poniedziałek, 31 stycznia 2022

[T] Apartament 9 i 3/4: Rozdział 4

 

Hermiona zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie. To randka? Nie, oczywiście, że nie — to Draco. Ten sam Draco, który darł z nią koty przez lata i ten sam Draco, który kiedyś walczył przeciwko niej. Czy uważała go za atrakcyjnego? Jasne; miał cudowne oczy, wymarzoną figurę i… Nie. Kazała sobie przestać — była głupia. Zebrała dokumenty z blatu kuchennego i udała się do swojego pokoju. W co powinna się ubrać? Nie, nie musiała się przebierać! Zerknęła na siebie w lustrze — miała na sobie stare dżinsy z podwiniętymi nogawkami i wyblakłą fioletową koszulę na guziki. Kręcone włosy zebrała w wysoki kucyk.

Wyglądam bardzo źle, muszę się przebrać — pomyślała. — Nie, dlaczego miałabym się przebierać? To nie jest randka, tylko zwykłe spotkanie, by nadrobić zaległości! Mimo to otworzyła szafę i zaczęła ją przeglądać. Znalazła zielono-czarną sukienkę w kropki z długim rękawem i guzikami z przodu. Do niej dopasowała dżinsową kurtkę.

Dlaczego to robię? To tylko Draco, powinnam się przebrać. I wtedy rozległo się pukanie do drzwi i usłyszała, jak się otwierają. Założyła ręce pod boki i wyszła z pokoju.

— Hej — przywitała się.

— Hej, przebrałaś się? — zapytał.

— Tak… ja… ja… rozlałam herbatę na koszulę — wymamrotała.

Skinął głową i objął ją ramieniem, zaskakując kobietę.

— Uspokój się, Granger, teleportujemy się. — Uśmiechnął się i zniknęli.

Wirując przez chwilę, wylądowali w alejce. Draco wyprowadził ją i weszli do małej kawiarni na rogu. Usiedli przy okrągłym stoliku przy oknie. Kelnerka z długimi blond włosami i zielonymi oczami podeszła do nich z notesem w dłoni.

— Dzień dobry, co podać? — zapytała.

— Poproszę herbatę — powiedziała Hermiona.

— A dla dżentelmena?

— Co to jest, to, co robią z ziaren? — szepnął Draco do Hermiony.

— Weźmie czarną kawę — oznajmiła Hermiona.

Kelnerka skinęła głową i wróciła za kontuar. Hermiona spojrzała na Draco i zaczęła chichotać.

— Och, cicho bądź. Ja to jeszcze pikuś, ale Blaise i Pansy nie umieją włączyć telewizora! — odgryzł się.

Touché. Jak było w pracy? — zapytała.

— Cóż, miałem cudownie stresujący dzień — wymamrotał.

— Dlaczego?

— Wiesz, jak jest. Każdego dnia to jakieś dziecko, rodzic lub rodzeństwo i to po prostu trudny czas dla rodzin. Zawsze źle się czuję, gdy nie mogę im pomóc — wyjaśnił.

— Kto by przypuszczał, że masz serce. — Zaśmiała się cicho.

Spojrzał na nią, a potem w dół, biorąc głęboki oddech.

— Nie wiem. Po tym, jak mój ojciec wylądował w Azkabanie, mama zachorowała i… Nie miałem najlepszego ostatniego roku w Hogwarcie przez to, co wydarzyło się na wojnie. Po prostu czułem się źle z powodu wszystkiego, co zrobiłem. Czułem, że muszę się odwdzięczyć — powiedział cicho.

Hermiona wzięła go za rękę i przyciągnęła jego ramię bliżej do siebie. Delikatnie podciągnęła rękaw jego swetra, ukazując blednący Mroczny Znak.

— Hermiono! — syknął i próbował odsunąć rękę i zakryć, ale powstrzymała go. Delikatnie przesunęła palcami po znaku, oddychając ciężko; jej oczy zamgliły się. Podciągnęła własny rękaw, pokazując bliznę w tym samym miejscu, na którym widniał napis „szlama”.

— Blizny nie czynią nas tymi, którymi jesteśmy. To rzeczy z naszej przeszłości i błędy naszej przeszłości — mruknęła.

— Wow, Granger, to było banalne. — Zaśmiał się nerwowo i wyjrzał za okno.

— Przestań — wyszeptała.

— Ale co? — Odwrócił głowę, by znów stanąć z nią twarzą w twarz.

— Przestań budować wokół siebie mury i zachowywać się tak, jakby wszystko było dobrze, bo to w porządku czuć się źle. Nie musisz udawać, będąc ze mną lub każdym z nas. I teraz ponoszą mnie emocje… — motała się, czując łzy w oczach.

Draco odchrząknął i spojrzał na nią niezręcznie.

— Granger, powinienem cię ostrzec, że nie radzę sobie z płaczącymi kobietami — powiedział.

Roześmiała się i wytarła oczy, gdy kelnerka przyniosła ich napoje.

— Dajcie znać, jeśli jeszcze czegoś potrzebujecie. — Uśmiechnęła się i odeszła.

— Przestań płakać. Więc, co tam u ciebie? — zapytał Draco i rozmawiali jeszcze przez chwilę.

Po godzinie Hermiona spojrzała na zegarek i zorientowała się, że się spóźnia.

— Cholera! Jestem spóźniona! — załkała i szybko wstała.

— Gdzie? — zapytał Draco, również wstając.

— Powinnam już być u Ginny — powiedziała. — Do zobaczenia później! — I bez zastanowienia pocałowała go w policzek i wybiegła. Dopiero gdy dotarła do zaułka, zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła.

Gdy Hermiona dotarła do salonu Ginny, wirowało jej w głowie, a twarz poczerwieniała z zawstydzenia. Dlaczego tak się zachowywała? Gdyby żegnała się z Harrym, Ronem lub Neville’em, też całowałaby ich w policzek, więc w czym problem? I dlaczego czuła się tak dziwnie za każdym razem, gdy go dotykała? 

— Och, miło z twojej strony, że do nas dołączyłaś — powiedziała Pansy sarkastycznie.

— Przepraszam. Miałam mnóstwo papierkowej roboty do nadrobienia i straciłam poczucie czasu — wyjaśniła, siadając na podłodze.

— Nic się nie stało. Jak ci minął dzień? — zapytała Ginny, podając Hermionie szklankę Ognistej Whisky.

— Dzięki, dobrze się bawiłam. Rzuciłam paczką podpasek w twojego brata — nic nowego. — Uśmiechnęła się.

Luna parsknęła alkoholem, a dziewczyny wybuchły śmiechem.

— Dlaczego rzucałaś w Rona przyborami toaletowymi? — Luna zachichotała.

— Ponieważ on… No wiecie… zresztą nieważne — mruknęła, przypominając sobie powód.

— No weź, nie możesz zaczynać takiej historii i jej nie dokończyć! — zawołała Pansy.

— Dobra, ale, Ginny, nie możesz się złościć — powiedziała Hermiona.

— Dlaczego miałabym się złościć? — spytała.

— Ponieważ Harry poszedł zapytać Rona i Neville’a, czy może wiedzą, dlaczego nie zachowujesz się… jak ty. George mówił coś głupiego o tym, że co miesiąc taka jesteś, a Neville kazał im zapytać się mnie, dlaczego taka jesteś — tłumaczyła Hermiona.

Ginny westchnęła i przewróciła oczami.

— Mężczyźni są idiotami — oznajmiła.

— O to, to — zawtórowała jej Pansy i uniosła kieliszek w niemym toaście.

— Więc co się dzieje, Gin? — spytała Luna.

— To nic takiego, po prostu… sprzątałam i znalazłam dokumenty Harry’ego. Ma misję za kilka dni i musi wyjechać. Wiem, że to głupie, ale za kilka miesięcy bierzemy ślub i powinien mnie informować o takich sprawach — wyjaśniła.

— Rozmawiałaś o tym z Harrym? — zapytała Hermiona.

— Nie — mruknęła.

— A powinnaś. Jeśli Bongo… wybacz, Harry, nie wie, jak się czujesz, to skąd ma wiedzieć, że masz coś przeciwko temu? — powiedziała Pansy.

— Ma rację — skomentowała Luna.

— Dobra, porozmawiam z nim, gdy wróci. Co ja bym bez was zrobiła?

— Kto wie. — Luna roześmiała się i cztery dziewczyny rozmawiały jeszcze przez chwilę.

Hermiona próbowała się skupić na rozmowie, ale jej myśli wciąż wracały do Draco i tego, dlaczego czuła się dziwnie przy nim. Tak jakby ktoś wykręcał jej wnętrzności i przyciągał do siebie. Jakby ktoś walił w jej mózg i zamieniał go w papkę, blokując wszystkie myśli, oprócz tych dotyczących Draco.

— Hej, dziewczyny — wymamrotała Hermiona. — Czy jeśli żegnacie się z chłopakami, na przykład z Ronem czy Neville’em, to dziwne, że całujecie ich w policzek?

— Nie powiedziałabym. Oczywiście Ron jest moim bratem, więc to co innego — powiedziała Ginny.

— Robię tak — dodała Luna.

— No dobra, a Blaise albo… Draco? — zapytała.

— Pocałowałaś Draco! — sapnęła Ginny.

— Nie! — warknęła Hermiona.

— Nie pocałowałaś go, ale cmoknęłaś go w policzek i teraz wariujesz! — jęknęła Pansy.

— Tak! To dlatego byłaś daleko myślami przez cały wieczór! — wykrzyknęła Luna.

— Dobra, zrobiłam to, jasne? Nie wariuję i powiedziałaś, że to nie jest dziwne! — broniła się Hermiona.

Dziewczyny uśmiechnęły się i potrząsnęły głowami, nie wierząc w żadne z jej słów i mając świadomość, że Hermiona lubi Draco.

O dwudziestej trzeciej Harry wrócił do domu, co dziewczyny uznały za koniec spotkania. Luna niemal spała, więc Hermiona objęła ją ramieniem, by utrzymała pion.

— Wspaniale było was widzieć — powiedziała Ginny i szybko je uściskała.

— Do zobaczenia wkrótce — powiedziała Hermiona i cała trójka aportowała się.

Ginny odwróciła się do swojego narzeczonego, który rozsiadł się na kanapie, jego stopy zwisały poza. Uniosła jego głowę i usiadła, bawiąc się włosami mężczyzny.

— Dobrze się bawiłeś? — zapytała.

— Tak — powiedział lekko bełkotliwym głosem. — Fretka i Raptus też byli.

— Fajnie. Słuchaj, chciałam z tobą o czymś porozmawiać…

— Czy to może poczekać? — Ziewnął. — Przepraszam, kochanie, jestem po prostu zmęczony.

— Cóż, nie. Widziałam twoje dokumenty i wiem, że musisz wyjechać za kilka dni i jestem po prostu wściekła, że mi nie powiedziałeś. Myślałam, że mówimy sobie wszystko. Kocham cię i chcę wiedzieć, że ufasz mi w takich sprawach. Poza tym jest jeszcze coś i nie jestem pewna, czy to prawda, ale…

Spojrzała w dół i zobaczyła, że Harry już zasnął. Westchnęła i uniosła jego głowę, po czym wstała i ułożyła go na poduszce. Może trochę za mocno, bo się obudził.

— Co?! Och, przepraszam, Gin, co mówiłaś? — zapytał, siadając szybko.

— Wiesz co… to bez znaczenia. Możesz tu zostać — warknęła i poszła na górę do łóżka.

_____________

Witajcie :) wreszcie nadszedł ten dzień, gdy powracam z zaświatów... A tak na serio to dobrze jest wrócić. Ostatni tydzień był istnym koszmarem i nie miałam sił i czasu na cokolwiek... Więc znowu musicie mi wybaczyć i cieszyć się tym, że żyje i mam się dobrze. :D

Rozdział jest raczej przejściowy, bo już zaraz, już za momencik rozwinie się fajna akcja. Wiem, obiecuję to od dawna, ale po prostu muszę Was zachęcić do dalszej lektury. Co myślicie o tej części? Dajcie znać w komentarzach.

Kolejny rozdział pojawi się w środę. Ten tydzień chcę poświęcić na nadgonienie tłumaczenia, bo w niedzielę chcę opublikować coś, na co chyba czekacie... przynajmniej tak mi się wydaje. Ale o tym wkrótce.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy