Po początkowym chaosie tygodni
adaptacyjnych, życie studenckie przechodzi w łatwą normalność, a mieszkańcy
czerwonej i zielonej strefy powoli przystosowują się do nowych harmonogramów.
Hermionie udaje się nawet otrząsnąć z zakłopotania na tyle, by uznać Draco za
przyjaciela, zwłaszcza gdy zaczynają razem chodzić na poranne wykłady.
Draco i Harry zapisali się do
wioślarskiej drużyny Queens’ College, co oczywiście oznacza, że muszą się
ścigać na każdym kroku. Jeśli Harry wstaje o piątej trzydzieści, aby przed
treningiem zjeść obfite w białko śniadanie, to następnego ranka Draco wbiegnie
do mieszkania o podobnej porze, ale po joggingu.
Ginny, która dołączyła do kobiecej
drużyny i nie czuje wielkiej potrzeby wykazania się, uważa, że jest ponad
takimi błahymi czynnościami.
Jednak udawana rywalizacja chłopców
wciąż jest źródłem wspaniałej rozrywki i stopniowo rozprzestrzenia się na
poszczególne strony korytarza. To niewiele więcej niż podbieranie sobie
sztućców lub pisanie nieprzyzwoitych słów na lodówce za pomocą magnesów z
alfabetem Neville’a i przez to zajmują czas pozostałym.
— Jak myślisz, co to może znaczyć? —
pyta Neville pewnego ranka, przechylając głowę na bok, jakby to miało mu pomóc
zrozumieć ostatnią wiadomość na lodówce.
JeSte5
GeneRalnyM WykroczeNiem
Hermiona chichocze.
— Myślę, że to może być Szekspir.
Cytat pochodzi z „Wszystko dobre, co dobrze się kończy” — omawiamy ten tekst w
tym tygodniu.
— Jesteś…
— Jesteś generalnym wykroczeniem —
kończy Draco, wbijając do kuchni z zadowolonym uśmiechem na twarzy — i każdy
mężczyzna powinien cię pobić.
— To niemiłe — mówi Luna. — Wolałam
wczorajszą erotyczną pogawędkę.
— Mówiąc o tematach na pogawędki —
zwraca się Hermiona do Harry’ego, który pracowicie przestawia magnesy na
lodówkę, by przeliterować „JeSte5 PaLanTeM”
— dowiedziałeś się już czegoś o tym Cormacu?
— Cóż… — zaczyna Harry.
— Cormac z drużyny wioślarskiej? Z
drugiego roku? — wtrąca się Draco, a Harry uśmiecha się.
— Tak — chce zabrać Hermionę na
randkę. Badam, czy na nią zasługuje.
Draco unosi brew ze zniesmaczeniem.
— Absolutnie nie.
— A to niby dlaczego? — dopytuje
Hermiona.
— Bo masz więcej niż dwie komórki
mózgowe — mówi Draco takim tonem, jakby to było oczywiste, a Harry zaczyna się
śmiać.
— Och, przestańcie — mówi upokorzona
Hermiona. — Odwołuję śledztwo, wy dwaj jesteście podli. On też tutaj studiuje,
więc najwyraźniej ma mózg…
— Tak — rzuca radośnie Harry — szkoda,
że myśli swoim k…
Wszyscy wybuchają śmiechem, zanim
kończy zdanie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Ech! — jęczy Hermiona, ukrywając
twarz w dłoniach. — Poddaję się.
Draco przykłada usta do słomki i
strzela w nią papierkiem.
— Nic z tych rzeczy. Masz do
przeanalizowania cały akt.
Bez wiedzy swoich zwaśnionych
współlokatorów, Hermiona i Draco stworzyli swego rodzaju sojusz, zaczynając od
porannej kawy w The Buttery, a kończąc na wspólnych wieczornych powrotach do
mieszkania.
— Ale to jest po prostu okropne! —
narzeka Hermiona. — Nigdy więcej nie użyję zwrotu „wszystko dobre, co się
dobrze kończy!”. Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie zadałam sobie trudu, by to
sprawdzić! Postacie są okropne, zakończenie śmieszne, nie wspominając o ataku w środku!
Draco odpowiada na jej wybuch, biorąc
długi łyk mrożonej kawy.
— Ale właśnie o to chodzi. Możesz to
napisać w swoim eseju.
— Co nie znaczy, że musi mi się to
podobać — burczy Hermiona, mieszając zażarcie swoją latte. — Mam zamiar oblać
ten dział. Chodź, powinniśmy się zbierać.
— Czekaj, czekaj — mówi Draco,
chwytając jej notatnik i przysuwając go do siebie. — Masz tu kilka dobrych zdań
o cynizmie… Hej, Helena nie jest przedstawiana jako słaba postać!
— Szekspir celowo sprawił, że nie da
się jej polubić, każąc jej ścigać tego okropnego mężczyznę przez całą sztukę!
— Lubiłem ją. — Uśmiecha się Draco, a
Hermiona przewraca oczami, wstając.
— Bo jest gotowa przeskoczyć przez
obręcze, aby być z facetem, którego pragnie?
— Nie — mówi z uśmieszkiem — ponieważ
jest silna, mądra i nie boi się podążać za tym, czego chce.
— Nawet jeśli się to wiąże z
nakłanianiem kogoś do spania z nią?
— Hej, nie! — protestuje Draco,
wychodząc za Hermioną z kawiarni, podczas gdy ona się śmieje. — Nie!
Przechodzą przez brukowaną ulicę,
unikając zarówno rowerów, jak i pieszych w porannym pośpiechu, a Wydział
Filologii Angielskiej wyłania się na horyzoncie, podsycając znajomą iskrę
podniecenia w piersi Hermiony.
— Um — mówi Draco, kiedy już mają
wyjść z sali wykładowej. — Hermiono?
Odwraca się, zakładając pasek torby
wyżej na ramię.
— Tak?
— Zbliża się uroczysta kolacja w
klubie wioślarskim i zastanawiałem się, czy może chciałabyś pójść? — Z każdym
słowem jego policzki coraz bardziej różowieją, co sprawia, że żołądek Hermiony
fika koziołki. — Ze mną?
— Och — mówi elokwentnie, czując się
dość śmiesznie, jakby została przyłapana na tym, że nie zwróciła uwagi na coś
niezwykle istotnego. — Och, przepraszam…
Jego pełen nadziei wyraz twarzy
zmienia się w powściągliwy.
— Bez obaw, nic nie szkodzi…
— Po prostu Cormac już mnie zaprosił i
ja…
— Bez obaw…
— Naprawdę przepraszam.
— To byłoby zwykłe…
— Z chęcią! Ale ja…
— Tak.
Patrzą na siebie przez chwilę;
kołnierz koszuli Draco zsuwa się z miejsca, które pasek jego plecaka trzyma jak
imadło.
— Przepraszam — mówi Hermiona, jej
serce ściska się w piersi. — Ale mam nadzieję, że ciebie tam zobaczę?
Uśmiech, niczym muśnięcie motyla,
pojawia się na jego ustach, zanim Hermiona odwraca się do wyjścia, próbując
zignorować sposób, w jaki jej serce wali i łomocze w piersi.
Nie zna Cormaca tak dobrze, jak Draco,
ale, na pierwszy rzut oka, starszy student wydaje się przyjazny i atrakcyjny,
nie wspominając już o komplementach, którymi ją uraczył, gdy poprosił, by mu
towarzyszyła na pierwszym formalnym wydarzeniu w tym roku akademickim. Musi
mieć tylko nadzieję, że powiedzenie „tak” nie było błędem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Słynne ostatnie słowa.
Od chwili, gdy Cormac ją odbiera, już
śmierdząc jak niskobudżetowy browar, jest jasne, że powinna była zaufać
instynktom Harry’ego i Draco.
Chłopak natychmiast rozpoczyna monolog
o swoich wioślarskich osiągnięciach i czymś dziwnym, o nazwie „BZNK”, co trwa
aż do przystawek i przez większość dania głównego. Według Cormaca jest nie
tylko najsilniejszym, najszybszym i najbardziej oddanym członkiem klubu
wioślarskiego, ale ma też ogromną liczbę sławnych krewnych, posiada małą
fortunę na obligacjach premium i jest typowany na Przewodniczącego Unii College
w przyszłym roku. Oprócz wszystkich przechwałek znajduje chwile, by co najmniej
osiem razy rzucać seksualne propozycje, spędzając więcej czasu, patrząc na
biust Hermiony niż na jej twarz, a nawet raz próbuje poklepać ją po tyłku w
chwili arogancji, co wydaje się ogromną przesadą, nawet jak na niego.
Można powiedzieć, że przed podaniem
deseru, Hermiona ma już dość.
Wkładając do ust ostatni kawałek
sernika i tłumacząc swojemu partnerowi (który tak naprawdę nie zauważa jej
nieobecności), że musi skorzystać z toalety, dostrzega znajomą burzę czarnych
włosów przy odległym stole i zmierza ku niemu, jak ku oazie na pustyni.
— Harry — mówi — dzięki Bogu.
Gdy ją widzi, jego brwi unoszą się z
zaskoczenia, ale po chwili wybucha śmiechem.
— W końcu udało ci się uciec, prawda?
Gdyby spojrzenie mogło zabić, Harry
już dawno znajdowałby się na dnie rzeki Cam.
— Dlaczego mnie nie ostrzegłeś? —
syczy.
— Próbowaliśmy! — broni się Harry. —
Myślałaś, że jesteśmy podli.
Jak na zawołanie, tuż za nim pojawia
się twarz Draco; jego uśmiech jest zbyt radosny jak na gust Hermiony.
— Ani słowa — upomina. — Dopóki się
nie upiję.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka drinków i trzy godziny unikania
Cormaca później, Hermiona jest zarówno szczęśliwsza jak i dużo bardziej
podchmielona.
Po tańcu ze współlokatorami, zrzuceniu
szpilek i dostrzeżeniu Cormaca w ciemnym kącie z ręką pod spódnicą jakiejś
biednej dziewczyny, Hermiona jakimś cudem ląduje na podłodze sąsiedniego
pomieszczenia razem z Draco, patrząc na teren college’u, i w alarmującym tempie
zbliża się do dna swojego najnowszego drinka.
— Zawsze źle wybierałam chłopaków w
szkole — mówi mu, opierając głowę o ścianę za sobą i krzywiąc się, gdy jedna ze
spinek we włosach wbija się mocno w skórę głowy. — Najwyraźniej nic się nie
zmieniło. Cormac sprawia, że mojego chłopaka z czasów, gdy miałam dwanaście
lat, można uznać za dżentelmena.
— Więc dlaczego powiedziałaś tak? —
pyta Draco.
Jego butelka piwa jest pusta od
jakiegoś czasu, ale nie wykazuje jeszcze oznak chęci powrotu do baru.
Hermiona wzdycha teatralnie i odwraca
się do okna, wyciągając spinkę z włosów.
— Chyba lubię dawać ludziom szansę.
— To uczciwe. — Spogląda na nią kątem
oka. — Ale Cormac McLaggen?
Hermiona popycha go delikatnie; coś
jasnego i musującego iskrzy w jej piersi przy kontakcie.
— Dobra, to był błąd. Zadowolony?
Uśmiech wystarczy, aby sposób, w jaki
na nią patrzy, stał się przytłaczający. Bezpośredni kontakt wzrokowy wzbiera
krew w jej żyłach. Jakby czekał na każde jej słowo. Jego oczy podążają za jej
dłońmi, gdy powoli rozplątuje włosy.
— Wydaje mi się, że od teraz będziesz
musiała próbować podejmować lepsze decyzje — droczy się Draco.
— Mhm — mówi, w końcu wyjmując
ostatnią spinkę i podciągając kolana do piersi.
— A może powinnam to potraktować jako
znak, żeby na chwilę zapomnieć o randkowaniu.
Spowodowana przez to cisza jest
trudniejsza niż się spodziewała.
— Och? — mamrocze Draco, po raz
pierwszy spuszczając wzrok i rozglądając się po terenie. Daleko pod nimi para
biega ścieżką, chichocząc.
Hermiona kręci głową i ponownie sięga
do drinka, podejmując kilka prób, by włożyć słomkę do ust.
— Nie wiem — mówi głośno. — Moja mama
zawsze mówiła, żeby najpierw skupić się na nauce, a potem na chłopakach. I
wiesz, bez względu na to, jak są mili… — Wskazuje niejasnym gestem na Draco,
który wygląda, jakby nie wiedział, czy to ma mu schlebiać, czy go obrażać. —
Może miała rację.
— Może — odpowiada. Obserwują
przechodniów jeszcze przez chwilę, każdy cień tańczy wokół nieregularnych plam
światła, zanim znów Draco się odzywa. — Myślę, że będę się zbierał.
— Och — mamrocze Hermiona, niezdarnie
wstając. — Już?
— Jestem zmęczony — mówi, a ona kiwa
głową, czując, jakby grunt poruszał się niepostrzeżenie bez jej wiedzy.
— Zaczekaj — rzuca, zanim Draco
odwraca się do wyjścia. — Kawa jutro? Ja stawiam?
Jego oczy to historia, której wciąż
nie potrafi przeczytać, ale przynajmniej rozumie niemal niezauważalne skinienie
głową.
— W porządku — mówi Draco. — Zobaczymy
się jutro.
To w pewnym stopniu łagodzi niepokój w
jej sercu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tak się składa, że to nie kawa
prostuje wszystko między nimi, ale raczej zupełnie nieoczekiwana poranna akcja
z dwoma innymi współlokatorami.
Hermiona właśnie udaje się do kuchni,
ziewając, kiedy zauważa Neville’a, nalewającego wrzątek do plastikowego kubka z
takim skupieniem na twarzy, że aż wystaje mu język.
— Nev? — pyta zbita z tropu. — Co ty
robisz?
Chłopak podskakuje niemal na półtora
metra, a kubek upada na podłogę, odbijając się od desek i rozlewając wszędzie
wrzątek.
— Nic! — krzyczy Neville.
— Nie wiedziałam, że pijesz herbatę?
— Myślałem, że może napiję się chociaż
raz…
Kolejne drzwi otwierają się z hukiem i
Blaise wsuwa głowę do kuchni, przyciągnięty całym hałasem.
— Użyj kubka — mówi, przyglądając się
rzezi na podłodze. — Są w kompletach z uchwytami, które pomagają uniknąć
upuszczenia…
— Nie upuściłem — mówi szybko Neville,
a jego policzki płoną.
Wyjmuje z szafki kubek i wkłada do
niego torebkę herbaty, jakby go to osobiście skrzywdziło.
Zanim Neville dodał dokładnie półtorej
łyżeczki cukru (przez cały czas trzęsły mu się ręce), zamieszał mleko
(rozpryskując połowę na blacie) i posprzątał bałagan na podłodze, był
obserwowany przez współlokatorów, z wyjątkiem jednej — Pansy.
Draco przybył jako ostatni, pocierając
głowę.
— Co się dzieje?
— Obserwujemy, jak Neville robi
herbatę — mówi Luna. — Nie jest w tym zbyt dobry.
Draco wygląda na oszołomionego.
— Dlaczego ty… och.
— Och?
— pyta Hermiona.
Ale Draco tylko raczy Neville’a
uśmieszkiem.
— Ta herbata nie jest dla ciebie,
prawda? — mówi powoli.
Blaise sapie.
— Neville!
Byłeś wczoraj z dziewczyną?! Kiedy poszliśmy na kolację?
— Nie! — jęczy Neville.
— Z chłopakiem? — pyta Teo,
uśmiechając się złośliwie.
Ale to Ginny opada szczęka, gdy
wszystko do niej dociera.
— Czekajcie. Kto z osób, które znamy,
nie może przetrwać poranka bez filiżanki angielskiej herbaty?
Oczy Hermiony padają na pudełko
herbaty Twinings, które Neville próbuje ukradkiem wrzucić do szafki.
— Przepraszam — skrzeczy, przepychając
się obok publiczności z kubkiem tak mocno ściśniętym w dłoniach, że może
pęknąć.
Najwyraźniej chłopak zatrzymuje się na
środku korytarza, przez chwilę się zastanawiając.
A potem siódemka oszołomionych
współlokatorów patrzy, jak otwiera drzwi do pokoju Pansy, wchodzi do środka i z
hukiem zamyka je za sobą.
— Kurwa — mówi Blaise. — Czy to
oznacza, że teraz wszyscy musimy się przyjaźnić?
I, pośród panującego śmiechu, oczy
Hermiony spotykają wzrok Draco; znajduje w nim tylko ciepło.
BZNK — Bardzo Znany Na Kampusie — ktoś dobrze znany wśród wszystkich studentów.
The
Buttery — kawiarnia w Queens’; organizowane są tam codzienne i uroczyste
kolacje.
_____________
Witajcie :) późnym wieczorem publikuję kolejny rozdział tej historii. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię takiego Draco. To naprawdę fajna kreacja postaci, a Hermiona powinna wreszcie przejrzeć na oczy, prawda? Jestem bardzo mile zaskoczona faktem, że tak szybko i przyjemnie mi się tłumaczy to opowiadanie. Wiele fajnej akcji jeszcze przed nami, więc czekajcie cierpliwie.
Kolejny rozdział pojawi się we wtorek, a w tym tygodniu jeszcze czeka na Was Apartament i To, co najlepsze. Powinny pojawić się w zaplanowane dni, zobaczymy, jak będzie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! To jest takie słodkie!
OdpowiedzUsuń