piątek, 5 sierpnia 2022

[T] Still Life: Rozdział 5

 

Hermiona spojrzała znad zwoju na uaktywnioną Sieć Fiuu, odrobinę proszku na podłodze i Draco. Jego dzisiejsze szaty były w kolorze węgla drzewnego, co się wyróżniało, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze nosił czarne. I albo ćwiczył, albo były bardziej dopasowane — ponieważ widziała zarys ramion, którego wcześniej nie dostrzegła. Spuścił głowę, czytając własne dokumenty: więcej mugolskich pozwoleń do dogadania z panią premier. Kosmyk włosów opadł mu na oko i doprowadzał Hermionę do szału. Gdyby biurko nie znajdowało się między nimi, mogłaby ulec pokusie i mu go poprawić.

Kusiło ją, o tak. Oczywiście, że tak naprawdę nigdy by tego nie zrobiła.

— Chcesz zrobić zdjęcie, Granger?

— Hmm? — Cholera, przyłapał ją.

— Gapisz się. To niegrzeczne.

Odchrząknęła.

— Ale się tym nie przejmujesz?

Spojrzał w górę, jego włosy wróciły na swoje miejsce.

— Co?

— Twoje… nieważne.

Westchnął.

— Granger, nie jesteś łatwiejsza do zrozumienia od sfinksa. I mam nastoletniego syna.

— To nieprawda! — wybełkotała.

— Ależ tak. To nie twoja wina, że twój ogromny, piękny mózg pracuje znacznie szybciej niż reszty nas, ale obawiam się, że dla nas, zwykłych śmiertelników, jesteś zagadką. — Uśmiechnął się.

— Przestań sobie ze mnie żartować.

— Nie ma mowy. Czy zechciałabyś napić się ze mną herbaty przed tym głupim spotkaniem?

Prawie zapomniała o zebraniu w sprawie wyboru nowego brytyjskiego przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Przestań się tak cholernie rozpraszać, skarciła siebie. Po raz setny w tym tygodniu przyłapała się na pytaniu, co w nią wstąpiło.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco w pełni wykorzystał swój punkt obserwacyjny, siedząc naprzeciwko Hermiony, gdy słuchali, jak różni członkowie rady wychwalają zalety wybranych przez siebie kandydatów na przewodniczącego. Mieli przed sobą dokumentacje dotyczące wybranych, w sumie pięciu.

Nawet się tym nie przejmował. Granger właśnie kręciła kosmyk włosów wokół palca, co było nieskończenie bardziej interesujące niż cokolwiek z tego, co ci idioci mieli do powiedzenia. Patrzył, jak kasztanowe pasma owijają się wokół jej delikatnej skóry i zastanawiał się, jakby to było mieć na sobie te dłonie.

Zły moment. Odchrząknął i spróbował się skupić.

Bezskutecznie. Za każdym razem, gdy myślał, że jest w stanie przyswoić więcej niż trzy zdania, robiła coś innego — na przykład przygryzała wargę, bawiła się naszyjnikiem lub bębniła palcami po stole. Zanim zebranie się skończyło, miał w głowie około pięćdziesięciu scenariuszy niegrzecznych zabaw i upewnił się, że poczekał trochę dłużej niż wszyscy, zanim wstał, aby nikt nie zauważył, jak bardzo podobało mu się to zebranie.

Od razu ruszył do swojego gabinetu, nawet nie patrząc na Hermionę.

Zdziwił się, gdy znalazł Harry’ego czekającego na niego w środku.

— Potter.

— Malfoy. Minęło trochę czasu, odkąd jedliśmy razem lunch. To przez Hermionę jesteś zajęty?

Chłopie, żebyś wiedział. W pracy. W nocy. Pierwsze, o czym myślę z rana, to ona. Nie żeby musiał to wiedzieć.

— Jak najbardziej. Przez większość dni jestem uwiązany od początku do końca. Ale mogę zarezerwować sobie trochę czasu, jeśli to zaplanuję.

— A co powiesz na jutro?

— Pasuje mi.

— Doskonale. — Wstał z krzesła i skierował się do wyjścia, mocno klepiąc Draco po ramieniu, gdy przechodził. — Cieszę się, że poręczyłem za ciebie. Mówiła, że do tej pory byłeś absolutnie genialny.

— Poważnie? Cóż, nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony. — Mrugnął.

— Oto i on — zażartował Harry, wychodząc na korytarz.

Draco wbił palec w kołnierz, żeby trochę poluźnić nacisk. Zastanawiał się, czy jego szyja była tak zarumieniona, jak się czuł. Granger komplementowała go przed Potterem? Czy cuda tej pracy nigdy nie ustaną?

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona właśnie szykowała się do wyjścia, kiedy Harry przeszedł obok jej biura. Cofnął się, gdy zobaczył, jak zbiera swoje rzeczy, i wszedł do środka.

— Jak leci?

Uśmiechnęła się do niego, wkładając płaszcz.

— Dobrze. Jestem o wiele mniej wykończona, odkąd Draco przejął część moich zadań.

— Widzę, że jeszcze się nie pozabijaliście.

Właściwie, między nami jest dość napięta atmosfera, ale prawdopodobnie nie z powodu, o którym myślisz, powiedziała w myślach.

— Właściwie jest świetny. Czasami to wciąż sarkastyczny palant, ale to nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić.

— Dobrze.

— Jak minęła Wielkanoc? Chciałam cię o to zapytać. Dzieci przyjechały?

— O tak i było naprawdę świetnie. Albus jest ostatnio o wiele szczęśliwszy — kilka razy był u nas Scorpius i to pomogło.

— Ci dwaj są nierozłączni, prawda?

— O tak. Bardziej niż ja i Ron.

— Rozmawiałeś z nim ostatnio?

— Hmm. Myślę, że ma się dobrze.

— Och, to dobrze. — Odetchnęła z ulgą. — A przy okazji, jestem wolna w piątkowy wieczór, więc zapraszam ciebie i Ginny na kolację do mojego nowego mieszkania. Ugotuję coś, jeśli przyniesiecie wino.

— Ty? Gotujesz?

Hermiona najeżyła się. To, że Ron zazwyczaj zajmował się gotowaniem podczas ich małżeństwa, nie oznaczało, że była bezużyteczna w kuchni.

— Chciałabym, żebyś wiedział, że jestem doskonałą kucharką!

Przyglądał się jej przez chwilę.

— Pamiętasz, jak spędziliśmy miesiące, biwakując w lesie, szukając horkruksów?

— Byłam nastolatką, Harry! Nikt z nas nie potrafił gotować!

Po prostu wzruszył ramionami, jakby nic się nie zmieniło przez dwadzieścia trzy lata.

Hermiona przewróciła oczami.

— Dobra. Zamówię także jedzenie na wynos jako zabezpieczenie. Ale teraz umiem gotować.

Harry zachichotał.

— Pogadam z Ginny, ale nie powinno być problemu.

Hermiona uśmiechnęła się, gdy razem wyszli.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Blaise, czemu zawdzięczam tę przyjemność? — Draco ledwo wrócił do domu z pracy, kiedy przyszedł jego przyjaciel.

— Nie mogę po prostu złożyć kumplowi przyjacielskiej wizyty?

Draco przewrócił oczami. Rzadko kiedy wizyty Blaise’a były przyjacielskie.

— Możesz, ale nigdy tego nie robisz. Ognistej?

— Poproszę.

Weszli do salonu. Draco wziął karafkę z barku i nalał każdemu po szklance bursztynowego płynu. Wręczył jedną Blaise’owi i gestem kazał mu usiąść.

— Więc, o czym chciałeś porozmawiać?

— O Derwinie McNair. Jest moim bliskim współpracownikiem. Może to być pomocne, gdybyś wybrał go na przewodniczącego.

No i proszę. Draco obawiał się, że może do tego dojść, kiedy Blaise tak nonszalancko zaproponował nominowanie go na doradcę. Chciał przysługi.

— Zakładam, że nie jest spokrewniony z tymi MacNairami?

— Nie, inna pisownia. Chociaż to nie byłby pierwszy raz, gdy komuś nasuwają się te skojarzenia, a on przez to cierpi.

— I oczywiście bardzo korzystnie byłoby mieć przyjaciela w Międzynarodowej Konfederacji.

— Naturalnie. — Blaise uśmiechnął się złośliwie przy kolejnym łyku Ognistej.

— To jedyny powód, dla którego mnie nominowałeś? Myślisz, że będę jakąś marionetką?

— Uspokój się; to jedynie przysługa, Draco. Nie musisz się obrażać. Pomyślałem tylko, że mógłbyś zachęcić panią minister do McNaira, to może być dla nas korzystne.

Draco skrzywił się.

— Cóż, źle pomyślałeś. Sprawdzam kandydatów na podstawie zasług i zarekomenduję pani minister najlepszy wybór. Nie robię takich przysług, Blaise.

Wydawało się, że po jego twarzy przemknął cień, ale szybko doszedł do siebie.

— Już cię urobiła, prawda?

— Chcesz zmienić swoje pytanie, stary przyjacielu? — Ciepło wystąpiło na twarz Draco. W ogóle nie podobało mu się, dokąd to zmierza.

— Wiem, że zawsze miałeś słabość do Granger — częściowo dlatego pomyślałem o tobie na tym stanowisku, za które tak naprawdę nigdy mi nie podziękowałeś. Ale przyznaję, że nie sądziłem, iż tak szybko ulegniesz jej urokowi.

— Uważaj na słowa, Zabini. — Wstał ze swojego miejsca. — Nie myśl, że nie wiem, iż byłem jedyną osobą, która zgodziła się przyjąć stanowisko doradcy. Przestań udawać, że ofiarowałeś mi wspaniałą okazję, o którą ludzie się bili. Co do minister: nie jestem jej niewolnikiem. Mam własne zdanie, jak dobrze wiesz. Między nami jest kompromis.

— Więc powiedz mi, dobrze się bzyka?

Był po drugiej stronie pokoju, z różdżką wycelowaną bezpośrednio w gardło Blaise’a, zanim drugi czarodziej zdążył odstawić swoją szklankę.

— Nie mów o niej w ten sposób — syknął. — Sprawy między Granger a mną są ściśle zawodowe.

Blaise przełknął ślinę i odstawił szklankę na boczny stolik.

— Tak, widzę. Powinieneś wiedzieć, że zażyłość Minister z doradcą jest niezgodna z prawem. Gdyby coś się działo, możesz stracić pracę — albo gorzej.

W umyśle Draco pojawił się obraz Azkabanu. Zmroziło mu krew. Przełknął i powoli opuścił różdżkę.

— Myślę, że powinieneś już iść.

Blaise wstał i skierował się do kominka.

— Nie mogę się bardziej zgodzić. — Wziął garść proszku Fiuu i obejrzał się. — Będę miał na ciebie oko, Draco. — Po czym przeszedł przez zielone płomienie.

Kiedy zniknął, Draco nalał sobie kolejnego drinka i opadł na krzesło. Cholerny palant. Jak Blaise śmie wpadać do jego domu nieproszony, żądając przysług i rzucając bezpodstawne oskarżenia pod adresem jego i Hermiony? Chociaż, jeśli miał być ze sobą szczery, musiał przyznać, że myślał o zrobieniu dokładnie tego, o co Blaise ich oskarżył — i to bardzo. Miał również nadzieję, że ona też o tym myślała.

Chciał jej pomóc z obciążeniem pracą, żeby przez cały czas nie wyglądała na tak cholernie wyczerpaną. Żeby mogła robić to, co robiła najlepiej. Chciał ją chronić przed okropnymi nagłówkami i wścibskimi żmijami, takimi jak Blaise. Ale też po prostu jej pragnął, kropka.

Draco nie był pewien, w jaką grę grał. Jeśli chodzi o Hermionę Granger, nie był pewien, czy mógł podejmować racjonalne decyzje. Zawsze chciał więcej.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco był w złym nastroju przez resztę tygodnia, co zauważyła Hermiona. Warknął na nią więcej niż jeden raz i spierał się o ich wybór na przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji o wiele dłużej, niż to było konieczne. Po nieprzekonaniu do McNaira niechętnie przystał na Trevora Watsona, najwyraźniej najbardziej zdolnego i najmniej problematycznego z całej grupy.

W czwartek było nieznacznie lepiej, chociaż wewnętrzny smok kipiał pod powierzchnią. Niechętnie przyznała, że mroczność mu pasuje. Znów nosił czerń i przeczesywał długimi palcami swoje krótsze włosy, robiąc niezły bałagan na głowie. Zastanawiała się, jakie były miękkie, kiedy referował jej podsumowanie swojego spotkania z mugolską premier. Hermiona była niezmiernie wdzięczna, że zdjął z jej barków tę nieprzyjemną odpowiedzialność. Kobieta miała coś do niej od pierwszego dnia i wydawało się, że woli kontakty z Draco. Ziewnęła, gdy wspomniał coś o budowie w pobliżu wejścia do Ministerstwa.

Natychmiast przerwał.

— Nudzę cię, Granger? — wycedził.

— Przepraszam. Chyba nie wyspałam się wystarczająco ostatniej nocy.

Ostatnio była trochę niespokojna. Miała całkiem wygodne łóżko i miło było mieć tyle dodatkowej przestrzeni, ale, prawdę mówiąc, tęskniła za spaniem obok kogoś — posiadaniem ciepłego ciała, dodającego otuchy. Może nadszedł czas na przygarnięcie kolejnego kota. W końcu Krzywołap odszedł kilka lat temu.

Draco lekko zmarszczył brwi.

— Cóż, powinnaś dzisiaj wieczorem spróbować bardziej odpocząć.

— Czy to… troska o moje samopoczucie? — zażartowała.

— Tak. Jestem twoim doradcą i częścią moich obowiązków jest upewnienie się, że dbasz o siebie.

To była całkiem rozsądna odpowiedź, ale i tak się zarumieniła.

— Racja. Spróbuję dzisiaj wcześniej położyć się spać.

— Dobrze.

Zanim nadszedł piątek, Draco był w znacznie lepszym humorze, przynosząc jej herbatę przed planowanym spotkaniem. Nie chciała tego przyznać, ale gdzieś po drodze zaczęła wyczekiwać ich codziennych spotkań. Stał się stałym elementem jej życia i chociaż czasami działał jej na nerwy, była już przyzwyczajona do jego towarzystwa.

To wszystko, naprawdę. Przyzwyczaiła się do niego. Dlatego spotkanie z nim było zwykle punktem kulminacyjnym jej dnia. Znajoma twarz i w ogóle.

— Jakieś plany na weekend? — zapytał, gdy przeglądała nowy numer Proroka.

To był kolejny niewypowiedziany rytuał, który pojawił się między nimi — dzielili się gazetą każdego dnia, pijąc herbatę. Przyszedł nawet wcześniej, żeby przez kilka minut mogli poczytać w ciszy, zanim przejdą do rzeczy. Powiedziała sobie, że nie ma w tym nic domowego.

Hermiona spojrzała na niego znad gazety. To był pierwszy raz, gdy pytał o jej plany na weekend.

— Właściwie dzisiaj wieczorem zapraszam Harry’ego i Ginny na kolację. — Nastąpiła niezręczna pauza, podczas której rozważała możliwość zaproszenia go, ale potem z tego zrezygnowała. Nie byli aż tak blisko, prawda? I czy w ogóle to byłoby właściwe? — A u ciebie?

Draco wzruszył ramionami.

— Moja matka próbowała umówić mnie z wolnymi czarownicami, które zna. Uważa, że nadszedł czas, żebym znów zaczął randkować. — Jego ton był ostrożnie niezobowiązujący, ale przyglądał się jej, szukając reakcji. Po części to była prawda — Narcyza wspomniała o tym kiedyś mimochodem. Ale Hermiona nie musiała o tym wiedzieć.

— Och? — Odchrząknęła — czy to był błysk różu? — Ktoś kogo znam?

— Prawdopodobnie nie, ale próbuję się jakoś z tego wyplątać. Tak naprawdę nie interesuje mnie ktoś, kogo zaakceptowałaby moja matka. Nie jestem nawet pewien, czy jestem gotowy znów randkować. — Ta część w większości była prawdą. Nie do końca był pewien, ale wiedział, że jedyna czarownica, którą był zainteresowany, siedziała tuż przed nim.

— To może być trudne. Kiedy Rose była w domu, powiedziała mi, że Ron już był na randce.

Draco prawie zakrztusił się herbatą, ale szybko pociągnął kolejny łyk, ukrywając to. Tego się nie spodziewał. Myślał, że Łasic będzie tęsknić, przytyje — a nie ruszy naprzód z pierwszą lepszą dziwką, którą przyciągnie jego sława. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł odpuścić sobie Granger.

— I jak się z tym czujesz?

Zmarszczyła brwi.

— Nie jestem pewna, co czuję. To ja chciałam rozwodu, ale wydaje się niesprawiedliwe, że to on zrobił pierwszy krok, żeby ruszyć dalej. Przypuszczam, że to dość samolubne z mojej strony.

To było głupie. Hermiona Granger samolubna? Bohaterka skrzatów domowych i wilkołaków oraz wszystkich innych stworzeń znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, znanych czarodziejom lub mugolom? Musiał ją wyprowadzić z błędu.

— Chyba żartujesz. Hermiono, przez całe swoje życie robiłaś wszystko dla innych. Kiedy ostatni raz podjęłaś czysto samolubną decyzję? Myślę, że dla odmiany zasługujesz na to, by postawić siebie na pierwszym miejscu. A twoje uczucia są całkowicie słuszne, ale z drugiej strony wiesz, jakie emocje żywię do twojego byłego męża.

— Wierzę, że tak. — Mimo to uśmiechnęła się do niego.

Potem nagle zmienił temat na pracę, ale Hermiona myślała o jego słowach przez resztę dnia.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Kiedy po raz pierwszy od rozpoczęcia przygotowań zatrzymała się, by spojrzeć w lustro, Hermiona prawie krzyknęła. Ciepło i wilgoć z całego gotowania spowodowały, że jej włosy zupełnie się poskręcały. Miała na sobie stanik i dobre dżinsy oraz fartuch chroniący ją przed plamami. Planowała założyć bluzkę przed przyjściem gości.

Wzięła w dłonie serum przeciw puszeniu się włosów i spróbowała złagodzić ten bałagan. Niestety, nie pomogło. Chwyciła klips z szuflady i zrobiła szybkie upięcie.

Na kuchennym blacie stała butelka czerwonego wina, w lodówce butelka białego, a brie z chrupiącą skórką piekło się w piekarniku. Skrupulatnie zastosowała się do przepisu na kurczaka francaise i zostawiła go na wolnym ogniu na trochę, zanim będzie gotowy. Ogarnęła ją głęboka satysfakcja, gdy zrozumiała, jak to wyglądało — nigdy nie lubiła gotować, zostawiając to Ronowi, który przyrządzał większość, ponieważ zawsze wracała późno do domu. Ale wydawało się, że gdyby miała wystarczająco szczegółowe instrukcje, mogłaby w tym brylować, tak jak we wszystkim innym. Stół był nakryty, w tle rozbrzmiewał delikatny jazz i pozostało jej jedynie włożyć bluzkę.

Była skromna i szara, przypominająca jej trochę oczy Draco. Och, na litość boską, czy mogę przestać teraz o nim myśleć? Bawiła się mankietami na rękawach i próbowała choć na chwilę zapomnieć o swoim doradcy. Nawet jeśli dzisiaj wyglądał szczególnie przystojnie. Jej myśli przerwał dźwięk dzwonka do drzwi i poszła wpuścić Harry’ego i Ginny.

— Hermiono, kochanie! Minęło tyle czasu! — Ginny pocałowała ją w policzek, gdy weszła do środka. Przynieśli też butelkę wina.

Nie przesadzajmy dziś wieczorem. Merlin wiedział, że podczas picia ma długi język, a Draco Malfoy krążył jej po głowie.

— O tak! Tak się cieszę, że udało wam się przyjść.

Harry również ją przytulił. Wzięła od nich płaszcze, gdy się rozłączyli, i szybko oprowadziła po swoim mieszkaniu. Potem skierowali się do kuchni na kieliszek wina i trochę upieczonego sera brie.

— Więc, jak tam w pracy? — spytała Ginny.

Harry posłał jej lekki uśmiech na znak zachęty.

— Właściwie świetnie — odpowiedziała Hermiona. — Odkąd mam doradcę, udaje mi się zrobić o wiele więcej. Na początku byłam nieprzekonana, ale Draco jest więcej niż idealny na to stanowisko.

— Och, więc teraz to „Draco”? Harry nadal nazywa go Malfoy. — Ton Ginny był drażniący, ale subtelnie.

— Cóż, tak. Hermiona widuje go znacznie częściej niż ja, prawda? — Harry zdjął okulary, by wytrzeć smugę, całkowicie zaskoczony, że jego najlepsza przyjaciółka i były wróg zbliżyli się do siebie.

Wydawało się, że ich synowie zostali najlepszymi przyjaciółmi, co było idealnym scenariuszem na naprawienie relacji między Harrym i Draco. Hermiona nigdy by nie pomyślała, że ten dzień nadejdzie.

— Prawda. Czy nie jest zbyt niezręcznie spotykać się z nim codziennie? — spytała Ginny.

— Nie, przyzwyczaiłam się do niego — odparła Hermiona, sącząc wino. — Zdecydowanie zmienił się na lepsze. Myślę, że ojcostwo naprawdę pomogło.

Harry lekko skinął głową.

— Cóż, dość o pracy. Bzykałaś się z kimś ostatnio? — zapytała Ginny, uśmiechając się szeroko.

Harry zakrztusił się swoim winem.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Draco nalał sobie Ognistej Whisky i wpatrywał się w płomienie swojego kominka. Jego spotkanie z Blaise’em było co najmniej niepokojące. Musiał mieć oko na swojego szczwanego „przyjaciela”. Z pewnością istniał sposób, by utrzymać swoją pracę i nadal dostać to, czego ostatecznie chciał — a dokładnie co?

Draco westchnął, przeczesując włosy wolną ręką. Musiał przyznać, że chciał czegoś więcej niż nocy pełnej namiętności. Tak, pragnął jej ciała, ale również czegoś więcej — towarzystwa, intymności, związku.

Tęsknił za przychodzeniem do czyjegoś domu, budzeniem się obok kogoś. I coraz częściej, gdy próbował sobie wyobrazić, kim może być ten ktoś, przed oczami widział czekoladowe oczy i niesforne loki. Teraz, gdy Blaise powiedział mu, że to niezgodne z prawem — coś, o czym, jak przypuszczał, już wiedział w głębi duszy — kusiło jeszcze bardziej. Odkąd ją znał, była zakazanym owocem, ale teraz najbardziej błyszczącym jabłkiem na drzewie, a on był wężem w ogrodzie. Merlinie, w połowie stwardniał na myśl o tym.

Zanim się zorientował, butelka Ognistej Whisky była w połowie pusta i odpiął pasek, gdy obrazy Hermiony wijącej się pod nim zalały mu głowę. Jego ręka zawędrowała do majtek, gdy uwolnił go i zaczął poruszać. Nie masturbował się zbyt często od czasów Hogwartu, ale ona zmieniła go z powrotem w napalonego nastolatka w wieku trzydziestu ośmiu lat. Jego młodsze ja mogło być pod wrażeniem jego obecnej kondycji mimo starzenia się.

Do czegoś musiało się to przydać… i to wkrótce.

 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

 

Hermiona westchnęła, wycierając blaty. Miło było spędzić wieczór z Harrym i Ginny — chociaż widok tego, jak bardzo byli zakochani po tylu latach, niewiele pomógł, by ukoić jej złamane serce. Tęskniła za spaniem obok kogoś, za obecnością innej żywej duszy w domu, nawet jeśli byli zajęci własnymi sprawami. Ale, przede wszystkim, tęskniła za intymnością — nie tylko seksem, ale byciem tak blisko drugiej osoby, że pozwalasz jej zobaczyć swoje najprawdziwsze ja. Jeśli miała być całkowicie szczera, nie była pewna, czy kiedykolwiek wspięła się na taki poziom intymności z Ronem.

Dziś wieczorem we trójkę opróżnili dwie butelki wina. Czuła się rozgrzana i zarumieniona od alkoholu, ale także od myśli o zbliżeniu się z kimś. Może miała owulację…

Kiedy szykowała się do snu, przypomniała sobie zaklęcie. Tego nauczyła ją Alicja Spinnet i grupa Gryfonek na piątym roku. Użyła go tylko raz i minęło tak wiele czasu, odkąd nawet o tym pomyślała. To było w pewnym sensie wyczarowanie niewidzialnego kochanka. Dawało poczucie ciężaru na zewnątrz i wewnątrz ciała. Użyła go tylko raz, zanim ona i Ron zaczęli się spotykać, jako sposób na przygotowanie się. Hermiona zawsze lubiła przeprowadzać ćwiczenia z wyprzedzeniem. Jednak kiedy w końcu zaczęli uprawiać seks, prawie tego żałowała, ponieważ zaklęcie niewidzialnego kochanka trwało, dopóki rzucający nie osiągnął orgazmu. To nie zawsze dotyczyło osoby z krwi i kości, czego nauczyła się z Ronem.

Wczołgała się pod kołdrę i pieściła jedwabną koszulę nocną, którą miała na sobie, podciągając jej końce na biodrach, by zebrała się na brzuchu. Nie założyła majtek. Zamykając oczy, zaczęła wyobrażać sobie mężczyznę — całującego i głaszczącego jej włosy, przejeżdżającego językiem po punktach tętna, drażniącego jej sutki. Ścisnęła delikatnie piersi, wyobrażając sobie, że to samo robią długie palce. Jęknęła, kiedy zanurzyła palec w wargach i stwierdziła, że jest już mokra. Następnie, chwytając różdżkę ze stolika, rzuciła zaklęcie. Natychmiast poczuła, jakby ktoś się w nią wsuwał jednym, płynnym ruchem. Hermiona jęknęła, czując, że jest rozciągnięta — to trwało za długo. Zamknęła oczy, gdy jej wyimaginowany kochanek zaczął pchać. Nacisk i tarcie były prawdziwe, ale brakowało fizycznego ciepła. Próbowała zignorować ten aspekt, myśląc o mężczyźnie, którego chciała na sobie — kogoś o silnych ramionach i ostrych rysach.

Sapnęła, gdy niewidzialny mężczyzna pchnął głęboko i pomyślała o przeczesaniu palcami jego bardzo jasnych blond włosów. Była blisko orgazmu, wyginając plecy nad materacem w rytm ruchów niewidzialnego kochanka, każdym przyjemniejszym od poprzedniego. Dopiero gdy szczytowała, wyobrażając sobie parę szarych oczu wwiercających się w jej i ją, wykrzykującą jego imię w ciemnym pokoju, zdała sobie sprawę, kogo wyobrażała sobie przez ten cały czas. Draco.

Zaklęcie się skończyło i Hermiona została pozbawiona ciężaru, bez żadnego uczucia wyślizgiwania się, żadnego przytulenia po wszystkim. Niemal czuła się bardziej osamotniona niż przedtem, teraz akceptując to, w czyich ramionach chciałaby się znaleźć po stosunku płciowym.

Miała ochotę na Draco Malfoya. Kurwa.

_________________

Witajcie :) w piątkowe popołudnie zapraszam na kolejny rozdział historii. Jak Wam się podobał? Ja jestem całkowicie zaintrygowana tym, co się wydarzy, bo będzie bardzo, bardzo gorąco, a to lubimy najbardziej. :) Dajcie znać, co sądzicie!

Jestem teraz na urlopie i trochę chcę wyluzować, więc nie zakładam sobie terminów na kolejne rozdziały. Jak będą, to będą. Uroki wakacji. Ale czekajcie, bo będzie ciekawie.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!

1 komentarz:

  1. Niezłe to zaklęcie! Bardzo przydatne 😄 Mam nadzieję, że na zbliżenie naszej ulubionej pary nie będziemy musieli zbyt długo czekać 😉

    OdpowiedzUsuń

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy