Hermiona Granger siedziała na swoim
balkonie z nogami przewieszonymi przez kraty i kieliszkiem wina, spoczywającym
w dłoni. Jej współlokatorka, Luna Lovegood (zwana Odklejoną), siedziała ze
skrzyżowanymi nogami na tanim, plastikowym stoliku, i malowała paznokcie na
różowo i czerwono. Rozmawiały, ale dobiegł je hałas z góry, informujący, że ich
przyjaciele, Ron i Neville, również przebywają na balkonie.
— Hej, Miona i Luna! — zawołał Ron.
— Hej, chłopcy, czego tym razem
chcecie? — zapytała Hermiona.
— Dlaczego zawsze zakładasz, że czegoś
chcemy? — wykrzyknął Neville.
— Ponieważ zazwyczaj tak jest, Sprout!
— oświadczyła Luna.
Rozległ się stukot i obie dziewczyny
pokręciły głowami. Ronald Weasley i Neville Longbottom byli największym
ciężarem na świecie, i często budziły ich głośne huki i trzaski, nawet w środku
nocy.
— Bu! — dobiegł je głos.
Odwróciły się i zobaczyły Rona
siedzącego na schodach przeciwpożarowych.
— Wiesz, że są przeznaczone do nagłych
wypadków — powiedziała Hermiona.
— To nagły wypadek! Skończyła nam się
Ognista, macie może? — zapytał z nadzieją.
Hermiona zacmokała i przewróciła
oczami. Niechętnie wstała i poszła do kuchni, ale sapnęła z szoku, gdy
zobaczyła kogoś z głową w lodówce. Chwyciła różdżkę i nerwowo szturchnęła nią
nieproszonego gościa w plecy. Odwrócił się, a ona rzuciła zaklęcie,
przewracając go. Wtedy zdała sobie sprawę, że to nikt inny, tylko Draco Malfoy.
— Ej! Za co to było? — jęknął, gdy
wstał.
— Ty! Przestań wyjadać nasze jedzenie!
— warknęła Hermiona.
— Hej, gdy się tu wprowadziłyście,
wiedziałaś, że tu mieszkamy, i zawarliśmy umowę — odpowiedział.
— Nic z tych rzeczy! Raz, przez
telefon, powiedziałeś mi, całkowicie nawalony, że zamierzasz przyjść i wyjeść
całe nasze jedzenie. Mówiłeś też, że Blaise wymiotował po tym, jak Ron nakłonił
go do zjedzenia cebuli — powiedziała.
— O, tak, dobre czasy. — Uśmiechnął
się.
Hermiona westchnęła i uderzyła go w
ramię, po czym wzięła kilka butelek Ognistej. Zabrała je na balkon, a Draco
podążył za nią.
— Proszę, Łasic. — Wręczyła mu
alkohol.
— Dziękuję — powiedział i wspiął się z
powrotem po drabinie.
W międzyczasie Draco przepchnął się
obok Luny i usiadł na krawędzi stołu, sprawiając, że rozmazała sobie paznokcie.
— Draco! — jęknęła.
— Odklejona! — zajęczał. — Co
porabiałaś z Kosą?
— Cóż, Fretko, siedziałam, czytając i
marząc, że pochodzę z bajki — mruknęła sarkastycznie.
— A ty o czym marzyłaś? — zapytał
Hermionę.
— Och, o tobie, oczywiście. —
Westchnęła dramatycznie, lekko się uśmiechając. Draco Malfoy drażnił ją
najbardziej na świecie i fajnie było sobie z nim pogrywać.
— Ja też o tobie marzyłem, Napuszona.
— Dobrze wiedzieć, albinosie —
odpowiedziała i weszła do mieszkania.
Luna spojrzała na Draco i
zachichotała, doskonale wiedząc, że ciągłe flirtowanie i droczenie się, to nie
tylko zabawa. Gdy skończyła się wojna, Draco i pozostali Ślizgoni przeprosili,
i między wszystkimi pojawiła się przyjaźń. Cóż, w przypadku Luny przyjaźń
zamieniła się w coś więcej, i miała przeczucie, że tak samo będzie z Draco i
Hermioną.
— Z czego się śmiejesz, Odklejona? —
zapytał Draco.
— Z niczego. Jest Teo w domu? — szybko
zmieniła temat.
— Tak, twoja ukochana Teodora jest w
domu — mruknął z niesmakiem.
— Dlaczego mówisz w taki sposób?
— Teo i mnie dzieli ściana. — Skrzywił
się i usłyszeli śmiech Hermiony. — Odczep się, molu książkowy!
— Wynoś się z mojego mieszkania,
krwiopijco! — zawołała.
— Krwiopijco? — szydził.
— Biorąc pod uwagę, że utrudniasz nam
opalanie, daje nam to kilka pomysłów. — Roześmiała się Luna.
Akurat wtedy rozległ się trzask,
oznaczający, że ktoś się właśnie aportował. Dwójka blondwłosych dołączyła do
Hermiony w salonie, gdzie pojawili się Ginny i Harry.
— Hej! — przywitała się Luna.
— I vice versa — powiedziała Ginny.
— Bongo, Łasica. — Draco skinął głową
na powitanie.
— Fretka, miło cię widzieć —
odpowiedział Harry, a Hermiona przybiła mu piątkę.
— Już niedługo nie będę Łasicą! —
dodała Ginny.
— O, tak, też będziesz Bongo. — Draco
uśmiechnął się złośliwie.
— Będzie Dziewczyną Pottera. — Wyszczerzyła się Luna.
— Twoje myślenie, że będę dowodził,
jest całkiem zabawne — oświadczył Harry sarkastycznie.
— Dobrze go wyszkoliłaś. — Hermiona
uśmiechnęła się i mrugnęła do Ginny.
— Dobra, mam dość, nie mogę znieść
przebywania w obecności tylu Gryfonów! Odklejona! Do widzenia — warknął Draco i
wyszedł z mieszkania na korytarz, prosto do swojego. Dzielił lokum z Blaise’em
i Teo, co było zabawne. Ale męczące. Bardzo męczące. Znalazł Blaise’a i Pansy,
siedzących na sofie i próbujących włączyć mugolski telewizor.
— Dlaczego to nie działa? — jęknęła
Pansy.
— To nie ma sensu! — krzyknął Blaise.
Draco przewrócił oczami i wziął pilota
od Blaise’a. Obrócił go we właściwy sposób, włożył baterie i włączył telewizor.
— Draco! Jesteś geniuszem! —
wykrzyknęła Pansy.
— Powiedziano mi to raz czy dwa. —
Uśmiechnął się.
— Merlinie, Pansy, nie schlebiaj mu
tak — mruknął Blaise.
— Co to było, Raptus? — zapytał Draco.
— Nic — wymamrotał i objął Pansy
ramieniem. Gest, oczywiście, zamierzony.
— Tak właśnie myślałem. Biorąc po
uwagę, że nie mam zamiaru jeść przypalonego żarcia od Teo…
— SŁYSZAŁEM TO! — dobiegł ich głos z
kuchni.
— …chyba zamówię pizzę — kontynuował
Draco, jakby Teo się nie odezwał. Przyzwyczaili się do robienia rzeczy po
mugolsku i musieli przyznać, że w pewnym sensie to było całkiem zabawne. Draco
zamówił cztery pizze Pepperoni i jedną Margaritę, zanim wstąpił do mieszkania
obok. Wszedł i podszedł do miejsca, w którym siedzieli.
— Zamówiłem pizze, będą za dziesięć
minut, i to nie jest zaproszenie — powiedział, po czym wyszedł.
Hermiona zacmokała i przewróciła
oczami.
— Wierzysz mu? — Westchnęła.
— Nie, ale wierzę, że cię lubi. —
Ginny uśmiechnęła się.
— Wybaczcie, pójdę zwymiotować do
wiadra — powiedział Harry i wstał. Ginny roześmiała się i pociągnęła go z
powrotem na krzesło.
— Nie ma takiej opcji! Wciąż nazywa
mnie Kosą albo molem książkowym, a ja jego Fretką lub albinosem. To tylko
przekomarzanie się i nie ma w tym nic romantycznego — oświadczyła Hermiona.
— Jeśli przez to możesz spać po nocach
— mruknęła Luna pod nosem.
— Hej! Przestań, nie ma nic między mną
a Fretką — powiedziała Hermiona.
— Przepraszam, co? — zapytał głos.
Odwrócili się, ale nikogo tam nie było. — Tutaj, przygłupy! — Udało im się
rozpoznać głos Neville’a i dokładnie wiedzieli, skąd dochodzi. Harry i Ginny
wstali z krzeseł i podeszli do wyspy, gdzie w suficie znajdowała się mała
dziura.
— Cześć, Nev! — zawołał Harry.
— Cześć, wam! O czym rozmawiacie? —
zapytał. Ta dziura była tutaj, odkąd się wprowadzili, więc Ron i Neville
postanowili wykorzystać to jako sposób na dręczenie dziewcząt. Zwykle zakrywali
ją dywanikiem lub wkładali w nią korek, ale wyciągali go za każdym razem, gdy
chcieli porozmawiać.
— O tym, jak wiele napięcia
seksualnego jest między Kosą a Fretką. — Luna uśmiechnęła się.
— Wal się, Odklejona — wymamrotała
Hermiona.
— Och, cóż, ja i Ron założyliśmy się…
ja myślę, że będą razem po około pół roku, a on, że wystarczy im tylko kilka
miesięcy — powiedział Neville.
— Co zrobiliście?! Co za dupki! —
warknęła Hermiona, podchodząc do Harry’ego i Ginny.
W tym samym czasie usłyszeli ciche
pukanie do drzwi i zobaczyli głowę Blaise’a.
— Draco mówi, że jeśli zaraz nie
przyjdziecie, rzuci na was wszystkich klątwy i sam wszystko zje — powiedział. —
Cześć, Sprout!
— Cześć! I czuję się urażony, że
zamówiliście pizzę beze mnie i Rona! — załkał.
— Co zrobili?! — stłumiony głos Rona
krzyknął dramatycznie.
— Jeśli będziecie wystarczająco
szybcy, zostawimy wam kawałek — zawołała Ginny i machnęła na wszystkich
obecnych w mieszkaniu dziewczyn. — SZYBKO! SZYBKO! SZYBKO!
Wszyscy wybiegli na korytarz i prosto
do chłopaków, a stamtąd w kierunku kuchni, gdzie siedzieli Pansy, Teo i Draco,
jedząc pizzę.
— Na brodę Merlina, co wam odwaliło?!
— warknął Draco.
— Musimy to wszystko zjeść, zanim Ron
i Nev tu dotrą — wyjaśniła Ginny.
Draco uśmiechnął się i potrząsnął
głową. Pięć minut później obaj chłopcy weszli do mieszkania. Został tylko jeden
kawałek.
— Hej! — jęknął Ron.
— Zjedliście wszystko bez nas! —
zapłakał Neville.
Spojrzeli na siebie, a potem na
kawałek pizzy. Obaj zanurkowali w jego kierunku, ale nie byli wystarczająco
szybcy, bo Pansy chwyciła go i ugryzła.
— Będę z tobą walczył, Mopsiku —
syknął Ron.
— Teraz? — Polizała spód pizzy, potem
zdjęła dodatki, polizała je i odłożyła. — Chcecie pizzę?
Obaj chłopcy skrzywili się, zanim
opadli na kanapę. Nigdy, przez te lata wzajemnej nienawiści, przyjaciele nie
myśleli, że kiedykolwiek jeszcze zobaczą się po Hogwarcie. Kto by pomyślał, że
będą mieszkać w tym samym budynku (cóż, większość z nich) i będą na tyle
dorośli, żeby zapomnieć o przeszłości? Ale rzeczy się zmieniają, podobnie jak
ludzie. Nie mogli być szczęśliwsi z powodu tego, jak wszystko się potoczyło.
______________
Witajcie :) tak jak obiecałam, pojawiam się z pierwszym rozdziałem tego opowiadania. Wiem, wszystko jest mega pokręcone, ale gdy za którymś razem się wczytuję w ten tekst, zaczynam więcej ogarniać. Brawa dla tych, którzy ogarną za pierwszym razem. Ta historia po prostu będzie zwariowana i mam nadzieję, że każdemu z Was w jakimś stopniu poprawi humor w poniedziałek.
Kolejny rozdział zapewne pojawi się w środę lub w czwartek. Jeszcze nie wiem, kiedy znajdę czas na tłumaczenie. Mam kolejny ciężki tydzień w pracy, no ale myślę, że może jutro uda mi się coś podziałać.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Opowiadanie zaczyna się super 😍 tylko mam osobista nadzieję że dalej nie będzie tyle przezwisk 🤭🤭
OdpowiedzUsuń