sobota, 13 września 2025

[T] Rzeczy, których nie nauczysz się z książek: Rozdział 4

Hermiona spędziła pierwszą godzinę uwięzienia, unikając Malfoya i odkrywając ograniczenia, jakie nałożyła na nich magia. Najpierw spróbowała podejść do frontu księgarni; oczywistym rozwiązaniem byłoby w końcu dać komuś znać przez witryny. Poza tym meble były tam o wiele wygodniejsze. Wyglądało na to, że zaklęcie nie miało zamiaru pozwolić jej przejść przez jakiekolwiek drzwi. Wypróbowała kilka zaklęć otwierających, ale szybko się poddała. Magia Ministerstwa była silna i ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było rzucanie kolejnych zaklęć lub, co gorsza, przywołanie jakiegoś urzędnika z Ministerstwa, żeby ich aresztował.

Po długich poszukiwaniach i próbie przekraczania granic zaklęcia odkryła, że ma dostęp do małej toalety dla pracowników i była za to bardzo wdzięczna. Wślizgnęła się do środka, ochlapując twarz wodą. Hermionie jak dotąd udawało się odwracać uwagę, ale kiedy odetchnęła w tej małej, cichej przestrzeni, jej myśli wróciły do chwili z Draco. Ron nigdy jej tak nie dotknął przez całe trzy miesiące ich związku. I z pewnością nigdy nie reagowała na niego tak, jak jej ciało na Draco. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Czy Draco miał rację? Miała dziwną obsesję na punkcie niegrzecznych chłopców? Czy to dlatego uroczy Viktor i Ron nie działali na nią?

Nie wydawało jej się to do końca trafne. Mogła nie lubić wszystkiego, co reprezentował Malfoy, ale nie uważała go za złego. Przynajmniej już nie. Było dla niej jasne, że chodzi o coś innego. Do tej pory zakładała, że problem leży w niej; nie budziła w mężczyznach takich uczuć, więc nigdy nie dochodziło między nimi do zbliżeń. A może wybierała niewłaściwych mężczyzn. Ale z drugiej strony, idąc za tą logiką, Malfoy był właściwym mężczyzną. Z pewnością nie. Pokręciła głową, obserwując, jak jej loki podskakują w zamazanym lustrze nad umywalką.

Z zamyślenia wyrwał ją głośny hałas — krzyk — ale nie rozumiała słów. Otworzyła drzwi i zamarła, próbując ustalić, skąd dochodzi dźwięk. Wrzask rozległ się ponownie, wyraźniejszy, nie za zablokowanymi drzwiami, i rozpoznała, że to Malfoy.

— Malfoy? Gdzie jesteś?

Ruszyła przed siebie, z powrotem w stronę biurka, pod którym wcześniej zastała go śpiącego. I rzeczywiście tam był. Rzucał się i jęczał, na czole wystąpił pot. Miał zamknięte oczy i Hermiona zdała sobie sprawę, że śni mu się koszmar.

— Malfoy! Obudź się! — krzyknęła, próbując go przestraszyć.

Ale to tylko pogorszyło sprawę, sprawiając, że znów wrzasnął, a jego ciało się napięło, a ręce i nogi zacisnęły. Wyglądało to na bolesne, mięśnie szyi pod bladą skórą napinały się. Musiała zmienić taktykę. Zniżyła głos, delikatnie naciskając dłonią na jego ramię.

— Wszystko w porządku, Draco, jestem tutaj.

Hermionie koszmary nie były obce i próbowała pomyśleć o tym, co chciałaby usłyszeć, gdy obudzi się z własnych koszmarów.

— Jesteś bezpieczny. — Delikatnie przesunęła palcami po jego ramieniu. — Cii, jesteś bezpieczny — mruknęła.

Jego powieki zatrzepotały i przez chwilę uśmiechnął się do niej, nie z szyderstwem, lecz szczerze, a jej żołądek podskoczył. Dostrzegła moment, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje; jego policzki gwałtownie poczerwieniały i odsunął się od niej.

— Odwal się — warknął, ale groźba w jego głosie nie była tak skuteczna, gdy rumienił się jak pierwszoklasista.

— Miałeś koszmar — stwierdziła.

Nie odpowiedział, tylko odwrócił wzrok, nie przyznając się do niczego.

Hermiona westchnęła. Był taki uparty.

— Też je mam, wiesz?

Odwrócił się, unosząc brew.

Skinęła głową.

— Z czasów gdy byliśmy w Forest Dean. Ciągle rozglądając się za siebie, nigdy nie wiedząc, kto nadchodzi, kiedy to zrobi i w jaki sposób. Można by pomyśleć, że to tylko walka, ale nie, ciągle prześladuje mnie widmo zbliżającej się zagłady.

Przygryzł dolną wargę.

— Siedziałem we Dworze, czekając na wezwanie, by otrzymać Znak. We śnie, oczywiście.

— To oczekiwanie — przyznała. — Jest kurwa najgorsze.

— Przynajmniej miałaś Pottera i Łasica, żeby dbali o twoje bezpieczeństwo — prychnął. — Moi rodzice zapisali mnie na oznakowanie.

Pokręciła głową.

— Nie masz pojęcia, jak tam było. Harry był wrakiem człowieka, ciągle walczył, żeby Voldemort nie wchodził mu do głowy, a potem Ron spieprzył do Muszelki jak tchórz.

Draco prychnął.

— Naprawdę?

Hermiona skinęła głową.

— Tak. Po prostu wstał, spakował się i zostawił nas. — Odwróciła wzrok, spoglądając w dół na jego ramię. — Jak… jak było z nim mieszkać?

Wzrok Draco stracił ostrość. Wydawało się, że na chwilę zniknął. Jego ciało było tutaj, ale myślami znajdował się gdzie indziej. Zmarszczył brwi i wzrok znów się skupił.

— Był okrutny. I pachniał śmiercią; jego skóra była szara, jak dawno zmarłego trupa. Kiedy mówił, to tak, jakby dusza próbowała się ukryć w ciele. To nienaturalne, żeby ktoś istniał bez pełnej duszy w sobie. Wtedy nie wiedzieliśmy o horkruksach; nie rozgłaszał tego, ale było jasne, że nie jest w pełni człowiekiem. A kiedy zwrócił uwagę na któregokolwiek z nas…

Draco zadrżał.

Hermiona położyła dłoń na jego, spoczywającej na udzie. Spuścił wzrok, wpatrując się w nie. Ale nie wspomniał o tym. Nie odsunął się. Jego dłoń była większa od jej i ciepła.

Westchnął.

— Nie mogę spać. Dlatego spałem, gdy mnie szukałaś, i teraz. Jestem cholernie zmęczony przez cały czas, ale za każdym razem, gdy próbuję zasnąć, budzą mnie koszmary.

Hermiona rozumiała to.

— Spędzam wiele wieczorów na nauce, czytaniu i poszukiwaniach. Łatwiej zasnąć, jeśli pracuję, aż oczy same się zamykają.

Draco skinął głową.

— Sam stosowałem tę taktykę. Ale nie wyglądasz na zmęczoną tak jak ja. Więc jaki masz sposób?

— Nie mam żadnego, serio, po prostu ostatnio mam mniej koszmarów. Myślę, że powrót do Hogwartu pomaga — wyjaśniła.

Jej uwaga była rozproszona, gdy mówiła. Połowa jej uwagi skupiała się na tym, jak blisko jego grubego uda znajdowała się jej dłoń. Początkowo miało go to pocieszyć, ale im dłużej ją tam trzymała, tym bardziej zaczynało przypominać coś innego.

Zaśmiał się, odwracając się w końcu do niej.

— Naprawdę? Widok bitwy i miejsca, gdzie co roku byłaś atakowana? To miejsce ci pomaga?

Zaśmiała się razem z nim z absurdu tych słów.

— Masz rację. To nie powinno mieć sensu, ale mój umysł lubi schematy. Co roku we wrześniu tu wracamy. Spędzamy dni na zajęciach, a noce na nauce. Porządek, rutyna, pomagają mi.

— Brzmisz jak robot — zażartował.

Cofnęła rękę.

— Nie jestem robotem. Tylko cholernym człowiekiem.

— Cholera, trafiłem w czuły punkt, co?

Zaśmiał się.

Hermionę ścisnęło w żołądku. Powinna była wiedzieć, że nie powinna mu ufać nawet przez chwilę. Wstała, otrzepując dżinsy.

— To, że myślę inaczej niż ty, nie znaczy, że nie jestem człowiekiem z uczuciami, palancie.

Ruszyła w głąb zaplecza, nie zwracając uwagi na to, gdzie się znalazła. Wkrótce otoczyły ją książki i nie była pewna, skąd przyszła.

Rozejrzała się za miejscem do siedzenia, ale znalazła tylko stół zawalony książkami. Przesunęła kilka stosów i udało jej się wygospodarować kawałek blatu. Gdyby ktoś powiedział jej miesiąc temu, że w jej ulubionej księgarni będzie dosłownie otoczona książkami, byłaby zachwycona. Zamiast tego siedziała tu, zastanawiając się po raz kolejny, dlaczego mężczyźni widzą w niej dziwne stworzenie lub nieludzką maszynę, a nigdy dziewczynę. Ponownie odtwarzała w myślach ten moment z Malfoyem. Uśmiechał się, kiedy mówił. Zastanawiała się, czy może powiedział to z dobrej woli. Ale z drugiej strony, to był Malfoy. Uwielbiał ją drażnić, sprawiać, że czuła się nieswoja i gorsza. Nie. Nie miała powodu, by dawać mu kredyt zaufania. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się. Wyciągnęła z torby notes. Przekartkowała go, aż znalazła strony z zapiskami o Draco. Zaczęła nową listę:

 

Co wiem:

- nie śpi zbyt dobrze (potwierdzone rozmową),

- jest na okresie próbnym,

- potrzebuje, żebym pomogła mu zachować pracę w E&F,

- nie jest dumny ze swojej przeszłości (ale się jej nie wyrzeka?)

- przystojny (po prostu zauważalny fakt).

 

— Co teraz piszesz?

Hermiona zatrzasnęła notes.

— Nic.

Jej policzki się zaróżowiły. Był blisko; wyciągnął szyję, jakby próbował czytać jej przez ramię.

— Jak na kogoś, kto ukrywał się przez rok, udało mi się zakraść do ciebie z zaskakującą łatwością — skomentował, podnosząc stos książek i robiąc miejsce obok niej na stole.

Wzruszyła ramionami.

— Nie sądziłam, że muszę być w stanie wzmożonej gotowości.

Uniósł się na stole, napinając mięśnie ramion.

— Nie słyszałaś? Jest tu niebezpieczny Śmierciożerca.

— Odwal się, Malfoy.

Wierciła się, próbując się odsunąć, ale wpadła na stertę zakurzonych książek. Jego udo otarło się o jej. Żołądek znów zatrzepotał, w ten głupi sposób, który wydawał się być przeznaczony tylko dla niego.

— Słuchaj, Loczku, przyszedłem cię przeprosić. Chyba nie powinienem był nazywać cię robotem.

— Piękne przeprosiny. Takie poetyckie — prychnęła.

Wzruszył ramionami.

— Dostałaś przeprosiny, więc przyjmij je lub nie. Możesz siedzieć sama w tym obleśnym, pieprzonym magazynie, albo możemy sobie nawzajem dotrzymać towarzystwa, skoro utknęliśmy tu na jakieś osiem godzin.

Odwróciła się do niego twarzą, unosząc głowę, by spojrzeć w oczy znacznie wyższemu mężczyźnie.

— Strach cię obleciał? — zażartowała.

— Nie, absolutnie nie. Nic w mojej przeszłości nie wywołałoby u mnie reakcji na zawilgocone, ciemne pomieszczenia wypełnione pradawną magią. Ciebie?

Ugryzła się w język, starając się nie roześmiać, ale on po prostu był cholernie sprytny. Podobało jej się jego mroczne poczucie humoru; rezonowało z nią.

Trącił ją ramieniem, posyłając iskrę ciepła w jej bok.

— Chodź, Loczku. Chyba gdzieś widziałem stos książek przykryty starymi kocami. Skoro tu utknęliśmy, to przynajmniej miejmy wygodne miejsce.

Wciąż była zła. Zawsze zdawał się trafiać w jej czuły punkt. To było frustrujące. Ale tu utknęli, a koc brzmiał świetnie. Zeskoczyła ze stołu. Zrobił to samo, uśmiechając się, najwyraźniej zadowolony z siebie.

— Dobra, gdzie są te koce? — westchnęła.

— Chyba tędy — powiedział, kierując się w stronę rzędów półek, między którymi rzeczywiście było miejsce na przejście.

Poszła za nim, gdy przedzierał się przez przestrzeń; poruszał się szybko, ale jej nie zostawił. W końcu gdzieś wylądowali. Wyglądało to tak jak każdy inny cal tego cholernego pomieszczenia. Ale tak jak powiedział, wielkie stosy książek były pokryte kocami. Pikowanymi, używanymi do przeprowadzek. Hermiona zastanawiała się, czy te książki nie zostały tu jakoś teleportowane i potrzebowały ocieplenia.

— Niezłe znalezisko, Malfoy — pochwaliła go Hermiona, ściągając z palety książek brudny, żółty koc.

— Czasami się przydaję — odpowiedział, sięgając po szary koc.

— Wiesz, co mi to przypomina? — zapytała, patrząc na inne wieże z książek przykryte kocami.

— Nie mam pojęcia — odparł Draco, owijając ramiona o wiele za dużym kocem.

— W dzieciństwie budowaliśmy forty z koców. Używaliśmy krzeseł i stosów książek, żeby podeprzeć boki, a potem chowaliśmy się w środku z latarkami i przekąskami. Rany, to było super.

Malfoy zmarszczył brwi.

— Ty i ja mieliśmy zupełnie inne dzieciństwa.

Hermiona rozłożyła koc i zapaliła lampki ze świetlików, by oświetlić ich mały kącik. Pracując, nie przestawała mówić:

— Co, Narcyza nie pozwalała ci robić, co tylko chciałeś? Zawsze cię rozpieszczała.

Zaśmiał się.

— Narcyza Malfoy miałaby pozwolić przestawiać meble? Rozkładać kaszmirowe koce na książkach? Położyć jej dywan pod? Nie, nie sądzę.

— Szkoda — odpowiedziała Hermiona. — Myślisz, że ten stół się nada? — zapytała szybko.

— Na co?

— Na fort, oczywiście.

Draco parsknął śmiechem.

— Teraz zamierzasz go zbudować?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Nigdy tego nie robiłeś. Poza tym to był twój pomysł, żebyśmy znaleźli wygodne miejsce. Skoro mamy to zrobić, musimy zrobić to dobrze.

Pokręcił głową, ale w jego oczach czaił się błysk czegoś więcej. Czegoś dziecinnego.

— Narzuć koc na stół i rozłóż go na bok. Użyj krzesła albo czegoś takiego — poinstruowała.

Zerknął kilka razy między stołem a pobliskim krzesłem, ale w końcu zabrał się do pracy, wykonując jej instrukcję. Ona natomiast zajęła się składaniem jednego koca na pół, tworząc coś w rodzaju siedziska i umieszczaniem go pod stołem. Zapaliła też kilka świetlików, by oświetlić przestrzeń.

Kiedy Draco skończył, po długim kombinowaniu, rozłożyli koc na podłodze „na tyłach” fortu, a drugi koniec wyciągnęli, podpierając go krzesłem i kilkoma ciężkimi książkami. Fort był mały, zwłaszcza dla dwojga dorosłych, ale solidny i Hermiona była zadowolona z tego, co zbudowali. Draco wpełzł do środka i usiadł obok niej.

— Dobra, jest całkiem uroczo. Rozumiem, dlaczego ci się to podoba.

— Prawda? O wiele lepsze niż leżenie na stole albo spanie na siedząco na krześle.

Uśmiechnął się, kiwając głową.

— Albo pod biurkiem. — Rozejrzał się i wypuścił powietrze. Jego kolano uderzyło w jej i przesunął się, robią jej więcej miejsca. — Więc, co powinniśmy robić? Spędzając czas w forcie z koców?

Hermiona się zarumieniła, czując niezręczność.

— Zwykle opowiadamy sobie sekrety i historie o duchach, rozmawiamy o chłopakach.

Draco zaśmiał się.

— Jestem chłopakiem, Granger.

Przewróciła oczami.

— Tak, zauważyłam.

Poruszył sugestywnie brwiami.

— Och, naprawdę?

Klepnęła go w ramię, nienawidząc tego, jak silne było pod jej dłonią.

— Co ty robisz? Czy to nie ty mówiłeś, że mam trzymać się od ciebie z daleka?

Pochylił się, przysuwając usta do jej ucha.

— Powinnaś, Loczku. Nie jestem dobry.

Jego oddech łaskotał ją po skórze, wywołując gęsią skórkę na szyi.

Hermiona odchyliła się do tyłu, żeby widzieć jego twarz. Srebrzystoszare oczy, mocna szczęka i zaakcentowane kości policzkowe rozpraszały ją bardziej niż szept, ale Hermiona wytrwała.

— Dlatego nie chcesz, żebym cię lepiej poznała? Nie chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział, że w głębi duszy jesteś tylko miłym mięczakiem, który dużo mówi? Bo ani przez chwilę nie uwierzyłam w tę sztuczkę.

Wpatrywał się w nią, nie drgnął ani się nie cofnął. Miała wrażenie, że balansują na krawędzi. To sprawiło, że poczuła ucisk w brzuchu. Musiała się ogarnąć.

— Możemy wymienić się sekretami.

Uniósł brew.

— To kolejna rzecz, którą robi się w fortach. Ale muszą być zabawne. Nic smutnego.

— Wchodzę w to. Ty pierwsza.

Serce Hermiony waliło jak młotem. Nie zastanawiała się, co powiedzieć. Jej myśli wirowały w głowie. Jakie sekrety w ogóle skrywała?

— Eee, Viktor Krum fatalnie całuje.

Draco odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się głośno. Ten dziecięcy przebłysk, który widziała wcześniej w jego oczach, był teraz silniejszy; praktycznie promieniał.

Hermiona kontynuowała, zachęcana przez niego.

— Było tak mokro i niedbale, a przez połowę czasu całował moją górną wargę i spód nosa.

Złapał się za brzuch, a śmiech wciąż wydobywał się z jego ust. Hermiona też się śmiała. Ten wszechobecny chichot brzmiał jak szaleństwo.

Powoli ucichł i otarł oczy.

— To był niesamowity sekret. Jak, u licha, mam przebić odkrycie, że jeden z najlepszych graczy Quidditcha na świecie nie potrafi się całować i przez to rozwalił relację ze Złotą Dziewczyną z Hogwartu?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Możesz po prostu się poddać i powiedzieć, że wygrałam.

— Od kiedy w ogóle rywalizujemy? — zapytał, przechylając głowę.

— Odkąd zaczęło wyglądać na to, że wygram.

Uśmiechnęła się krzywo.

— Ty mała żmijo — warknął. — Nawiasem mówiąc, to komplement.

Zaśmiała się.

— Odebrałam to tak. Ale wciąż masz szansę. Zdradź swój największy sekret, Malfoy.

Przygryzł dolną wargę, zastanawiając się. Hermiona spuściła wzrok, patrząc na pulchną wargę, pragnąc, żeby przestał ją tak maltretować.

— Och! Mam! — krzyknął. — Zanim skoczyła z ustami przyklejonymi do ust Weasleya, Lavender ciągle próbowała ze mną flirtować.

— Naprawdę? — Hermiona zmarszczyła czoło. — To dlaczego się z nią nie spotykasz?

Draco odchylił się na przedramionach, wyciągając nogi i rozsiadając się wygodniej.

— Och, wolałabyś, żebym się na to zgodził i wtedy nadal miałabyś Łasica dla siebie?

Hermiona pokręciła głową, a jej loki podskakiwały.

— Nie, po prostu pomyślałam… Czy ona nie podoba się facetom?

Draco zmarszczył nos.

— Mnie nie.

— Nie lubisz blond włosów i dużych cycków? — zapytała sceptycznie.

Zaśmiał się.

— Rzeczywiście, ma świetne cycki.

Hermiona rzuciła mu groźne spojrzenie.

— Ale — kontynuował Malfoy — nie podobają mi się w niej inne rzeczy. Lubię dziewczyny, które są bardziej pilne. I wolę ciemne włosy.

Hermiona skinęła głową.

— Jak u Pansy.

— Jasne — odpowiedział. — Z Lavender czułem się, jakbym mógł być kimkolwiek. Chciała chłopaka, a ja bym jej wystarczał.

Nie brzmiał smutno, kiedy to mówił, ale i tak bolało ją to, co mówił. Naprawdę miał o sobie tak niskie mniemanie? Zastanawiała się, czy ktokolwiek kiedykolwiek sprawił, że poczuł się naprawdę pożądany. Wiedziała, że Viktor zdawał się jej pragnąć; przynajmniej to czuła, nawet jeśli nie było to odwzajemnione.

Malfoy odezwał się ponownie.

— A widząc ją z Weasleyem wiem, że ewidentnie uniknąłem kulki. — Skrzywił się. — Przesadzają.

Hermiona zachichotała. Nie mogła się nie zgodzić.

— Wolałbyś, żeby twoja idealna dziewczyna o czystej krwi nie lubiła POU?

— POU? — zapytał, odgarniając kosmyk włosów z twarzy.

— Publicznego okazywania uczuć? No wiesz, całowania się przy stole w Wielkiej Sali, siedzenia na kolanach w Pokoju Wspólnym. Takie tam.

Malfoy zacisnął usta.

— Hmm, nie. Chyba nie miałbym nic przeciwko publicznemu okazywaniu uczuć. Po prostu myślę, że powinniśmy robić więcej niż tylko się całować — mieć jakieś zainteresowania poza sobą. A mówiąc „my” mam na myśli moją hipotetyczną dziewczynę i mnie.

— Oczywiście. — Hermiona skinęła głową. — Rozumiem.

Rozmowa potoczyła się dalej. Draco opowiadał o kawałach, które robił na pierwszym roku. Hermiona opowiadała historie ze swojego życia przed przybyciem do Hogwartu. Zauważyła, że nie rzucał uszczypliwych uwag na temat jej mugolskiego życia. Miała ochotę sporządzić więcej notatek na jego temat. Ale zanim zdążyła to zrobić, poczuła, że powieki robią się ciężkie i ogarnął ją sen.

______________

Witajcie :) wieczór w księgarni przebiega dość zaskakująco, prawda? Ale to jeszcze nie koniec dram, a dramy lubimy najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy