Pewnego
ranka po tym, jak Clara odebrała Scorpiusa — kobieta nie przyjęła odmowy po
zapukaniu do drzwi bladym świtem — Hermiona leżała w łóżku obok Draco. Czuła
rozkoszny ból między udami, gdy przysunęła się do niego, dotykając palcami jego
blizny na klatce piersiowej; każdy z jej palców przesuwał się powoli w dół jego
klatki piersiowej, by wspiąć się po drabinie żeber.
Parsknął
śmiechem i pełna napięcia cisza zniknęła, kiedy odepchnął jej ręce.
—
Przestań.
Kącik
jej ust uniósł się, gdy wspięła się na niego z psotnym uśmieszkiem.
—
Proszę, proszę, czyżbyś miał łaskotki?
Jego
oczy się zwęziły.
—
Tej wojny nie chcesz wygrać.
—
Myślę, że tak — zamruczała Hermiona, pozwalając paznokciom muskać jego boki.
Kręcił
się.
—
Nie wygrasz.
—
Nie powiedziałabym, że chodzi wyłącznie o wygraną. Poza tym myślę, że kłamiesz,
iż nie masz łaskotek.
Draco
chwycił ją za biodra, dotykając w te same miejsca, które odkrywali zaledwie
dziesięć minut wcześniej, kiedy kołysała się na nim. Uniósł bladą brew,
przesuwając pod nią swój ciężar i… och.
Nie
skończyli, tak jak myślała.
—
Nie będziesz mnie teraz rozpraszać.
—
Jestem dość przekonujący, będę miał… — Draco przeciągnął nagle, zmieniając swój
głos w coś, co przypominało wrzask. To nie
był dźwięk, którego oczekiwała. — Doigrałaś się, Granger.
Wciąż
mocno trzymając przy sobie, przewrócił ją na plecy.
Całkowicie
pozbawione tchu od śmiechu ciało Hermiony zatrzęsło się, gdy odepchnęła go, z
rękami płasko na jego umięśnionej klatce piersiowej.
—
Masz łaskotki!
Nawet
on nie mógł ukryć rozbawienia.
—
Masz mnie, kłamałem.
Jej
oczy spojrzały prosto w jego, a potem na sposób, w jaki przesuwał językiem po
wargach.
—
Mili mężczyźni nie kłamią. — Hermiona zmarszczyła brwi. — Myślałam, że jesteś
miłym człowiekiem.
Draco
zrozumiał aluzję i psotny uśmiech pojawił się na jego ustach. Miałem. Usta Draco przesunęły się wzdłuż
jej szyi, a kolano rozsunęło nogi kobiety, gdy wsunął się między nie.
—
Chcesz miłego mężczyzny, Hermiono?
Dreszcz
przebiegł po jej kręgosłupie.
—
Nie teraz — wyszeptała Hermiona, zatracając się w nim, aż zabrakło jej słów.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dwa
— trzy, jeśli policzyć ich pierwsze
szaleństwa tego ranka — razy Draco wpadł do jej łóżka, ale ona nie miała
ochoty. Zerkając w lustro w łazience, Hermiona staranie ułożyła włosy na
ramionach, aby nie było widać niewielkiej malinki na szyi. Gdyby Victorie to
zauważyła, dogryzanie nigdy by nie ustało.
Głośny
dźwięk przeszył powietrze i Hermiona aż podskoczyła, wyrywając się z rozmyślań.
Bez zastanowienia naciągnęła sweter przez głowę, ubierając się szybko,
wkładając buty i biegnąc korytarzem.
Gdy
znalazła się na dole, zastała Draco w kuchni z poirytowanym grymasem
wykrzywiającym usta. Nie przypominało to wyrazu twarzy, który miał przez
większość ranka.
—
Tak, rozumiem. Oczywiście. — Uszczypnął grzbiet nosa.
Hermiona
stanęła za nim i uśmiechnęła się lekko, widząc, że już nastawił czajnik.
—
Tak, proszę pana — Draco mówił ostrym tonem, gdy jego palce zacisnęły się na
krawędzi wyspy, a knykcie stały się niemal białe. — Niedługo tam będę.
Odwrócił
się i znalazł ją opartą o blat z kubkiem w dłoni.
Podała
mu taki sam.
—
Wszystko w porządku?
—
To był mój szef — brzmiał na kompletnie znudzonego. — Najwyraźniej muszę
skonsultować jedną sprawę.
Hermiona
kiwnęła głową i podmuchała herbatę, po czym wzięła łyk.
—
Nie wyglądasz na zadowolonego.
—
Szczerze mówiąc, nie mogłem się doczekać spędzenia z tobą poranka.
—
A teraz dwa razy mnie bzykasz i wychodzisz. — Prychnęła. — Draco… — Jej usta
rozchyliły się, gdy jego rysy się wyostrzyły. — Wiesz, że tylko żartuję.
Zmniejszył
dystans między nimi, wsuwając palce w szlufki po obu stronach jej dżinsów.
—
Zamykasz dzisiaj sklep?
—
Tak. Jeżeli chcesz zapytać, czy będę tam sama, to tak.
Draco
wyjął kubek z jej rąk i postawił go na blacie.
—
Miałabyś coś przeciwko, gdybym nalegał żeby cię odprowadzić do domu?
—
Zależy — wydyszała, unosząc twarz. — Czy to z czysto rycerskich powodów?
Przesuwając
palcami po jego przedramionach, uśmiechnęła się, gdy wziął oddech przez tak
prosty ruch.
Kiedy
docisnął ją do szafki, jedną ręką obejmując jej twarz, kącik jego ust uniósł
się lekko.
—
Nie jestem pewien, czy czysto to
odpowiednie słowo, którego użyłbym, jeśli chodzi o moje intencje wobec ciebie.
Jasny gwint.
Pierś
Hermiony unosiła się i opadała przez płytkie oddechy.
—
Jeśli znowu powiesz coś takiego, prawdopodobnie sprawię, że spóźnisz się do
pracy. — Wyciągnęła się, żeby go pocałować. — Idź już.
Zaśmiał
się i jeszcze raz ją pocałował.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rozkładając
dostawę tamtego wieczora, Hermiona została sama ze swoimi myślami.
Niekoniecznie w ten sposób chciała spędzać czas, ale kiedy raz po raz wspinała
się na podest, wiedziała, że nic na to nie może poradzić.
Ona
i Draco działali bardzo szybko, nie było co to tego wątpliwości. Mimo że był
jej sąsiadem przez dość długi czas, poszli tylko na dwie randki, a spali ze
sobą wiele razy.
Hermiona
starała się być dla siebie milsza. Minęło sporo czasu, odkąd w jej życiu był
ktoś sensowny. Musiała przyznać, że nie mogła pominąć faktu, jak się z nim
czuła. W przeszłości była na kilku randkach — wszystkich nieudanych.
Był
Adam, ten, który wyróżniał się spośród innych okropnymi randkami i nie można
było zaprzeczyć, że Krzywołap wydawał się opiekować swoją rodziną. Gdy tylko z
żywopłotu dostrzegł Adama na ganku pochylającego się, by ją pocałować… nie
skończyło się to zbyt dobrze. Hermiona była prawie pewna, że Adam miał bliznę
przy pięcie, będącą pamiątką po tym incydencie. Po wszystkim nawet do niej nie
zadzwonił. I nawet ją to ucieszyło.
Chodziło o to, że nikt aż tak jej nie
zaciekawił i nigdy nie zastanawiała się nad kontynuowaniem relacji, aby
zobaczyć, dokąd to mogłoby prowadzić.
Nie
spała też z żadnym z nich.
Było
to dla niej bardzo ważne i chciałaby się podzielić tymi myślami z Draco, gdyby
to nie było tak cholernie zawstydzające. To było coś monumentalnego, jak
rezygnacja z części siebie, którą tak łatwo można zniszczyć i nie powinna się
obawiać, prawda?
Spotkanie
nieznajomego i znalezienie studni szczęścia, której nigdy wcześniej nie
odkryła, było niedorzeczne. Nie tak miało być. Nie znała go ani jego ulubionego koloru, ani Boże, nie wiedziała,
kiedy ma urodziny, ale logiczne myślenie nie mogło powstrzymać jej uczuć.
Może
nie miało znaczenia to, że nie wiedziała o nim wszystkiego. Może to oznaczało
coś, w co nie bała się brnąć. Nie czuła tego samego, co z tamtymi mężczyznami i
wiedziała, że to nie było całkiem uczciwe z jej strony, by konsekwentnie
porównywać Draco do mężczyzn, którzy nie dorastali mu do pięt w każdym
względzie.
Po prostu muszę
to rozwikłać, a potem odpuścić.
Jej
strach był związany z nieuniknioną rozmową z synem i perspektywą, że ten
związek się nie powiedzie. Posiadanie Draco stale tak blisko nich zmiażdżyłoby
Scorpiusa i było już za późno, by temu zapobiec, ponieważ Draco jadał z nimi
kolacje niemal każdego wieczoru, ale Hermiona przypomniała sobie, że powinna
postępować ostrożnie, wymazując linię, której nie można było łatwo odtworzyć.
Ból
przeszył jej czaszkę i westchnęła, opierając czoło o półkę.
To
było coś innego, ale nie potrafiła w żaden sposób połączyć tych dwóch spraw. Nie żeby byli ze sobą spokrewnieni,
szybko sobie przypomniała. Mimo to jej myśli nadal wędrowały wbrew jej woli.
Jeśli bóle głowy nie ustaną, wkrótce będzie musiała zadzwonić do lekarza.
Jednak…
Nasilały
się, gdy Draco przebywał w pobliżu. Nawet kiedy kładli się tego ranka do łóżka
— co nie miało miejsca dlatego, że został na noc, po prostu chciał jej coś
oddać po tym, jak Clara zabrała Scorpiusa — bolała ją głowa.
Poprzedniego
wieczora towarzyszył jej i Scorpiusowi w sklepie spożywczym. Kiedy zabrał jej
syna, by ten poszukał zabawki w dziale przecenionym, Hermiona nie miała innego
wyjścia i wyjęła aspirynę z fiolki, i wzięła ją, by złagodzić ból.
Nie
byli spokrewnieni i dobrze o tym wiedziała. Ale to było dziwne.
Kiedy
chwyciła torebkę i zamknęła drzwi, zauważyła Draco, który już na nią czekał.
Wręczył jej podróżny kubek termiczny wypełniony herbatą, co skomentowała
uśmiechem.
—
Taka, jaką lubię — mruknęła, splatając palce z jego palcami.
—
Widziałem, jak robisz dzisiaj rano.
—
Dziękuję.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Każda
sekunda spędzona z nią, sprawiała, że groźba następnych urodzin zawisła nad
jego głową. Rodzicom nie udało się jeszcze z nim skontaktować, ale był pewien,
że matka wciąż próbuje to robić. Ojciec to zupełnie inna historia. Lucjusz
Malfoy bez wątpienia szukał najsłabszego ogniwa w opowieści o tym, dokąd
wyjechał jego syn, jedyny spadkobierca i w ogóle, ale przynajmniej jeszcze mu
się to nie udało.
To
była jedyna dobra wiadomość.
Próbował
odgonić myśli i skupił się na swoim związku z Hermioną, który był jak burza —
pierwszy był taki sam, więc najwyraźniej niektóre rzeczy naprawdę się nie
zmieniają — ale nadchodził koniec października. Liście zmieniały kolor i
patrzył, jak Scorpius robi wszystko, aby nadepnąć na te najbardziej zasuszone.
Mama dziecka robiła to samo i Draco poczuł, że jego frustracja słabnie.
Pieniądze
nie wystarczyły, by wyciągnąć go z kłopotów. Przynajmniej nie tym razem. Greengrassowie
nie byli w najmniejszym stopniu zainteresowani przekupstwem, zwłaszcza gdy ich
najmłodsza córka była produktem ubocznym jednych nieudanych zaręczyn.
Potrzebowali statusu, a Draco mógł sobie tylko wyobrazić, jak łapczywie
pragnęli fortuny Malfoyów. Pieprzone sępy.
Mimo
to próbował ze wszystkich sił ułożyć plan, gdyby wszystko trafił szlag. W
najlepszym przypadku — w którym często się zatracał — Granger odzyska pamięć
przed czerwcem. Najlepiej o wiele wcześniej, bo domyślał się, że na początku będzie
wściekła. Nawet gdyby postanowiła nigdy nie wracać do Anglii, fakt, że spłodził
dziecko, zerwałby każdą umowę małżeńską przypieczętowaną przez jego ojca.
Gdyby
tak się nie stało — czasami Draco tracił wiarę, że kiedykolwiek przypomni sobie
to, co ich łączyło — sam ujawniłby tę wiadomość. Ostrożnie. Powiadomienie
całego świata, że Hermiona Granger żyje,
spowodowałoby, że media by oszalały. Mógłby sobie wyobrazić pismaków z Proroka Codziennego okupujących jej
trawnik i zadających pytania, które mogą sprawić, że w jej mózgu dojdzie do
nieodwracalnych zmian.
Nie,
twierdzenie, że miał dziecko, nie byłoby takie łatwe i wymagałoby to
zatuszowania w Ministerstwie. Potter byłby na pokładzie, podobnie jak Robards.
Główny Auror wciągnie w to Ministra, a Shackleboltowi nawet nie przyszłoby do
głowy, by odmówić. Ale to również oznaczałoby, że pozostali jej przyjaciele
nigdy się nie dowiedzą. Nigdy nie mogłaby także wrócić do życia, za którym
prawdopodobnie tęskniła, a Draco musiałby zerwać kontakty ze wszystkimi, których
znał. Nie mogliby także pozostać we Francji, ponieważ mogliby ich znaleźć, gdyby zaczęli węszyć.
To
nie było ryzyko, które był gotów podjąć.
I
chociaż łatwo można by ujawnić ojcostwo Scorpiusa, to nie była słuszna opcja.
Pojawią się pytania, których nie będzie łatwo zignorować. Jego ojciec wszcząłby
własne śledztwo, wynajmując czarodziejów, by go wytropili, a Draco nie mógł
znieść wystawienia Hermiony. Gdyby to zrobił, zaryzykowałby jej utratę, a to…
To nigdy nie było możliwe.
Do
jego urodzin pozostało osiem miesięcy, więc był jeszcze czas. Ale jeśli
nastąpiła duża zmiana, która mogłaby wypełnić luki we wspomnieniach Granger bez
powodowania nieodwracalnych szkód, Draco obawiał się, że mogą minąć lata i to
nie wystarczy.
Najlepszym
wyborem byłoby powoli zacząć wyciągać pieniądze ze skarbca Gringotta i wpłacać
je na ten, który należał wyłącznie do niego, podczas gdy Potter potajemnie wymieniałby
je na mugolską walutę. Nie żeby jego ojciec miał jakikolwiek sposób na
kontrolowanie tego, jak to było w tym momencie. Jednakże, jeśli Draco zrezygnuje
z tytuły głowy rodziny i zrzeknie się wszelkich obowiązków, którymi został
obarczony jako spadkobierca, kontrola tymczasowo wróciłaby do Lucjusza.
Przynajmniej do czasu interwencji Ministerstwa, którą na pewno przeprowadzą.
Draco
przełknął ślinę, słuchając nucenia Hermiony, która stała przy blacie. Za
przesuwanymi, szklanymi drzwiami Scorpius próbował stanąć na rękach, mając
Krzywołapa za świadka. Nie szło zbyt dobrze, ale chłopiec nadal próbował nawet
po każdym upadku.
Spojrzenie
Draco przeniosło się na Hermionę. Jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu,
ukazując zęby, gdy patrzyła przez okno. Chciał ją taką zapamiętać. Nie było to
dla niego nic nowego, skategoryzował jej rysy twarzy podczas wojny, za każdym
razem, gdy się rozstawali.
W
najgorszym przypadku mógł zniknąć.
Mogą zniknąć.
—
O czym myślisz? — Brwi Hermiony zmarszczyły się z zatroskania. — Przez cały
ranek byłeś rozkojarzony.
Jak
zawsze prawda była na końcu języka, ale Draco zmusił się do słabego uśmiechu.
—
Dzisiaj w pracy miałem bardzo trudną sprawę. — Nienawidził tego, że kłamstwo
przychodziło mu z taką łatwością. Któregoś dnia wypowie to, którego nigdy mu
nie wybaczy. — To nic.
Wydawało
się, że mu nie wierzy, ale odpuściła.
—
Co mogę zrobić, żebyś poczuł się lepiej? — zapytała, cmokając go w policzek. —
Poza tym, co wiesz.
To
wywołało szczery śmiech prosto z jego piersi, a jej uśmiech był cudowny.
—
Właściwie jest jedna rzecz — mruknął Draco. — Chcielibyście pójść do parku po
obiedzie? Szczerze mówiąc, wszystko, czego potrzebuję, aby mój dzień był
lepszy, to czas spędzony z wami.
Jego
plecy zderzyły się z lodówką, zrzucając magnesy na podłogę, gdy Hermiona
rzuciła się na niego.
—
Niezła gadka.
Hermiona
ujęła jego twarz i pocałowała tak, że aż nie mógł oddychać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po
jego powrocie do domu kominek ożył zielonym dymem. Draco usiadł na krawędzi
swojego stolika do kawy, przyjmując wezwanie z Sieci Fiuu. Rozpoznał niesforną
czuprynę Pottera unoszącą się w ogniu.
Nagle
jego partner spojrzał na niego.
—
Dzwoniłem do ciebie sześć razy.
Draco
prychnął.
—
Moje pieprzone przeprosiny, Potter. Byłem zajęty.
Harry
parsknął.
—
Jestem pewien, że tak, ale już nawet myślałem, żeby się do ciebie wybrać. Nie
kontaktowałeś się od dwóch tygodni.
—
Stęskniłeś się? — Draco uśmiechnął się.
—
Nie, ty olbrzymi bałwanie — rzucił
kulturalnie Potter. — Masz się meldować przynajmniej raz w tygodniu, żeby
Robards nie wysłał za tobą zespołu aurorów. Niech zgadnę, byłeś zajęty?
Pokiwał
głową.
—
Właściwie to tak. Romansowanie z Granger za pierwszy razem było dość
pracochłonne, biorąc pod uwagę fakt, że w każdej sekundzie narażaliśmy swoje
życie. Mimo że teraz nie ma takich problemów, sytuacja nadal jest delikatna.
—
Aha. Powiedz mi, jak idzie romansowanie? Jak ona się miewa?
—
Szczęśliwsza niż kiedykolwiek. — Wciąż zastanawiał się, czy nakłanianie jej do
przypominania sobie było najlepszą opcją. — Zabraliśmy Scorpiusa do parku. Tam
właśnie byłem, gdy dzwoniłeś.
—
A ty jak się masz? — Pytanie Pottera przeszło od razu do sedna. — Malfoy, no
weź. Wiem, że nie możesz pozwolić, aby wiedziała, co cię czeka i twoje
przygnębienie z tego powodu, ale…
—
Gadki-szmatki. Co to, szósty rok? — zadrwił Draco.
Harry
nie wydawał się uważać swojej wypowiedzi za zabawną.
—
A jest?
Draco
skulił się, patrząc na swoje buty.
—
Właściwie jest gorzej. — Westchnął. — Jestem z nią szczęśliwy. Po prostu wiem,
że w tym samym czasie ją okłamuję i nie jestem pewien, jak to się skończy. To
może być najszczęśliwszy czas w moim życiu, dopóki jej umysł nie…
—
Nie dopuścimy do tego — wtrącił
Potter. — Tak czy inaczej, Malfoy, obiecuję, że zatrzymasz swoją dziewczynę.
Wtedy gdy wróci jej pamięć o magii lub nawet gdy będziesz musiał żyć jak mugol.
—
A kiedy Scorpius dostanie list z Hogwartu? Nie ma wątpliwości, że za pięć lat.
Jego mama to pieprzona Hermiona Granger. Scorpius będzie miał duże zdolności
magiczne. Co wtedy zrobimy? Wyślemy go do Hogwartu z wyjaśnieniem, że nie może
o tym pisać swojej mamie? A co z faktem, że Granger, kurwa zauważy, że jej
dziecko zniknęło? — Wiedział, że gdy się rozkręci, nie będzie możliwości
powstrzymania jego wybuchu.
—
Nie znam wszystkich odpowiedzi. — Harry przeczesał włosy palcami. —
Rozpracujemy to, dobra? Krok po kroku. Czy rozwiązałeś zaręczyny?
Draco
zwiesił głowę, jasne kosmyki opadły mu na twarz.
—
Nic nie da się zrobić, a jeśli nie wywiążę się z małżeństwa i tak zostanę
wyrzucony z rodziny. Utracę wszelkie prawa do majątku i przywilejów.
—
Cholera.
—
Ale mam plan. Jutro wyślę sowę do Gringotta, żeby zacząć wyciągać złoto z rodzinnych
skarbców do osobistego. Musisz tylko zacząć wymieniać te pieniądze na mugolską
walutę.
Oczy
Harry’ego rozszerzyły się i pochylił się do przodu.
—
Dlaczego?
Draco
nie odpowiedział.
—
Planujesz zniknąć razem z nimi, prawda?
Przełykając
ciężko, Draco powiedział cicho:
—
Chcę być przygotowany, jeśli będę musiał.
—
Kurwa! — Za Potterem rozległ się trzask, kiedy rzucił czymś o ścianę. — W
porządku, mogę to zrobić. Nie chcę, żeby do tego doszło.
—
Żadne z nas nie chce. Dowiedziałeś się czegoś jeszcze?
Gniew
ukazał się na twarzy Harry’ego.
—
Tak w skrócie, Hermionie obecnie nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Przejrzałem
wszystkie dokumenty skonfiskowane po wojnie od różnych rodzin, zwłaszcza od
Lestrangów. Nie znalazłem niczego, co potwierdzałoby, że Hermiona żyje. I zanim
się wtrącisz, wiem, że by tego nie zapisali, ale niektóre z tych rodzin
prowadziły potajemne zapisy dotyczące Wieczystych Przysięg.
Draco
skinął głową.
—
Wciąż nie wiem, dlaczego Bellatrix to zrobiła. Ale znalazłem coś i jest tak,
jak myśleliśmy. W skarbcu Lestrange była księga wypełniona obrzydliwą, czarną
magią. Brzmi jak klątwa, którą Bellatrix rzuciła na Hermionę. Bez wątpienia Obliviation, ale bardzo zmodyfikowane.
Tak
myśleli.
Harry
wydawał się niechętny, by kontynuować wypowiedź.
—
Jeżeli ofiara zacznie coś pamiętać, klątwa aktywuje się i ponownie wymazuje jej
wspomnienia. To nie jest jednorazowy urok, Draco. Jest stały i z jakiegoś
powodu Lestrange nie chciała, żeby Hermiona odzyskała pamięć, nawet jeśli ktoś
próbowałby jej pomóc.
Było
źle. Oczywiście zawsze było źle, odkąd dowiedzieli się, że Granger żyje i nic
nie pamięta.
—
Co to dla nas oznacza? Czy w ogóle jest możliwe, żeby…
—
Robards poszedł z tym do uzdrowiciela Smitha. Jutro będę już coś wiedział, ale
z tego, co powiedział, wydaje się, że nadal jest to bardzo możliwe, jednak musi
odzyskać wszystkie wspomnienia za jednym zamachem. Spowoduje to coś potężnego,
mogącego zniszczyć klątwę.
Nie
brzmiało to prawdopodobnie, ale Draco odsunął na bok swój cynizm.
—
Coś jeszcze?
—
Tak, Lucjusz pyta, gdzie jesteś. Wielokrotnie widziałem go w Ministerstwie. W
tym tempie to kwestia czasu, zanim dowie się prawdy. Z tego co słyszałem,
rodzina Greengrassów jest wściekła, że zniknąłeś.
—
Niech będą — wycedził Draco. — Musisz go zwodzić tak długo, jak się da.
Przez
cały czas wiedział, że jego dni są policzone, ale jeśli jego ojciec dowie się o
Hermionie i wnuku półkrwi… Draco nawet nie chciał o tym myśleć.
Potter
pozdrowił go prymitywnym salutowaniem na dwa palce, zanim rozmowa się
zakończyła.
Draco
pozostał tam przez kilka minut z twarzą ukrytą w dłoniach.
___________
Witajcie :) na koniec weekendu pojawiam się z zapowiadanym wcześniej rozdziałem. Wiem, że może wydawać się mało znaczący, bo niewiele się dzieje, ale to wstęp do głównej akcji, która swój początek będzie miała w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że mimo wszystko ten Was zaciekawił.
Kolejny prawdopodobnie pojawi się w sobotę. Wszystkie gwiazdy na niebie na to wskazują, więc trzymajmy się planu. A we wtorek zapraszam na Cambridge Blue. Teraz czas na tłumaczenie serialu, a potem wracam do dramione. W ogóle bardzo wszystkim polecam serial „Kim jest Anna?”. Mega wciągający i zaskakujący.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!
Widzę, że relacja Draco i Hermiony posuwa się dosyć szybko do przodu i bardzo mi się to podoba 😉 Ciekawe co będzie z tą pamięcią Hermiony. Chciałab, żeby całkowicie odzyskała pamięć, ale boję się, że to się jednak źle skończy. Ponowna całkowita utrata pamięci wiele by skomponowała. Trzymam kciuki za to, że jednak koniec końców wszystko skończy się dobrze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ❤️
Dopiero teraz mam czas Ci odpisać, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Ciężko stwierdzić, która opcja jest lepsza, każdy wybór niesie za sobą konsekwencje...
UsuńPozdrawiam