sobota, 16 sierpnia 2025

[T] Hot for Teacher: Plotkowanie

 

Hermiona wysłała identyczne sowy do Ginny i Susan.

 

Hej,

Coś czuję. Babski wieczór?

Hermiona

 

Ginny uważnie przyjrzała się wiadomości. Harry podał jej filiżankę kawy.

— Coś ciekawego?

Ginny skinęła głową.

— Hermiona chce się umówić na babski wieczór. Najwyraźniej coś czuje.

Harry wyglądał na zaskoczonego.

— Od kiedy?

Ginny wzruszyła ramionami.

— O ile się zakładamy, że to ma coś wspólnego z Fretką?

Harry uśmiechnął się krzywo.

— Prawdopodobnie ma, więc nie mogę przyjąć tego zakładu. Pełny raport?

Ginny odstawiła kawę i objęła Harry’ego za szyję.

— Wiesz, że nie mogę zdradzić ploteczek z babskiego wieczoru.

Harry wydął dolną wargę w przesadnym grymasie.

— Ale Gin, Hermiona coś czuje. Czy kiedykolwiek to się zdarzyło?

Ginny poklepała go po policzku.

— Niezła próba, Potter. — Nagle jęknęła. — Mój Boże, co jeśli ona go kocha?

Harry prychnął.

— Wątpię. Po pierwsze, jest za wcześnie. Po drugie, dlaczego?

Ginny przewróciła oczami.

— Kiedy w końcu przyznasz, że tak jakby nie nienawidzisz Malfoya?

— Dobra, powiem ci. Jeśli Hermiona za niego wyjdzie i stanie się oczywiste, że nie ma od niego ucieczki, uścisnę mu dłoń i powiem: „Malfoy, jesteś w porządku”.

Oczy Ginny się zwęziły.

— Mówisz tak tylko dlatego, że nie wierzysz, że mogłoby do tego dojść.

Jestem pewny, że nie.

Ginny w zamyśleniu upiła łyk kawy.

— Założysz się?

Harry się roześmiał.

— Naprawdę sugerujesz, że Hermiona ma szansę jedną na milion, by zawrzeć z Fretką święty związek małżeński?

— Jeśli wygrasz, zgodzę się na kolejne dziecko.

Harry zamilkł. Cholera, Gin, ty podstępna lisico.

Ta uśmiechnęła się triumfalnie. Wiedziała, że chciał mieć kolejną córkę. Co jakiś czas dawał jej do zrozumienia, jak szybko dorasta Lily i od niechcenia rzucał „Pamiętasz, jak była maleńka z warkoczykami i lalkami?”. Ginny pozostawała niewzruszona. Harry urodził się, by być ojcem swojej córki. A Lily z radością grała rolę córeczki tatusia.

Ginny natomiast rozumiała, jak wygląda wychowywanie chłopców. Quidditch, żarty o pierdzeniu, zabawa w błocie. Proste. Dziewczynki były trudne. Znaczy, Lily była prawdziwym aniołkiem, i Ginny kochała ją jak diabli, ale dziewczyny były cholernie trudne do wychowania. Ubrania, wygląd, gierki psychologiczne — i wpadła w to tuż po wychowaniu Albusa. Choć nie przepadała za myślą o kolejnym dziecku, zrobi to ze stosunkowo niewielkim narzekaniem, jeśli przegra. A jeśli wygra… zdecydowanie będzie warto.

Harry skrzyżował ramiona.

— Kolejna córka?

Ginny skinęła głową.

— Załatwione, skarbie. A jeśli wygram, w końcu rzucisz tę okropną pracę, która ewidentnie wysysa z ciebie życie.

Harry prychnął.

— Skąd ten pomysł? Kocham swoją pracę.

Ginny pogroziła mu palcem.

— Nie, nie, nie. Uwielbiałeś być Aurorem. Twoja obecna praca to głównie papierkowa robota i dobrze o tym wiesz.

Westchnął. Nie chciał tak narzekać na swoją pracę. Ale cholera, była nudna.

— A co tam. Niech będzie. Stoi.

Uścisnęli sobie dłonie. Ginny uśmiechnęła się do męża.

— Może przypieczętujemy umowę przelotnym seksem?

Harry wydał usta z udawaną troską.

— Myślę, że to byłoby mądre. Ale tym razem to ja będę na górze.

Ginny uśmiechnęła się szeroko.

— Zobaczymy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Asystentka Blaise’a Zabiniego, świeżo po Hogwarcie, z cyckami zamiast mózgu, zapukała do drzwi jego gabinetu.

— Panie Zabini, właśnie przyszedł do pana ten list. Co mam z nim zrobić?

Blaise ledwo oderwał wzrok od umowy, którą sporządzał.

— Dzięki, Angelo. Po prostu połóż go na moim biurku.

Gdy odchodziła, pozwolił sobie na spojrzenie w górę, by w pół kroku spojrzeć na jej tyłek i sięgnął po wiadomość. Brzmiała następująco:

 

Blaise,

Muszę z Tobą porozmawiać. Masz ochotę na drinka?

Draco

 

Blaise zaśmiał się, pisząc odpowiedź. Granger musiała go rzucić lub przelecieć. Sądząc po pozbawionym łez tonie listu, prawdopodobnie to drugie.

 

Draco,

Gratulacje z okazji odkrycia, że twój kutas nadal działa po tylu latach. Do zobaczenia później.

Blaise

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Trzy kobiety spotkały się w uroczym, małym barze na Ulicy Pokątnej. Nie było to miejsce, które Hermiona często odwiedzała, ale miały babski wieczór. Pub nie wchodził w grę.

Ginny popijała Martini i gestem wskazała Hermionę.

— Więc… coś czujesz?

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Blaise spotkał Draco w barze w Greenwich, tuż po drugiej stronie ulicy od biura Blaise’a. Blaise nie był pewien, dlaczego wolał mugolski Londyn. Być może dlatego, że londyńskie towarzystwo czystej krwi patrzyła na niego z góry z powodu jego nowobogackiego pochodzenia i niekonwencjonalnego wychowania.

— Jak w pracy? — zapytał Draco.

— Dobrze. Właśnie skończyłem umowę dla działu Pottera, aby rozdysponować nasze nowe akcje wśród aurorów. — Firma Blaise’a produkowała czarodziejską odzież sportową i sprzęt treningowy… coś w rodzaju magicznego Nike’a. — Dlaczego pytasz o pracę? Nie o tym chcesz rozmawiać.

Draco wzruszył ramionami.

— Chciałbym wiedzieć jako inwestor.

— Przestań pieprzyć. Przeleciałeś Granger, prawda?

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Uprawiałam seks z Draco i teraz naprawdę go lubię.

Susan i Ginny wymieniły uśmiechy.

— Mówiłam — powiedziała Ginny.

Susan machnęła ręką i popatrzyła sugestywnie na Hermionę.

Już i tak bardzo go lubiłaś.

Hermiona jęknęła, ruszając nogą pod stołem.

— Tak, ale teraz to na serio, naprawdę go lubię i to zmieniło mnie w tę dziewczynę. Nigdy wcześniej nie byłam tą dziewczyną.

Ginny wzruszyła ramionami.

— Jako ta, która była tą dziewczyną dla Harry’ego od jedenastego roku życia, śmiem twierdzić, że to nie jest takie złe. — Uśmiechnęła się ironicznie. — Wygląda na to, że Malfoy ma magicznego kutasa, który wzbudza uczucia.

Hermiona skrzywiła się.

— Proszę, nie mów o tym w ten sposób.

— Który powalił niesławnie stoicką Hermionę Granger — kontynuowała Ginny.

— To beznadziejna historia — rzuciła Hermiona, mrużąc oczy.

— Jak było? — zapytał Ginny.

Hermiona uniosła brwi z oburzeniem.

— Robimy to?

— Tak — odparły Susan i Ginny beznamiętnie.

Nie będę zdradzać szczegółów mojego prywatnego życia seksualnego dwóm kobietom w idealnych małżeństwach, które od lat uprawiają seks na zawołanie.

Ginny nachyliła się i wyszeptała.

— Daj spokój, Hermiono. Wszyscy fajni to robią.

Susan obrała inny tok rozumowania.

— I tak pewnie nie było aż tak wspaniale. W przeciwnym razie umierałaby z przejęcia, żeby nam opowiedzieć.

Hermiona prychnęła i uśmiechnęła się do siebie.

Ginny szeroko otworzyła oczy i oskarżycielsko wycelowała palec w Hermionę.

— AHA!

Hermiona przewróciła oczami.

— Po co w ogóle chcecie wiedzieć?

Dziewczyny roześmiały się.

— Serio?

— Hermiono — zaczęła Ginny. — Wiem, że całe nastoletnie lata spędziłaś w bibliotece, a książki były twoim chłopakiem, ale reszta z nas słyszała plotki.

Wspaniałe plotki — dodała Susan.

— Kocham Harry’ego całym sercem i nigdy nie miałam najmniejszej ochoty przelecieć innego faceta. Nie jestem jednak martwa, ślepa i oziębła. Draco Malfoy to cholerny ogier i jeśli go ujeżdżałaś, to jesteś winna kilka pikantnych szczegółów swoim dwóm, żonatym przyjaciółkom.

Susan uśmiechnęła się słodko.

— No dalej, Hermiono. Opowiadaj.

Hermiona zmrużyła oczy.

— Jesteście harpiami.

Ginny udawała, że jej nie słyszy.

— Zrób to. Powiedz nam wszystko, Hermiono.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Po co wysłałeś mi sowę z zaproszeniem na drinka, skoro nawet nie zamierzasz mi powiedzieć, jaka była w łóżku?

Draco lekceważąco upił łyk szkockiej.

— Nie spodziewałbym się, że zrozumiesz Blaise, bo uganiasz się za ledwo pełnoletnimi kobietami, a wszystkie lecą na twoją fortunę, ale tak się składa, że naprawdę lubię Hermionę.

Blaise zmrużył oczy.

— Powiedziałeś już wystarczająco dużo. Zrozumiałem. — Draco przewrócił oczami. — A co twój syn na to, że skosztowałeś słodkiego nektaru z łona jego ulubionej nauczycielki?

Draco skrzywił się.

— Bogowie, twój sposób mówienia sprawia, że niszczysz wszelkie pozory świętości w życiu.

Blaise uśmiechnął się ironicznie.

— On nie wie, prawda?

— Po co miałbym mówić o tym dziecku? Jak w ogóle miałaby się potoczyć ta rozmowa? „Scorp, tatuś ma wspaniałe wieści. Uprawiałem fantastyczny, oszałamiający seks z profesor Granger i pomyślałem, że powinieneś się o tym dowiedzieć ode mnie”. Podziękuję. Myślę, że do tej pory całkiem nieźle sobie z tym radziłem i wolę ograniczyć do minimum anegdoty, które mogłyby spowodować, że będzie potrzebował terapii.

— On wie, że się z nią spotykasz?

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona zamyśliła się, przygryzając wargę.

— Nie sądzę. Nadal staramy się być dyskretni, więc nie jestem pewna, czy powiedział Scorpiusowi.

Ginny prychnęła.

— No tak, ale wy dwoje jesteście beznadziejni w zachowaniu dyskrecji. Nocował w zamku. W tym samym, w którym śpi jego syn. Jakby… robiliście to, kiedy jego dziecko spało w lochach pod wami.

Hermiona skrzywiła się.

Merlinie, masz dar formułowania myśli w taki sposób, że mam ochotę powoli wejść do oceanu.

— Więc, kiedy mu powie? — wtrąciła Susan.

Hermiona westchnęła.

— Nie rozmawialiśmy o tym. Nadal… znaczy, nawet nie omówiliśmy, kim dla siebie jesteśmy.

— Ale w końcu będzie musiał mu powiedzieć. Scorpius to dojrzały dzieciak. Jest jak jednorożec. Da sobie radę — powiedziała Ginny.

Hermiona pokręciła głową.

— Nie będę naciskać. To nie moja rola. Jestem pewna, że Draco wkrótce mu powie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Wkrótce mu powiem. Hermiona i ja po prostu… potrzebujemy trochę więcej czasu, żeby pobyć razem, łapiesz?

— Jest twoją dziewczyną?

Draco uniósł brew.

— Jeszcze nie rozmawialiśmy o etykietach. Ale

— Kurwa, wiedziałem.

Blaise zaśmiał się.

— Nie mam zamiaru spotykać się z nikim innym i jestem pewien, że ona czuje to samo. Spotkam się z nią w ten weekend. Przyjeżdża do Dworu.

— Zdajesz sobie sprawę, że w przeciwieństwie do większości dziewczyn, raczej nie zrobi się mokra na widok twojej posiadłości. Nie była tam torturowana czy coś w tym stylu podczas wojny?

Draco jęknął.

— Na litość boską, musiałeś o tym wspomnieć, prawda? Ale dla twojej informacji, zaraz po wojnie, matka i ja kazaliśmy zburzyć ten pokój. Przebudowaliśmy go. Był zbyt… — Westchnął. — Zbyt wiele okropnych rzeczy się tam wydarzyło. Musieliśmy o tym zapomnieć.

Blaise skinął głową. Jego przyjaciel rzadko mówił o wojnie. To było sprzeczne ze ślizgońskim zwyczajem rozpamiętywania dawnych ran. Szufladkowanie było sposobem, w jaki radzili sobie z problemami. Może nie była to najzdrowsza metoda, ale cholernie skuteczna.

— Naprawdę mi na niej zależy.

Blaise spojrzał na przyjaciela z rzadko spotykaną szczerością.

— To musi być miłe. Troszczyć się o kogoś.

Draco się uśmiechnął.

— Jest niesamowita. Jest… bogowie, jest kompletna.

Blaise pokręcił głową, uśmiechając się szeroko.

— Nie widziałem cię w takim stanie od Astorii.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Ginny o mało nie zakrztusiła się drinkiem.

— Idziesz do niego w ten weekend? Na seks?

Hermiona przewróciła oczami.

— Gin, zakładam, że będziemy też robić inne rzeczy.

Ginny mruknęła pod nosem.

— Wątpię.

— Nie masz nic przeciwko pójściu do tego domu? — zapytała Susan.

Hermiona upiła łyk negroni.

— Dlaczego miałabym mieć?

— Z powodu tego, co ta szalona suka ci tam zrobiła?

Hermiona westchnęła.

— Dawno o tym zapomniałam. Nie pozwolę, żeby okropne wspomnienie zniszczyło to… cokolwiek łączy mnie z Draco.

Ginny zatrzepotała rzęsami i mówiła z akcentem rodem z Valley Girls.

— Więc jesteście chłopakiem i dziewczyną?

Hermiona zarumieniła się.

— Te konkretne słowa nie padły. Ale

— O mój Boże, to takie urocze — mruknęła Susan.

— Nie mam zamiaru spotykać się z nikim innym i jestem prawie pewna, że mamy takie samo zdanie w tym temacie.

Susan skinęła głową.

— Jasne. To notoryczny kawaler i też nie skacze z kwiatka na kwiatek. Nie umawia się na randki. Więc jeśli próbuje czegoś z tobą, możesz się założyć, że mu zależy.

Hermiona się uśmiechnęła.

— Ja też. Jest taki… inny, niż sobie wyobrażałam. Zabawny, miły i jest wspaniałym ojcem.

Ginny praktycznie pisnęła z radości.

— Tak się cieszę, bo wygrywam ten zakład.

Hermiona uniosła brew.

— Jaki zakład?

— Nie przejmuj się tym. Ważne, że tak wspaniała Hermiona Granger, uosobienie kobiecej niezależności, jest zajarana Draco Malfoyem. To jednocześnie przezabawne i urocze.

Hermiona spiorunowała ją wzrokiem.

— Wydaje się, że zapominasz, iż naprawdę mogę ci skopać tyłek.

— Och, ignoruj ją. Ona po prostu jest szczęśliwa. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała z nikim innym — skomentowała Susan.

Hermiona westchnęła.

— Wierzcie mi, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że zachowuje się absurdalnie.

Susan pokręciła głową.

— To, że ktoś się o ciebie troszczy, nie jest absurdalne. A on chyba cię uwielbia. Oboje coś czujecie. Po prostu to zaakceptuj.

Hermiona się uśmiechnęła.

— Susan, jak to możliwe, że masz większą inteligencję emocjonalną niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek spotkałam, a skończyłaś z Ronem?

Susan uśmiechnęła się szeroko i przewróciła oczami.

— Chyba się jakoś równoważymy. On mnie rozśmiesza, a ja pilnuję, żeby żuł z zamkniętymi ustami. I powstrzymuję go przed nadopiekuńczością względem Rose. Szczerze mówiąc, powinnaś była widzieć, jak sobie poradził z jej trzynastymi urodzinami.

— Prawdopodobnie tak dobrze, jak Harry poradził sobie z Lily idącą do Hogwartu — powiedziała Ginny. Zniżyła głos o kilka oktaw, wiernie naśladując głos Harry’ego. — „Po prostu nie mogę uwierzyć, że każą mi ją odesłać! To okrutne! Przecież to tylko dziecko!”

Hermiona się roześmiała.

— Obie macie wspaniałe córki. I Susan, czuję, że powinnam cię ostrzec, Scorpius zdecydowanie czuje coś do Rose.

Susan się uśmiechnęła.

— Scorpius to uroczy, młody człowiek. On i Rose byliby tacy słodcy razem.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko.

— Będziesz musiała poradzić sobie z Ronem, ale z pewnością dasz radę śpiewająco.

Susan przewróciła oczami.

— Nie będę kłamać i mówić, że nie będzie się wściekał z tego powodu, ale myślę, że to nie ma nic wspólnego ze Scorpiusem, tylko z tym, że Rose stała się nastolatką.

Ginny westchnęła.

— Nie mogłam uwierzyć, kiedy James zaczął się z kimś spotykać w zeszłym roku. Podobno jest dość popularny wśród dziewczyn z Gryffindoru.

— A także wśród Puchonek, Krukonek i Ślizgonek, chociaż na te ostatnie on raczej nawet nie spojrzy — rzuciła Hermiona z przekąsem.

Ginny przewróciła oczami.

— Zawsze tak źle oceniasz Jamesa.

— To tyran, Gin.

— Malfoy był tyranem. Teraz jest twoim chłoptasiem.

Hermiona skrzywiła się.

— Dobra, nigdy więcej tego nie mów.

— Czy kiedykolwiek przeszkadzało ci, że był dla ciebie taki okropny w szkole? — zapytała Susan.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Chyba bardziej mnie to denerwuje niż ją — odpowiedział Draco Blaise’owi.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Prawdopodobnie bardziej jemu niż mnie — powiedziała Hermiona.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Blaise uśmiechnął się ironicznie.

— Co planujesz robić, goszcząc ją u siebie przez cały weekend?

Draco się uśmiechnął. Był dżentelmenem, ale alkohol właśnie uderzył mu do głowy i nie był już w stanie udawać, że seks z Hermioną Granger nie był jego ulubioną czynnością, jaką robił w tej dekadzie.

— Myślę, że kiedyś wyjdziemy z łóżka.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona też czuła się dość pijana. Rzadko piła mocne trunki, więc po dwóch negronach porzuciła skromne udawanie, że nie liczy minut do kolejnego seksu z Draco.

— Nie mogę się doczekać weekendu. On naprawdę jest…

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— …po prostu niewiarygodna, Blaise. Nigdy nie widziałem tak wrażliwej kobiety. Ona uwielbia robić…

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Serio? Uwielbiasz to robić? Nie mam nic przeciwko, ale też tego nie oczekuję — zapytała Susan z niedowierzaniem.

Hermiona przygryzła wargę.

— Pomaga to, że jest taki wdzięczny. — Jęknęła na samą myśl. — I wzajemnie. Zamierzam zostać doszczętnie

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— …wyruchany. Kompletnie wpadłeś. Musisz się teraz z nią ożenić — powiedział Blaise.

Draco się roześmiał.

— Na razie po prostu się cieszę, że mnie lubi. Nie wiem dlaczego, ale nie będę się kłócił. Ona mnie uszczęśliwia, Blaise. I myślę, że naprawdę mogłoby coś z tego wyjść.

Blaise się uśmiechnął.

— Cieszę się twoim szczęściem, stary. Ale jeśli to zmierza ku czemuś poważnemu, będziesz musiał powiedzieć o niej Scorpiusowi. Im dłużej poczekasz, tym trudniej będzie. To świetny dzieciak. Będzie zadowolony, że kogoś sobie znalazłeś.

Draco zakręcił drinkiem w szklance. Blaise nie mówił niczego, czego już nie wiedział, ale i tak nie było łatwo usłyszeć tego od kogoś, kto nie był jego własnym, wewnętrznym głosem.

— Wiem. Ale przejdziemy przez to, gdy nadejdzie właściwy moment.

Na razie błogo zawieszeni byli w tej cudownej bańce, która tworzy się na początku związku.

Jeszcze tylko trochę. Potem mu powiem.

________________

Witajcie :) ten rozdział to dość dziwna mieszanka rozmów, śmiechów i zabawnych tekstów. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Zapraszam na kolejny rozdział, który również pojawi się dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy