piątek, 18 kwietnia 2025

[T] Hot for Teacher: Draco pasjonatem foteli

 

Hermiona przechadzała się korytarzami, mocno ściskając w dłoni kubek termiczny pełen ulubionej herbaty, do swojego gabinetu, zastanawiając się, jak spędzi resztę popołudnia. Skończyła zajęcia lekcyjne i oceniła wszystkie wypracowania. Może się zrelaksuje przy dobrej książce i lampce wina… OCH!

Skręcając za róg, natrafiła na solidną barierę, rozlewając gorącą herbatę na przód bluzki.

— Matko Boska, płonę! Jezu, KURWA, Chryste!

Z jej ust wylewały się strumienie podobnych obelg.

Bardzo przepraszam! Merlinie, nie wierzę, że to zrobiłem. Pozwól, że ci pomogę!

Para rąk dotarła do jej bluzki i zaczęła wycierać ciecz.

Hermiona spojrzała na twarz właściciela wspomnianych dłoni i na chwilę zapomniała o swoim poparzonym ciele.

Malfoy?

— Granger, bardzo przepraszam, że na ciebie wpadłem.

Kontynuował wycieranie jej bluzki.

— Panie Malfoy, czy mógłby pan… czy może pan… zabrać swoje ręce z moich piersi?

W tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, Draco zdał sobie sprawę, że „wycierał” gorący napar tylko rękami, kiedy był w pełni zdolnym czarodziejem z różdżką. Zarumienił się jak czternastoletni prawiczek. Po drugie scenie przyglądał się nowo przybyły gość.

Tato? Co robisz z profesor Granger?

Scorpius stał na korytarzu z otwartymi ustami, widząc, że ręce jego ojca mocno spoczywają na piersiach jego ulubionej nauczycielki.

Draco szybko je zdjął.

Scorp! Właśnie miałem spotkanie z dyrektorką odnośnie mojej corocznej darowizny. W Pokoju Wspólnym Slytherinu potrzebne są nowe fotele i…

Spojrzał w dół na swoje ręce i gestem wskazał między sobą a Hermioną.

To nie to, co myślisz! Widzisz, wpadłem na nią i… wylałem na nią herbatę jak kompletny nieudacznik… a potem próbowałem to naprawić… bo jestem idiotą i… potem ty się pojawiłeś. W sumie to tyle.

Hermiona kiwała pomocnie głową podczas wywodów Draco.

Scorpius podejrzliwie zmrużył oczy.

— Czemu McGonagall nie mogła po prostu wysłać ci sowy w sprawie foteli? Co tu robisz?

Draco potarł kark, rumieniąc się gwałtownie.

— Och… cóż. Ładny dzisiaj dzień, wiesz. I pomyślałem… że… żal nie skorzystać. Hogwart jest taki ładny o tej porze roku.

Zamknij się. Do. Cholery, Draco! Brzmisz jak jebany idiota.

— A dyrektorka zazwyczaj lubi omawiać takie sprawy osobiście — odezwała się Hermiona, próbując złagodzić napięcie.

Draco rzucił jej wdzięczne spojrzenie. Zarumieniła się. On także. Oboje spojrzeli w podłogę.

Scorpius obserwował wymianę zdań z lekkim przerażeniem. Nigdy nie widział swojego ojca tak niezrównoważonego.

Nigdy też nie widział profesor Granger w mokrej bluzce i jego uwaga nieuchronnie skupiła się na sutkach, które teraz mógł dostrzec przez materiał.

Draco i Hermiona w tym samym momencie zauważyli, że nieruchomy wzrok Scorpiusa. Hermiona spojrzała w dół, a jej oczy rozszerzyły się w szoku, że jej bluzka była całkowicie przezroczysta. Zerknęła w górę i zobaczyła, że Draco ma dokładnie taki sam wyraz twarzy, a jego oczy są wlepione w jej pierś.

Hermiona krzyknęła, aby odwrócić uwagę obu Malfoyów od jej biustu:

Panie Malfoy!

Obaj „panowie Malfoy” spojrzeli w górę w tym samym czasie. Hermiona wykorzystała okazję, by zwrócić się do Scorpiusa.

— Twój ojciec miał mnie odprowadzić do Skrzydła Szpitalnego.

Rzuciła Draco spojrzenie.

Ten zrozumiał aluzję.

— Tak. Miałem. Ponieważ czuję się okropnie, że zniszczyłem jej bluzkę.

— I poparzył mnie gorącym płynem.

— To też.

Dwójka ruszyła ku schodom.

Scorpius pokręcił głową i zmarszczył brwi. Jego ojciec zwykle zachowywał spokój pod presją. Ale logiczne było, że będzie się czuł nieswojo w towarzystwie profesor Granger. Prawdopodobnie wciąż był zawstydzony tą aferą „Mój syn jest w tobie zakochany, ale błagam, nie wyrzucajcie go”. Miał nadzieję, że pewnego dnia to przeboleje.

Chociaż wyglądało, że raczej… nie. Jego tata nie lubił profesor Granger. Znaczy… mówił, że jej nie lubił, a tym bardziej nie w ten sposób.

Ale dlaczego ciągle pojawiał się w Hogwarcie? Scorpius spędził dwa lata w szkole bez ojca kroczącego za progiem zamku, a teraz, ledwie miesiąc po rozpoczęciu semestru, przebywa tu cały czas.

Hmm…

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

Pani Pomfrey nigdy nie zapominała twarzy.

Panie Malfoy, nigdy nie sądziłam, że znów zobaczę pana w Skrzydle Szpitalnym.

— Dzień dobry, pani Pomfrey. Profesor Granger potrzebuje…

— Pana syn prawie nigdy nie potrzebuje pomocy medycznej, wie pan o tym, panie Malfoy?

— Miło mi to słyszeć, pani Pomfrey. Jak mówiłem…

— Jestem skłonna myśleć, że to dlatego, iż nie odziedziczył pańskiej skłonności do wywoływania kłopotów, panie Malfoy.

— Cieszę się, iż mogę powiedzieć, że nie. Więc jeśli chodzi o profesor Granger

— I ten niebezpieczny sport.

Pani Pomfrey. Jestem w pełni świadomy, że mój syn jest super, ale profesor Granger potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej. Dziękuję.

Pani Pomfrey prychnęła. Odwróciła się do Hermiony.

— Kolejna, która ciągle potrzebuje mojej pomocy. Zdajesz sobie z tego sprawę?

Hermiona przełknęła ślinę.

— Tak, pani Pomfrey.

— Zawsze nieomal dajesz się zabić.

— Tak, pani Pomfrey.

Pani Pomfrey skinęła głową.

— W co tym razem wdepnęłaś?

Bluzka wchłonęła większość gorącej herbaty, pozostawiając niewielkie podrażnienie na skórze Hermiony, które pani Pomfrey mogła łatwo wyleczyć.

— Teraz odczekaj dziesięć minut, aż maść zastygnie, zanim rzucisz Chłoszczyć. Myślisz, że sobie z tym poradzisz, panno Granger?

— Pani Pomfrey, naprawdę. Jestem dorosłą kobietą i twoją koleżanką. Nie sądzisz, że możesz mówić do mnie profesor

— Jesteś w stanie zrobić to sama, czy nie, panno Granger?

Hermiona przełknęła ślinę.

— Tak, pani Pomfrey.

Pani Pomfrey odeszła, mrucząc pod nosem, że „niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają”, zostawiając Hermionę i Draco samych.

Draco westchnął.

Nie jestem w stanie wystarczająco przeprosić za to wpadnięcie na ciebie, za gorącą herbatę… i za… to jak zareagowałem. Merlinie, nie przypuszczałem, że jestem tak w tym dobry.

Hermiona zachichotała.

— Tak, byłeś tak samo subtelny jak twój syn.

Draco jęknął.

Dlaczego wszystkie nasze interakcje obejmują konieczność przepraszania cię?

— Nie mnie o to pytaj. To nie ja ciągle wszystko psuję.

Oboje się zaśmiali. Zapadła niezręczna cisza.

Draco zagryzł wargę.

— W sumie to… mogłem wysłać sowę do Minervy. Odnośnie tych foteli.

Hermiona zawahała się.

— Och?

— Tak. Po prostu… chciałem przyjść osobiście.

— Ponieważ… jesteś pasjonatem foteli?

Draco zaśmiał się nieśmiało, a na jego policzkach pojawił się ciepły rumieniec.

— Właściwie… miałem… nadzieję, że na ciebie wpadnę.

Hermiona uśmiechnęła się krzywo.

— Cóż, z pewnością to zrobiłeś.

Draco zamknął oczy i parsknął śmiechem.

— Zjebałem to. — Westchnął. — Zjedz ze mną kolację.

Hermiona powstrzymała uśmiech.

— Ale… teraz?

Draco skinął głową.

— Tak, dokładnie. Oczywiście po tym, jak maść zastygnie. Nie chciałbym ściągnąć na ciebie gniewu pani Pomfrey.

— Cóż, nie możemy na to pozwolić — zażartowała Hermiona.

— I obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy, ani nie sprawię, że poczujesz się niekomfortowo, ani… nie zrobię niczego, co mogłoby skutkować przeprosinami z mojej strony.

Hermiona zarumieniła się i schowała kilka luźnych włosów za ucho. Draco spojrzał na nią i skinęła głową.

— Z przyjemnością.

_________________

Witajcie :) wiem, że pierwotnie obiecywałam więcej rozdziałów, ale niestety wczoraj nie miała w ogóle czasu na tłumaczenie i tylko tyle udało mi się naskrobać, ale mimo wszystko myślę, że nieźle się ubawiliście. Kolejne rozdziały planuję dodać po świętach i do końca kwietnia skończyć publikację Oceanu między nami. Jakoś nie mogę się zebrać do tej historii, chyba po prostu muszę siąść i tłumaczyć, by na nowo się wdrożyć.

Wszystkiego dobrego na święta! Spędźcie je z najbliżyszymi i cieszcie się wiosną. :)

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy