Hermiona
nie była jeszcze gotowa, by powiedzieć Scorpiusowi o jej relacji z Draco, ale
podejrzewała, że jej syn już to zauważył. Nadal spędzał każdy wieczór,
dyskutując z Draco o książkach i na przypadkowe tematy przy stole.
To
była kolejna interesująca sprawa. Nikt inny nie chciał poświęcać czasu
Scorpiusowi, ale Draco był tym zachwycony. Widziała szczęście migoczące na jego
twarzy za każdym razem, gdy jego imię było wywoływane z dziecinną fantazją i to
chwytało ją za serce, nawet gdy się tego spodziewała.
Znajdowali
dla siebie czas pomiędzy innymi zobowiązaniami. Odwiedzał ją podczas lunchu,
kiedy nie mogła wyrwać się z pracy, a Victoire zawsze dawała jej znać
śpiewającym głosem, że jej chłopak się pojawiał, przez co Hermiona nie mogła
powstrzymać się od cichego chichotu. Gdy dostał szansę — albo gdy ona
pozwoliła, kiedy wydawał się wahać, by zapytać — Draco zabrał ją na kolację.
Przez większość czasu zapraszał również Scorpiusa.
Wydawał
się to być idealny obraz szczęścia i przez większość czasu Hermiona nie
rozmyślała nad sposobem, w jaki tak szybko się zadomowili.
Tak
było dzisiejszego wieczoru. Scorpius przytaszczył po schodach kosz wypełniony
po brzegi grami planszowymi, które zgromadzili przez lata.
Draco
napotkał jej spojrzenie nad stołem, kiedy przeczesywała włosy palcami.
—
Co to jest? — zapytał, klękając obok Scorpiusa.
Podnosząc
kubek, Hermiona podeszła do sofy naprzeciwko nich i usiadła, krzyżując kostki i
popijając herbatę.
—
Gry planszowe. — Uśmiechnęła się. — W tym tygodniu aż rwie się, by wygrać z
tobą w karty.
Brwi
Draco niemal sięgnęły linii włosów.
—
Możesz wygrać… jeśli ci pozwolę —
wycedził.
Głowa
Scorpiusa poderwała się do góry, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.
—
Jeszcze zobaczymy.
Odchylając
się do tyłu, Hermiona naciągnęła koc na swoje ramiona i obserwowała ich.
Większość czasu spędzała, ukrywając uśmiech za kubkiem, nawet długo po tym, jak
skończyła się jej herbata, ale nie mogła się zmusić, by wstać i nalać sobie
kolejną porcję.
Kiedy
Scorpius zaproponował grę w pokera, Draco ślepo się zgodził. Hermiona
wiedziała, że nie spodziewał się zaskoczenia. Scorpius miał tylko sześć lat, w
styczniu miał skończyć siedem, a sześciolatek z pewnością nic nie wie o
pokerze. Pomijając fakt, że wiedział, ponieważ spędzali czas na wiele sposobów
w dniu, gdy na chwilę wysiadło zasilanie, a jej syn szybko się uczył.
—
Co wygrałem? — Scorpius rozpromienił się.
Draco
dysząc, wyciągnął portfel z tylnej kieszeni.
—
Nie do końca jestem pewien, co się właśnie stało.
—
Wygląda na to, że cię oszukał. — Hermiona parsknęła. — Dlaczego u licha
założyłeś się z dzieckiem?
—
Hej! — wtrącił Scorpius z wyrzutem.
—
Oczywiście myślałem, że wygram — mruknął Draco, przesuwając po stole dwa
banknoty.
Hermiona
uniosła brwi.
—
Och, więc chciałeś, żeby ci zapłacił?
—
Tego nie powiedziałem.
Kolano
Draco uderzyło w stolik kawowy.
Nadal
chichocząc, Hermiona postawiła kubek na stole i zaprowadziła Scorpiusa ku
schodom.
—
Potem przyniosę te gry. Przyjdę ci poczytać za piętnaście minut, dobrze? Mam
nadzieję, że będziesz w łóżku, gdy tam wejdę! — powiedziała, patrząc, jak
wbiega na górę.
Stojąc
na środku jej salonu, Draco wsunął ręce do tylnych kieszeni jeansów. Gdy
zbliżyła się do niego, wyciągnął je i wsunął palce wskazujące w szlufki jej
paska, przyciągając ją do siebie. Jej pierś zderzyła się z jego i pochylił się.
—
Wiedziałaś, że zrobi mnie w konia, prawda?
—
Dobrze go nauczyłam. — Hermiona roześmiała się cicho, całując kącik ust Draco.
— Czy chcesz mi powiedzieć, że nawet się nie starałeś?
Wargi
Draco musnęły małżowinę jej ucha, poczuła powiew oddechu.
—
Chciałbym to powiedzieć, ale niegrzecznie kłamać. Ale — mruknął, chwytając ją
za biodra — zastanawiam się, czy ty też mogłabyś mnie pokonać.
Hermiona
uśmiechnęła się leniwie, unosząc głowę.
—
Och, jestem pewna, że byłoby to dla ciebie bardzo zawstydzające.
Uśmiechnął
się.
—
W takim razie będziemy musieli przetestować tę teorię innego wieczoru.
Cichy
jęk wydobył się z jej ust, gdy ją pocałował.
—
Cicho — przypomniał delikatnie. — Nie chcę, żeby nabrał jakiś podejrzeń. Mam
chwilę cieszyć się chwilą samotności, którą spędzam z tobą.
Draco
poprowadził ją do tyłu, dobrze ukrywając, na wypadek gdyby jej syn zdecydował
się spojrzeć w dół klatki schodowej. Jego palce wplątały się w jej włosy,
mierzwiąc je, a usta przywarły do jej warg.
Jedna
jego ręka przesunęła się po kawałku skóry, gdy jej sweter uniósł się lekko.
Hermiona
nie była gotowa do puścić, ale jeśli miała być całkowicie szczera, stwierdziła,
że nigdy nie będzie.
—
Mówiłeś, że w ten weekend będziesz miał wolne w pacy?
Draco
potrząsnął głową, splatając palce z jej palcami.
—
Miałem, ale coś mi wypadło. Wątpię, żeby to trwało długo, ale będę zajęty w
sobotni wieczór i prawdopodobnie większą część niedzieli.
Jego
kciuk przesunął się po jej ustach, zanim zdała sobie sprawę, że się dąsa.
—
Cóż, jeśli nie będziesz zajęty, zawsze możesz wpaść.
—
Będzie późno, Hermiono. Nie ma szans, żebym zdążył na kolację. Pracujesz w
przyszły weekend?
—
Nie — powiedziała i zamarła, słysząc uderzenie tuż nad ich głowami.
Wymamrotał
„Idealnie”, przyciągając jej usta z powrotem do swoich, najwyraźniej świadom,
ze kończy im się czas.
—
Pozwolisz mi zabrać cię na kolację? Jeśli Clara może…
—
Może. — Hermiona brzmiała na zbyt podekscytowaną, poczuła, że jej policzki
płoną. — To znaczy, sprawię, że się uda.
Wybuchnął
cichym śmiechem, jego klatka piersiowa uderzała w jej, gdy pocałował ją po raz
ostatni.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Deski podłogowe
zaskrzypiały pod ich łącznym ciężarem, gdy prowadził ją do tyłu, a ściana
przylegała do krzywizny jej kręgosłupa. Ostry chłód przeszył jej skórę, gdy
podciągnął sweter, przesuwając ręce po jej biodrach. Palce powoli krążyły po
jej skórze i przygryzł jej dolną wargę.
— Granger —
wychrypiał ściszonym tonem, gdy podmuch powietrza przeleciał przez rozchwianą
szybę za nimi. — Mówiłem ci…
Wplatając palce w
jego włosy i przeciągając nimi po głowie, Hermiona jęknęła przeciągle.
— Powiedziałeś
mi, żebym została — wydyszała. — Jednak to nie wchodzi w grę.
Jego usta
wykrzywiły się w grymasie.
— Nie mogę cię
powstrzymać przed wyruszeniem na poszukiwania i nigdy bym nie próbował, ale
włamanie się do Gringotta…
— … było jedyną
opcją. Jest dobrze. Jestem tu teraz, prawda? — Tuląc jego twarz, przyciągnęła
go ku sobie, jęcząc cicho, gdy wbił kolano między jej uda. — Musimy jak
najlepiej wykorzystać dzisiejszy wieczór.
— Dzisiaj tu,
jutro tam — mruknął Draco, kładąc dłoń na jej plecach. Poprowadziła ich do
łóżka i uśmiechnęła się, gdy charakterystyczne skrzypienie ją rozśmieszyło. —
Nienawidzę tego.
Hermiona skinęła
głową, siadając okrakiem na jego biodrach.
— Będzie warto.
Zobaczysz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Światło słoneczne
oświetliło łóżko i Hermiona obróciła się, a jej ręka wylądowała na klatce piersiowej
Draco. Nogę miała przerzuconą przez jego, a ramię mężczyzny mocno ją trzymało.
Zerkając na krawędź łóżka, zobaczyła ich ubrania porozrzucane po podłodze. Jej
majtki zwisały z materaca.
Typowe.
— Gdzie się
wybierasz? — Palce Draco zgięły się na jej plecach.
Hermiona
przygryzła dolną wargę.
— Rozumiem, że
wyjeżdżasz wcześniej? — Wargi musnęły czubek jej głowy, ale jeszcze nie
poluźnił uścisku. — Próbowałaś wymknąć się bez pożegnania?
Poczucie winy
niemal ją przygniotło.
— Zamierzałam
zostawić wiadomość — przyznała ostrożnie. — Muszę to zrobić.
Skinął głową,
jego oczy wciąż były zamknięte.
— Wiem. Wspieram
cię.
— Nie zawsze tak
będzie.
Podparła się na
łokciu, gdy Draco otworzył jedno oko.
— Powinienem mieć
nadzieję, że nie, ale nawet jeśli Potter wygra, nie ma gwarancji, że
Ministerstwo nie potraktuje mnie tak, jak resztę Śmierciożerców.
Jej ocz zwęziły
się i odetchnęła chrapliwie.
— Niech tylko
spróbują, a pożałują. Nie jesteś Śmierciożercą, bez względu na to, co masz na
ramieniu. To cię nie definiuje.
— Wpuściłem ich
do Hogwartu. — Draco wzruszył ramionami jak zwykle.
Przełknęła ślinę
i ujęła jego policzek, a delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy
przekręcił się ku niej.
— Ale też
opuściłeś.
— Chodź tutaj —
szepnął. — Nie wiem, jak długo ciebie nie będzie — kontynuował, po czym
przewrócił ją na plecy, napierając na nią.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
We
wtorkowy poranek zerwała się z krzykiem, wybudzona z głębokiego snu i chwyciła
się za gardło. Na czole zebrał się pot, a między udami pojawił się znajomy ból.
To
by sen, tego była pewna. Nawet teraz ledwo trzymała się wyraźnych obrazów,
które przebijały się przez jej myśli.
Draco…
ale nie do końca.
Być
może jego młodsza wersja, chociaż nieco ostrzejsza niż ta, którą teraz znała.
Scorpius
wrzasnął w łazience i wszystko, co myślała, że rozwikłała — miło tego, jak
zawiłe było — zniknęło.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
—
Nie jestem pewna, czy powinnam przyjść — zaczęła Hermiona z wahaniem, owijając
kabel telefoniczny wokół palca wskazującego. W domu panowała cisza; dziwna
zmiana tempa, ponieważ Scorpius był na zakupach z Clarą. — Ale doktor Caron
zawsze kazał mi dzwonić, jeśli coś wydaje mi się dziwne.
—
Oczywiście. — Głos recepcjonistki był tak pełen radości, że o dziewiątej rano
przyprawiał o mdłości. — Czego dokładnie pani doświadcza?
Zawahała
się, a jej ręka znieruchomiała. W jej głowie brzmiało… dość dziwacznie. Jej
lekarz z pewnością uzna to za takie.
—
Każdego ranka budzę się z bólami głowy — zaczęła. — Według mnie to nie jest
normalne.
—
Mhm. Sekunda, tylko to wpiszę. Czy jest coś jeszcze, o czym według pani doktor
Caron powinien wiedzieć?
Hermiona
odchrząknęła, przełykając.
—
Nie jestem pewna, czy to jest normalne, ale wygląda na to, ze zaraz po
przebudzeniu mam okropne bóle głowy. Nie pamiętam snów. Po prostu… zdaję sobie
sprawę, jak śmiesznie to brzmi.
—
Ani trochę.
—
Ale biorąc pod uwagę moją historię medyczną, myślę, że najlepiej będzie umówić
się na wizytę jak najszybciej.
Uderzając
czubkiem buta w wykończenie ściany, Hermiona próbowała zrobić, co w jej mocy,
by brzmieć spokojnie. Zapewne skończy się na tym, że to nic poważnego —
przynajmniej w temacie jej snów, których nawet nie mogła sobie przypomnieć, a
rozwijające się migreny byłyby po prostu kolejną adnotacją w jej dokumentacji
medycznej.
To
kolejny efekt uboczny długotrwałej amnezji.
Prawdopodobnie
nie ma się czym martwić, tłumaczyła sobie Hermiona, ale nawet ona w to nie
wierzyła.
Recepcjonistka
po drugiej stronie przeżuła głośno gumę.
—
Oczywiście. Najbliższy termin mogę zaproponować w czwartek o czternastej. Czy
pasuje pani?
Miała
pracować, ale Victorie też ma wtedy dyżur, więc nie byłoby problemu, więc nie
byłoby problemu, gdyby wyszła podczas przerwy. Clara mogłaby zająć się
Scorpiusem.
—
Tak, idealnie.
To
chyba nic.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy
Draco zaproponował spotkanie podczas jej lunchu, ponieważ był zajęty przez
większość weekendu, Hermiona była zakłopotana, mówiąc mu, że nie może.
—
Mam wizytę u lekarza — wyjaśniła, podwijając nogi pod siebie, gdy wylegiwali
się na jego sofie.
—
Nie ma problemu. Rutynowe kontrole muszą być istotne, biorąc pod uwagę twoją… —
urwał, zaciskając szczękę.
Nie
była do końca pewna, co sprawiło, że powiedziała mu prawdę, ale słowa wypłynęły
z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać.
—
To nie jest normalna wizyta — powiedziała Hermiona, a jego oczy się zwęziły. —
Właściwie to badania okresowe, by skontrolować jakiekolwiek uszkodzenia po
wypadku i nie mogę z tym czekać do marca.
—
Rozumiem. — Wypuścił powietrze. Jego kciuki były białe, gdy zacisnął dłonie w
pięści, opierając się na kolanach. — Wszystko w porządku?
Przechylając
głowę w bok i kładąc policzek na dłoni, Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć.
—
Nie jestem pewna. — Ogień trzaskał, a ona wpatrywała się w migoczące płomienie,
zanim westchnęła. — Będę brzmiała jak wariatka, jeśli ci powiem.
—
Słyszałem wiele szalonych rzeczy. Jakoś wątpię, że to będzie jedną z nich. —
Skręcił lok wokół palca. — Ale nie chcę, żebyś czuła się zobowiązana, by mi o
tym powiedzieć.
Z
uśmiechem na ustach Hermiona potrząsnęła głową.
—
Jeśli jest ktoś, komu chciałabym o tym powiedzieć, to jesteś ty. Mniej więcej w
ciągu ostatniego tygodnia zaczęłam się budzić z okropnymi bólami głowy. Nigdy
wcześniej takich nie miałam. — Przysunęła się bliżej niego, przyciskając kolano
do jego uda, gdy jego ramię spoczywało na oparciu sofy. — I mam teorię, że
zaczęły się mniej więcej w tym samym czasie, co moje sny.
Draco
zesztywniał i usiadł prosto.
—
Sny?
—
Wiem, że to brzmi…
—
Jakie sny? — Panika zaostrzyła ton jego głosu, gdy na nią spojrzał. — Hermiono?
Jej
usta były suche, przełykanie nie pomagało.
—
Nie… nie mam pojęcia. Nie pamiętam ich, ale wiem, kiedy je miałam. — Myliła
się, sądząc, że uważał jej teorię za szaloną. Nie, miała przeczucie, że
całkowicie jej wierzy. — Ale to brzmi niedorzecznie. Dziwię się, że
recepcjonistka nie śmiała się ze mnie przez telefon.
Nie
mówiąc ani słowa, Draco pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej czole.
—
Wierzę ci.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Doktor
Caron przeglądał jej kartę, gdy siedziała na kozetce ze skrzyżowanymi nogami i
wierciła się. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był niezobowiązujący odgłos
obserwacji i nie było sposobu, by stwierdzić, czy oznaczał coś dobrego, czy
złego. Przerzucał strony, zaczepiając stopę o nogi stołka i przesuwając go do
przodu. Zagłębiając się w fotelu, poprawił okulary.
—
Czy poza bólami głowy doświadczyłaś jakiś innych problemów?
—
Nie.
—
A sny?
Okropnie
żałowała, że wspomniała o tym, gdy miała czas, by wszystko wyjaśnić.
—
Nie powinnam była o nich wspominać. Wątpię, że są powiązane. Po prostu
próbowałam samodzielnie wyciągnąć jakieś wnioski.
Jego
włosy były jaśniejsze niż ostatnim razem, gdy go widziała. Doktor Caron zbliżał
się do sześćdziesiątki, ale nigdy nie widziała, żeby zachowywał się tak, jakby
tracił wigor.
—
Nie lekceważyłbym ich, będąc na twoim miejscu, Hermiono. Zdarzały się
przypadki, że ofiary długotrwałej amnezji zaczynają przypominać sobie pewne
wydarzenia, które zostały stłumione.
Z
szeroko otwartymi oczami Hermiona powstrzymała pokusę niezręcznego śmiechu.
—
Doktorze, naprawdę uważam, ze to tylko bóle głowy. Aczkolwiek okropne i
rozrywające głowę.
Wzdychając,
przeciągnął długopisem po kartce.
—
Może i tak, ale teoretycznie mogłabyś coś zapamiętać i znowu o tym zapomnieć. W
tej chwili to tylko teoria, ale zawsze zastanawiałem się, czy twoje wspomnienia
mogą powrócić. Czy coś się ostatnio zmieniło w twoim życiu?
—
Nie — powiedziała szybko Hermiona. — Cóż, poznałam kogoś, ale to nie jest
powiązane.
Wyrwał
kartkę z notatnika.
—
Na tę chwilę tego nie wiem. Oto recepta na lekarstwo, które pomoże ci z bólami
głowy. Jeśli będą się utrzymywać lub nasilać natychmiast zadzwoń do mojego
gabinetu, dobrze?
Skinęła
głową, ściskając mocno kartkę w dłoni, a on życzył jej dobrego odpoczynku w
ciągu dnia i odprowadził ją do holu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco
dotrzymał obietnicy, że zabierze ją na kolację.
Hermiona
weszła do domu, trzymając w dłoni list, który znalazła w skrzynce pocztowej.
Napisany na ozdobnej papeterii — z ramką, której przyjrzałaby się bliżej, gdyby
nie była podekscytowana czytaniem teksu — zawierał proste instrukcje. Lub
prośby, w zależności od tego, jak na to spojrzała. Poprosił, by ładnie się
ubrała, ale nie zostawił żadnych wskazówek, dokąd się wybierają.
Ponieważ
Scorpius był już u Clary, Hermiona miała kilka dodatkowych minut na
przygotowania. W szafie znalazła czarną sukienkę — jedyną wizytową, jaką
posiadała. Dostała ją w prezencie na Boże Narodzenie od obecnej opiekunki jej
syna. Starając się zapiąć zamek, Hermiona dostrzegła siebie w lustrze i
zachichotała. Wyglądała naprawdę śmiesznie.
Będzie
musiała poprosić Draco, żeby zapiął jej zamek, gdy przybędzie, co, jak
przypuszczała Hermiona, mogło nastąpić w każdej chwili, biorąc pod uwagę jego
tendencję do wczesnego wstawania. Poświęciła trochę czasu na jak najdelikatniejszy
makijaż. Kiedy po raz ostatni przesunęła szczoteczką po rzęsach, rozległo się
pukanie do drzwi wejściowych i zbiegła po schodach, trzymając szpilki w
dłoniach.
Wyjrzała
przez judasza, dostrzegając blond włosy i szybko nacisnęła klamkę.
—
Dzięki Bogu, że jesteś wcześniej. Możesz mi pomóc z zamkiem?
Draco
parsknął, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
—
Z przyjemnością.
Uniósł
stopę, kopiąc za sobą drzwi i skinął na nią, by się odwróciła.
Po
jej kręgosłupie przebiegł dreszcz, kiedy jego palce powoli przesuwały się po
nagiej skórze — celowo— i uniosła brodę, zerkając na niego.
Z
charakterystycznym uśmieszkiem, do którego przywykła, Draco pochylił głowę i
pocałował ścieżkę w dół jej szyi.
—
Wyglądasz oszałamiająco — mruknął, lekko szczypiąc jej wrażliwe ciało, gdy
pociągnął zamek błyskawiczny ku górze. — Nie mogłem się tego doczekać przez
cały tydzień.
Jęknęła,
przyciskając do niego plecy. A gdyby kiedykolwiek została o to zapytana,
przysięgłaby, że to przypadek, że kręciła tyłkiem przy jego miednicy.
—
Nie mogłeś się doczekać pójścia na kolację, czy… — Cokolwiek chciała
powiedzieć, zamarło na jej języku.
Draco
puścił zamek błyskawiczny i mocno ścisnął jej biodra, robiąc małe kółka. Nie
było wątpliwości, że poczuła jego erekcję, kiedy bez namysłu się o nią
ocierała.
—
Kurwa… — wysyczał Draco i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi.
Odwracając
się w jego ramionach, Hermiona przycisnęła go do siebie, wplatając palce we
włosy i jednocześnie rozciągając się na palcach.
—
Spóźnimy się.
Jęknął,
dźwięk wibrował przez nią, podczas gdy jego język muskał linię jej ust.
—
Mamy rezerwację, ale z każdą sekundą coraz mniej mnie to obchodzi.
Zamarła,
patrząc na niego.
—
Rezerwację? Dokąd mnie zabierasz?
Nie
zwrócił na to uwagi, był zbyt skupiony na swoich dłoniach, które wędrowały po
bokach kobiety, jednocześnie całując jej szyję.
—
Zapomniałem nazwy.
—
Jest tutaj tylko jedna restauracja, w której trzeba robić rezerwacje. — Nigdy
tam nie była. To brzmiało jak bajka, na którą nie było jej stać. — Draco? Ich
ceny są absurdalne. Nie musisz mnie zabierać…
Jego
gardłowy śmiech sprawił, że zadrżała.
—
Koszt nie stanowi problemu. Byłaś tam kiedykolwiek?
Potrząsnęła
głową. Ręce Draco ześlizgnęły się z jej talii i spojrzała na niego z
rozczarowaniem.
—
Co robisz?
Zapiął
zamek z tyłu jej sukienki, odgarniając włosy i przyciskając usta do jej karku —
wrażliwego miejsca, o którym nie miała pojęcia.
—
Oczywiście zabieram cię na kolację.
—
Ale my… — wykrztusiła. — Tak miło spędzaliśmy czas…
Draco
uniósł jej podbródek, jego oczy były przepełnione figlarnością.
—
Naprawdę chcę cię zabrać na kolację. Po prostu rozpraszasz mnie swoimi
kobiecymi sztuczkami.
—
Och, widziałeś moje nagie plecy. Jak sobie z tym poradzisz? — Hermiona
prychnęła.
—
Wyobraź sobie, że cała jesteś naga, ja właśnie to robię — wychrypiał.
Serce
waliło jej w piersi.
—
Och. — Hermiona założyła luźny kosmyk włosów za ucho. — Używałeś już tego
tekstu, czy po prostu zawsze jesteś taki czarujący?
Uśmiechnął
się.
—
Zawsze jestem taki czarujący.
Nie
było co do tego wątpliwości.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Mężczyzna
przy drzwiach wziął jej płaszcz, gdy weszli, uśmiechając się lekko i
pozdrawiając gospodynię. Brunetka wskazała im ich stolik, obrzucała Hermionę
przelotnymi spojrzeniami, ale oczy kobiety ułamek za długo spoczęły na Draco, jak
na gust Hermiony.
Wyglądało
na to, że Draco dostrzegł gwałtowne emocje pojawiające się na jej twarzy, jeśli
można było za potwierdzenie uznać jego firmowy uśmieszek. Wziął Hermionę za
rękę z drugiej strony stołu, przesuwając kciukiem po jej knykciach i patrząc w
oczy gospodyni.
Szybko
uciekła.
—
Myślę, że ją przestraszyłeś. — Hermiona roześmiała się. Rozejrzała się po
restauracji, zafascynowana misternymi żyrandolami i sposobem, w jaki ich
światło oświetlało pomieszczenie. — Jest cudownie, dziękuję.
Ich
kelnerka była uprzejma. Przyjęła zamówienie, jednocześnie wyrażając swoją
opinię, które danie było lepsze z tych dwóch, kiedy Hermiona nie mogła
zdecydować.
Tym,
co zaskoczyło Hermionę, było to, że Draco powstrzymał ich kelnerkę przed
odejściem, gdy zatrzasnęła czarną, skórzaną książkę w dłoni.
—
Poproszę szklankę waszej najlepszej whisky. I — spojrzał na Hermionę — mogłaby
pani przynieść też butelkę waszego najlepszego czerwonego wina?
Usta
Hermony rozchyliły się i nie mogła wydobyć z siebie słów, gdy zerknął na nią z
uniesioną brwią.
—
O co chodzi?
Hermiona
rozejrzała się wokół nich, celowo ściszając głos.
—
Jesteś świadomy tego, że nie musisz poić mnie wyszukanym winem, żebym mogła
cieszyć się twoim towarzystwem, prawda?
—
Mówiłem ci, że pieniądze nie stanowią dla mnie problemu, Hermiono.
—
Może i tak, ale butelka ich najlepszego wina brzmi tak frywolnie. Oczywiście
nie oceniam tego, jak wydajesz swoje pieniądze — wyjaśniła pospiesznie
Hermiona, wcale nie chcąc brzmieć tak, jakby się kontrolowała. — Po prostu nie
musisz ich wydawać… na mnie.
Splatając
swoje palce z jej palcami, Draco uśmiechnął się.
—
A jeśli zechcę?
Nie
na taką odpowiedź oczekiwała. Nigdy nie powiedział tego, co była gotowa
usłyszeć.
—
Hermiono — powiedział cicho. — Mógłbym robić frywolne zakupy każdego dnia przez
resztę mojego życia i nadal nie zabrakłoby mi pieniędzy.
Zawiesiła
się, niezdolna do przetworzenia tego.
—
Słucham? — Udało jej się podziękować kelnerce, która przyniosła wino i szklankę
whisky dla Draco. — Co to dokładnie oznacza?
Draco
nalał wino, w połowie uzupełniając kieliszek, a Hermiona rozważała wypicie
całej zawartości butelki. Od tygodni czuła nerwowe napięcie dotyczące jego
osoby.
Jego
palce owinęły się wokół szklanki.
—
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy o tym nie wspomniałem. Lubię
pracować, ale pochodzę z wielopokoleniowej i bardzo majętnej rodziny.
—
Och — wydyszała Hermiona. — Nie miałam pojęcia.
Co było śmieszne, zakpiła cicho z siebie. Nagle
wiele rzeczy nabrało sensu i była zbyt zaintrygowana jego urokiem, by to
zauważyć. To w ogóle do niej nie pasowało.
—
Jednak nadal uważam, że nie powinieneś bezmyślnie na mnie wydawać.
Parsknął.
—
Oczywiście, że nie. Cóż, nie mogę tego obiecać, ale spróbuję się opanować.
Uśmiechnęła
się.
—
To mi wystarczy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rozmawiali
o jego dzieciństwie, o jego rodzicach, których celowo nazwiska nie wspominał i
Hermiona była tak pochłonięta jego opowieściami, że nie zauważyła ubiegu czasu.
Dowiedziała się, że był grzecznym dzieckiem, ale kiedy dorósł przejawiał trochę
buntowniczości. Jednak Hermiona wątpiła, by te sytuacje można nazwać
„buntowniczymi”, jak to ujął.
Nie
mogła powiedzieć zbyt wiele o sobie, ale uraczyła go opowieścią o Scorpiusie
zjeżdżającym po schodach w koszu na pranie, gdy miał pięć lat.
—
Myślałam, że złamał rękę. — Westchnęła. — Usłyszałam jedynie głośny łomot i
miauczenie Krzywołapa. Gdy wyszłam zza rogu, znalazłam Scorpiusa, trzymającego
ramię i przewrócony kosz.
—
Ale nie złamał? — Troska Draco była ujmująca.
Hermiona
oparła policzek na dłoni, przyglądając się butelce wina, która w większości
była pusta.
—
Nie, ale na wszelki wypadek pojechaliśmy do doktora Carona. Nawet obyło się bez
zwichnięcia, chociaż nie powinno. Brzmi jak magia — zażartowała, przełykając
resztkę wina. — Czy jako dziecko robiłeś coś takiego?
—
Uprawiałem sporty.
—
Rugby?
—
Coś w tym rodzaju. Nigdy nie zostałem ranny, ale przeze mnie Potter doznał
paskudnej kontuzji. To była moja wina.
—
Zrobiłeś to celowo?
Przygryzł
dolną wargę z wyraźnym żalem.
—
Nie! — Hermiona sapnęła. — Zrobiłeś to!
Skrzywił
się.
—
Tak, a potem kilka razy zrobił ze mnie głupca.
Zachichotała.
—
Wygląda na to, że ci się należało.
Twarz
Draco złagodniała.
—
Kocham, gdy to robisz.
—
Co?
Jego
stopa uderzyła w jej, gdy lekko się zarumienił.
—
Chodziło mi o twój śmiech. Uwielbiam ten dźwięk.
—
Gdybyśmy nie byli w restauracji, całowalibyśmy się bez opamiętania. — Hermiona
odetchnęła. — Draco, dzisiejszy wieczór był…
—
Hermiono? — Z prawej strony usłyszała niewyraźny głos i niezbyt mogła do
zidentyfikować. Pisk odbił się echem po pomieszczeniu, gdy podniosła wzrok. —
To ty — powiedział głośno Adam, opadając na krzesło, które zabrał ze stolika
obok nich.
Draco
napotkał jej spanikowane spojrzenie, natychmiast pociemniały mu oczy, gdy
odrzucił serwetkę. Ręka Adama opadła na udo Hermiony, schowane pod stołem, ale
Draco podążył za ruchem.
Hermiona
odetchnęła i odepchnęła jego rękę.
—
Jestem zajęta, Adamie. Jem kolację z…
Jego
uwaga przeniosła się z niej na Draco.
—
Och, ojciec twojego dziecka w końcu wrócił? Jesteś pieprzonym szmaciarzem ty…
Kolor
odpłynął z twarzy Draco. Wyciągnął Adama z krzesła za kołnierz. Ich sztućce za
zatrzęsły się mocno, uderzając o talerze, a Hermiona patrzyła z przerażeniem,
jak Draco wyprowadza mężczyznę z restauracji.
Sięgając
po torebkę, otworzyła portfel i rzuciła wystarczająco dużo pieniędzy, by pokryć
rachunek i przyzwoity napiwek. Chwytając ich płaszcze z wieszaka przy drzwiach,
Hermiona wybiegła na zewnątrz.
Zanim
znalazła ich obu, wydawało się, że Adam powiedział coś strasznego — jakie to
niezaskakujące — i zamachał się na Draco.
—
Czekaj, przestań! — krzyknęła Hermiona.
Draco
złapał jego pięść, wyginając ją do tyłu z ostrym spojrzeniem, wyostrzającym
jego rysy. Powiedział coś, ale nie mogła tego usłyszeć, a kiedy Draco
odpowiedział na atak, usłyszeli przeraźliwe chrupnięcie.
Krew
trysnęła z nosa Adama, spływając po jego koszuli. Nic nie powiedział, ale
rzucił jej gniewne spojrzenie, gdy odchodził chwiejnym krokiem.
Podbiegła
do Draco z płaszczami przewieszonymi przez ramię, gdy chwyciła jego ręce.
—
Wszystko w porządku? — Hermiona przyjrzała mu się pod kątem jakichkolwiek
obrażeń, które mogły wystąpić, zanim zapytała.
—
Nic mi nie jest — potwierdził. — Kto to był?
—
Ma na imię Adam. Raz pozwoliłam mu zabrać mnie na kolację i nie oddzwoniłam,
gdy zapraszał mnie na drugą randkę. — Podała mu jego płaszcz, zarzucając swój
na ramiona. — Nawiasem mówiąc, uregulowałam rachunek.
—
Cholera. — Ścisnął grzbiet nosa, powoli wypuszczając powietrze. — Kurwa, ta
butelka wina.
Zaśmiała
się.
—
Tak, była absurdalnie droga. Ale nie sądzę, żeby po tym wpuścili nas do środka.
Prawdopodobnie już nigdy.
—
Prawdopodobnie masz rację — mruknął, wzdychając.
—
Ale — zaczęła cicho Hermiona, robiąc krok ku niemu i bawiąc się klapami jego
płaszcza — ze względu na ten nieprzyzwoity rachunek, pozwolę ci mi to
wynagrodzić.
—
Jak dokładnie mogę to zrobić? Dla jasności, zwrócę
ci co do grosza.
—
Nie mam nic przeciwko temu. Rachunki się same nie zapłacą. Ale jeśli chodzi o
sposób, w jaki możesz mi to wynagrodzić, wydaje mi się, że będę ci musiała to
pokazać. Jestem pewna, że nie będziesz miał żadnych uwag.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rzucając
po raz ostatni spojrzenie na restaurację, Hermiona stłumiła śmiech. Wieczór
przybrał dość dramatyczny obrót.
—
Chodź — mruknęła Hermiona, biorąc go za rękę i przesuwając po niej palcami. —
Przespacerujemy się do mnie, bo musimy włożyć twoją rękę do lodu.
Draco
wpatrywał się w swoją dłoń, krzywiąc się na widok obrzęku.
—
Nie jest źle — wymamrotał, pozwalając jej pociągnąć się za sobą.
Hermiona
potrząsnęła głową, śmiejąc się.
—
Żartujesz, to okropne.
—
Tak? Cóż, powinnaś zobaczyć tego drugiego.
Przewróciłaby
oczami, ale zamiast tego parsknęła śmiechem.
—
Myślę, że ze wszystkich randek, jakie miałam, ta była najciekawsza. — Hermiona
celowo weszła w kałużę, obserwując falowanie powierzchni, gdy oparła się o
niego. — Nie jestem pewna, jak to o mnie świadczy.
Draco
ścisnął jej rękę, uderzając żartobliwie biodrem o jej biodro, gdy odgarniała
włosy z twarzy.
—
Kurwa, to naprawdę boli.
—
Założę się. Jego twarz była szpiczasta, podobnie jak kogoś innego… — urwała,
upokorzona i nie mająca pojęcia, skąd jej się wzięła ta myśl. Hermiona miała
nadzieję, że nie zauważył.
Cóż,
jednak się myliła.
—
O kim przed chwilą myślałaś, Granger?
Hermiona
wciągnęła dolną wargę między zęby.
—
O nikim.
—
Jesteś pewna?
—
Tak, oczywiście.
Uśmiechnął
się.
—
Więc nie twierdzisz, że mam szpiczastą twarz?
Hermiona
westchnęła, przesuwając dłonią po swojej twarzy.
—
Jak bardzo byś się zdenerwował, gdybym to zrobiła?
Draco
prychnął.
—
W ogóle. To nie jest najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem. I —
uśmiechnął się do niej — przypuszczam, że to znak, iż spędzasz wiele czasu,
patrząc się na mnie, więc dlaczego miałbym się złościć z tego powodu?
Hermiona
gapiła się na niego.
—
Nie to miałam na myśli. Zauważyłam tą… szpiczastość podczas naszego pierwszego
spotkania. — I inne rzeczy także,
wtrąciły jej myśli.
—
Mhm. — Draco nie brzmiał na przekonanego.
To
był krótki spacer, krótszy niż chciała, ale Hermiona przypuszczała, że tak właśnie
było w małych miasteczkach. Pozostał w nią za bramą, stukając palcami po jego
stronie.
—
Miałem wspaniały…
—
Zechciałbyś wejść do środka? — Hermiona wzięła głęboki oddech. — Wątpię, czy
masz w domu lód, a twoja ręka… — urwała. Boże, to było niezręczne.
Jego
twarz rozjaśniła się.
—
Chętnie.
Prowadząc
go po schodach, Hermiona wygrzebała klucze z torebki, po czym wpuściła ich do
środka.
—
Możesz zamknąć drzwi, proszę? — spytała, wieszając płaszcz na haczyku.
Draco
zrobił to samo i po zawieszeniu własnego płaszcza, znalazł ją szperającą w
zamrażalce w poszukiwaniu paczki warzyw. Usiadł na krześle, opierając ramiona
na kontuarze.
—
Hermiono, nie musisz mnie rozpieszczać…
Rzuciła
mu ostre spojrzenie.
—
To praktycznie moja wina, że wdałeś się w bójkę. Możesz przynajmniej pozwolić
mi się nią zająć. Poza tym to dla mnie nic nowego. Scorpius cały czas wpada w
kłopoty.
Kąciki
jego ust drgnęły, gdy Hermiona położyła torebkę na jego spuchniętych knykciach.
—
Gdy wpada w kłopoty to właśnie robisz? Przygotowujesz mu okład z lodu?
—
Jeśli zechce — prychnęła Hermiona. — Jest uparty i zawsze upiera się, że nic mu
nie dolega. Myśli, że musi dla mnie dorosnąć.
Jego
oczy zamigotały.
—
Co masz na myśli?
Poczuła
ciężar w klatce piersiowej. Ta rozmowa nie była zbyt przyjemna, ale jeśli był
ktoś, z kim mogła o tym porozmawiać…
—
Nie zauważyłeś, że nie jest taki, jak inne dzieci? Uwielbia się bawić, nie mam
co do tego wątpliwości, ale muszę go zmuszać do wyjścia z domu. Gdybym tego nie
zrobiła, przesiadywałby tutaj, aby mi pomagać. Scorpius zawsze sam sprząta —
częściowo dlatego, że dobrze go wychowałam — ale przestałam liczyć, ile razy
próbował zrobić mi śniadanie.
Usiadła
na krześle obok niego.
—
Nie ma ojca. — Westchnęła, wpatrując się w swoje dłonie. — Lub jakichkolwiek
pozytywnych męskich wzorców w jego życiu, więc stara się pomagać bardziej niż
powinien. Bardziej niż można oczekiwać od jakiegokolwiek dziecka. — Łazy
zapiekły ją w oczach, ale je otarła. — Przepraszam, nie chciałam dać się
ponieść emocjom.
Rozległ
się zgrzyt stołka, gdy Draco zbliżył się do niej, sięgając, by objąć jej twarz.
—
Hej — mruknął, ocierając łzę, która spłynęła po jej policzku. — Nigdy nie
musisz przepraszać. Jeśli coś cię niepokoi, zawsze tu jestem, by cię wysłuchać.
Posłała
mu wodnisty uśmiech.
—
Pogodziłam się z tym, ale nie mogę oczekiwać, że Scorpius zrobi to samo.
Draco
zmarszczył brwi.
—
Bardzo mi przykro z powodu tego, co wasza dwójka przeżyła.
—
To nie twoja wina. — Pociągnęła nosem. — Jak ręka?
—
Bywało gorzej. — Uniósł jej głowę. — Chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz
zmieniać tematu — kontynuował, kładąc dłoń na jej kolanie i ściskając.
Hermiona
przełknęła ślinę, powstrzymując swoja determinację.
—
Nie muszę odbierać Scorpiusa przez kilka godzin mimo tego, że nasza kolacja
zakończyła się wcześniej, ale możesz zostać, jeśli chcesz.
To
było oszałamiające, jak jego oczy niespodziewanie pociemniały. Ciepło zebrało
się w brzuchu Hermiony.
Nie
była pewna, kto zrobił pierwszy krok, ale znalazła się z plecami przyciśniętymi
do blatu. Jego ciało było twarde i pozwoliła swoim rękom wędrować po jego
klatce piersiowej. Draco przygryzł jej usta, zatapiając palce we włosach i
wyciągając spinkę, pozwalając im opaść miękkimi falami.
Hermiona
bawiła się guzikami jego koszuli, zręcznie rozpinając każdy z nich, zanim ją
zdjęła.
—
O mój Boże. — Zakrztusiła się, przeciągając czubkiem palca w dół długiej
blizny, która szpeciła większą część jego klatki piersiowej z jednej strony na
drugą. — Draco?
—
Opowiem ci później — mruknął. — Krótko mówiąc, to z winy Pottera.
Roześmiała
się, ale odpuściła.
—
Może powinniśmy się przenieść… — Hermiona śledziła wzrokiem mięśnie jego
brzucha.
Rozpiął
zamek jej sukienki, a ona zdjęła ją przez nogi, tworząc kałużę przy kostkach.
—
Jasna cholera — warknął, podnosząc ją za biodra bez większego wysiłku.
Owinęła
nogi wokół jego tali, trzymając jego twarz w dłoniach, gdy niósł ją przez
salon.
—
Zaczekaj, twoja ręka. Prawdopodobnie nie powinieneś…
Parsknął.
—
Zapomnij o mojej ręce.
Cóż,
nie musiał powtarzać drugi raz. Kiedy szedł po schodach z nią w ramionach,
pocałowała ścieżkę w dół jego szyi, gryząc lekko w zagłębieniu.
—
Ostatnia sypialnia po prawej — wyszeptała, ledwo przesuwając paznokcie po jego
plecach.
Czubek
buta napotkał drzwi i kopnął je.
Draco
usiadł na skraju łóżka, a ona okrakiem na jego biodrach. Rzucił serię
przekleństw, gdy jej stanik spadł na podłogę.
—
Jesteś niecierpliwa.
Przesuwał
palcami po jej bokach, aż chwycił piersi i pogładził je kciukami.
Hermiona
uśmiechnęła się.
—
Czyżbyś narzekał?
Upadli
na łóżko, a Draco przewrócił ją na plecy. Uniósł się nad nią, przesuwając
ustami po jej wargach, zanim opuścił głowę.
Objął
ustami jeden z sutków, a ona sapnęła, głowa opadła na poduszki, gdy wiła się
pod nim.
—
Chcę cię słyszeć — jęknął Draco, gdy zanurzył palce między jej nogami.
Pomiędzy
słabymi jękami Hermiona ledwo zdołała wypowiedzieć jego imię, które raz po raz
wydobywało się z jej ust. Zarzuciła nogę wokół jego talii, przyciągając go
bliżej i uniosła biodra, by się o niego otrzeć.
—
Draco, droczysz się ze mną.
Z
figlarnym błyskiem w oku, zsunął się po jej ciele.
—
To się nazywa gra wstępna i sprawia mi wiele przyjemności — ostatnie słowo łatwo wypłynęło z jego ust. — Jestem
dobry we wszystkim, co robię.
Hermiona
potrząsnęła głową.
—
Następnym razem.
Najwyraźniej
nie wyglądało na to, żeby ktoś kiedykolwiek mu to powiedział.
—
Co…
Wywracając
oczami, Hermiona wykorzystała jego zaskoczenie, by popchnąć go na plecy i
wspięła się na jego kolana.
—
Wiesz, następnym razem — szepnęła,
pochylając się, by musnąć jego usta — który może nastąpić zaraz po tym. Mamy
kilka godzin.
Poczuła
ostrość paznokci, gdy chwycił jej ponętne biodra.
Odsunęła
się od niego na chwilę, ściągając majtki i rzucając je na podłogę.
Jego
bieliznę szybko spotkał ten sam los.
Popatrzyła
na jego męskość, ochoczo wpełzła na kolana Draco z uśmiechem na ustach.
Sięgając między nich, owinęła ją palcami i zsunęła się w dół bez żadnej powolności, którą tak lubił.
Draco
zakrztusił się.
—
Kurwa!
Hermiona
narzuciła powolne tempo i zakołysała się na nim, przyciskając piersi do jego
klatki piersiowej.
—
Och, och! — jęknęła, gdy usiadł,
obejmując ją ramionami, jakby wyszedł jej na spotkanie. — Draco!
—
Czujesz się cholernie niewiarygodnie — mruknął Draco w jej obojczyk,
zostawiając tam świeży ślad.
Rano
pojawią się zadrapania w miejscach, w których wbijały się jej paznokcie.
Wsunął
palce do miejsca, gdzie ich ciała łączyły się w jedno, powoli nimi poruszał,
zwiększając napięcie.
—
Blisko?
Pokiwała
żarliwie głową, przytulając się do niego.
Dziesięć
sekund wystarczyło. Wiedziała, bo liczyła.
—
Draco! — wykrzyknęła jego imię, osuwając się, gdy jej ciało drżało. Znowu
wyszeptała jego imię, gdy położył ją tyłem na łóżku. — Gdzie ty…
Nie
mogąc się podeprzeć, Hermiona obserwowała, jak wchodzi do toalety.
Usłyszała
szum wody w zlewie, a kilka sekund później pojawił się Draco po wyłączeniu
światła. Chłodna szmatka wsunęła się na wewnętrzną stronę jej uda i wytarł
ślady ich obojga.
Przechylając
głowę na bok, na jej ustach pojawiło się podziękowanie. Z pewnością doceniła
ten gest. Właśnie tego chciała — nie żeby kiedykolwiek o tym wspomniała,
zwłaszcza po pierwszym razie — i Draco wsunął się do łóżka obok niej.
Otworzył
ramię, a ona przysunęła się bliżej.
—
Dziękuję — powiedziała cicho. — Za cały wieczór. — Otuliła ich kołdrą. —
Naprawdę przepraszam za Adama.
Draco
spojrzał na nią, gdy spoczywała na jego klatce piersiowej z ramieniem
otaczającym jego tors.
—
W porządku, naprawdę.
—
To prawdopodobnie nie ostatni raz, gdy ktoś uzna, że jesteś ojcem Scorpiusa —
dodała Hermiona, tak samo delikatnie, jak przesuwała dłonią po jego bliźnie.
—
Są gorsze rzeczy niż to. — Wzruszył ramionami. — Na pewno nie będę przez to
czuł się urażony. — Draco pocałował ją w czoło.
—
Dziękuję, że jesteś taki wyrozumiały. — Czuła ulgę, uśmiechając się. — Więc…
może następny raz?
Draco
bez słowa zsunął się po krzywiźnie jej ciała z zadowolonym uśmieszkiem na
twarzy.
__________________
Witajcie :) wreszcie nadszedł ten upragniony dzień, kiedy publikuję kolejny rozdział tłumaczenia To, co najlepsze. Muszę przyznać, że nie było łatwo mi się wbić w ten klimat, ale przemogłam się i zdeterminowałam do działania. Oczywiście nie żałuję, bo rozdział jest długi i wiele się w nim dzieje. To jak udany powrót? Co sądzicie?
Nie będę pisać, dlaczego tyle trwało oczekiwanie. Po prostu życie się stało i praca była moim priorytetem. Nadal jest, ale chciałabym wreszcie robić coś dla siebie i być chociaż trochę egoistką, w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Tłumaczenie to hobby, z którego prawdopodobnie nigdy nie zrezygnuję, bo pomaga mi się odprężyć i przestać myśleć o problemach, których codziennie przybywa...
Mam nadzieję, że nadal tu jesteście i wytrwacie ze mną do końca. Przed nami jeszcze 10 rozdziałów. Brzmi na sporo, ale może nie będzie tragedii. Chciałabym kolejne publikować co drugi weekend. Co tydzień to raczej się nie uda, ale myślę, że dwa tygodnie to wystarczający czas na opublikowanie kolejnej części. Tak więc 12 rozdział planuję opublikować 19 lutego. Trzymanie kciuków wskazane i za każdy doping serdecznie dziękuję. A w najbliższym tygodniu pojawią się rozdziały Apartamentu 9 i 3/4 (szósty rozdział prawdopodobnie we wtorek).
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłej niedzieli! Enjoy!
Ahh jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem! Ale zdecydowanie warto było czekać. Uwielbiam ten rozdział ❤️ A może po wspólnej nocy coś odblokuje się w głowie Hermiony i zacznie sobie przypominać dawne wydarzenia??? Zobaczymy,zobaczymy! Czekam na dalsze rozdziały!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal tu jesteś! To wiele dla mnie znaczy. Tak, ten rozdział to także mój ulubieniec. Generalnie te jej sny są takim zaczątkiem wielu następnych wydarzeń. Nawet tych zaskakujących!
UsuńPozdrawiam
Arcanum