Hermiona spojrzała znad zwoju na
uaktywnioną Sieć Fiuu, odrobinę proszku na podłodze i Draco. Jego dzisiejsze
szaty były w kolorze węgla drzewnego, co się wyróżniało, biorąc pod uwagę fakt,
że zawsze nosił czarne. I albo ćwiczył, albo były bardziej dopasowane —
ponieważ widziała zarys ramion, którego wcześniej nie dostrzegła. Spuścił głowę,
czytając własne dokumenty: więcej mugolskich pozwoleń do dogadania z panią
premier. Kosmyk włosów opadł mu na oko i doprowadzał Hermionę do szału. Gdyby
biurko nie znajdowało się między nimi, mogłaby ulec pokusie i mu go poprawić.
Kusiło ją, o tak. Oczywiście, że tak
naprawdę nigdy by tego nie zrobiła.
— Chcesz zrobić zdjęcie, Granger?
— Hmm? — Cholera, przyłapał ją.
— Gapisz się. To niegrzeczne.
Odchrząknęła.
— Ale się tym nie przejmujesz?
Spojrzał w górę, jego włosy wróciły na
swoje miejsce.
— Co?
— Twoje… nieważne.
Westchnął.
— Granger, nie jesteś łatwiejsza do
zrozumienia od sfinksa. I mam nastoletniego syna.
— To nieprawda! — wybełkotała.
— Ależ tak. To nie twoja wina, że twój
ogromny, piękny mózg pracuje znacznie szybciej niż reszty nas, ale obawiam się,
że dla nas, zwykłych śmiertelników, jesteś zagadką. — Uśmiechnął się.
— Przestań sobie ze mnie żartować.
— Nie ma mowy. Czy zechciałabyś napić
się ze mną herbaty przed tym głupim spotkaniem?
Prawie zapomniała o zebraniu w sprawie
wyboru nowego brytyjskiego przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji
Czarodziejów. Przestań się tak cholernie
rozpraszać, skarciła siebie. Po raz setny w tym tygodniu przyłapała się na
pytaniu, co w nią wstąpiło.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco w pełni wykorzystał swój punkt
obserwacyjny, siedząc naprzeciwko Hermiony, gdy słuchali, jak różni członkowie
rady wychwalają zalety wybranych przez siebie kandydatów na przewodniczącego.
Mieli przed sobą dokumentacje dotyczące wybranych, w sumie pięciu.
Nawet się tym nie przejmował. Granger
właśnie kręciła kosmyk włosów wokół palca, co było nieskończenie bardziej
interesujące niż cokolwiek z tego, co ci idioci mieli do powiedzenia. Patrzył,
jak kasztanowe pasma owijają się wokół jej delikatnej skóry i zastanawiał się,
jakby to było mieć na sobie te dłonie.
Zły
moment. Odchrząknął i spróbował się skupić.
Bezskutecznie. Za każdym razem, gdy
myślał, że jest w stanie przyswoić więcej niż trzy zdania, robiła coś innego —
na przykład przygryzała wargę, bawiła się naszyjnikiem lub bębniła palcami po
stole. Zanim zebranie się skończyło, miał w głowie około pięćdziesięciu
scenariuszy niegrzecznych zabaw i upewnił się, że poczekał trochę dłużej niż
wszyscy, zanim wstał, aby nikt nie zauważył, jak bardzo podobało mu się to
zebranie.
Od razu ruszył do swojego gabinetu,
nawet nie patrząc na Hermionę.
Zdziwił się, gdy znalazł Harry’ego
czekającego na niego w środku.
— Potter.
— Malfoy. Minęło trochę czasu, odkąd
jedliśmy razem lunch. To przez Hermionę jesteś zajęty?
Chłopie,
żebyś wiedział. W pracy. W nocy. Pierwsze, o czym myślę z rana, to ona.
Nie żeby musiał to wiedzieć.
— Jak najbardziej. Przez większość dni
jestem uwiązany od początku do końca. Ale mogę zarezerwować sobie trochę czasu,
jeśli to zaplanuję.
— A co powiesz na jutro?
— Pasuje mi.
— Doskonale. — Wstał z krzesła i
skierował się do wyjścia, mocno klepiąc Draco po ramieniu, gdy przechodził. —
Cieszę się, że poręczyłem za ciebie. Mówiła, że do tej pory byłeś absolutnie
genialny.
— Poważnie? Cóż, nie mogę powiedzieć,
że jestem zaskoczony. — Mrugnął.
— Oto i on — zażartował Harry,
wychodząc na korytarz.
Draco wbił palec w kołnierz, żeby
trochę poluźnić nacisk. Zastanawiał się, czy jego szyja była tak zarumieniona,
jak się czuł. Granger komplementowała go przed Potterem? Czy cuda tej pracy nigdy
nie ustaną?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona właśnie szykowała się do
wyjścia, kiedy Harry przeszedł obok jej biura. Cofnął się, gdy zobaczył, jak
zbiera swoje rzeczy, i wszedł do środka.
— Jak leci?
Uśmiechnęła się do niego, wkładając
płaszcz.
— Dobrze. Jestem o wiele mniej
wykończona, odkąd Draco przejął część moich zadań.
— Widzę, że jeszcze się nie
pozabijaliście.
Właściwie,
między nami jest dość napięta atmosfera, ale prawdopodobnie nie z powodu, o
którym myślisz, powiedziała w myślach.
— Właściwie jest świetny. Czasami to
wciąż sarkastyczny palant, ale to nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić.
— Dobrze.
— Jak minęła Wielkanoc? Chciałam cię o
to zapytać. Dzieci przyjechały?
— O tak i było naprawdę świetnie.
Albus jest ostatnio o wiele szczęśliwszy — kilka razy był u nas Scorpius i to
pomogło.
— Ci dwaj są nierozłączni, prawda?
— O tak. Bardziej niż ja i Ron.
— Rozmawiałeś z nim ostatnio?
— Hmm. Myślę, że ma się dobrze.
— Och, to dobrze. — Odetchnęła z ulgą.
— A przy okazji, jestem wolna w piątkowy wieczór, więc zapraszam ciebie i Ginny
na kolację do mojego nowego mieszkania. Ugotuję coś, jeśli przyniesiecie wino.
— Ty? Gotujesz?
Hermiona najeżyła się. To, że Ron
zazwyczaj zajmował się gotowaniem podczas ich małżeństwa, nie oznaczało, że
była bezużyteczna w kuchni.
— Chciałabym, żebyś wiedział, że
jestem doskonałą kucharką!
Przyglądał się jej przez chwilę.
— Pamiętasz, jak spędziliśmy miesiące,
biwakując w lesie, szukając horkruksów?
— Byłam nastolatką, Harry! Nikt z nas
nie potrafił gotować!
Po prostu wzruszył ramionami, jakby
nic się nie zmieniło przez dwadzieścia trzy lata.
Hermiona przewróciła oczami.
— Dobra. Zamówię także jedzenie na
wynos jako zabezpieczenie. Ale teraz umiem gotować.
Harry zachichotał.
— Pogadam z Ginny, ale nie powinno być
problemu.
Hermiona uśmiechnęła się, gdy razem
wyszli.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
— Blaise, czemu zawdzięczam tę
przyjemność? — Draco ledwo wrócił do domu z pracy, kiedy przyszedł jego
przyjaciel.
— Nie mogę po prostu złożyć kumplowi
przyjacielskiej wizyty?
Draco przewrócił oczami. Rzadko kiedy
wizyty Blaise’a były przyjacielskie.
— Możesz, ale nigdy tego nie robisz.
Ognistej?
— Poproszę.
Weszli do salonu. Draco wziął karafkę
z barku i nalał każdemu po szklance bursztynowego płynu. Wręczył jedną
Blaise’owi i gestem kazał mu usiąść.
— Więc, o czym chciałeś porozmawiać?
— O Derwinie McNair. Jest moim bliskim
współpracownikiem. Może to być pomocne, gdybyś wybrał go na przewodniczącego.
No i proszę. Draco obawiał się, że
może do tego dojść, kiedy Blaise tak nonszalancko zaproponował nominowanie go
na doradcę. Chciał przysługi.
— Zakładam, że nie jest spokrewniony z
tymi MacNairami?
— Nie, inna pisownia. Chociaż to nie
byłby pierwszy raz, gdy komuś nasuwają się te skojarzenia, a on przez to
cierpi.
— I oczywiście bardzo korzystnie
byłoby mieć przyjaciela w Międzynarodowej Konfederacji.
— Naturalnie. — Blaise uśmiechnął się
złośliwie przy kolejnym łyku Ognistej.
— To jedyny powód, dla którego mnie
nominowałeś? Myślisz, że będę jakąś marionetką?
— Uspokój się; to jedynie przysługa,
Draco. Nie musisz się obrażać. Pomyślałem tylko, że mógłbyś zachęcić panią
minister do McNaira, to może być dla nas korzystne.
Draco skrzywił się.
— Cóż, źle pomyślałeś. Sprawdzam
kandydatów na podstawie zasług i zarekomenduję pani minister najlepszy wybór.
Nie robię takich przysług, Blaise.
Wydawało się, że po jego twarzy
przemknął cień, ale szybko doszedł do siebie.
— Już cię urobiła, prawda?
— Chcesz zmienić swoje pytanie, stary
przyjacielu? — Ciepło wystąpiło na twarz Draco. W ogóle nie podobało mu się,
dokąd to zmierza.
— Wiem, że zawsze miałeś słabość do
Granger — częściowo dlatego pomyślałem o tobie na tym stanowisku, za które tak
naprawdę nigdy mi nie podziękowałeś. Ale przyznaję, że nie sądziłem, iż tak
szybko ulegniesz jej urokowi.
— Uważaj na słowa, Zabini. — Wstał ze
swojego miejsca. — Nie myśl, że nie wiem, iż byłem jedyną osobą, która zgodziła
się przyjąć stanowisko doradcy. Przestań udawać, że ofiarowałeś mi wspaniałą
okazję, o którą ludzie się bili. Co do minister: nie jestem jej niewolnikiem.
Mam własne zdanie, jak dobrze wiesz. Między nami jest kompromis.
— Więc powiedz mi, dobrze się bzyka?
Był po drugiej stronie pokoju, z
różdżką wycelowaną bezpośrednio w gardło Blaise’a, zanim drugi czarodziej
zdążył odstawić swoją szklankę.
— Nie mów o niej w ten sposób —
syknął. — Sprawy między Granger a mną są ściśle zawodowe.
Blaise przełknął ślinę i odstawił
szklankę na boczny stolik.
— Tak, widzę. Powinieneś wiedzieć, że
zażyłość Minister z doradcą jest niezgodna z prawem. Gdyby coś się działo, możesz
stracić pracę — albo gorzej.
W umyśle Draco pojawił się obraz
Azkabanu. Zmroziło mu krew. Przełknął i powoli opuścił różdżkę.
— Myślę, że powinieneś już iść.
Blaise wstał i skierował się do
kominka.
— Nie mogę się bardziej zgodzić. —
Wziął garść proszku Fiuu i obejrzał się. — Będę miał na ciebie oko, Draco. — Po
czym przeszedł przez zielone płomienie.
Kiedy zniknął, Draco nalał sobie
kolejnego drinka i opadł na krzesło. Cholerny
palant. Jak Blaise śmie wpadać do jego domu nieproszony, żądając przysług i
rzucając bezpodstawne oskarżenia pod adresem jego i Hermiony? Chociaż, jeśli
miał być ze sobą szczery, musiał przyznać, że myślał o zrobieniu dokładnie
tego, o co Blaise ich oskarżył — i to bardzo. Miał również nadzieję, że ona też
o tym myślała.
Chciał jej pomóc z obciążeniem pracą,
żeby przez cały czas nie wyglądała na tak cholernie wyczerpaną. Żeby mogła
robić to, co robiła najlepiej. Chciał ją chronić przed okropnymi nagłówkami i
wścibskimi żmijami, takimi jak Blaise. Ale też po prostu jej pragnął, kropka.
Draco nie był pewien, w jaką grę grał.
Jeśli chodzi o Hermionę Granger, nie był pewien, czy mógł podejmować racjonalne
decyzje. Zawsze chciał więcej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco był w złym nastroju przez resztę
tygodnia, co zauważyła Hermiona. Warknął na nią więcej niż jeden raz i spierał
się o ich wybór na przewodniczącego Międzynarodowej Konfederacji o wiele
dłużej, niż to było konieczne. Po nieprzekonaniu do McNaira niechętnie przystał
na Trevora Watsona, najwyraźniej najbardziej zdolnego i najmniej
problematycznego z całej grupy.
W czwartek było nieznacznie lepiej,
chociaż wewnętrzny smok kipiał pod powierzchnią. Niechętnie przyznała, że
mroczność mu pasuje. Znów nosił czerń i przeczesywał długimi palcami swoje
krótsze włosy, robiąc niezły bałagan na głowie. Zastanawiała się, jakie były
miękkie, kiedy referował jej podsumowanie swojego spotkania z mugolską premier.
Hermiona była niezmiernie wdzięczna, że zdjął z jej barków tę nieprzyjemną
odpowiedzialność. Kobieta miała coś do niej od pierwszego dnia i wydawało się,
że woli kontakty z Draco. Ziewnęła, gdy wspomniał coś o budowie w pobliżu
wejścia do Ministerstwa.
Natychmiast przerwał.
— Nudzę cię, Granger? — wycedził.
— Przepraszam. Chyba nie wyspałam się
wystarczająco ostatniej nocy.
Ostatnio była trochę niespokojna.
Miała całkiem wygodne łóżko i miło było mieć tyle dodatkowej przestrzeni, ale,
prawdę mówiąc, tęskniła za spaniem obok kogoś — posiadaniem ciepłego ciała,
dodającego otuchy. Może nadszedł czas na przygarnięcie kolejnego kota. W końcu
Krzywołap odszedł kilka lat temu.
Draco lekko zmarszczył brwi.
— Cóż, powinnaś dzisiaj wieczorem
spróbować bardziej odpocząć.
— Czy to… troska o moje samopoczucie?
— zażartowała.
— Tak. Jestem twoim doradcą i częścią
moich obowiązków jest upewnienie się, że dbasz o siebie.
To była całkiem rozsądna odpowiedź,
ale i tak się zarumieniła.
— Racja. Spróbuję dzisiaj wcześniej
położyć się spać.
— Dobrze.
Zanim nadszedł piątek, Draco był w
znacznie lepszym humorze, przynosząc jej herbatę przed planowanym spotkaniem. Nie
chciała tego przyznać, ale gdzieś po drodze zaczęła wyczekiwać ich codziennych
spotkań. Stał się stałym elementem jej życia i chociaż czasami działał jej na
nerwy, była już przyzwyczajona do jego towarzystwa.
To wszystko, naprawdę. Przyzwyczaiła
się do niego. Dlatego spotkanie z nim było zwykle punktem kulminacyjnym jej
dnia. Znajoma twarz i w ogóle.
— Jakieś plany na weekend? — zapytał,
gdy przeglądała nowy numer Proroka.
To był kolejny niewypowiedziany
rytuał, który pojawił się między nimi — dzielili się gazetą każdego dnia, pijąc
herbatę. Przyszedł nawet wcześniej, żeby przez kilka minut mogli poczytać w
ciszy, zanim przejdą do rzeczy. Powiedziała sobie, że nie ma w tym nic
domowego.
Hermiona spojrzała na niego znad
gazety. To był pierwszy raz, gdy pytał o jej plany na weekend.
— Właściwie dzisiaj wieczorem
zapraszam Harry’ego i Ginny na kolację. — Nastąpiła niezręczna pauza, podczas
której rozważała możliwość zaproszenia go, ale potem z tego zrezygnowała. Nie
byli aż tak blisko, prawda? I czy w ogóle to byłoby właściwe? — A u ciebie?
Draco wzruszył ramionami.
— Moja matka próbowała umówić mnie z
wolnymi czarownicami, które zna. Uważa, że nadszedł czas, żebym znów zaczął
randkować. — Jego ton był ostrożnie niezobowiązujący, ale przyglądał się jej,
szukając reakcji. Po części to była prawda — Narcyza wspomniała o tym kiedyś
mimochodem. Ale Hermiona nie musiała o tym wiedzieć.
— Och? — Odchrząknęła — czy to był
błysk różu? — Ktoś kogo znam?
— Prawdopodobnie nie, ale próbuję się
jakoś z tego wyplątać. Tak naprawdę nie interesuje mnie ktoś, kogo
zaakceptowałaby moja matka. Nie jestem nawet pewien, czy jestem gotowy znów
randkować. — Ta część w większości była prawdą. Nie do końca był pewien, ale
wiedział, że jedyna czarownica, którą był zainteresowany, siedziała tuż przed
nim.
— To może być trudne. Kiedy Rose była
w domu, powiedziała mi, że Ron już był na randce.
Draco prawie zakrztusił się herbatą,
ale szybko pociągnął kolejny łyk, ukrywając to. Tego się nie spodziewał.
Myślał, że Łasic będzie tęsknić, przytyje — a nie ruszy naprzód z pierwszą
lepszą dziwką, którą przyciągnie jego sława. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł
odpuścić sobie Granger.
— I jak się z tym czujesz?
Zmarszczyła brwi.
— Nie jestem pewna, co czuję. To ja
chciałam rozwodu, ale wydaje się niesprawiedliwe, że to on zrobił pierwszy
krok, żeby ruszyć dalej. Przypuszczam, że to dość samolubne z mojej strony.
To było głupie. Hermiona Granger
samolubna? Bohaterka skrzatów domowych i wilkołaków oraz wszystkich innych
stworzeń znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, znanych czarodziejom lub
mugolom? Musiał ją wyprowadzić z błędu.
— Chyba żartujesz. Hermiono, przez
całe swoje życie robiłaś wszystko dla innych. Kiedy ostatni raz podjęłaś czysto
samolubną decyzję? Myślę, że dla odmiany zasługujesz na to, by postawić siebie
na pierwszym miejscu. A twoje uczucia są całkowicie słuszne, ale z drugiej
strony wiesz, jakie emocje żywię do twojego byłego męża.
— Wierzę, że tak. — Mimo to
uśmiechnęła się do niego.
Potem nagle zmienił temat na pracę,
ale Hermiona myślała o jego słowach przez resztę dnia.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy po raz pierwszy od rozpoczęcia
przygotowań zatrzymała się, by spojrzeć w lustro, Hermiona prawie krzyknęła.
Ciepło i wilgoć z całego gotowania spowodowały, że jej włosy zupełnie się poskręcały.
Miała na sobie stanik i dobre dżinsy oraz fartuch chroniący ją przed plamami.
Planowała założyć bluzkę przed przyjściem gości.
Wzięła w dłonie serum przeciw puszeniu
się włosów i spróbowała złagodzić ten bałagan. Niestety, nie pomogło. Chwyciła
klips z szuflady i zrobiła szybkie upięcie.
Na kuchennym blacie stała butelka
czerwonego wina, w lodówce butelka białego, a brie z chrupiącą skórką piekło
się w piekarniku. Skrupulatnie zastosowała się do przepisu na kurczaka
francaise i zostawiła go na wolnym ogniu na trochę, zanim będzie gotowy.
Ogarnęła ją głęboka satysfakcja, gdy zrozumiała, jak to wyglądało — nigdy nie
lubiła gotować, zostawiając to Ronowi, który przyrządzał większość, ponieważ
zawsze wracała późno do domu. Ale wydawało się, że gdyby miała wystarczająco
szczegółowe instrukcje, mogłaby w tym brylować, tak jak we wszystkim innym.
Stół był nakryty, w tle rozbrzmiewał delikatny jazz i pozostało jej jedynie
włożyć bluzkę.
Była skromna i szara, przypominająca
jej trochę oczy Draco. Och, na litość
boską, czy mogę przestać teraz o nim myśleć? Bawiła się mankietami na
rękawach i próbowała choć na chwilę zapomnieć o swoim doradcy. Nawet jeśli
dzisiaj wyglądał szczególnie przystojnie. Jej myśli przerwał dźwięk dzwonka do
drzwi i poszła wpuścić Harry’ego i Ginny.
— Hermiono, kochanie! Minęło tyle
czasu! — Ginny pocałowała ją w policzek, gdy weszła do środka. Przynieśli też
butelkę wina.
Nie
przesadzajmy dziś wieczorem. Merlin wiedział, że
podczas picia ma długi język, a Draco Malfoy krążył jej po głowie.
— O tak! Tak się cieszę, że udało wam
się przyjść.
Harry również ją przytulił. Wzięła od
nich płaszcze, gdy się rozłączyli, i szybko oprowadziła po swoim mieszkaniu.
Potem skierowali się do kuchni na kieliszek wina i trochę upieczonego sera
brie.
— Więc, jak tam w pracy? — spytała
Ginny.
Harry posłał jej lekki uśmiech na znak
zachęty.
— Właściwie świetnie — odpowiedziała
Hermiona. — Odkąd mam doradcę, udaje mi się zrobić o wiele więcej. Na początku
byłam nieprzekonana, ale Draco jest więcej niż idealny na to stanowisko.
— Och, więc teraz to „Draco”? Harry
nadal nazywa go Malfoy. — Ton Ginny był drażniący, ale subtelnie.
— Cóż, tak. Hermiona widuje go
znacznie częściej niż ja, prawda? — Harry zdjął okulary, by wytrzeć smugę,
całkowicie zaskoczony, że jego najlepsza przyjaciółka i były wróg zbliżyli się
do siebie.
Wydawało się, że ich synowie zostali
najlepszymi przyjaciółmi, co było idealnym scenariuszem na naprawienie relacji
między Harrym i Draco. Hermiona nigdy by nie pomyślała, że ten dzień nadejdzie.
— Prawda. Czy nie jest zbyt
niezręcznie spotykać się z nim codziennie? — spytała Ginny.
— Nie, przyzwyczaiłam się do niego —
odparła Hermiona, sącząc wino. — Zdecydowanie zmienił się na lepsze. Myślę, że
ojcostwo naprawdę pomogło.
Harry lekko skinął głową.
— Cóż, dość o pracy. Bzykałaś się z
kimś ostatnio? — zapytała Ginny, uśmiechając się szeroko.
Harry zakrztusił się swoim winem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Draco nalał sobie Ognistej Whisky i
wpatrywał się w płomienie swojego kominka. Jego spotkanie z Blaise’em było co
najmniej niepokojące. Musiał mieć oko na swojego szczwanego „przyjaciela”. Z
pewnością istniał sposób, by utrzymać swoją pracę i nadal dostać to, czego
ostatecznie chciał — a dokładnie co?
Draco westchnął, przeczesując włosy
wolną ręką. Musiał przyznać, że chciał czegoś więcej niż nocy pełnej
namiętności. Tak, pragnął jej ciała, ale również czegoś więcej — towarzystwa,
intymności, związku.
Tęsknił za przychodzeniem do czyjegoś
domu, budzeniem się obok kogoś. I coraz częściej, gdy próbował sobie wyobrazić,
kim może być ten ktoś, przed oczami widział czekoladowe oczy i niesforne loki.
Teraz, gdy Blaise powiedział mu, że to niezgodne z prawem — coś, o czym, jak
przypuszczał, już wiedział w głębi duszy — kusiło jeszcze bardziej. Odkąd ją
znał, była zakazanym owocem, ale teraz najbardziej błyszczącym jabłkiem na
drzewie, a on był wężem w ogrodzie. Merlinie, w połowie stwardniał na myśl o
tym.
Zanim się zorientował, butelka
Ognistej Whisky była w połowie pusta i odpiął pasek, gdy obrazy Hermiony
wijącej się pod nim zalały mu głowę. Jego ręka zawędrowała do majtek, gdy
uwolnił go i zaczął poruszać. Nie masturbował się zbyt często od czasów
Hogwartu, ale ona zmieniła go z powrotem w napalonego nastolatka w wieku
trzydziestu ośmiu lat. Jego młodsze ja mogło być pod wrażeniem jego obecnej
kondycji mimo starzenia się.
Do czegoś musiało się to przydać… i to
wkrótce.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona westchnęła, wycierając blaty.
Miło było spędzić wieczór z Harrym i Ginny — chociaż widok tego, jak bardzo
byli zakochani po tylu latach, niewiele pomógł, by ukoić jej złamane serce.
Tęskniła za spaniem obok kogoś, za obecnością innej żywej duszy w domu, nawet
jeśli byli zajęci własnymi sprawami. Ale, przede wszystkim, tęskniła za
intymnością — nie tylko seksem, ale byciem tak blisko drugiej osoby, że
pozwalasz jej zobaczyć swoje najprawdziwsze ja. Jeśli miała być całkowicie
szczera, nie była pewna, czy kiedykolwiek wspięła się na taki poziom intymności
z Ronem.
Dziś wieczorem we trójkę opróżnili
dwie butelki wina. Czuła się rozgrzana i zarumieniona od alkoholu, ale także od
myśli o zbliżeniu się z kimś. Może miała owulację…
Kiedy szykowała się do snu,
przypomniała sobie zaklęcie. Tego nauczyła ją Alicja Spinnet i grupa Gryfonek
na piątym roku. Użyła go tylko raz i minęło tak wiele czasu, odkąd nawet o tym
pomyślała. To było w pewnym sensie wyczarowanie niewidzialnego kochanka. Dawało
poczucie ciężaru na zewnątrz i wewnątrz ciała. Użyła go tylko raz, zanim ona i
Ron zaczęli się spotykać, jako sposób na przygotowanie się. Hermiona zawsze
lubiła przeprowadzać ćwiczenia z wyprzedzeniem. Jednak kiedy w końcu zaczęli
uprawiać seks, prawie tego żałowała, ponieważ zaklęcie niewidzialnego kochanka
trwało, dopóki rzucający nie osiągnął orgazmu. To nie zawsze dotyczyło osoby z
krwi i kości, czego nauczyła się z Ronem.
Wczołgała się pod kołdrę i pieściła
jedwabną koszulę nocną, którą miała na sobie, podciągając jej końce na
biodrach, by zebrała się na brzuchu. Nie założyła majtek. Zamykając oczy,
zaczęła wyobrażać sobie mężczyznę — całującego i głaszczącego jej włosy,
przejeżdżającego językiem po punktach tętna, drażniącego jej sutki. Ścisnęła
delikatnie piersi, wyobrażając sobie, że to samo robią długie palce. Jęknęła,
kiedy zanurzyła palec w wargach i stwierdziła, że jest już mokra. Następnie,
chwytając różdżkę ze stolika, rzuciła zaklęcie. Natychmiast poczuła, jakby ktoś
się w nią wsuwał jednym, płynnym ruchem. Hermiona jęknęła, czując, że jest
rozciągnięta — to trwało za długo. Zamknęła oczy, gdy jej wyimaginowany
kochanek zaczął pchać. Nacisk i tarcie były prawdziwe, ale brakowało fizycznego
ciepła. Próbowała zignorować ten aspekt, myśląc o mężczyźnie, którego chciała
na sobie — kogoś o silnych ramionach i ostrych rysach.
Sapnęła, gdy niewidzialny mężczyzna
pchnął głęboko i pomyślała o przeczesaniu palcami jego bardzo jasnych blond
włosów. Była blisko orgazmu, wyginając plecy nad materacem w rytm ruchów
niewidzialnego kochanka, każdym przyjemniejszym od poprzedniego. Dopiero gdy
szczytowała, wyobrażając sobie parę szarych oczu wwiercających się w jej i ją,
wykrzykującą jego imię w ciemnym pokoju, zdała sobie sprawę, kogo wyobrażała
sobie przez ten cały czas. Draco.
Zaklęcie się skończyło i Hermiona
została pozbawiona ciężaru, bez żadnego uczucia wyślizgiwania się, żadnego
przytulenia po wszystkim. Niemal czuła się bardziej osamotniona niż przedtem,
teraz akceptując to, w czyich ramionach chciałaby się znaleźć po stosunku
płciowym.
Miała ochotę na Draco Malfoya. Kurwa.
_________________
Witajcie :) w piątkowe popołudnie zapraszam na kolejny rozdział historii. Jak Wam się podobał? Ja jestem całkowicie zaintrygowana tym, co się wydarzy, bo będzie bardzo, bardzo gorąco, a to lubimy najbardziej. :) Dajcie znać, co sądzicie!
Jestem teraz na urlopie i trochę chcę wyluzować, więc nie zakładam sobie terminów na kolejne rozdziały. Jak będą, to będą. Uroki wakacji. Ale czekajcie, bo będzie ciekawie.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego weekendu. Enjoy!
Niezłe to zaklęcie! Bardzo przydatne 😄 Mam nadzieję, że na zbliżenie naszej ulubionej pary nie będziemy musieli zbyt długo czekać 😉
OdpowiedzUsuń