
Ginny skinęła głową, ale nie
przerwała, czekając, aż jej przyjaciółka będzie kontynuować.
— Zaprosił mnie na kawę, co początkowo
mnie zaskoczyło, ale potem po prostu wkurzyło. Chciał się spotkać, żebyśmy
mogli „porozmawiać” i sprawiać wrażenie, że wszystko między nami jest w
porządku. Wiadomo, że to tylko dla publiki. Wypomniałam mu to i myślę, że to go
rozzłościło. Pokłóciliśmy się, a potem… — urwała, nie mogąc tego powiedzieć.
Ginny odczekała chwilę, zanim
dokończyła niepewnie:
— Pocałował cię?
Hermiona skinęła głową.
— Tak.
— I… oddałaś pocałunek?
— Co? Ginny! Nie!
— Więc co robiłaś, gdy cię całował?
— Po prostu.. tam stałam. Byłam
zmieszana. To Malfoy. Dręczył mnie latami. Nienawidzi tego, kim jestem. Ale był
tam, próbując wycałować mój mózg. Co powinnam zrobić?
— Mogę cię o coś zapytać, jeśli
obiecasz, że się nie wściekniesz?
Hermiona zerknęła na Ginny kątem oka.
— Nie mogę tego obiecać.
— Jak cię traktował? Wiem, że zaprosił
cię na randkę i pocałował, do czego też za chwilę wrócimy, ale poza tym.
Hermiona spojrzała na nią
zdezorientowana.
— Co masz na myśli?
— Na przykład, jak się do ciebie
zwracał?
— Nazywał mnie Granger. Tylko Granger.
Dlaczego?
— Czy użył… tego słowa?
Hermiona z roztargnieniem potarła
ramię, na którym znajdowały się cienkie i wyblakłe blizny po tym słowie.
— Nie. Nie zrobił tego. — Spojrzała na
Ginny. — Ale to nie znaczy, że się zmienił czy coś. On tylko…
— Czytałaś artykuł o nim? Ten z Tygodnika Czarownica? — zapytała z
zaciekawieniem Ginny.
Hermiona potrząsnęła głową.
— Nie.
Ginny wstała z kanapy i poszła do
swojej sypialni, wracając kilka sekund później z omawianym magazynem.
— Proszę. Może powinnaś spojrzeć —
powiedziała cicho.
Hermiona westchnęła.
— W porządku. Ale najpierw muszę
sprawdzić, co u Rose. Była strasznie cicha i czasami to nie wróży nic dobrego…
— Już to zrobiłam. Po prostu bawi się
zabawkami Teddy’ego w jego pokoju. — Ginny usiadła z powrotem na kanapie obok
Hermiony i wskazała magazyn. — Czytaj.
Hermiona otworzyła gazetę i po cichu
przeczytała artykuł. Kiedy skończyła, zmarszczyła brwi i spojrzała na Ginny.
— To prawda? Skąd możemy wiedzieć, że
to nie kłamstwo?
— Nie wiemy. Ale możesz zobaczyć, że
Malfoy zawstydza i lekceważy swoją rodzinę, czy to nieprawda?
— Nie, chyba nie — odparła Hermiona,
przygryzając dolną wargę.
— A co, jeśli… ale tylko pytam, co,
jeśli… — kontynuowała Ginny z wahaniem — zaprosił cię na kawę, bo chciał cię
przeprosić? Za to, jak się zachowywał w szkole? W końcu był wtedy tylko
dzieckiem, a jego poglądy były popieprzone z powodu sposobu, w jaki został
wychowany.
Hermiona potrząsnęła głową, wciąż
marszcząc brwi.
— Bardzo w to wątpię. Gdyby chciał
przeprosić, mógł po prostu zrobić to w biurze, zamiast zapraszać mnie na
randkę.
— Dałaś mu szansę?
— Co?
— Dałaś mu szansę porozmawiać? Żeby
cokolwiek wyjaśnił?
Hermiona pomyślała o spotkaniu w
biurze i powoli pokręciła głową.
— Ja… chyba nie.
Ginny uśmiechnęła się do swojej
przyjaciółki i poklepała ją po kolanie.
— Może następnym razem, gdy go
zobaczysz, spróbuj posłuchać, co ma do powiedzenia.
Hermiona spojrzała na Ginny.
— Dlaczego próbujesz mnie zmusić do
polubienia Malfoya? — zapytała zdezorientowana.
— Nie powiedziałam nic o lubieniu
Malfoya, może tylko o przebaczeniu.
Hermiona zamyśliła się przez chwilę,
zastanawiając się, czy mogłaby mu
wybaczyć.
— Dobra, jeszcze jedno pytanie, a
potem obiecuję, że odpuścimy ten temat. — Ginny posłała Hermionie chytry
uśmiech. — Jaki był ten pocałunek?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco wpatrywał się ponuro w zawartość
swojej szklanki, myśląc o tym, co się wydarzyło tego dnia. Z warknięciem wypił
Ognistą Whisky jednym haustem, po czym rzucił szklankę przez pokój, gdzie
roztrzaskała się o ścianę, dokładnie w chwili, gdy wszedł Blaise.
— Widzę, że wszystko poszło dobrze —
powiedział sarkastycznie.
— Wybornie — odpowiedział Draco przez
zaciśnięte zęby, chwytając różdżkę i naprawiając zepsutą szklankę za pomocą
bezsłownego Reparo. Napełnił ją ponownie, wypijając zawartość jeszcze raz.
— Ile już za tobą, kolego? — zapytał
Blaise, podchodząc do Draco.
Draco wzruszył ramionami.
— Cztery. Pięć. Może sześć. Kto by się
przejmował? — mruknął, zaczynając nalewać kolejnego drinka.
Blaise powstrzymał go.
— Ja się przejmuję.
Zabrał Ognistą Whisky i szklankę od
Draco, po czym stanął z nim twarzą w twarz. Tylko kilka razy widział Draco tak
złego i tak pijanego. Pierwszy miał miejsce tuż przed procesem w Ministerstwie,
przypuszczając, że na pewno następnego dnia wyląduje w Azkabanie. Innym razem,
to było po tym, jak Astoria go zdradziła, chociaż jego gniew i picie wtedy były
gorsze niż teraz.
— Co się stało? — zapytał poważnie
Blaise.
— Ona mnie nienawidzi — powiedział
kwaśno Draco.
— Więc nie przyjęła twoich przeprosin?
— Nawet nie dała mi na to cholernej
szansy! — Draco podszedł do swojej skórzanej sofy, siadając na nią ze złością.
Blaise do niego dołączył.
— Co się stało? — zapytał ponownie.
— Wchodzę i ona natychmiast się broni.
Zapraszam ją na kawę, żebyśmy mogli porozmawiać, a ona odmawia. Potem mówi o
tym, że mi nie ufa i mnie nie lubi. Wypomniałem jej kilka rzeczy, a potem… —
Zacisnął zęby.
— A potem…? — dopytywał Blaise.
— Była taka irytująca! Nie chciała się
zamknąć i wkurzyła mnie! Najgorsze jest to, że wszystko, co powiedziała, było
prawdą. Musiałem ją jakoś uciszyć…
— Co zrobiłeś? — spytał nerwowo
Blaise, myśląc o najgorszym.
Draco zamknął oczy i uszczypnął
grzbiet nosa.
— Pocałowałem ją — powiedział
spokojnie.
— Ty… pocałowałeś ją? — powtórzył
Blaise z ulgą i zmieszaniem.
Draco ponuro skinął głową.
— Cóż, to… nieoczekiwane — mruknął
Blaise, starając się nie uśmiechać.
— Co ty nie powiesz.
— Odwzajemniła pocałunek?
Draco spojrzał na Blaise’a.
— Nie w tym rzecz.
— Czyżby? Myślałem, że cały sens
całowania kogoś polega na tym, żeby odwzajemnić pocałunek — powiedział z lekkim
uśmiechem.
— Mówiłem ci, że zrobiłem to tylko po
to, żeby ją uciszyć.
— Podziałało?
— Wyszedłem, zanim zdążyła mnie opluć
albo rzucić klątwę.
— Sprytne posunięcie. — Zachichotał
Blaise.
— To nie jest śmieszne, Blaise —
powiedział ze znużeniem Draco. — Całkowicie to zjebałem. Chciałem tylko
przeprosić i zostawić naszą przeszłość za nami, ale nie mogłem zrobić nawet
dwóch kroków do jej gabinetu, żeby się na mnie nie rzuciła. Jak, u licha,
zdołamy przebyć ten bankiet razem?
— Cóż, zawsze możesz pocałować ją
jeszcze raz — zasugerował Blaise.
Tym razem Draco się uśmiechnął.
— Chyba zawsze jest taka możliwość —
mruknął sarkastycznie.
— Chcesz ją znów pocałować? — zapytał
poważnie Blaise.
— Nie — odpowiedział Draco trochę za
szybko i zbyt nerwowo.
Blaise
uniósł brwi.
— Chcesz, prawda? Poczułeś coś.
— Wszystko, co czułem, to jej sztywne,
zimne usta. Po prostu tam stała, nie reagując.
— Ale chcesz ją znowu pocałować, żeby
zobaczyć, czy odwzajemni, prawda? Nawet po to, żeby ostudzić tę ciekawość,
kiedy już zasmakowałeś, mam rację?
Draco, myślący w ciszy, był
wystarczającym potwierdzeniem dla Blaise’a.
_____________
Witajcie :) w sobotnie popołudnie pora na nowy rozdział tłumaczenia. Jak widzicie szybko doszło do pocałunku, ale chyba nie mamy autorce tego za złe, prawda? Styl pisania tego opowiadania jest bardzo fajny i wszystko płynnie przechodzi od jednego punktu do drugiego. Po prostu taka była kolej rzeczy. Jestem ciekawa Waszych odczuć. Dajcie znać.
Na kolejny rozdział zapraszam w poniedziałek. Jutro postaram się trochę nadrobić. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)