sobota, 5 lutego 2022

[T] To, co najlepsze: Rozdział 11 (+18)

 

Hermiona nie była jeszcze gotowa, by powiedzieć Scorpiusowi o jej relacji z Draco, ale podejrzewała, że jej syn już to zauważył. Nadal spędzał każdy wieczór, dyskutując z Draco o książkach i na przypadkowe tematy przy stole.

To była kolejna interesująca sprawa. Nikt inny nie chciał poświęcać czasu Scorpiusowi, ale Draco był tym zachwycony. Widziała szczęście migoczące na jego twarzy za każdym razem, gdy jego imię było wywoływane z dziecinną fantazją i to chwytało ją za serce, nawet gdy się tego spodziewała.

Znajdowali dla siebie czas pomiędzy innymi zobowiązaniami. Odwiedzał ją podczas lunchu, kiedy nie mogła wyrwać się z pracy, a Victoire zawsze dawała jej znać śpiewającym głosem, że jej chłopak się pojawiał, przez co Hermiona nie mogła powstrzymać się od cichego chichotu. Gdy dostał szansę — albo gdy ona pozwoliła, kiedy wydawał się wahać, by zapytać — Draco zabrał ją na kolację. Przez większość czasu zapraszał również Scorpiusa.

Wydawał się to być idealny obraz szczęścia i przez większość czasu Hermiona nie rozmyślała nad sposobem, w jaki tak szybko się zadomowili.

Tak było dzisiejszego wieczoru. Scorpius przytaszczył po schodach kosz wypełniony po brzegi grami planszowymi, które zgromadzili przez lata.

Draco napotkał jej spojrzenie nad stołem, kiedy przeczesywała włosy palcami.

— Co to jest? — zapytał, klękając obok Scorpiusa.

Podnosząc kubek, Hermiona podeszła do sofy naprzeciwko nich i usiadła, krzyżując kostki i popijając herbatę.

— Gry planszowe. — Uśmiechnęła się. — W tym tygodniu aż rwie się, by wygrać z tobą w karty.

Brwi Draco niemal sięgnęły linii włosów.

— Możesz wygrać… jeśli ci pozwolę — wycedził.

Głowa Scorpiusa poderwała się do góry, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.

— Jeszcze zobaczymy.

Odchylając się do tyłu, Hermiona naciągnęła koc na swoje ramiona i obserwowała ich. Większość czasu spędzała, ukrywając uśmiech za kubkiem, nawet długo po tym, jak skończyła się jej herbata, ale nie mogła się zmusić, by wstać i nalać sobie kolejną porcję.

Kiedy Scorpius zaproponował grę w pokera, Draco ślepo się zgodził. Hermiona wiedziała, że nie spodziewał się zaskoczenia. Scorpius miał tylko sześć lat, w styczniu miał skończyć siedem, a sześciolatek z pewnością nic nie wie o pokerze. Pomijając fakt, że wiedział, ponieważ spędzali czas na wiele sposobów w dniu, gdy na chwilę wysiadło zasilanie, a jej syn szybko się uczył.

— Co wygrałem? — Scorpius rozpromienił się.

Draco dysząc, wyciągnął portfel z tylnej kieszeni.

— Nie do końca jestem pewien, co się właśnie stało.

— Wygląda na to, że cię oszukał. — Hermiona parsknęła. — Dlaczego u licha założyłeś się z dzieckiem?

— Hej! — wtrącił Scorpius z wyrzutem.

— Oczywiście myślałem, że wygram — mruknął Draco, przesuwając po stole dwa banknoty.

Hermiona uniosła brwi.

— Och, więc chciałeś, żeby ci zapłacił?

— Tego nie powiedziałem.

Kolano Draco uderzyło w stolik kawowy.

Nadal chichocząc, Hermiona postawiła kubek na stole i zaprowadziła Scorpiusa ku schodom.

— Potem przyniosę te gry. Przyjdę ci poczytać za piętnaście minut, dobrze? Mam nadzieję, że będziesz w łóżku, gdy tam wejdę! — powiedziała, patrząc, jak wbiega na górę.

Stojąc na środku jej salonu, Draco wsunął ręce do tylnych kieszeni jeansów. Gdy zbliżyła się do niego, wyciągnął je i wsunął palce wskazujące w szlufki jej paska, przyciągając ją do siebie. Jej pierś zderzyła się z jego i pochylił się.

— Wiedziałaś, że zrobi mnie w konia, prawda?

— Dobrze go nauczyłam. — Hermiona roześmiała się cicho, całując kącik ust Draco. — Czy chcesz mi powiedzieć, że nawet się nie starałeś?

Wargi Draco musnęły małżowinę jej ucha, poczuła powiew oddechu.

— Chciałbym to powiedzieć, ale niegrzecznie kłamać. Ale — mruknął, chwytając ją za biodra — zastanawiam się, czy ty też mogłabyś mnie pokonać.

Hermiona uśmiechnęła się leniwie, unosząc głowę.

— Och, jestem pewna, że byłoby to dla ciebie bardzo zawstydzające.

Uśmiechnął się.

— W takim razie będziemy musieli przetestować tę teorię innego wieczoru.

Cichy jęk wydobył się z jej ust, gdy ją pocałował.

— Cicho — przypomniał delikatnie. — Nie chcę, żeby nabrał jakiś podejrzeń. Mam chwilę cieszyć się chwilą samotności, którą spędzam z tobą.

Draco poprowadził ją do tyłu, dobrze ukrywając, na wypadek gdyby jej syn zdecydował się spojrzeć w dół klatki schodowej. Jego palce wplątały się w jej włosy, mierzwiąc je, a usta przywarły do jej warg.

Jedna jego ręka przesunęła się po kawałku skóry, gdy jej sweter uniósł się lekko.

Hermiona nie była gotowa do puścić, ale jeśli miała być całkowicie szczera, stwierdziła, że nigdy nie będzie.

— Mówiłeś, że w ten weekend będziesz miał wolne w pacy?

Draco potrząsnął głową, splatając palce z jej palcami.

— Miałem, ale coś mi wypadło. Wątpię, żeby to trwało długo, ale będę zajęty w sobotni wieczór i prawdopodobnie większą część niedzieli.

Jego kciuk przesunął się po jej ustach, zanim zdała sobie sprawę, że się dąsa.

— Cóż, jeśli nie będziesz zajęty, zawsze możesz wpaść.

— Będzie późno, Hermiono. Nie ma szans, żebym zdążył na kolację. Pracujesz w przyszły weekend?

— Nie — powiedziała i zamarła, słysząc uderzenie tuż nad ich głowami.

Wymamrotał „Idealnie”, przyciągając jej usta z powrotem do swoich, najwyraźniej świadom, ze kończy im się czas.

— Pozwolisz mi zabrać cię na kolację? Jeśli Clara może…

— Może. — Hermiona brzmiała na zbyt podekscytowaną, poczuła, że jej policzki płoną. — To znaczy, sprawię, że się uda.

Wybuchnął cichym śmiechem, jego klatka piersiowa uderzała w jej, gdy pocałował ją po raz ostatni.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Deski podłogowe zaskrzypiały pod ich łącznym ciężarem, gdy prowadził ją do tyłu, a ściana przylegała do krzywizny jej kręgosłupa. Ostry chłód przeszył jej skórę, gdy podciągnął sweter, przesuwając ręce po jej biodrach. Palce powoli krążyły po jej skórze i przygryzł jej dolną wargę.

— Granger — wychrypiał ściszonym tonem, gdy podmuch powietrza przeleciał przez rozchwianą szybę za nimi. — Mówiłem ci…

Wplatając palce w jego włosy i przeciągając nimi po głowie, Hermiona jęknęła przeciągle.

— Powiedziałeś mi, żebym została — wydyszała. — Jednak to nie wchodzi w grę.

Jego usta wykrzywiły się w grymasie.

— Nie mogę cię powstrzymać przed wyruszeniem na poszukiwania i nigdy bym nie próbował, ale włamanie się do Gringotta…

— … było jedyną opcją. Jest dobrze. Jestem tu teraz, prawda? — Tuląc jego twarz, przyciągnęła go ku sobie, jęcząc cicho, gdy wbił kolano między jej uda. — Musimy jak najlepiej wykorzystać dzisiejszy wieczór.

— Dzisiaj tu, jutro tam — mruknął Draco, kładąc dłoń na jej plecach. Poprowadziła ich do łóżka i uśmiechnęła się, gdy charakterystyczne skrzypienie ją rozśmieszyło. — Nienawidzę tego.

Hermiona skinęła głową, siadając okrakiem na jego biodrach.

— Będzie warto. Zobaczysz.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Światło słoneczne oświetliło łóżko i Hermiona obróciła się, a jej ręka wylądowała na klatce piersiowej Draco. Nogę miała przerzuconą przez jego, a ramię mężczyzny mocno ją trzymało. Zerkając na krawędź łóżka, zobaczyła ich ubrania porozrzucane po podłodze. Jej majtki zwisały z materaca.

Typowe.

— Gdzie się wybierasz? — Palce Draco zgięły się na jej plecach.

Hermiona przygryzła dolną wargę.

— Rozumiem, że wyjeżdżasz wcześniej? — Wargi musnęły czubek jej głowy, ale jeszcze nie poluźnił uścisku. — Próbowałaś wymknąć się bez pożegnania?

Poczucie winy niemal ją przygniotło.

— Zamierzałam zostawić wiadomość — przyznała ostrożnie. — Muszę to zrobić.

Skinął głową, jego oczy wciąż były zamknięte.

— Wiem. Wspieram cię.

— Nie zawsze tak będzie.

Podparła się na łokciu, gdy Draco otworzył jedno oko.

— Powinienem mieć nadzieję, że nie, ale nawet jeśli Potter wygra, nie ma gwarancji, że Ministerstwo nie potraktuje mnie tak, jak resztę Śmierciożerców.

Jej ocz zwęziły się i odetchnęła chrapliwie.

— Niech tylko spróbują, a pożałują. Nie jesteś Śmierciożercą, bez względu na to, co masz na ramieniu. To cię nie definiuje.

— Wpuściłem ich do Hogwartu. — Draco wzruszył ramionami jak zwykle.

Przełknęła ślinę i ujęła jego policzek, a delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy przekręcił się ku niej.

— Ale też opuściłeś.

— Chodź tutaj — szepnął. — Nie wiem, jak długo ciebie nie będzie — kontynuował, po czym przewrócił ją na plecy, napierając na nią.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

We wtorkowy poranek zerwała się z krzykiem, wybudzona z głębokiego snu i chwyciła się za gardło. Na czole zebrał się pot, a między udami pojawił się znajomy ból.

To by sen, tego była pewna. Nawet teraz ledwo trzymała się wyraźnych obrazów, które przebijały się przez jej myśli.

Draco… ale nie do końca.

Być może jego młodsza wersja, chociaż nieco ostrzejsza niż ta, którą teraz znała.

Scorpius wrzasnął w łazience i wszystko, co myślała, że rozwikłała — miło tego, jak zawiłe było — zniknęło.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Nie jestem pewna, czy powinnam przyjść — zaczęła Hermiona z wahaniem, owijając kabel telefoniczny wokół palca wskazującego. W domu panowała cisza; dziwna zmiana tempa, ponieważ Scorpius był na zakupach z Clarą. — Ale doktor Caron zawsze kazał mi dzwonić, jeśli coś wydaje mi się dziwne.

— Oczywiście. — Głos recepcjonistki był tak pełen radości, że o dziewiątej rano przyprawiał o mdłości. — Czego dokładnie pani doświadcza?

Zawahała się, a jej ręka znieruchomiała. W jej głowie brzmiało… dość dziwacznie. Jej lekarz z pewnością uzna to za takie.

— Każdego ranka budzę się z bólami głowy — zaczęła. — Według mnie to nie jest normalne.

— Mhm. Sekunda, tylko to wpiszę. Czy jest coś jeszcze, o czym według pani doktor Caron powinien wiedzieć?

Hermiona odchrząknęła, przełykając.

— Nie jestem pewna, czy to jest normalne, ale wygląda na to, ze zaraz po przebudzeniu mam okropne bóle głowy. Nie pamiętam snów. Po prostu… zdaję sobie sprawę, jak śmiesznie to brzmi.

— Ani trochę.

— Ale biorąc pod uwagę moją historię medyczną, myślę, że najlepiej będzie umówić się na wizytę jak najszybciej.

Uderzając czubkiem buta w wykończenie ściany, Hermiona próbowała zrobić, co w jej mocy, by brzmieć spokojnie. Zapewne skończy się na tym, że to nic poważnego — przynajmniej w temacie jej snów, których nawet nie mogła sobie przypomnieć, a rozwijające się migreny byłyby po prostu kolejną adnotacją w jej dokumentacji medycznej.

To kolejny efekt uboczny długotrwałej amnezji.

Prawdopodobnie nie ma się czym martwić, tłumaczyła sobie Hermiona, ale nawet ona w to nie wierzyła.

Recepcjonistka po drugiej stronie przeżuła głośno gumę.

— Oczywiście. Najbliższy termin mogę zaproponować w czwartek o czternastej. Czy pasuje pani?

Miała pracować, ale Victorie też ma wtedy dyżur, więc nie byłoby problemu, więc nie byłoby problemu, gdyby wyszła podczas przerwy. Clara mogłaby zająć się Scorpiusem.

— Tak, idealnie.

To chyba nic.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy Draco zaproponował spotkanie podczas jej lunchu, ponieważ był zajęty przez większość weekendu, Hermiona była zakłopotana, mówiąc mu, że nie może.

— Mam wizytę u lekarza — wyjaśniła, podwijając nogi pod siebie, gdy wylegiwali się na jego sofie.

— Nie ma problemu. Rutynowe kontrole muszą być istotne, biorąc pod uwagę twoją… — urwał, zaciskając szczękę.

Nie była do końca pewna, co sprawiło, że powiedziała mu prawdę, ale słowa wypłynęły z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać.

— To nie jest normalna wizyta — powiedziała Hermiona, a jego oczy się zwęziły. — Właściwie to badania okresowe, by skontrolować jakiekolwiek uszkodzenia po wypadku i nie mogę z tym czekać do marca.

— Rozumiem. — Wypuścił powietrze. Jego kciuki były białe, gdy zacisnął dłonie w pięści, opierając się na kolanach. — Wszystko w porządku?

Przechylając głowę w bok i kładąc policzek na dłoni, Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć.

— Nie jestem pewna. — Ogień trzaskał, a ona wpatrywała się w migoczące płomienie, zanim westchnęła. — Będę brzmiała jak wariatka, jeśli ci powiem.

— Słyszałem wiele szalonych rzeczy. Jakoś wątpię, że to będzie jedną z nich. — Skręcił lok wokół palca. — Ale nie chcę, żebyś czuła się zobowiązana, by mi o tym powiedzieć.

Z uśmiechem na ustach Hermiona potrząsnęła głową.

— Jeśli jest ktoś, komu chciałabym o tym powiedzieć, to jesteś ty. Mniej więcej w ciągu ostatniego tygodnia zaczęłam się budzić z okropnymi bólami głowy. Nigdy wcześniej takich nie miałam. — Przysunęła się bliżej niego, przyciskając kolano do jego uda, gdy jego ramię spoczywało na oparciu sofy. — I mam teorię, że zaczęły się mniej więcej w tym samym czasie, co moje sny.

Draco zesztywniał i usiadł prosto.

— Sny?

— Wiem, że to brzmi…

— Jakie sny? — Panika zaostrzyła ton jego głosu, gdy na nią spojrzał. — Hermiono?

Jej usta były suche, przełykanie nie pomagało.

— Nie… nie mam pojęcia. Nie pamiętam ich, ale wiem, kiedy je miałam. — Myliła się, sądząc, że uważał jej teorię za szaloną. Nie, miała przeczucie, że całkowicie jej wierzy. — Ale to brzmi niedorzecznie. Dziwię się, że recepcjonistka nie śmiała się ze mnie przez telefon.

Nie mówiąc ani słowa, Draco pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej czole.

— Wierzę ci.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Doktor Caron przeglądał jej kartę, gdy siedziała na kozetce ze skrzyżowanymi nogami i wierciła się. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był niezobowiązujący odgłos obserwacji i nie było sposobu, by stwierdzić, czy oznaczał coś dobrego, czy złego. Przerzucał strony, zaczepiając stopę o nogi stołka i przesuwając go do przodu. Zagłębiając się w fotelu, poprawił okulary.

— Czy poza bólami głowy doświadczyłaś jakiś innych problemów?

— Nie.

— A sny?

Okropnie żałowała, że wspomniała o tym, gdy miała czas, by wszystko wyjaśnić.

— Nie powinnam była o nich wspominać. Wątpię, że są powiązane. Po prostu próbowałam samodzielnie wyciągnąć jakieś wnioski.

Jego włosy były jaśniejsze niż ostatnim razem, gdy go widziała. Doktor Caron zbliżał się do sześćdziesiątki, ale nigdy nie widziała, żeby zachowywał się tak, jakby tracił wigor.

— Nie lekceważyłbym ich, będąc na twoim miejscu, Hermiono. Zdarzały się przypadki, że ofiary długotrwałej amnezji zaczynają przypominać sobie pewne wydarzenia, które zostały stłumione.

Z szeroko otwartymi oczami Hermiona powstrzymała pokusę niezręcznego śmiechu.

— Doktorze, naprawdę uważam, ze to tylko bóle głowy. Aczkolwiek okropne i rozrywające głowę.

Wzdychając, przeciągnął długopisem po kartce.

— Może i tak, ale teoretycznie mogłabyś coś zapamiętać i znowu o tym zapomnieć. W tej chwili to tylko teoria, ale zawsze zastanawiałem się, czy twoje wspomnienia mogą powrócić. Czy coś się ostatnio zmieniło w twoim życiu?

— Nie — powiedziała szybko Hermiona. — Cóż, poznałam kogoś, ale to nie jest powiązane.

Wyrwał kartkę z notatnika.

— Na tę chwilę tego nie wiem. Oto recepta na lekarstwo, które pomoże ci z bólami głowy. Jeśli będą się utrzymywać lub nasilać natychmiast zadzwoń do mojego gabinetu, dobrze?

Skinęła głową, ściskając mocno kartkę w dłoni, a on życzył jej dobrego odpoczynku w ciągu dnia i odprowadził ją do holu.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco dotrzymał obietnicy, że zabierze ją na kolację.

Hermiona weszła do domu, trzymając w dłoni list, który znalazła w skrzynce pocztowej. Napisany na ozdobnej papeterii — z ramką, której przyjrzałaby się bliżej, gdyby nie była podekscytowana czytaniem teksu — zawierał proste instrukcje. Lub prośby, w zależności od tego, jak na to spojrzała. Poprosił, by ładnie się ubrała, ale nie zostawił żadnych wskazówek, dokąd się wybierają.

Ponieważ Scorpius był już u Clary, Hermiona miała kilka dodatkowych minut na przygotowania. W szafie znalazła czarną sukienkę — jedyną wizytową, jaką posiadała. Dostała ją w prezencie na Boże Narodzenie od obecnej opiekunki jej syna. Starając się zapiąć zamek, Hermiona dostrzegła siebie w lustrze i zachichotała. Wyglądała naprawdę śmiesznie.

Będzie musiała poprosić Draco, żeby zapiął jej zamek, gdy przybędzie, co, jak przypuszczała Hermiona, mogło nastąpić w każdej chwili, biorąc pod uwagę jego tendencję do wczesnego wstawania. Poświęciła trochę czasu na jak najdelikatniejszy makijaż. Kiedy po raz ostatni przesunęła szczoteczką po rzęsach, rozległo się pukanie do drzwi wejściowych i zbiegła po schodach, trzymając szpilki w dłoniach.

Wyjrzała przez judasza, dostrzegając blond włosy i szybko nacisnęła klamkę.

— Dzięki Bogu, że jesteś wcześniej. Możesz mi pomóc z zamkiem?

Draco parsknął, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

— Z przyjemnością.

Uniósł stopę, kopiąc za sobą drzwi i skinął na nią, by się odwróciła.

Po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz, kiedy jego palce powoli przesuwały się po nagiej skórze — celowo— i uniosła brodę, zerkając na niego.

Z charakterystycznym uśmieszkiem, do którego przywykła, Draco pochylił głowę i pocałował ścieżkę w dół jej szyi.

— Wyglądasz oszałamiająco — mruknął, lekko szczypiąc jej wrażliwe ciało, gdy pociągnął zamek błyskawiczny ku górze. — Nie mogłem się tego doczekać przez cały tydzień.

Jęknęła, przyciskając do niego plecy. A gdyby kiedykolwiek została o to zapytana, przysięgłaby, że to przypadek, że kręciła tyłkiem przy jego miednicy.

— Nie mogłeś się doczekać pójścia na kolację, czy… — Cokolwiek chciała powiedzieć, zamarło na jej języku.

Draco puścił zamek błyskawiczny i mocno ścisnął jej biodra, robiąc małe kółka. Nie było wątpliwości, że poczuła jego erekcję, kiedy bez namysłu się o nią ocierała.

— Kurwa… — wysyczał Draco i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi.

Odwracając się w jego ramionach, Hermiona przycisnęła go do siebie, wplatając palce we włosy i jednocześnie rozciągając się na palcach.

— Spóźnimy się.

Jęknął, dźwięk wibrował przez nią, podczas gdy jego język muskał linię jej ust.

— Mamy rezerwację, ale z każdą sekundą coraz mniej mnie to obchodzi.

Zamarła, patrząc na niego.

— Rezerwację? Dokąd mnie zabierasz?

Nie zwrócił na to uwagi, był zbyt skupiony na swoich dłoniach, które wędrowały po bokach kobiety, jednocześnie całując jej szyję.

— Zapomniałem nazwy.

— Jest tutaj tylko jedna restauracja, w której trzeba robić rezerwacje. — Nigdy tam nie była. To brzmiało jak bajka, na którą nie było jej stać. — Draco? Ich ceny są absurdalne. Nie musisz mnie zabierać…

Jego gardłowy śmiech sprawił, że zadrżała.

— Koszt nie stanowi problemu. Byłaś tam kiedykolwiek?

Potrząsnęła głową. Ręce Draco ześlizgnęły się z jej talii i spojrzała na niego z rozczarowaniem.

— Co robisz?

Zapiął zamek z tyłu jej sukienki, odgarniając włosy i przyciskając usta do jej karku — wrażliwego miejsca, o którym nie miała pojęcia.

— Oczywiście zabieram cię na kolację.

— Ale my… — wykrztusiła. — Tak miło spędzaliśmy czas…

Draco uniósł jej podbródek, jego oczy były przepełnione figlarnością.

— Naprawdę chcę cię zabrać na kolację. Po prostu rozpraszasz mnie swoimi kobiecymi sztuczkami.

— Och, widziałeś moje nagie plecy. Jak sobie z tym poradzisz? — Hermiona prychnęła.

— Wyobraź sobie, że cała jesteś naga, ja właśnie to robię — wychrypiał.

Serce waliło jej w piersi.

— Och. — Hermiona założyła luźny kosmyk włosów za ucho. — Używałeś już tego tekstu, czy po prostu zawsze jesteś taki czarujący?

Uśmiechnął się.

— Zawsze jestem taki czarujący.

Nie było co do tego wątpliwości.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Mężczyzna przy drzwiach wziął jej płaszcz, gdy weszli, uśmiechając się lekko i pozdrawiając gospodynię. Brunetka wskazała im ich stolik, obrzucała Hermionę przelotnymi spojrzeniami, ale oczy kobiety ułamek za długo spoczęły na Draco, jak na gust Hermiony.

Wyglądało na to, że Draco dostrzegł gwałtowne emocje pojawiające się na jej twarzy, jeśli można było za potwierdzenie uznać jego firmowy uśmieszek. Wziął Hermionę za rękę z drugiej strony stołu, przesuwając kciukiem po jej knykciach i patrząc w oczy gospodyni.

Szybko uciekła.

— Myślę, że ją przestraszyłeś. — Hermiona roześmiała się. Rozejrzała się po restauracji, zafascynowana misternymi żyrandolami i sposobem, w jaki ich światło oświetlało pomieszczenie. — Jest cudownie, dziękuję.

Ich kelnerka była uprzejma. Przyjęła zamówienie, jednocześnie wyrażając swoją opinię, które danie było lepsze z tych dwóch, kiedy Hermiona nie mogła zdecydować.

Tym, co zaskoczyło Hermionę, było to, że Draco powstrzymał ich kelnerkę przed odejściem, gdy zatrzasnęła czarną, skórzaną książkę w dłoni.

— Poproszę szklankę waszej najlepszej whisky. I — spojrzał na Hermionę — mogłaby pani przynieść też butelkę waszego najlepszego czerwonego wina?

Usta Hermony rozchyliły się i nie mogła wydobyć z siebie słów, gdy zerknął na nią z uniesioną brwią.

— O co chodzi?

Hermiona rozejrzała się wokół nich, celowo ściszając głos.

— Jesteś świadomy tego, że nie musisz poić mnie wyszukanym winem, żebym mogła cieszyć się twoim towarzystwem, prawda?

— Mówiłem ci, że pieniądze nie stanowią dla mnie problemu, Hermiono.

— Może i tak, ale butelka ich najlepszego wina brzmi tak frywolnie. Oczywiście nie oceniam tego, jak wydajesz swoje pieniądze — wyjaśniła pospiesznie Hermiona, wcale nie chcąc brzmieć tak, jakby się kontrolowała. — Po prostu nie musisz ich wydawać… na mnie.

Splatając swoje palce z jej palcami, Draco uśmiechnął się.

— A jeśli zechcę?

Nie na taką odpowiedź oczekiwała. Nigdy nie powiedział tego, co była gotowa usłyszeć.

— Hermiono — powiedział cicho. — Mógłbym robić frywolne zakupy każdego dnia przez resztę mojego życia i nadal nie zabrakłoby mi pieniędzy.

Zawiesiła się, niezdolna do przetworzenia tego.

— Słucham? — Udało jej się podziękować kelnerce, która przyniosła wino i szklankę whisky dla Draco. — Co to dokładnie oznacza?

Draco nalał wino, w połowie uzupełniając kieliszek, a Hermiona rozważała wypicie całej zawartości butelki. Od tygodni czuła nerwowe napięcie dotyczące jego osoby.

Jego palce owinęły się wokół szklanki.

— Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy o tym nie wspomniałem. Lubię pracować, ale pochodzę z wielopokoleniowej i bardzo majętnej rodziny.

— Och — wydyszała Hermiona. — Nie miałam pojęcia.

Co było śmieszne, zakpiła cicho z siebie. Nagle wiele rzeczy nabrało sensu i była zbyt zaintrygowana jego urokiem, by to zauważyć. To w ogóle do niej nie pasowało.

— Jednak nadal uważam, że nie powinieneś bezmyślnie na mnie wydawać.

Parsknął.

— Oczywiście, że nie. Cóż, nie mogę tego obiecać, ale spróbuję  się opanować.

Uśmiechnęła się.

— To mi wystarczy.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Rozmawiali o jego dzieciństwie, o jego rodzicach, których celowo nazwiska nie wspominał i Hermiona była tak pochłonięta jego opowieściami, że nie zauważyła ubiegu czasu. Dowiedziała się, że był grzecznym dzieckiem, ale kiedy dorósł przejawiał trochę buntowniczości. Jednak Hermiona wątpiła, by te sytuacje można nazwać „buntowniczymi”, jak to ujął.

Nie mogła powiedzieć zbyt wiele o sobie, ale uraczyła go opowieścią o Scorpiusie zjeżdżającym po schodach w koszu na pranie, gdy miał pięć lat.

— Myślałam, że złamał rękę. — Westchnęła. — Usłyszałam jedynie głośny łomot i miauczenie Krzywołapa. Gdy wyszłam zza rogu, znalazłam Scorpiusa, trzymającego ramię i przewrócony kosz.

— Ale nie złamał? — Troska Draco była ujmująca.

Hermiona oparła policzek na dłoni, przyglądając się butelce wina, która w większości była pusta.

— Nie, ale na wszelki wypadek pojechaliśmy do doktora Carona. Nawet obyło się bez zwichnięcia, chociaż nie powinno. Brzmi jak magia — zażartowała, przełykając resztkę wina. — Czy jako dziecko robiłeś coś takiego?

— Uprawiałem sporty.

— Rugby?

— Coś w tym rodzaju. Nigdy nie zostałem ranny, ale przeze mnie Potter doznał paskudnej kontuzji. To była moja wina.

— Zrobiłeś to celowo?

Przygryzł dolną wargę z wyraźnym żalem.

— Nie! — Hermiona sapnęła. — Zrobiłeś to!

Skrzywił się.

— Tak, a potem kilka razy zrobił ze mnie głupca.

Zachichotała.

— Wygląda na to, że ci się należało.

Twarz Draco złagodniała.

— Kocham, gdy to robisz.

— Co?

Jego stopa uderzyła w jej, gdy lekko się zarumienił.

— Chodziło mi o twój śmiech. Uwielbiam ten dźwięk.

— Gdybyśmy nie byli w restauracji, całowalibyśmy się bez opamiętania. — Hermiona odetchnęła. — Draco, dzisiejszy wieczór był…

— Hermiono? — Z prawej strony usłyszała niewyraźny głos i niezbyt mogła do zidentyfikować. Pisk odbił się echem po pomieszczeniu, gdy podniosła wzrok. — To ty — powiedział głośno Adam, opadając na krzesło, które zabrał ze stolika obok nich.

Draco napotkał jej spanikowane spojrzenie, natychmiast pociemniały mu oczy, gdy odrzucił serwetkę. Ręka Adama opadła na udo Hermiony, schowane pod stołem, ale Draco podążył za ruchem.

Hermiona odetchnęła i odepchnęła jego rękę.

— Jestem zajęta, Adamie. Jem kolację z…

Jego uwaga przeniosła się z niej na Draco.

— Och, ojciec twojego dziecka w końcu wrócił? Jesteś pieprzonym szmaciarzem ty…

Kolor odpłynął z twarzy Draco. Wyciągnął Adama z krzesła za kołnierz. Ich sztućce za zatrzęsły się mocno, uderzając o talerze, a Hermiona patrzyła z przerażeniem, jak Draco wyprowadza mężczyznę z restauracji.

Sięgając po torebkę, otworzyła portfel i rzuciła wystarczająco dużo pieniędzy, by pokryć rachunek i przyzwoity napiwek. Chwytając ich płaszcze z wieszaka przy drzwiach, Hermiona wybiegła na zewnątrz.

Zanim znalazła ich obu, wydawało się, że Adam powiedział coś strasznego — jakie to niezaskakujące — i zamachał się na Draco.

— Czekaj, przestań! — krzyknęła Hermiona.

Draco złapał jego pięść, wyginając ją do tyłu z ostrym spojrzeniem, wyostrzającym jego rysy. Powiedział coś, ale nie mogła tego usłyszeć, a kiedy Draco odpowiedział na atak, usłyszeli przeraźliwe chrupnięcie.

Krew trysnęła z nosa Adama, spływając po jego koszuli. Nic nie powiedział, ale rzucił jej gniewne spojrzenie, gdy odchodził chwiejnym krokiem.

Podbiegła do Draco z płaszczami przewieszonymi przez ramię, gdy chwyciła jego ręce.

— Wszystko w porządku? — Hermiona przyjrzała mu się pod kątem jakichkolwiek obrażeń, które mogły wystąpić, zanim zapytała.

— Nic mi nie jest — potwierdził. — Kto to był?

— Ma na imię Adam. Raz pozwoliłam mu zabrać mnie na kolację i nie oddzwoniłam, gdy zapraszał mnie na drugą randkę. — Podała mu jego płaszcz, zarzucając swój na ramiona. — Nawiasem mówiąc, uregulowałam rachunek.

— Cholera. — Ścisnął grzbiet nosa, powoli wypuszczając powietrze. — Kurwa, ta butelka wina.

Zaśmiała się.

— Tak, była absurdalnie droga. Ale nie sądzę, żeby po tym wpuścili nas do środka. Prawdopodobnie już nigdy.

— Prawdopodobnie masz rację — mruknął, wzdychając.

— Ale — zaczęła cicho Hermiona, robiąc krok ku niemu i bawiąc się klapami jego płaszcza — ze względu na ten nieprzyzwoity rachunek, pozwolę ci mi to wynagrodzić.

— Jak dokładnie mogę to zrobić? Dla jasności, zwrócę ci co do grosza.

— Nie mam nic przeciwko temu. Rachunki się same nie zapłacą. Ale jeśli chodzi o sposób, w jaki możesz mi to wynagrodzić, wydaje mi się, że będę ci musiała to pokazać. Jestem pewna, że nie będziesz miał żadnych uwag.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Rzucając po raz ostatni spojrzenie na restaurację, Hermiona stłumiła śmiech. Wieczór przybrał dość dramatyczny obrót.

— Chodź — mruknęła Hermiona, biorąc go za rękę i przesuwając po niej palcami. — Przespacerujemy się do mnie, bo musimy włożyć twoją rękę do lodu.

Draco wpatrywał się w swoją dłoń, krzywiąc się na widok obrzęku.

— Nie jest źle — wymamrotał, pozwalając jej pociągnąć się za sobą.

Hermiona potrząsnęła głową, śmiejąc się.

— Żartujesz, to okropne.

— Tak? Cóż, powinnaś zobaczyć tego drugiego.

Przewróciłaby oczami, ale zamiast tego parsknęła śmiechem.

— Myślę, że ze wszystkich randek, jakie miałam, ta była najciekawsza. — Hermiona celowo weszła w kałużę, obserwując falowanie powierzchni, gdy oparła się o niego. — Nie jestem pewna, jak to o mnie świadczy.

Draco ścisnął jej rękę, uderzając żartobliwie biodrem o jej biodro, gdy odgarniała włosy z twarzy.

— Kurwa, to naprawdę boli.

— Założę się. Jego twarz była szpiczasta, podobnie jak kogoś innego… — urwała, upokorzona i nie mająca pojęcia, skąd jej się wzięła ta myśl. Hermiona miała nadzieję, że nie zauważył.

Cóż, jednak się myliła.

— O kim przed chwilą myślałaś, Granger?

Hermiona wciągnęła dolną wargę między zęby.

— O nikim.

— Jesteś pewna?

— Tak, oczywiście.

Uśmiechnął się.

— Więc nie twierdzisz, że mam szpiczastą twarz?

Hermiona westchnęła, przesuwając dłonią po swojej twarzy.

— Jak bardzo byś się zdenerwował, gdybym to zrobiła?

Draco prychnął.

— W ogóle. To nie jest najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem. I — uśmiechnął się do niej — przypuszczam, że to znak, iż spędzasz wiele czasu, patrząc się na mnie, więc dlaczego miałbym się złościć z tego powodu?

Hermiona gapiła się na niego.

— Nie to miałam na myśli. Zauważyłam tą… szpiczastość podczas naszego pierwszego spotkania. — I inne rzeczy także, wtrąciły jej myśli.

— Mhm. — Draco nie brzmiał na przekonanego.

To był krótki spacer, krótszy niż chciała, ale Hermiona przypuszczała, że tak właśnie było w małych miasteczkach. Pozostał w nią za bramą, stukając palcami po jego stronie.

— Miałem wspaniały…

— Zechciałbyś wejść do środka? — Hermiona wzięła głęboki oddech. — Wątpię, czy masz w domu lód, a twoja ręka… — urwała. Boże, to było niezręczne.

Jego twarz rozjaśniła się.

— Chętnie.

Prowadząc go po schodach, Hermiona wygrzebała klucze z torebki, po czym wpuściła ich do środka.

— Możesz zamknąć drzwi, proszę? — spytała, wieszając płaszcz na haczyku.

Draco zrobił to samo i po zawieszeniu własnego płaszcza, znalazł ją szperającą w zamrażalce w poszukiwaniu paczki warzyw. Usiadł na krześle, opierając ramiona na kontuarze.

— Hermiono, nie musisz mnie rozpieszczać…

Rzuciła mu ostre spojrzenie.

— To praktycznie moja wina, że wdałeś się w bójkę. Możesz przynajmniej pozwolić mi się nią zająć. Poza tym to dla mnie nic nowego. Scorpius cały czas wpada w kłopoty.

Kąciki jego ust drgnęły, gdy Hermiona położyła torebkę na jego spuchniętych knykciach.

— Gdy wpada w kłopoty to właśnie robisz? Przygotowujesz mu okład z lodu?

— Jeśli zechce — prychnęła Hermiona. — Jest uparty i zawsze upiera się, że nic mu nie dolega. Myśli, że musi dla mnie dorosnąć.

Jego oczy zamigotały.

— Co masz na myśli?

Poczuła ciężar w klatce piersiowej. Ta rozmowa nie była zbyt przyjemna, ale jeśli był ktoś, z kim mogła o tym porozmawiać…

— Nie zauważyłeś, że nie jest taki, jak inne dzieci? Uwielbia się bawić, nie mam co do tego wątpliwości, ale muszę go zmuszać do wyjścia z domu. Gdybym tego nie zrobiła, przesiadywałby tutaj, aby mi pomagać. Scorpius zawsze sam sprząta — częściowo dlatego, że dobrze go wychowałam — ale przestałam liczyć, ile razy próbował zrobić mi śniadanie.

Usiadła na krześle obok niego.

— Nie ma ojca. — Westchnęła, wpatrując się w swoje dłonie. — Lub jakichkolwiek pozytywnych męskich wzorców w jego życiu, więc stara się pomagać bardziej niż powinien. Bardziej niż można oczekiwać od jakiegokolwiek dziecka. — Łazy zapiekły ją w oczach, ale je otarła. — Przepraszam, nie chciałam dać się ponieść emocjom.

Rozległ się zgrzyt stołka, gdy Draco zbliżył się do niej, sięgając, by objąć jej twarz.

— Hej — mruknął, ocierając łzę, która spłynęła po jej policzku. — Nigdy nie musisz przepraszać. Jeśli coś cię niepokoi, zawsze tu jestem, by cię wysłuchać.

Posłała mu wodnisty uśmiech.

— Pogodziłam się z tym, ale nie mogę oczekiwać, że Scorpius zrobi to samo.

Draco zmarszczył brwi.

— Bardzo mi przykro z powodu tego, co wasza dwójka przeżyła.

— To nie twoja wina. — Pociągnęła nosem. — Jak ręka?

— Bywało gorzej. — Uniósł jej głowę. — Chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz zmieniać tematu — kontynuował, kładąc dłoń na jej kolanie i ściskając.

Hermiona przełknęła ślinę, powstrzymując swoja determinację.

— Nie muszę odbierać Scorpiusa przez kilka godzin mimo tego, że nasza kolacja zakończyła się wcześniej, ale możesz zostać, jeśli chcesz.

To było oszałamiające, jak jego oczy niespodziewanie pociemniały. Ciepło zebrało się w brzuchu Hermiony.

Nie była pewna, kto zrobił pierwszy krok, ale znalazła się z plecami przyciśniętymi do blatu. Jego ciało było twarde i pozwoliła swoim rękom wędrować po jego klatce piersiowej. Draco przygryzł jej usta, zatapiając palce we włosach i wyciągając spinkę, pozwalając im opaść miękkimi falami.

Hermiona bawiła się guzikami jego koszuli, zręcznie rozpinając każdy z nich, zanim ją zdjęła.

— O mój Boże. — Zakrztusiła się, przeciągając czubkiem palca w dół długiej blizny, która szpeciła większą część jego klatki piersiowej z jednej strony na drugą. — Draco?

— Opowiem ci później — mruknął. — Krótko mówiąc, to z winy Pottera.

Roześmiała się, ale odpuściła.

— Może powinniśmy się przenieść… — Hermiona śledziła wzrokiem mięśnie jego brzucha.

Rozpiął zamek jej sukienki, a ona zdjęła ją przez nogi, tworząc kałużę przy kostkach.

— Jasna cholera — warknął, podnosząc ją za biodra bez większego wysiłku.

Owinęła nogi wokół jego tali, trzymając jego twarz w dłoniach, gdy niósł ją przez salon.

— Zaczekaj, twoja ręka. Prawdopodobnie nie powinieneś…

Parsknął.

— Zapomnij o mojej ręce.

Cóż, nie musiał powtarzać drugi raz. Kiedy szedł po schodach z nią w ramionach, pocałowała ścieżkę w dół jego szyi, gryząc lekko w zagłębieniu.

— Ostatnia sypialnia po prawej — wyszeptała, ledwo przesuwając paznokcie po jego plecach.

Czubek buta napotkał drzwi i kopnął je.

Draco usiadł na skraju łóżka, a ona okrakiem na jego biodrach. Rzucił serię przekleństw, gdy jej stanik spadł na podłogę.

— Jesteś niecierpliwa.

Przesuwał palcami po jej bokach, aż chwycił piersi i pogładził je kciukami.

Hermiona uśmiechnęła się.

— Czyżbyś narzekał?

Upadli na łóżko, a Draco przewrócił ją na plecy. Uniósł się nad nią, przesuwając ustami po jej wargach, zanim opuścił głowę.

Objął ustami jeden z sutków, a ona sapnęła, głowa opadła na poduszki, gdy wiła się pod nim.

— Chcę cię słyszeć — jęknął Draco, gdy zanurzył palce między jej nogami.

Pomiędzy słabymi jękami Hermiona ledwo zdołała wypowiedzieć jego imię, które raz po raz wydobywało się z jej ust. Zarzuciła nogę wokół jego talii, przyciągając go bliżej i uniosła biodra, by się o niego otrzeć.

— Draco, droczysz się ze mną.

Z figlarnym błyskiem w oku, zsunął się po jej ciele.

— To się nazywa gra wstępna i sprawia mi wiele przyjemności — ostatnie słowo łatwo wypłynęło z jego ust. — Jestem dobry we wszystkim, co robię.

Hermiona potrząsnęła głową.

— Następnym razem.

Najwyraźniej nie wyglądało na to, żeby ktoś kiedykolwiek mu to powiedział.

— Co…

Wywracając oczami, Hermiona wykorzystała jego zaskoczenie, by popchnąć go na plecy i wspięła się na jego kolana.

— Wiesz, następnym razem — szepnęła, pochylając się, by musnąć jego usta — który może nastąpić zaraz po tym. Mamy kilka godzin.

Poczuła ostrość paznokci, gdy chwycił jej ponętne biodra.

Odsunęła się od niego na chwilę, ściągając majtki i rzucając je na podłogę.

Jego bieliznę szybko spotkał ten sam los.

Popatrzyła na jego męskość, ochoczo wpełzła na kolana Draco z uśmiechem na ustach. Sięgając między nich, owinęła ją palcami i zsunęła się w dół bez żadnej powolności, którą tak lubił.

Draco zakrztusił się.

— Kurwa!

Hermiona narzuciła powolne tempo i zakołysała się na nim, przyciskając piersi do jego klatki piersiowej.

— Och, och! — jęknęła, gdy usiadł, obejmując ją ramionami, jakby wyszedł jej na spotkanie. — Draco!

— Czujesz się cholernie niewiarygodnie — mruknął Draco w jej obojczyk, zostawiając tam świeży ślad.

Rano pojawią się zadrapania w miejscach, w których wbijały się jej paznokcie.

Wsunął palce do miejsca, gdzie ich ciała łączyły się w jedno, powoli nimi poruszał, zwiększając napięcie.

— Blisko?

Pokiwała żarliwie głową, przytulając się do niego.

Dziesięć sekund wystarczyło. Wiedziała, bo liczyła.

— Draco! — wykrzyknęła jego imię, osuwając się, gdy jej ciało drżało. Znowu wyszeptała jego imię, gdy położył ją tyłem na łóżku. — Gdzie ty…

Nie mogąc się podeprzeć, Hermiona obserwowała, jak wchodzi do toalety.

Usłyszała szum wody w zlewie, a kilka sekund później pojawił się Draco po wyłączeniu światła. Chłodna szmatka wsunęła się na wewnętrzną stronę jej uda i wytarł ślady ich obojga.

Przechylając głowę na bok, na jej ustach pojawiło się podziękowanie. Z pewnością doceniła ten gest. Właśnie tego chciała — nie żeby kiedykolwiek o tym wspomniała, zwłaszcza po pierwszym razie — i Draco wsunął się do łóżka obok niej.

Otworzył ramię, a ona przysunęła się bliżej.

— Dziękuję — powiedziała cicho. — Za cały wieczór. — Otuliła ich kołdrą. — Naprawdę przepraszam za Adama.

Draco spojrzał na nią, gdy spoczywała na jego klatce piersiowej z ramieniem otaczającym jego tors.

— W porządku, naprawdę.

— To prawdopodobnie nie ostatni raz, gdy ktoś uzna, że jesteś ojcem Scorpiusa — dodała Hermiona, tak samo delikatnie, jak przesuwała dłonią po jego bliźnie.

— Są gorsze rzeczy niż to. — Wzruszył ramionami. — Na pewno nie będę przez to czuł się urażony. — Draco pocałował ją w czoło.

— Dziękuję, że jesteś taki wyrozumiały. — Czuła ulgę, uśmiechając się. — Więc… może następny raz?

Draco bez słowa zsunął się po krzywiźnie jej ciała z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.

__________________

Witajcie :) wreszcie nadszedł ten upragniony dzień, kiedy publikuję kolejny rozdział tłumaczenia To, co najlepsze. Muszę przyznać, że nie było łatwo mi się wbić w ten klimat, ale przemogłam się i zdeterminowałam do działania. Oczywiście nie żałuję, bo rozdział jest długi i wiele się w nim dzieje. To jak udany powrót? Co sądzicie?

Nie będę pisać, dlaczego tyle trwało oczekiwanie. Po prostu życie się stało i praca była moim priorytetem. Nadal jest, ale chciałabym wreszcie robić coś dla siebie i być chociaż trochę egoistką, w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Tłumaczenie to hobby, z którego prawdopodobnie nigdy nie zrezygnuję, bo pomaga mi się odprężyć i przestać myśleć o problemach, których codziennie przybywa...

Mam nadzieję, że nadal tu jesteście i wytrwacie ze mną do końca. Przed nami jeszcze 10 rozdziałów. Brzmi na sporo, ale może nie będzie tragedii. Chciałabym kolejne publikować co drugi weekend. Co tydzień to raczej się nie uda, ale myślę, że dwa tygodnie to wystarczający czas na opublikowanie kolejnej części. Tak więc 12 rozdział planuję opublikować 19 lutego. Trzymanie kciuków wskazane i za każdy doping serdecznie dziękuję. A w najbliższym tygodniu pojawią się rozdziały Apartamentu 9 i 3/4 (szósty rozdział prawdopodobnie we wtorek).

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłej niedzieli! Enjoy!

2 komentarze:

  1. Ahh jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem! Ale zdecydowanie warto było czekać. Uwielbiam ten rozdział ❤️ A może po wspólnej nocy coś odblokuje się w głowie Hermiony i zacznie sobie przypominać dawne wydarzenia??? Zobaczymy,zobaczymy! Czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nadal tu jesteś! To wiele dla mnie znaczy. Tak, ten rozdział to także mój ulubieniec. Generalnie te jej sny są takim zaczątkiem wielu następnych wydarzeń. Nawet tych zaskakujących!
      Pozdrawiam
      Arcanum

      Usuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy