sobota, 19 lutego 2022

[T] Apartament 9 i 3/4: Rozdział 7

 

Po kilku godzinach przesłuchań, doszło do tego, którego Hermiona obawiała się najbardziej. Usłyszała trzask klamki i głowa zaledwie dziewiętnastoletniego stażysty pojawiła się w drzwiach.

— Następny jest… pan Malfoy — powiedział i zniknął.

Hermiona wzięła łyk wody i opadła na krzesło, kiedy drzwi się otworzyły i Malfoy wszedł do środka.

— Hermiona?! — zawołał.

— Tak, Hermiona. Usiądź. — Westchnęła.

Usiadł i otoczył się ramionami.

— O co chodzi? — wypalił.

— Kilku byłych Śmierciożerców znów widziano razem i musimy wszystkich przesłuchać — mruknęła, masując skronie.

— Jaja sobie robisz?! Nie mam z tym nic wspólnego — wiesz o tym! — Skrzywił się.

— Wiem; broniłam cię i mówiłam wszystkim, że nie masz z tym nic wspólnego — powiedziała.

— Więc dlaczego tutaj jestem?! — wrzasnął, wstając.

— Powiedzieli nam, że nie mamy wyboru. — Westchnęła. — Przepraszam, nie mam wyboru.

— Czyli to, co powiedziałaś wtedy, to był stek bzdur? — zapytał.

— Nie, Draco, oczywiście, że nie. Przepraszam, ale musimy to zrobić. Za chwilę będzie po wszystkim — odpowiedziała. — Mogę zobaczyć twoje ramię, proszę? — Zaczęła przygotowywać pergamin i pióro.

— Nie — warknął. — Nie, nie możesz.

— Draco, proszę, nie sprawiaj, że to będzie jeszcze trudniejsze — błagała.

— Och, zrobię to — powiedział.

— Pokaż mi swoje ramię, odpowiedz na pytania i wyjdź — fuknęła.

— Nie! Wiesz, że jestem niewinny, więc dlaczego mnie do tego zmuszasz?

— Mówiłam ci, że nie mam wyboru! — krzyknęła, również wstając. — Po prostu pokaż mi ramię i odpowiedz na pytania!

— Już powiedziałem, że nie — odpowiedział po prostu.

— Draco, jeśli będziesz tak się zachowywać, nabiorą podejrzeń, bez względu na to, co im powiem. Zmuszą cię, żebyś wziął serum albo Harry i inni cię do tego przekonają — syknęła.

— W porządku.

Podciągnął rękaw i pokazał blednący ślad, na którym pojawiły się blizny i zadrapania.

— Dziękuję. Skąd te blizny? Wcześniej ich nie miałeś — zapytała, podnosząc podkładkę pod pergamin.

— Próbowałem go zniszczyć — powiedział głosem pozbawionym emocji.

— A to dlaczego? — jęknęła.

— Ponieważ wstydziłem się go mieć. Nie chciałem, żeby ludzie rzucali dziwne spojrzenia w moją stronę i nie chcieli przez to się ze mną przyjaźnić — wymamrotał.

— Czy masz kontakt z innymi byłymi Śmierciożercami?

— Jedynie z moją matką.

— Masz wiedzę, czy twoja matka była w coś zamieszana?

— Tak, moja sześćdziesięcioletnia matka bawi się ze swoimi dawnymi przyjaciółmi, szykując się do zabicia wszystkich — powiedział sarkastycznie.

Hermiona zacmokała i postanowiła przejść dalej, jakby to był ktoś inny.

— Proszę, nie żartuj, tylko odpowiadaj na pytania — powiedziała.

— Nie była. Skończyliśmy? — sapnął.

— Nie do końca… Czy wiesz, gdzie jest Antonin Dołohov? — zapytała.

— Nie — odpowiedział, krzywiąc się.

Po kilku pytaniach przesłuchanie dobiegło końca.

— Dziękuję, Draco, to wszystko. Przykro mi, że musieliśmy to zrobić — powiedziała.

— Mnie też — zadrwił i wyszedł.

Hermiona jęknęła i potarła oczy. Właśnie wtedy aportował się Harry (tylko aurorzy i pracownicy Ministerstwa mogli się tam teleportować). Podbiegła do niego i mocno go przytuliła.

— Hej, co się stało? — zapytał. — Chciałem sprawdzić, jak ci idzie.

— Właśnie przesłuchiwałam Draco — powiedziała stłumionym głosem, chowając twarz w jego koszuli, żeby nie mógł zobaczyć jej łez.

— Rozumiem, że nie przyjął tego zbyt dobrze — mruknął cicho Harry.

— Okropnie! Znienawidzi mnie, prawda?

— Nie znienawidzi cię, pani Malfoy. — Uśmiechnął się.

Hermiona uderzyła go w ramię i otarła oczy. Spojrzała na niego, a on rzucił pokrzepiające spojrzenie. Odwzajemniła to i zmierzwiła mu włosy.

— Dziękuję, Harry — sapnęła.

— Zawsze do usług. Mam jeszcze trochę do zrobienia, ale może wpadniesz dzisiaj wieczorem? Porozmawiam z Ginny, ale jestem pewien, że się ucieszy z twojej wizyty, a ja… spróbuję lazanii — powiedział.

— Brzmi świetnie, dziękuję — odpowiedziała.

Jeszcze raz ją przytulił i pocałował w czoło, zanim zniknął.

Hermiona wróciła do domu taksówką, obawiając się aportacji po swoim doświadczeniu u Ginny. Weszła po schodach i do mieszkania. Luna, Teo, Blaise, Pansy i Draco siedzieli w salonie, a Draco miał na twarzy ten grymas, co wcześniej. Gdy tylko weszła, nawiązał z nią kontakt wzrokowy, wstał i przeszedł obok niej, ocierając się ramieniem, ale nic nie powiedział i po prostu wyszedł. Pozostali spojrzeli na nią zdezorientowani. Jęknęła z frustracji i tupnęła nogą, zakrywając twarz dłońmi.

— Wytłumaczysz, o co chodzi? — zapytała Pansy.

— Miałam najgorszy dzień w pracy w moim życiu — powiedziała Hermiona i usiadła na krawędzi stolika do kawy. — Weszłam tam i spodziewałam się, że to będzie normalny dzień, ale zamiast tego zastał mnie kompletny chaos. Weszłam do biura Davida, a tam był Harry, i wyjaśnili mi, że niektórych Śmierciożerców widziano razem. Nie, Teo, nie chodzi o dosłowne spotkanie. I musieliśmy przesłuchać wszystkich. Zmuszono mnie do przesłuchania Draco.

— Och, to ciężkie — skomentował Blaise.

— Co ty nie powiesz! — wykrzyknęła.

— Ale on jest niewinny i dobrze o tym wiesz — powiedziała Luna.

— Próbowałam im to powiedzieć, ale wciąż mnie zmuszali — odpowiedziała Hermiona.

— Po prostu mu to wyjaśnij — poradziła Pansy.

— Próbowałam, ale nie chciał słuchać! — załkała Hermiona.

— Spróbuj ponownie — zaproponował Teo. — Draco nie potrafi się długo złościć. To jego ukryta słabość; za bardzo mu na tobie zależy i nie pozwoli sobie być na ciebie złym.

— Wow, czy ty powiedziałeś coś mądrego? — Pansy uśmiechnęła się.

— O, tak, jesteś dumna?

— Nie, ale porozmawiam z nim — powiedziała Hermiona. Wszyscy spojrzeli na nią wyczekująco. — Och, mieliście na myśli teraz.

Wstała i przeszła przez korytarz do mieszkania chłopaków. Otworzyła drzwi i zobaczyła Draco, siedzącego na kanapie; w jednej ręce trzymał piwo, a drugą zakrywał twarz.

— Niegrzecznie jest nie pukać — wymamrotał.

— Cóż, ty nie pukasz do moich drzwi — powiedziała i usiadła obok niego. — Hej. — Próbowała odciągnąć dłoń od jego twarzy, ale ją odtrącił.

— Idź sobie, Granger — syknął.

— Nie, Draco, chcę z tobą porozmawiać. Bardzo przepraszam za dzisiaj. Próbowałam ich powstrzymać i mam nadzieję, że mi wybaczysz — powiedziała cicho.

— Mówiłem ci, żebyś wyszła! — warknął, wstając i otwierając frontowe drzwi.

— Draco, proszę, nie chcę się z tobą kłócić…

— Wynoś się z mojego mieszkania, szlamo! — krzyknął.

Hermiona wzdrygnęła się, jej oczy wypełniły się łzami, a serce zwolniło. Wstała i wyszła z pochyloną głową.

— Przepraszam — wyszeptała i wróciła do swojego mieszkania.

Weszła do środka i zamknęła drzwi, opierając się o nie przez sekundę, przygryzając wargę.

— Jak poszło, Miona? — spytała Luna.

Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko powoli się wyprostowała i zaczęła iść w kierunku łazienki. Wszyscy zadawali pytania, ale zignorowała ich i weszła do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Opadła na podłogę, a jej szloch rozniósł się echem po pomieszczeniu. Spojrzała na swoje ramię i bliznę na przedramieniu. Draco powiedział, że jest mu przykro, że jej się to przydarzyło i że kiedykolwiek ją tak nazywał, ale teraz to było bez znaczenia. 

Nie myśląc trzeźwo, z zamglonym wzrokiem, wstała i odkręciła kurek z zimną wodą, zwilżając ramię. Drżącymi palcami wzięła z półki nożyczki i przejechała ostrzem po bliźnie, mając nadzieję, że w jakiś sposób ukryje ją zadrapaniami. Za każdym razem, gdy to robiła, jej szloch stawał się coraz bardziej donośny, do tego stopnia, że przyjaciele w panice walili w drzwi. Hermiona osunęła się na podłogę; krew i woda pokryły jej ramię i umywalkę, gdy Luna użyła Alohomory, aby otworzyć drzwi. Podbiegła do Hermiony i przytuliła ją mocno, przepełniona paniką.

— Co się stało, Hermiono? — spytała cicho Pansy, kucając przed nią.

Dwóch chłopaków stało w drzwiach, obserwując z niepokojem ich przyjaciółkę. Hermiona pokazała Pansy ramię; łzy wciąż spływały strugami po jej twarzy.

— Draco ci to zrobił?! — zawołał Blaise ze złością.

— Nie… On nazwał mnie… tak — szlochała.

Pansy zerwała się na równe nogi i pomaszerowała do mieszkania obok. Blaise podążał za nią, podczas gdy pozostała dwójka pocieszała Hermionę. Pansy otworzyła drzwi i podeszła do Draco, wymierzając pięścią i uderzając go w nos.

— Pansy! — krzyknął. — Za co to było?!

— Wiesz, ZA CO! JAK ŚMIAŁEŚ TAK NAZWAĆ HERMIONĘ?! — grzmiała.

— Ona bezczelnie nazwała mnie Śmierciożercą! Nie widzę różnicy! — odkrzyknął z powrotem.

— Chodź ze mną! — rzucił Blaise, łapiąc Draco za koszulę i ciągnąc za sobą do sąsiedniego mieszkania.

Hermiona wciąż płakała w łazience, podczas gdy Teo sprzątał umywalkę, a Luna mocno tuliła brunetkę. Twarz Draco pobladła i przełknął ślinę.

— Hermiono…

_______________

Witajcie :) dzień później niż zapowiadałam, pojawiam się z kolejnym rozdziałem tłumaczenia. Zapewne jesteście mega wkurzeni zachowaniem Draco, ja w sumie też. Chyba w każdym dramione Draco musi w pewnym momencie pokazać swoje dawne oblicze... Cóż, co złego to nie ja :)

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. Teraz zabieram się za tłumaczenie To, co najlepsze, abym jutro mogła je opublikować i trzymać się swoich planów.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

1 komentarz:

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy