Okno
nad zlewem pokrywała warstwa szronu, a podwójne kuchenne drzwi mieszkania
Hermiony, które prowadziły na zewnątrz, również były lodowate. Grudzień zaskoczył
ich nagle i Draco nie mógł uwierzyć, że Hermiona i Scorpius są w jego życiu od
kilku miesięcy. Posiadanie ich w pobliżu oznaczało, że te wszystkie straszne
lata, które doprowadziły do teraz, przestały mieć znaczenie. Gdyby musiał
zrobić to jeszcze raz, bez wątpienia postąpiłby tak samo.
Hermiona
zamruczała, a jej kąciki ust uniosły się lekko. Zatrzymała się nad piecem, z
włosami związanymi w kok, a krótkie kosmyk okalały jej twarz. Całkowicie
skupiona na tym, by nie przypalić gorącej czekolady — jak poprzedniego
wieczoru, kiedy postanowił pocałować ją przy blacie, gdy Scorpius poszedł do
swojego pokoju — nie zauważyła, że się gapił. Albo i tak.
Draco
nie był zaskoczony. Nigdy do końca nie powstrzymał nawyku gapienia się i nie
potrafił uciszyć nieustannego głosu w głowie powtarzającego, że ona żyje, ona żyje.
—
Co dzisiaj robiłeś, Scorpius?
Jego
syn — kurwa, nawet myślenie o tych słowach zawsze go poruszało — siedział przy
stole z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy, gdy otwierał książkę. Typowe.
—
Pomogłem pannie Clarze zapakować prezenty. Wiedziałaś, że są dzieci, które nie
dostają prezentów?
Hermiona
rzuciła mu przeciągłe spojrzenie.
—
Wiedziałam. Nie każde dziecko ma tyle szczęścia, co ty, Scorpius. Kiedy się
urodziłeś, mieszkańcy wioski kupili ci prezenty na pierwsze święta.
Scorpius
odwrócił się na krześle z szeroko otwartymi oczami.
—
Serio?!
Skinęła
głową.
—
Było ich tak wiele, że pokrywały całą podłogę w świąteczny poranek. Ludzie
trzymają się razem podczas świąt, kochanie. Nie chodzi tylko o otrzymywanie
prezentów, ale także o ich dawanie.
Twarz
Scopiusa była pozbawiona emocji, gdy przetwarzał tę informację, patrząc od
Draco do swojej mamy i z powrotem na Draco.
—
Moglibyśmy dać im prezenty?
Na
twarzy Hermiony pojawił się uśmiech.
—
Oczywiście. Zawsze tak robię, ale w tym roku pozwolę ci pomóc.
Bębniąc
palcami o oparcie krzesła, Scorpius zapytał:
—
Myślisz, że spodobałyby się im moje stare zabawki? Nie mogę się bawić wszystkimi.
Draco
zauważył, że jej oczy zaczęły łzawić, gdy cichy dźwięk ugrzązł w jej gardle. Merlinie, odziedziczył po matce wszystko, co
dobre.
—
To bardzo miłe.
Palce
Draco splątały się z palcami Hermiony przy jego boku i poza zasięgiem wzroku.
—
Tak — zgodziła się Hermiona. — Posortujemy je w ten weekend, ale nie musisz oddawać
tego, czego nie chcesz — wyjaśniła, ponownie odwracając się do pieca.
Scorpius
przeskanował pierwszą stronę książki, strony skrzywiły się, gdy przewrócił na
następną, ale było coś… ciekawego w tym ruchu.
Prostując
się, Draco patrzył, jak chłopiec sięga po swój kubek na stole, ale jego palce
go nie dotykały. To niemożliwe… Nie
wiedział, czy Scorpius kiedykolwiek miał napady przypadkowej magii.
Przypuszczał, że to możliwe, a gdyby tak było,
Granger by nie pamiętała. Klątwa z pewnością tworzyła lukę w jej pamięci, gdy
była świadkiem jakiejkolwiek magii.
Granger
powiedziała coś za nim, ale tego nie usłyszał. W jej głosie brzmiała drażniąca
nuta, jak prawie zawsze, ale on jedynie mógł patrzyć przed siebie z podziwem.
Kubek
wystrzelił w górę — na szczęście wciąż był pusty — i obrócił się na bok w
powietrzu. Mała rączka sięgnęła, by go ściągnąć. Scorpius poruszył palcami, a
kubek podążył za ruchem. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, Draco patrzył, jak
na twarzy syna pojawia się ironiczny uśmieszek.
Zdał
sobie sprawę, że powinien był uniemożliwić Hermionie zobaczenie tego, ale było
już za późno…
—
No dobrze, jest gorąca, więc… Scorpius?
— Głos Granger był wyższy i Draco natychmiast rozpoznał panikę. — Co ty robisz?
— wrzasnęła, jej oczy otworzyły się szeroko, gdy wpatrywała się w syna.
W
jej głosie nie było nic poza strachem i zmartwieniem, jakkolwiek Draco chciał to
nazwać.
Kubek
upadł na podłogę, a oczy Scorpiusa wypełniły się łzami.
—
Nie wiem!
Wyciągając
rękę ku Scorpiusowi, Draco wyszeptał „Zaraz wracam”. Szkło z potłuczonego kubka
było porozrzucane po podłodze. Draco przeszedł nad nim ostrożnie, wyprowadzając
Hermionę z pomieszczenia.
—
Hermiono…
Drżała,
ale nie był pewien, czy to efekt uboczny działania klątwy, czy tylko utrzymujący
się szok po tym, czego właśnie była świadkiem.
—
Draco.. Scorpius, on… — Hermiona chwyciła się za głowę, wbijając palce we
włosy.
Kiedy
wspominał później ten moment, Draco zorientował się, że wykrzyknął jej imię,
zamiast wypowiadać je cicho w panice.
—
Hermiono! Co się dzieje?
—
Mam wrażenie, że pęka mi głowa — jęknęła.
Poczuł
ciężar jak ołów w żołądku. Mógłby znowu ją stracić, gdyby klątwa była tak
nieprzewidywalna, jak myślał. Może wymazać wszystkie jej wspomnienia, nie tylko
te, które wywołała. I nigdy nie
przesadzała w kwestii bólu.
Potter
wiedziałby, co robić.
Draco
powinien wiedzieć, co do cholery miał zrobić.
—
Wiem. Pozwolisz mi porozmawiać ze Scorpiusem? Może powinnaś się położyć.
Zdziwienie
przemknęło przez jej twarz, gdy wzięła oddech.
—
Nie potrafię trzeźwo myśleć. — Na jej ustach pojawił się grymas. — Położę się.
Jeżeli będziesz czegoś potrzebował…
Objął
ją ramieniem, podnosząc ją, gdy straciła równowagę. Wniósł ją po schodach i
przyłożył kciuk do wewnętrznej strony jej nadgarstka. Miała przyspieszony puls.
—
Przyjdę zobaczyć, jak się masz, gdy tylko z nim porozmawiam.
Hermiona
ledwo mogła skinąć głową, gdy położył ją na łóżku.
—
Moja głowa.
Całując
ją lekko w czoło, Draco mruknął:
—
Śpij, Granger.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Znalazł
Scorpiusa siedzącego na ganku z czerwonym nosem. Owinął się, krzyżując ręce na
piersi.
—
Gdzie mamusia? — Scorpius pociągnął nosem i otarł go rękawem.
Draco
usiadł obok niego, splatając palce i opierając łokcie na kolanach.
—
Śpi, nie czuje się dobrze.
—
To moja wina.
—
Nieprawda. — Draco potrząsnął głową. — Nie byłeś w stanie tego kontrolować. To
był wypadek.
Scorpius
oparł się o Draco, spoglądając w dół.
—
Czuję, że to moja wina.
—
Czy to się już kiedyś zdarzyło?
Nagle
zainteresowany spadającym śniegiem Scorpius potrzebował kilku chwil, by
przełknąć.
—
Raz u panny Clary. W słoiku na półce były ciasteczka. Chciałem tylko jedno, a
nagle… Był w mojej ręce. Nie otworzyłem słoika.
Na brodę Merlina!
Przywołał coś?
—
Panna Clara widziała, jak to robisz?
Scorpius
wsunął ręce pod ramiona Draco, wtulając się w jego pierś i płacząc.
—
Nie.
Najpierw
przywołał coś, teraz lewitował kubek. Draco westchnął. To nie znaczyło nic
dobrego. Gdyby Hermiona znowu to zobaczyła, nie było sposobu, by się
dowiedzieć, jak zareaguje.
—
Jakie to uczucie?
Chłopiec
poderwał głowę.
—
Dziwne… Ale jednocześnie nie. Jakbym wiedział, co robię.
Draco
uśmiechnął się. Chociaż to, co zamierzał zrobić, mogło nie być najlepszą opcją,
ale było jedyną, która uspokoiłaby Scorpiusa.
—
Patrz na to — mruknął, sięgając do rękawa i wyciągając różdżkę z kabury, przymocowanej
do jego przedramienia. — Expecto Patronum.
Z
końca różdżki wyłoniło się delikatne światło, otaczając ich, gdy znajome małe
zwierzątko ukazało się na ich oczach.
—
Co to jest? — pisnął Scorpius, cofając się.
Draco
parsknął śmiechem i przysunął go bliżej.
—
To wydra. Nie zrobi ci krzywdy.
Scorpius
wyciągnął rękę, muskając palcami nos Patronusa Draco, gdy jego szczęka opadła.
—
To nie jest prawdziwa wydra?
—
Nie.
—
Co to jest?
—
To magia, stworzona przez moje najszczęśliwsze wspomnienia, więc nigdy nie jestem sam. — Draco uśmiechnął się. — I
pewnego dnia nauczę cię wszystkiego, ale na razie to musi pozostać między nami.
—
Nie mogę powiedzieć mamie?
Merlinie,
poczuł ukłucie w sercu na zawód w głosie dziecka.
—
Powiesz, ale jeszcze nie teraz. Nie jest gotowa, by to zobaczyć, dobrze?
Scorpius
skinął głową z westchnieniem.
—
Zrobisz to jeszcze raz?
To
z pewnością był jego syn.
—
Jeszcze raz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona
potarła głowę, gdy ruszyła w kierunku miarowego pukania po drugiej stronie
drzwi.
—
Idę! — Pospiesznie otworzyła drzwi. — Draco?
—
Dzień dobry.
—
Co ty tu robisz? — Ziewnęła, ale odsunęła się, robiąc mu miejsce. — Jest bardzo
wcześnie.
Zmarszczył
brwi, gdy zamknęła frontowe drzwi z cichym kliknięciem.
—
Wczoraj podczas kolacji zaprosiłaś mnie na śniadanie — powiedział powoli Draco,
a jej pierś ścisnęła się. — Jeśli to zły moment…
Oddech,
który wstrzymywała, szybko z niej wypłynął.
—
Och, musiałam zapomnieć — wyszeptała Hermiona, pocierając kark. — Cóż, to
żenujące. Od dłuższego czasu nic nie zapomniałam.
Draco
potrząsnął głową.
—
Nie ma problemu.
—
Usiądź, jeśli chcesz, a ja przygotuję śniadanie. Jeszcze nie zaczęłam, ale… —
Przerwał jej, przyciskając usta do jej ust, a ona chwyciła jego koszulę w
dłonie. Jęknęła przeciągle, gdy jej plecy spotkały się ze ścianą. — Scorpius
nadal śpi, ale…
—
Potrzebuję cię na chwilę. — Oparł czoło o jej. — Dasz mi to?
Oszołomiona
Hermiona skinęła głową, pozwalając mu poprowadzić się za róg i całować tak, że
nie mogła oddychać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pierwszą
rzeczą, jaką zrobiła tego poranka — po
tym, jak Draco ją wypuścił, gdy jej syn zszedł po schodach — była rozmowa z
lekarzem. Jak zwykle radosna recepcjonistka, umówiła ją na jak najwcześniejszy
termin.
Albo
tak tylko się zdawało, bo Hermiona powiedziała cicho do słuchawki:
—
A jest jakiś wcześniej? Wydaje mi się, że znów doświadczam luk w pamięci.
Wypowiadanie
tych słów na głos, było jak pękająca tama, podczas gdy Draco powoli pocierał
jej plecy, a jego knykcie wywierały jak najmniejszy nacisk.
Doktor
Caron polecił jej przyjść po południu i nalegał, aby pominęli formalny ton
wizyty. I chociaż przepisał jej silniejsze leki na migreny, zasugerował, by
zrobić kilka dodatkowych badań w postaci prześwietlenia mózgu.
To
było niekomfortowe. Maszyna wywoływała u niej mdłości, gdy zaciskała powieki.
Jego
twarz nic nie zdradziła, kiedy życzył jej dobrego dnia, wciskając receptę w jej
czekające ręce z obietnicą, że zadzwoni do niej, gdy tylko będzie coś wiedział.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nieprawidłowa.
Słuchawka
wysunęła się z jej dłoni, gdy rozmowa się skończyła, ale głos doktora Carona
odbijał się echem w jej głowie. Zsuwając się po blacie ze zdrętwiałą klatką
piersiową, Hermiona ledwo zauważyła zbliżające się kroki, dopóki nie rozpoznała
butów Draco.
—
Hermiono? — Ukląkł. — Co się dzieje?
Wysunęła
się ku niemu, zarzucając mu ręce na szyję, gdy szloch wyrwał się z jej piersi.
—
To był mój lekarz. Mówiłam ci, że zrobili mi prześwietlenie w zeszłym tygodniu?
Z powodu mojej migreny? — Hermiona wtuliła się w niego, a on owinął ją
ramionami.
—
Nie. — Jego usta ledwo poruszały się na czubku jej głowy. — Co powiedział,
Hermiono?
Dostrzegła,
że nie zapytał, czy wszystko jest w porządku, tak jak wcześniej. Pewnie
dlatego, bo już wiedział, że nie tak nie
jest.
—
Znaleźli — Hermiona czknęła — nieprawidłową aktywność w moim mózgu. Powiedzieli…
Powiedzieli, że nie wiedzą, co to znaczy.
Draco
gwałtownie wciągnął powietrze.
—
To może być nic.
Wsparcie.
Tego właśnie potrzebowała, ale stwierdziła, że w tym momencie nie to chciała
usłyszeć.
—
Może… — Jej głos był stłumiony przez jego pierś. — Ale szczerze w to wątpię.
Będzie więcej badań i ja… Boże, a co jeśli nie będzie mnie tu, by wychować syna? — Wypowiedzenie na głos jej
najgorszej obawy wywołało kolejną falę łez.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Bolała
ją głowa. Ostatnio wydawało się, że ból towarzyszył jej ciągle, niezależnie od
tego, czy układała książki w sklepie, sprzątała dom czy spędzała miłe chwile z
Draco. Zbyt często jej usta wykrzywiały się w grymasie i powracał znajomy,
oślepiający ból. Wraz z nim strach, że może jej zabraknąć i nie wychowa syna,
wślizgujący się do jej umysłu i ogarniający myśli.
To
sprawiło, że bardzo się rozchorowała i Draco to dostrzegł. Szare oczy często
rozszerzały się ze zmartwienia, ale obejmował ją w pasie, namawiając, by oparła
się o niego. Wewnętrzny zamęt w dole brzucha gromadził się w zdradzieckich falach,
które ją wyczerpywały.
Nie
mogła się doczekać robienia kolacji każdego wieczoru, zanim trzy dni temu
zadzwonił telefon w środku spokojnego popołudnia, ale teraz Hermiona nie miała
motywacji do zrobienia czegokolwiek. Dla kogoś, kto uwielbiał rutynę, ta
sytuacja nie była idealna i pojawiał się problem Scorpiusa, który potrzebował
uwagi.
Draco
nie mógł pozwolić, żeby Hermiona rozpadła się na kawałki na oczach dziecka.
Skulona
na sofie z pluszowym kocem owiniętym wokół jej ramion — który Draco jej
przyniósł — obserwowała, jak grał w gry planszowe z jej synem. Draco unikał pokera,
odkąd po raz pierwszy w życiu został oszukany przez sześciolatka, ale mogła
powiedzieć, że nie radził sobie z Monopoly.
Najwyraźniej
Scorpius też to dostrzegł.
—
Nie jesteś aż tak głupi.
Draco
zakrztusił się herbatą.
—
Proszę o wybaczenie.
—
Proś, o co chcesz — wypalił Scorpius, porządkując swoje posiadłości. — Już trzy
razy wylądowałem na Boardwalk!
Draco
zerknął na Hermionę i mogła powiedzieć, że wiedział, iż znowu zrobiono go na
szaro.
—
Dobra, rozgryzłeś mnie.
Poczuła
ukłucie w piersi, gdy Scorpius spojrzał na Draco. Boże, wyglądali tak bardzo podobnie. Oczywiście nigdy nie można
było temu zaprzeczyć, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakie
spojrzenia są im rzucane od czasu do czasu, gdy pojawiają się razem publicznie,
ale…
Hermiona
nigdy nie była w stanie się do tego przyzwyczaić.
Nierówny
dźwięk wyrwał się z jej klatki piersiowej.
—
Wybaczcie — mruknęła, wstając tylko po to, by zachwiać się na nogach. — Zaraz
wracam.
Wyszła
pospiesznie, kładąc koc na ramionach Draco, ale czuła jego wzrok na swoich
plecach, gdy wspinała się po schodach.
Trzymając
bok głowy, pomyślała, że to mógł być setny raz, gdy ma dość swoich
przypadkowych bólów. Chwyciła niebieską buteleczkę z nocnego stolika, odkręciła
nakrętkę, przytrzymując ją i połknęła dwie kapsułki bez popijania.
Nie
zamknęła jej przed włożeniem do szuflady.
Można
by uwierzyć w jej kłamstwo, gdyby nie odwróciła się i nie odkryła, że nie jest
sama.
—
Co ty tutaj robisz? — zapytała Hermiona ostrym tonem. — Nie możesz tak po prostu
zostawiać Scorpiusa. Przez cały dzień nie mógł się doczekać chwili, kiedy cię
zobaczy i… — Przerwała, a jej policzki zalały się purpurą.
To
nie była wina Draco, że się złościła.
Oparł
się o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersi.
—
Jest w toalecie.
—
Przepraszam — mruknęła Hermiona. — Mam po prostu gówniany tydzień i nie powinnam
się na tobie wyładowywać. Nie pozwolę, by to się powtórzyło.
Draco
odsunął się od framugi i zamknął lukę między nimi.
—
Hej — wyszeptał, wsuwając kciuk pod jej oko, by otrzeć zbłąkane łzy. — Jeśli
chcesz wyładować na mnie frustrację, to nie ma problemu. Poza tym Scorpius już skończył
grać.
—
Co? Dlaczego? — Hermiona mogła odetchnąć przez zmianę tematu, ale zatrzymała to
dla siebie. — Znowu nie chciałeś pożyczyć mu pieniędzy?
Parsknął.
—
Krzywołap przetoczył się po planszy, a potem ze stołu.
Hermiona
zamrugała.
—
Powinienem dodać, że ściągnął za sobą planszę.
Jej
śmiech był zbyt głośny jak na zamkniętą przestrzeń, a ich usta dzieliły
zaledwie cale, jednak uśmiech na jej twarzy był obłędny.
—
To brzmi jak prawda.
Rozległo
się ciche pukanie do drzwi i Hermiona wyjrzała zza szerokich ramion Draco i
zobaczyła Scorpiusa.
—
Mamusiu? — Ubrał się już w piżamę. — Czy Draco może dzisiaj przeczytać mi bajkę
na dobranoc?
—
Będziesz musiał jego o to zapytać, kochanie. — Hermiona uśmiechnęła się, lekko
dźgając Draco w żebra. — Co ty na to?
Nie
mogła rozszyfrować wszystkich emocji, które przemknęły przez twarz Draco, gdy
podniósł Scorpiusa i przerzucił go przez ramię.
—
Chcesz bajkę na dobranoc? Dostaniesz bajkę na dobranoc. — Draco uśmiechnął się
i poczuła czyste szczęście.
To
mogło sprawić, że zapomni o wszystkim innym.
Hermiona
odczekała kilka chwil, zanim opuściła swoją sypialnię i zatrzymała się tuż
przed drzwiami Scorpiusa. Przez małą szczelinę dostrzegła Draco chwiejącego się
niebezpiecznie na krześle obok łóżka chłopca.
—
Co zamierzasz mi opowiedzieć? — Podekscytowanie Scorpiusa dało się słyszeć w
tonie jego głosu.
Z
uchem przyciśniętym do ściany, Hermiona uważnie słuchała, jak Draco opowiadał
historię pełną czarownic, czarodziejów i magii. Wyraźnie bawiło to jej syna,
ale Hermiona również wciągnęła się w opowieść.
W
rzeczywistości nie była do końca pewna, dlaczego Scorpius tak bardzo to
uwielbiał, biorąc pod uwagę, że połowa tego brzmiała jak historia miłosna
czarodziejów w trakcie wojny ze złym magiem.
Draco
otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.
—
Podsłuchiwałaś przez cały czas? — Przełknął, a jego gardło podskoczyło pod
wpływem ruchu. — Uśmiechasz się jak wariatka. Podobało ci się?
Hermiona
sięgnęła ku niemu, przesuwając palcami po jego palcach.
—
Świetnie sobie z nim radzisz. Czy kiedykolwiek ci to mówiłam?
—
Nie bezpośrednio, ale bardzo mocno to zasugerowałaś.
—
On cię uwielbia — wyszeptała Hermiona, przyciskając usta do jego knykci. — I
jestem ci za to bardzo wdzięczna.
Twarz
Draco złagodniała.
—
Czuję się niezwykłym szczęściarzem, mogąc być częścią jego życia, bez względu
na to jak duża lub mała może być ta część.
Prowadząc
go korytarze, Hermiona obejrzała się przez ramię, unosząc palec i opierając go
na ustach.
—
Cicho? — Spojrzała ku swojej sypialni. — Nie chcę, żebyś szedł.
Mroczny
wygląd, który przejął jego rysy, był zdecydowanie nikczemny.
—
Nie musisz mówić nic więcej — wychrypiał Draco i podniósł ją, otwierając drzwi
stopą. — Mam zamknąć?
Skinęła
głową.
—
Na wszelki wypadek.
Zaniósł
ją na duże łóżko i usiadł na krawędzi — tak samo jak za pierwszym razem.
—
Patrz na mnie, kochanie. — Draco zdjął jej koszulę przez głowę i przesunął
palcami po jej bokach, knykcie musnęły jej biodra. — Za dużo myślałaś.
Przysuwając
się ku niemu, Hermiona poczuła twardniejącą erekcję przez swoje dżinsy.
—
A ty za dużo mówisz.
Nos
Draco drgnął, a śmiech zahuczał w jego klatce piersiowej.
—
Prawie nic nie powiedziałem.
—
Mniej gadania. — Hermiona uśmiechnęła się, popychając go na łóżko i siadając
okrakiem na jego biodrach. — Więcej działania. — Ugryzła małżowinę jego ucha.
Jedną
ręką rozpiął jej stanik — co nie powinno wywrzeć na niej takiego wrażenia,
biorąc pod uwagę, że robił to wcześniej — i poderwał się, by ją pocałować. Bez
delikatności. Wsunął jej dolną wargę między zęby, błysnął oczami, gdy ten ruch
wywołał jej jęk.
Wbiła
paznokcie w jego ramiona, gdy na niego upadła.
Nie
była pewna, jak to się stało, że rozebrali się w mniej niż dziesięć sekund.
Dłonie zacisnęły się wokół jej bioder, palce wbijały się w skórę w sposób,
który sprawiał, ze czuła się żywa. Draco przycisnął ją płasko do materaca, po
czym uklęknął między jej udami.
Kiedy
chwyciła prześcieradło, uniosła się, by zobaczyć jak zębami ściąga jej majtki, nawiązując
kontakt wzrokowy.
—
Nie wiem jakim cudem, jestem takim szczęściarzem — powiedział do siebie,
opuszczając usta.
Hermiona
wiła się pod nim, ściskając pięściami prześcieradło, gdy wbiła zęby w wargę, by
powstrzymać głośny jęk. Zredukowała go do słabych pojękiwań i patrzyła jak
Draco przerzuca jej nogę przez swoje ramię, po czym wczepiła palce w jego
włosy.
—
Jasna cholera… — sapnęła, unosząc biodra bez zastanowienia, gdy ciągnęła go za
włosy. — Draco, ja… och! —
zamruczała, ale nie wystarczająco
cicho.
—
Musimy być cicho, kochanie. — Uśmiechnął się, liżąc ją i obserwując.
Nagle
przytrzymał ją, przyciskając palce do jej miednicy, gdy jego język przesuwał
się wolniej niż by chciała.
O
czym wspomniała i usłyszała stłumiony chichot pomiędzy jej udami, zanim jego
tempo przyspieszyło.
—
Draco, ja…
Poruszał
się szybciej i zakrył usta, krzycząc. Jego mroczne spojrzenie zrównało się z jej,
gdy jej klatka piersiowa unosiła się i opadała przy płytkich oddechach.
—
Musimy być cicho. Zapomniałaś? — droczył się Draco, odpoczywając między jej
udami.
Jej
dłoń odnalazła jego dłoń.
—
Sprawiasz, że zapominam o wielu rzeczach.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Granger
jak zawsze kopała we śnie, ale tym razem było inaczej. Draco obudził się, gdy
rzucała się obok niego na łóżku. Złapał ją, obejmując ramieniem jej talię, kiedy
jej usta rozchyliły się w cichym krzyku. Przestrzeń między jej brwiami zmarszczyła
się, a usta powtarzały jego imię.
Rozważając
opcje, Draco sięgnął po różdżkę, którą ukrył pod materacem. Nie mógł znieść nieposiadania
jej przy sobie, bo cały czas martwił się, że wszystko może się wydarzyć. Ledwo
rzucił zaklęcie wyciszające, gdy rozdzielający krzyk wydarł się z ust kobiety,
a serce waliło jego w piersi.
Brzmiało
to kurewsko znajomo i miał ochotę zwymiotować. Tylko raz słyszał taki krzyk,
który poniósł się echem po salonie Malfoy Manor, gdy jego ciotka ją cięła.
Potem
wypowiedziała jego imię.
Oczy
Hermiony otworzyły się szeroko, tak ciemne, że nie mógł dostrzec koloru, który
przypominał Ognistą Whisky. Pościel wokół niej leżała w nieładzie, jej włosy
napuszyły się i uderzyły w niego jak tona cegieł.
To
Granger na niego patrzyła. Rozdarty
wojną członek Zakonu Feniksa, jego dziewczyna, a nie młoda, samotna matka,
którą znalazł w sennej i pustej wiosce we Francji.
Łzy
zapiekły jego oczy, a każdy oddech, który brał, prawie nie istniał.
—
Draco… Draco — wykrztusiła. Rzuciła
się na niego, a jej ciężar niemal zrzucił oboje z łóżka. Chowając twarz w jego
szyi, wyszeptała: — Przepraszam, że nie powiedziałam ci o Scorpiusie… że jestem
w ciąży. Tak bardzo się bałam i…
Rozpaczliwie
przycisnął usta do jej ust, wsuwając palce w jej włosy, a łzy spływały mu po
policzkach.
—
Kocham cię. Zawsze cię kochałem — wyszeptał. — Hermiono…
Chwyciła
się za głowę, brązowe oczy napełniły się łzami, gdy wpatrywała się w niego.
—
Jestem…
Nie
musiała tego mówić.
—
Hermiono… — Potrząsnął głową, podtrzymując ją, gdy mruknęła, że to boli. — Hermiono, proszę, nie odchodź.
Błagam cię. Hermiono, proszę.
Patrzył,
jak próbowała zostać, ale nie mogła z tym walczyć, bo klątwa uderzyła ponownie,
a jej oczy powoli wywróciły się do tyłu. Draco trzymał ją przez kilka chwil,
ból rozsadzał jego klatkę piersiową, gdy ją kołysał. Nie zniknęła, ale nie był pewien,
czy szansa na ponowne posiadanie jej była warta ryzyka jej całkowitej utraty.
Granger
nie poruszyła się przez resztę nocy z wyjątkiem miarowego unoszenia się i
opadania jej klatki piersiowej. I pomimo tragicznej sytuacji, w jakiej się
znaleźli, pojawiła się iskierka nadziei, która ożyła.
Ona nie odeszła.
Nikt nigdy tak
naprawdę nie odchodzi.
_____________________
Witajcie :) w sobotnie popołudnie pora na kolejną dawkę tej historii. Ten rozdział skończyłam tłumaczyć dosłownie przed chwilą i aż nie mogłam się doczekać, by się nim z Wami podzielić. Nadal buzują we mnie emocje i może będę nieobiektywna, ale to chyba najlepszy rozdział... Pod względem zawirowań, oczywiście. A jakie są Wasze wrażenia? Dajcie znać w komentarzach.
W kolejnym rozdziale wydarzy się jeszcze więcej, ale na niego musicie poczekać do przyszłego weekendu. Zdradzę tylko, że Hermiona zacznie sobie przypominać osoby, ale czy zgadniecie kogo dokładnie? Jestem ciekawa Waszych typów.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Lecę oglądać skoki, a Wam życzę miłego weekendu. Enjoy!
Aaa jakie zakończenie!!! Ale emocje! Ja chcę więcej!Tak szczerze, to nie mam pojęcia kogo Hermiona może sobie zacząć przypominać, ale to raczej jakąś ważną postac w jej ,,poprzednim" życiu. No cóż, za tydzień się przekonamy 😁
OdpowiedzUsuńTen rozdział był mega emocjonalny i właśnie wleciał kolejny, więc zapraszam :)
UsuńPozdrawiam