Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła
Draco stojącego w drzwiach. Zaczęła się trząść i przeklinać siebie za to, co
zrobiła, gdy otrząsnęła się z letargu.
— Draco, tak bardzo przepraszam —
jęknęła i próbowała wstać.
Draco opadł na kolana i przytulił ją
najmocniej, jak się dało.
— Nie, nie waż się przepraszać, to ja
przepraszam. Wykonywałaś swoją pracę, a ja przesadnie zareagowałem.
Przepraszam, że cię do tego doprowadziłem; nigdy nie powinienem był wypowiadać
tego słowa i przysięgam, że nigdy go nie użyję. Jesteś najbardziej niesamowitą
osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem i nie zasługujesz na to. Tak bardzo
przepraszam — bełkotał i przepraszał kilkakrotnie, trzymając ją.
Chociaż bardzo się starał, nie był w
stanie powstrzymać łez spływających po jego twarzy, gdy patrzył na ramię
Hermiony. Nie mógł uwierzyć, że ją do tego zmusił. Nigdy sobie tego nie
wybaczy. Czuł się okropnie.
— W porządku — wymamrotała i ukryła
twarz w jego klatce piersiowej.
Pozostali cofnęli się do drzwi, aby
zrobić im więcej miejsca. Hermiona spojrzała na Draco; jej oczy wciąż były
pełne łez, ale na twarzy pojawił się uśmiech. I bez wahania, nie biorąc pod
uwagę, że większość ich przyjaciół stała za nimi, ani że siedzieli na
zakrwawionej podłodze w łazience, ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją.
Poczuł motyle w brzuchu, gdy odwzajemniła pocałunek, klękając, by dorównać mu
wzrostem. Usłyszeli wycie Teo, ale Luna uciszyła go i zamknęła drzwi,
zostawiając ich samych. Po chwili rozdzielili się, ciężko dysząc. Draco wciąż
trzymał jej twarz w dłoniach, a oczy Hermiony nadal były zamknięte, zszokowane
tym, co zaszło. Natychmiast tego pożałował, martwiąc się, że ją wystraszył lub
zdenerwował, ale nie wiedział, co powiedzieć.
— Hermiono, ja… — zaczął.
— To się stało… ja… powinnam być u
Harry’ego i Gin… muszę sobie wszystko poukładać — bełkotała.
— Tak, oczywiście — wymamrotał.
Oboje wstali, a Draco ostrożnie ujął
ją za ramię. Wzdrygnęła się i spróbowała cofnąć.
— Już dobrze, nie zrobię ci krzywdy —
powiedział miękko.
Wyciągnął różdżkę i mruknął zaklęcie
pod nosem, zamykając nacięcia i zadrapania. Uśmiechnęła się do niego z
wdzięcznością i wyszedł z łazienki. W salonie nie było nikogo, z czego był
zadowolony, bo nie miał ochoty być bombardowanym pytaniami. Spojrzał w lustro i
zobaczył posiniaczony nos. Westchnął i przeszedł do swojego mieszkania, gdzie
teraz wszyscy siedzieli. Zobaczyli go i wstali gwałtownie, zadając mu tysiące
pytań.
— ZAMKNIJCIE SIĘ! — krzyknął i wszedł
do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
W łazience Hermiona chodziła w panice
tam i z powrotem, zastanawiając się, co
się właśnie stało?! Dopiero ubiegłej nocy zdała sobie sprawę, że żywi
uczucia do Draco, dwie godziny temu go przesłuchiwała, dwadzieścia minut temu
ją przezwał, a dwie minuty temu się pocałowali. W pośpiechu machnęła różdżką,
żeby posprzątać łazienkę, owinęła ramię bandażem i aportowała się do Ginny. Gdy
zakręciło jej się w głowie, przypomniała sobie, że George testował swoje
psikusy na ich mieszkaniach, co oznaczało, że wylądowała na parapecie okna.
— Hermiono! — wykrzyknęła Ginny.
Szybko pomogła jej zejść i przytuliła. — Wszystko w porządku? Wyglądasz na
trochę oszołomioną.
— W porządku. — Westchnęła. — Gdzie
jest Harry?
— Przypala herbatę. — Ginny
uśmiechnęła się.
— Hej, słyszałem to! — warknął Harry,
gdy wszedł. — Nie przypaliłem jej, jest po prostu… chrupiąca.
— Chrupiąca? Czyżby? — zapytała Ginny
sarkastycznie.
— Owszem. Jak się teraz czujesz,
Miona? Rozmawiałaś z Draco? — spytał Harry, zwracając uwagę na Hermionę, która
poczuła, jakby miała zamiar wypluć swoje wnętrzności.
— Co się stało z Draco? — rzuciła
Ginny.
— Przesłuchiwałam go. Poszło źle.
Krzyczał na mnie. Wróciłam do domu. Nazwał mnie słowem na „sz”. Skaleczyłam
się. Całowaliśmy się — wypaliła, nawet się nie zastanawiając. Na szczęście dla
niej nie zrozumieli ani słowa.
— Że co? — bąknął Harry.
Hermiona podniosła wzrok, wychodząc ze
swojego transu.
— Hm? Nic. Nie martwicie się, już jest
wszystko w porządku — wymamrotała.
— To dobrze. A teraz chodźcie, herbaty
stygną — powiedziała Ginny i cała trójka poszła do jadalni, gdzie na rozmowie
spędzili resztę wieczoru.
Hermiona angażowała się w rozmowę tak
bardzo, jak tylko mogła, ale jej umysł nie mógł się powstrzymać przed
powracaniem do pocałunku od czasu do czasu.
O dwudziestej pierwszej Hermiona
wróciła do mieszkania, czując się trochę bardziej rozbudzona i produktywna niż
wcześniej. Luna siedziała na kanapie, czekając na jej powrót.
— Hej, Lu — wyszeptała Hermiona.
— Hej, Miona! Jak minął wieczór?
Dobrze, cóż, to dobrze. Jak mnie minął wieczór? Także bardzo dobrze, a teraz
GADAJ! — wykrzyknęła.
— Muszę? — jęknęła Hermiona, opadając
na sofę.
— Tak! Potrzebuję szczegółów! —
załkała Luna.
— W porządku, aportowałam się do Gin,
ale wylądowałam na parapecie. Harry zrobił lazanię, ale ją spalił, a potem…
— Nie! Chodzi mi o Draco! — przerwała
jej Luna.
— Lu, nawet nie chcę o tym myśleć, nie
mówiąc o rozmowie — sapnęła Hermiona.
— Dlaczego nie? Aż tak źle całuje? —
Uśmiechnęła się.
— Nie, świetnie całuje! Jest
niesamowity, jego usta były… w porządku, co jest ze mną nie tak? Co, do
cholery, jest ze mną nie tak, Luna?! — zawołała Hermiona.
— Jesteś zakochana, skarbie. Więc
usiądź, wypij wino i porozmawiaj ze mną — odpowiedziała Luna i machnęła
różdżką, sprawiając, że na blacie pojawiła się butelka wina i dwa kieliszki.
— Dobra, wiesz wszystko o
przesłuchaniu i o tym, jak mnie nazwał. To… naprawdę nie wiem. Myślę, że
mogłabym powiedzieć, że go lubię, ale… Mieszkamy obok Draco przez dwa lata i
ilość kobiet, które sprowadził do mieszkania i porzucał na następny dzień… nie
wiem, czy ja tak nie skończę. Oddałam pocałunek… nic dziwnego, że dziewczyny
mdleją na jego widok, bo niesamowicie całuje i… Och, nie umiem tego wyjaśnić…
Lepiej będzie, jeśli pozostaniemy przyjaciółmi — rozważała.
— Naprawdę? Tak myślisz? — spytała
Luna.
— Wiem
o tym — odpowiedziała Hermiona.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, zanim
poszły spać.
~*~*~*~*~*~*~*~
Rozległ się głośny trzask, który
obudził Hermionę. Wstała bez wahania i weszła do salonu. Znalazła Ginny stojącą
tam, z torbą przewieszoną przez ramię i łzami spływającymi po twarzy. Hermiona
rzuciła się do przodu i przytuliła ją, gdy Luna wyszła ze swojego pokoju.
— Gin, co się stało? — zapytała
Hermiona, prowadząc ją do kanapy.
— Zrobię kawę — powiedziała Luna,
próbując ukryć ziewanie dłonią. Podeszła do blatu i nastawiła wodę w czajniku,
podczas gdy Hermiona pocieszała Ginny.
— Ja i Harry pokłóciliśmy się —
wymamrotała Ginny, łzy wciąż spływały jej po twarzy.
Hermiona ani Luna nigdy nie widziały
jej tak zdenerwowanej. Ginny nigdy nie płakała, z wyjątkiem pogrzebu Freda, a
nawet wtedy udało jej się nie załamać i pozostać silną dla swojej rodziny. Ta
przed nimi, to była strona Ginny, której żadna z nich nigdy nie widziała i
bardzo je to zmartwiło. Gdy Hermiona miała zapytać, co się stało, drzwi
otworzyły się gwałtownie, ukazując stojących Draco, Blaise’a i Teo. Blaise
trzymał łopatkę, Draco patelnię, a Teo losowy talerz.
— Hej, kuchenni ninja. Co wy
wyprawiacie? — zapytała Luna.
— Słyszeliśmy huk! Co się stało? —
krzyknął Blaise.
— Ginny aportowała się tutaj. —
Hermiona westchnęła, ściskając brzeg nosa.
— Hej… — wymamrotała Ginny, próbując
otrzeć łzy.
— Och — jęknął Teo.
Blaise klepnął się ręką w czoło,
zapominając o szpatułce, którą walnął się w głowę.
— Auć — wymamrotał.
— Och, ty durniu — mruknęła Luna. —
Dobranoc! — Zatrzasnęła im drzwi przed nosem, rozśmieszając dziewczyny.
Ponownie otworzyła drzwi i zawołała przez korytarz: — Dobranoc, Dora, kocham
cię!
— Ja ciebie też kocham, Odklejona! —
odkrzyknął Draco kpiącym tonem.
— ZAMKNIJ SIĘ, FRETKO! — krzyknęła
Hermiona.
Na suficie rozległ się huk, a kiedy
spojrzały w górę, zobaczyły niebieskie oko i kępkę rudych włosów.
— Czy możecie się zamknąć?! — syknął
Ron. — Gin! Wszystko w porządku?
— Tak, tak — mruknęła, wciąż
wycierając twarz.
— Powiedz mi… czy muszę przekląć
Harry’ego? — zapytał Ron.
— Nie. — Westchnęła i oparła się o
sofę.
— No dobrze, dobranoc.
Dziurę w suficie ponownie zakrył
dywanik. Prędzej czy później, muszą ją załatać.
— Więc dlaczego u nas jesteś? —
zapytała Hermiona.
— Ponieważ Harry jedzie na tę misję…
nie chcę, żeby to robił — wymamrotała Ginny.
— To wszystko? — wypaliła Luna, zanim
zdążyła się powstrzymać.
Ginny spojrzała na nią gniewnie i
wzruszyła ramionami, podczas gdy Hermiona zerknęła na blondynkę wzrokiem
„jesteś głupia czy niesentymentalna”.
— Dlaczego byłaś taka zła? — Hermiona
zwróciła się ku Ginny.
— Bo to niebezpieczne i nie chcę, żeby
mu się coś stało! — załkała Ginny.
— Wcześniej sobie poradził —
odpowiedziała Hermiona.
— Ostatnim razem wrócił do domu ze
złamanym nosem i skręconą kostką! — warknęła Ginny, a łzy znowu spływały jej po
twarzy.
Luna podała im filiżanki kawy i
usiadła obok Ginny, obejmując ją ramieniem.
— To nigdy nie stanowiło problemu. Coś
jeszcze się dzieje? — zapytała cicho.
Ginny otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć, ale zamknęła je ponownie i popłynęło więcej łez.
— Nie, nic — wyszeptała.
Po dłuższej rozmowie Hermiona i Luna
wróciły do swoich łóżek, a Ginny spała na kanapie.
____________
Witajcie :) mamy czwartek więc pora na kolejny rozdział tłumaczenia. Wiem, że ogólne nastoje dzisiaj nie są zbyt dobre z uwagi na światowe okrucieństwa, ale mimo wszystko chciałam chociaż trochę poprawić Wam humory. To jak udało się?
Myślę, że przeprosiny Draco Wam się spodobały. Ciekawe co będzie, jak pokłócą się bardziej :) W ogóle jestem ciekawa, czy domyślacie się, o co chodzi z Ginny? Napiszcie w komentarzach, zobaczymy, czy macie rację. Bo generalnie wszystko wydaje się tak oczywiste, prawda?
Na kolejny rozdział musicie poczekać do przyszłego czwartku. Niestety mimo szczerych chęci, nie dam rady publikować częściej niż trzy razy w tygodniu, a pozostałe dwa opowiadania również chcę regularnie publikować. System działa, więc nic nie zmieniam. I dzięki, że jesteście tutaj ze mną! :)
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego końca tygodnia. Enjoy!
♥️♥️
OdpowiedzUsuń