wtorek, 22 lutego 2022

[T] Cambridge Blue: Rozdział 2

 

Po początkowym chaosie tygodni adaptacyjnych, życie studenckie przechodzi w łatwą normalność, a mieszkańcy czerwonej i zielonej strefy powoli przystosowują się do nowych harmonogramów. Hermionie udaje się nawet otrząsnąć z zakłopotania na tyle, by uznać Draco za przyjaciela, zwłaszcza gdy zaczynają razem chodzić na poranne wykłady.

Draco i Harry zapisali się do wioślarskiej drużyny Queens’ College, co oczywiście oznacza, że muszą się ścigać na każdym kroku. Jeśli Harry wstaje o piątej trzydzieści, aby przed treningiem zjeść obfite w białko śniadanie, to następnego ranka Draco wbiegnie do mieszkania o podobnej porze, ale po joggingu.

Ginny, która dołączyła do kobiecej drużyny i nie czuje wielkiej potrzeby wykazania się, uważa, że jest ponad takimi błahymi czynnościami.

Jednak udawana rywalizacja chłopców wciąż jest źródłem wspaniałej rozrywki i stopniowo rozprzestrzenia się na poszczególne strony korytarza. To niewiele więcej niż podbieranie sobie sztućców lub pisanie nieprzyzwoitych słów na lodówce za pomocą magnesów z alfabetem Neville’a i przez to zajmują czas pozostałym.

— Jak myślisz, co to może znaczyć? — pyta Neville pewnego ranka, przechylając głowę na bok, jakby to miało mu pomóc zrozumieć ostatnią wiadomość na lodówce.

 

JeSte5 GeneRalnyM WykroczeNiem

 

Hermiona chichocze.

— Myślę, że to może być Szekspir. Cytat pochodzi z „Wszystko dobre, co dobrze się kończy” — omawiamy ten tekst w tym tygodniu.

— Jesteś…

— Jesteś generalnym wykroczeniem — kończy Draco, wbijając do kuchni z zadowolonym uśmiechem na twarzy — i każdy mężczyzna powinien cię pobić.

— To niemiłe — mówi Luna. — Wolałam wczorajszą erotyczną pogawędkę.

— Mówiąc o tematach na pogawędki — zwraca się Hermiona do Harry’ego, który pracowicie przestawia magnesy na lodówkę, by przeliterować „JeSte5 PaLanTeM” — dowiedziałeś się już czegoś o tym Cormacu?

— Cóż… — zaczyna Harry.

— Cormac z drużyny wioślarskiej? Z drugiego roku? — wtrąca się Draco, a Harry uśmiecha się.

— Tak — chce zabrać Hermionę na randkę. Badam, czy na nią zasługuje.

Draco unosi brew ze zniesmaczeniem.

— Absolutnie nie.

— A to niby dlaczego? — dopytuje Hermiona.

— Bo masz więcej niż dwie komórki mózgowe — mówi Draco takim tonem, jakby to było oczywiste, a Harry zaczyna się śmiać.

— Och, przestańcie — mówi upokorzona Hermiona. — Odwołuję śledztwo, wy dwaj jesteście podli. On też tutaj studiuje, więc najwyraźniej ma mózg…

— Tak — rzuca radośnie Harry — szkoda, że myśli swoim k…

Wszyscy wybuchają śmiechem, zanim kończy zdanie.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Ech! — jęczy Hermiona, ukrywając twarz w dłoniach. — Poddaję się.

Draco przykłada usta do słomki i strzela w nią papierkiem.

— Nic z tych rzeczy. Masz do przeanalizowania cały akt.

Bez wiedzy swoich zwaśnionych współlokatorów, Hermiona i Draco stworzyli swego rodzaju sojusz, zaczynając od porannej kawy w The Buttery, a kończąc na wspólnych wieczornych powrotach do mieszkania.

— Ale to jest po prostu okropne! — narzeka Hermiona. — Nigdy więcej nie użyję zwrotu „wszystko dobre, co się dobrze kończy!”. Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie zadałam sobie trudu, by to sprawdzić! Postacie są okropne, zakończenie śmieszne, nie wspominając o ataku w środku!

Draco odpowiada na jej wybuch, biorąc długi łyk mrożonej kawy.

— Ale właśnie o to chodzi. Możesz to napisać w swoim eseju.

— Co nie znaczy, że musi mi się to podobać — burczy Hermiona, mieszając zażarcie swoją latte. — Mam zamiar oblać ten dział. Chodź, powinniśmy się zbierać.

— Czekaj, czekaj — mówi Draco, chwytając jej notatnik i przysuwając go do siebie. — Masz tu kilka dobrych zdań o cynizmie… Hej, Helena nie jest przedstawiana jako słaba postać!

— Szekspir celowo sprawił, że nie da się jej polubić, każąc jej ścigać tego okropnego mężczyznę przez całą sztukę!

— Lubiłem ją. — Uśmiecha się Draco, a Hermiona przewraca oczami, wstając.

— Bo jest gotowa przeskoczyć przez obręcze, aby być z facetem, którego pragnie?

— Nie — mówi z uśmieszkiem — ponieważ jest silna, mądra i nie boi się podążać za tym, czego chce.

— Nawet jeśli się to wiąże z nakłanianiem kogoś do spania z nią?

— Hej, nie! — protestuje Draco, wychodząc za Hermioną z kawiarni, podczas gdy ona się śmieje. — Nie!

Przechodzą przez brukowaną ulicę, unikając zarówno rowerów, jak i pieszych w porannym pośpiechu, a Wydział Filologii Angielskiej wyłania się na horyzoncie, podsycając znajomą iskrę podniecenia w piersi Hermiony.

— Um — mówi Draco, kiedy już mają wyjść z sali wykładowej. — Hermiono?

Odwraca się, zakładając pasek torby wyżej na ramię.

— Tak?

— Zbliża się uroczysta kolacja w klubie wioślarskim i zastanawiałem się, czy może chciałabyś pójść? — Z każdym słowem jego policzki coraz bardziej różowieją, co sprawia, że żołądek Hermiony fika koziołki. — Ze mną?

— Och — mówi elokwentnie, czując się dość śmiesznie, jakby została przyłapana na tym, że nie zwróciła uwagi na coś niezwykle istotnego. — Och, przepraszam…

Jego pełen nadziei wyraz twarzy zmienia się w powściągliwy.

— Bez obaw, nic nie szkodzi…

— Po prostu Cormac już mnie zaprosił i ja…

— Bez obaw…

— Naprawdę przepraszam.

— To byłoby zwykłe…

— Z chęcią! Ale ja…

— Tak.

Patrzą na siebie przez chwilę; kołnierz koszuli Draco zsuwa się z miejsca, które pasek jego plecaka trzyma jak imadło.

— Przepraszam — mówi Hermiona, jej serce ściska się w piersi. — Ale mam nadzieję, że ciebie tam zobaczę?

Uśmiech, niczym muśnięcie motyla, pojawia się na jego ustach, zanim Hermiona odwraca się do wyjścia, próbując zignorować sposób, w jaki jej serce wali i łomocze w piersi.

Nie zna Cormaca tak dobrze, jak Draco, ale, na pierwszy rzut oka, starszy student wydaje się przyjazny i atrakcyjny, nie wspominając już o komplementach, którymi ją uraczył, gdy poprosił, by mu towarzyszyła na pierwszym formalnym wydarzeniu w tym roku akademickim. Musi mieć tylko nadzieję, że powiedzenie „tak” nie było błędem.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Słynne ostatnie słowa.

Od chwili, gdy Cormac ją odbiera, już śmierdząc jak niskobudżetowy browar, jest jasne, że powinna była zaufać instynktom Harry’ego i Draco.

Chłopak natychmiast rozpoczyna monolog o swoich wioślarskich osiągnięciach i czymś dziwnym, o nazwie „BZNK”, co trwa aż do przystawek i przez większość dania głównego. Według Cormaca jest nie tylko najsilniejszym, najszybszym i najbardziej oddanym członkiem klubu wioślarskiego, ale ma też ogromną liczbę sławnych krewnych, posiada małą fortunę na obligacjach premium i jest typowany na Przewodniczącego Unii College w przyszłym roku. Oprócz wszystkich przechwałek znajduje chwile, by co najmniej osiem razy rzucać seksualne propozycje, spędzając więcej czasu, patrząc na biust Hermiony niż na jej twarz, a nawet raz próbuje poklepać ją po tyłku w chwili arogancji, co wydaje się ogromną przesadą, nawet jak na niego.

Można powiedzieć, że przed podaniem deseru, Hermiona ma już dość.

Wkładając do ust ostatni kawałek sernika i tłumacząc swojemu partnerowi (który tak naprawdę nie zauważa jej nieobecności), że musi skorzystać z toalety, dostrzega znajomą burzę czarnych włosów przy odległym stole i zmierza ku niemu, jak ku oazie na pustyni.

— Harry — mówi — dzięki Bogu.

Gdy ją widzi, jego brwi unoszą się z zaskoczenia, ale po chwili wybucha śmiechem.

— W końcu udało ci się uciec, prawda?

Gdyby spojrzenie mogło zabić, Harry już dawno znajdowałby się na dnie rzeki Cam.

— Dlaczego mnie nie ostrzegłeś? — syczy.

— Próbowaliśmy! — broni się Harry. — Myślałaś, że jesteśmy podli.

Jak na zawołanie, tuż za nim pojawia się twarz Draco; jego uśmiech jest zbyt radosny jak na gust Hermiony.

— Ani słowa — upomina. — Dopóki się nie upiję.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kilka drinków i trzy godziny unikania Cormaca później, Hermiona jest zarówno szczęśliwsza jak i dużo bardziej podchmielona.

Po tańcu ze współlokatorami, zrzuceniu szpilek i dostrzeżeniu Cormaca w ciemnym kącie z ręką pod spódnicą jakiejś biednej dziewczyny, Hermiona jakimś cudem ląduje na podłodze sąsiedniego pomieszczenia razem z Draco, patrząc na teren college’u, i w alarmującym tempie zbliża się do dna swojego najnowszego drinka.

— Zawsze źle wybierałam chłopaków w szkole — mówi mu, opierając głowę o ścianę za sobą i krzywiąc się, gdy jedna ze spinek we włosach wbija się mocno w skórę głowy. — Najwyraźniej nic się nie zmieniło. Cormac sprawia, że mojego chłopaka z czasów, gdy miałam dwanaście lat, można uznać za dżentelmena.

— Więc dlaczego powiedziałaś tak? — pyta Draco.

Jego butelka piwa jest pusta od jakiegoś czasu, ale nie wykazuje jeszcze oznak chęci powrotu do baru.

Hermiona wzdycha teatralnie i odwraca się do okna, wyciągając spinkę z włosów.

— Chyba lubię dawać ludziom szansę.

— To uczciwe. — Spogląda na nią kątem oka. — Ale Cormac McLaggen?

Hermiona popycha go delikatnie; coś jasnego i musującego iskrzy w jej piersi przy kontakcie.

— Dobra, to był błąd. Zadowolony?

Uśmiech wystarczy, aby sposób, w jaki na nią patrzy, stał się przytłaczający. Bezpośredni kontakt wzrokowy wzbiera krew w jej żyłach. Jakby czekał na każde jej słowo. Jego oczy podążają za jej dłońmi, gdy powoli rozplątuje włosy.

— Wydaje mi się, że od teraz będziesz musiała próbować podejmować lepsze decyzje — droczy się Draco.

— Mhm — mówi, w końcu wyjmując ostatnią spinkę i podciągając kolana do piersi.

— A może powinnam to potraktować jako znak, żeby na chwilę zapomnieć o randkowaniu.

Spowodowana przez to cisza jest trudniejsza niż się spodziewała.

— Och? — mamrocze Draco, po raz pierwszy spuszczając wzrok i rozglądając się po terenie. Daleko pod nimi para biega ścieżką, chichocząc.

Hermiona kręci głową i ponownie sięga do drinka, podejmując kilka prób, by włożyć słomkę do ust.

— Nie wiem — mówi głośno. — Moja mama zawsze mówiła, żeby najpierw skupić się na nauce, a potem na chłopakach. I wiesz, bez względu na to, jak są mili… — Wskazuje niejasnym gestem na Draco, który wygląda, jakby nie wiedział, czy to ma mu schlebiać, czy go obrażać. — Może miała rację.

— Może — odpowiada. Obserwują przechodniów jeszcze przez chwilę, każdy cień tańczy wokół nieregularnych plam światła, zanim znów Draco się odzywa. — Myślę, że będę się zbierał.

— Och — mamrocze Hermiona, niezdarnie wstając. — Już?

— Jestem zmęczony — mówi, a ona kiwa głową, czując, jakby grunt poruszał się niepostrzeżenie bez jej wiedzy.

— Zaczekaj — rzuca, zanim Draco odwraca się do wyjścia. — Kawa jutro? Ja stawiam?

Jego oczy to historia, której wciąż nie potrafi przeczytać, ale przynajmniej rozumie niemal niezauważalne skinienie głową.

— W porządku — mówi Draco. — Zobaczymy się jutro.

To w pewnym stopniu łagodzi niepokój w jej sercu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Tak się składa, że to nie kawa prostuje wszystko między nimi, ale raczej zupełnie nieoczekiwana poranna akcja z dwoma innymi współlokatorami.

Hermiona właśnie udaje się do kuchni, ziewając, kiedy zauważa Neville’a, nalewającego wrzątek do plastikowego kubka z takim skupieniem na twarzy, że aż wystaje mu język.

— Nev? — pyta zbita z tropu. — Co ty robisz?

Chłopak podskakuje niemal na półtora metra, a kubek upada na podłogę, odbijając się od desek i rozlewając wszędzie wrzątek.

— Nic! — krzyczy Neville.

— Nie wiedziałam, że pijesz herbatę?

— Myślałem, że może napiję się chociaż raz…

Kolejne drzwi otwierają się z hukiem i Blaise wsuwa głowę do kuchni, przyciągnięty całym hałasem.

— Użyj kubka — mówi, przyglądając się rzezi na podłodze. — Są w kompletach z uchwytami, które pomagają uniknąć upuszczenia…

— Nie upuściłem — mówi szybko Neville, a jego policzki płoną.

Wyjmuje z szafki kubek i wkłada do niego torebkę herbaty, jakby go to osobiście skrzywdziło.

Zanim Neville dodał dokładnie półtorej łyżeczki cukru (przez cały czas trzęsły mu się ręce), zamieszał mleko (rozpryskując połowę na blacie) i posprzątał bałagan na podłodze, był obserwowany przez współlokatorów, z wyjątkiem jednej — Pansy.

Draco przybył jako ostatni, pocierając głowę.

— Co się dzieje?

— Obserwujemy, jak Neville robi herbatę — mówi Luna. — Nie jest w tym zbyt dobry.

Draco wygląda na oszołomionego.

— Dlaczego ty… och.

Och? — pyta Hermiona.

Ale Draco tylko raczy Neville’a uśmieszkiem.

— Ta herbata nie jest dla ciebie, prawda? — mówi powoli.

Blaise sapie.

Neville! Byłeś wczoraj z dziewczyną?! Kiedy poszliśmy na kolację?

— Nie! — jęczy Neville.

— Z chłopakiem? — pyta Teo, uśmiechając się złośliwie.

Ale to Ginny opada szczęka, gdy wszystko do niej dociera.

— Czekajcie. Kto z osób, które znamy, nie może przetrwać poranka bez filiżanki angielskiej herbaty?

Oczy Hermiony padają na pudełko herbaty Twinings, które Neville próbuje ukradkiem wrzucić do szafki.

— Przepraszam — skrzeczy, przepychając się obok publiczności z kubkiem tak mocno ściśniętym w dłoniach, że może pęknąć.

Najwyraźniej chłopak zatrzymuje się na środku korytarza, przez chwilę się zastanawiając.

A potem siódemka oszołomionych współlokatorów patrzy, jak otwiera drzwi do pokoju Pansy, wchodzi do środka i z hukiem zamyka je za sobą.

— Kurwa — mówi Blaise. — Czy to oznacza, że teraz wszyscy musimy się przyjaźnić?

I, pośród panującego śmiechu, oczy Hermiony spotykają wzrok Draco; znajduje w nim tylko ciepło.

 

BZNK — Bardzo Znany Na Kampusie — ktoś dobrze znany wśród wszystkich studentów.

The Buttery — kawiarnia w Queens’; organizowane są tam codzienne i uroczyste kolacje.

_____________

Witajcie :) późnym wieczorem publikuję kolejny rozdział tej historii. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię takiego Draco. To naprawdę fajna kreacja postaci, a Hermiona powinna wreszcie przejrzeć na oczy, prawda? Jestem bardzo mile zaskoczona faktem, że tak szybko i przyjemnie mi się tłumaczy to opowiadanie. Wiele fajnej akcji jeszcze przed nami, więc czekajcie cierpliwie.

Kolejny rozdział pojawi się we wtorek, a w tym tygodniu jeszcze czeka na Was Apartament i To, co najlepsze. Powinny pojawić się w zaplanowane dni, zobaczymy, jak będzie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

1 komentarz:

  1. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! To jest takie słodkie!

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy