Scorpius
dźgał ziemniaki z frustracji. Był więcej niż trochę zaniepokojony nieobecnością
profesor Granger na kolacji w Wielkiej Sali. Zawsze jej obecność w pewien
sposób go uspokajała, szczególnie gdy obserwował, jak delikatnie ociera usta
serwetką. Miała maniery przy stole jak mała sarenka. A poza tym po prostu wspaniale
się na nią patrzyło.
Modlił
się do bogów, żeby jej nieobecność nie miała nic wspólnego z nagłym pojawieniem
się jego ojca w zamku, podczas gdy on siłą szturchał pieczeń wołową na swoim
talerzu.
—
Wszystko gra, stary? — zapytał Albus Potter.
—
Hm?
—
Wyglądasz na zasępionego. Tak jak twój tata, kiedy jest zmuszony do interakcji
z moim.
Scorpius
prychnął.
—
Nie wspominaj o moim tacie.
Monica
Flint, Ślizgonka z tego samego roku co Scorpius i Albus, zabrała głos.
—
Co o twoim tacie, Scorpiusie?
—
Nic.
Monica
uśmiechnęła się krzywo.
—
Zrobiłabym to z nim.
Scorpius
jęknął.
—
Wiem, już to mówiłaś, Mon. Kilka
razy. Jak każda dziewczyna z naszego roku.
Monica
wzruszyła ramionami.
—
Jest wysportowany.
Scorpius
i Albus przewrócili oczami. Scorpius przemówił.
—
Nie mam nastroju, żeby słuchać o tym,
jak wysportowany jest mój tata.
Inny
chłopak ze Slytherinu, Simon Jenkis, uniósł brew i zapytał:
—
A kiedykolwiek miałeś?
—
Nie, nigdy nie chcę o tym słuchać. To obrzydliwe. To mój tata!
Simon
i Monica unieśli brwi i wrócili do jedzenia.
Albus,
który rzadko czuł się niezręcznie w ich wymianach zdań, powiedział szczerze:
—
Wiesz, Scorp, może jestem kompletnie głupi, że to sobie wyobrażam, ale wygląda
na to, że jesteś zdenerwowany czymś… nie wiem… co może ma związek z twoim tatą?
Co się stało? Pokłóciliście się, czy co?
Scorpius
westchnął.
—
Nie, nie pokłóciliśmy się. Nigdy się nie kłócimy. Po prostu… nigdy nie
widziałeś, żeby mój tata zachowywał się… nie wiem… niezręczne w towarzystwie
kobiety, prawda?
—
Nie, to ty. Ty jesteś niezdarny —
odpowiedział Albus. Scorpius przewrócił oczami, a Albus kontynuował: — Twój tata jest mistrzem w podrywaniu gołąbeczek. Sprawia, że jedzą mu z ręki. I
wcale się tym nie przejmuje. — Albus pokręcił głową z podziwem. — Cholernie
inspirujące.
—
Dokładnie. Kobiety lubią mojego tatę.
On po prostu nigdy nie odwzajemnia ich uczuć.
Albus
zmrużył oczy.
—
I to cię denerwuje… dlaczego? Szukasz nowej mamy? A może twój tata jest
wygięty. Może dodatkowy tatuś?
To
wywołało chichot Simona.
Scorpius
przewrócił oczami.
—
Nie bądź głupcem, Al. Mój tata nie jest wygięty.
Właściwie, właśnie widziałem… nie wiem. Pojawił się tu dzisiaj, żeby
porozmawiać z McGonagall o jakieś totalnej bzdurze związanej z fotelami w
naszym Pokoju Wspólnym i… nie wiem. Widziałem go z profesor Granger i…
—
WYSPORTOWANA — wtrącił Simon.
Scorpius
prychnął.
—
Tak. Wiem. Jestem cholernie wysportowana. Najwyraźniej tak, jak mój tata. — Odsunął od siebie jedzenie. —
Widząc go przy niej… nie wiem. Mam wrażenie, że on też myśli, że ona jest
wysportowana.
Albus
prychnął.
—
Wątpię. Nienawidzili się w szkole.
—
To dlaczego widziałem go dzisiaj przed jej gabinetem z rękami na jej cyckach?
Albus
i Simon upuścili widelce, ich usta otworzyły się w szerokie „O”.
Simon
przemówił:
—
Myślisz, że twój tata rucha profesor
Granger?
Scorpius
wyglądał na przerażonego tą myślą.
—
Fuj! Simon, to jest cholernie niepokojące! Nie ma mowy, żeby
mój tata ruchał profesor Gramger! Nigdy więcej
o tym nie mów. — Otrząsnął się. — Powiedział, że rozlał na nią herbatę i po
prostu próbował to wyczyścić czy coś.
—
Totalna bzdura — upierał się Albus.
—
Dzięki, Al. — Scorpius wrzał.
—
Mówię tylko, że jeśli widziałeś, jak
łapał ją za cycki, to prawdopodobnie po prostu… łapał ją za cycki.
—
Czy ty przed chwilą nie powiedziałeś, że się nienawidzą?
—
Rose cię nienawidzi. Myślisz, że pozwoliłaby ci złapać się za cycki?
—
Nie.
—
No to wyraziłem swoje zdanie.
Scorpius
westchnął.
—
Tata powiedział mi, że profesor Granger jest całkowicie niedostępna.
Simon
wzruszył ramionami.
—
Prawdopodobnie dlatego, że ją rucha.
Monica
przewróciła oczami.
—
Myślisz, że wszyscy ruchają
wszystkich. A profesor Granger jest niedostępna, ponieważ to nauczycielka. Nie wiem, dlaczego wszyscy
myślicie, że słońce wschodzi i od razu wystawia tyłek.
Simon
spojrzał w dal z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
—
Ona ma spektakularny tyłek.
—
I niesamowite zderzaki — dodał Albus.
Trzej
chłopcy skinęli głowami.
Monica
spojrzała na nich z politowaniem i skrzywiła się.
—
Czy ona nie jest… twoją matką chrzestną,
Al?
Albus
wzruszył ramionami.
—
Tak, ale nigdy tak naprawdę mnie nie lubiła.
Monica
zmrużyła oczy.
—
Prawdopodobnie dlatego, że ciągle ją
podglądasz.
Albus
położył rękę na piersi w geście fałszywego oburzenia.
—
Przepraszam bardzo, to Scorpius pisze do niej wulgarne listy.
Trzej
Ślizgoni zachichotali.
Scorpius
przewrócił oczami.
—
Jest dla mnie miła. To nie moja wina,
że źle odczytałem znaki.
Simon
pokręcił głową i uśmiechnął się.
—
Koleś, ona jest nauczycielką. Jest miła dla wszystkich. Po prostu źle to
zinterpretowałeś, bo jesteś palantem, którego ojciec rucha laskę, która ci się
podoba.
To
wywołało więcej chichotów.
Scorpius
skrzywił się i wstał od stołu.
—
Jesteście okropni.
Gdy
zmierzał do lochów, zastanawiał się, czy jego przyjaciele mogą mieć rację. Czy
jego ojciec mógłby uprawiać seks z
kobietą, którą on, Scorpius, kochał?
Z
pewnością nie. Wiedziałby, gdyby jego
ojciec był z kimś związany. Nigdy
niczego przed sobą nie ukrywali. Nie. Ojciec był zawstydzony w obecności
profesor Granger, bo jego syn się w niej podkochiwał.
Tylko
gdzie była profesor Granger tego
wieczoru?
~*~*~*~*~*~*~*~
—
Kłamiesz.
Hermiona
zmrużyła oczy i wzięła łyk wina.
Draco
się zaśmiał.
—
Dlaczego miałbym to robić? Obiecałem, że dzisiejszego wieczoru będę
dżentelmenem, prawda?
—
Nie możesz tu siedzieć i mówić mi, że Severus
Snape wystawił przedstawienie kukiełkowe z użyciem twoich pluszaków na
twoje piąte urodziny.
Draco
uniósł rękę do serca.
—
Z głosami i wszystkimi.
Hermiona
uniosła brwi.
—
Chciałabym wiedzieć o tym w szkole. Wydawałby się mniej… morderczy.
Draco
parsknął śmiechem.
—
Nie był „morderczy”. Był naprawdę
idealnym ojcem chrzestnym.
—
Na pewno lepszym niż ja matką chrzestną. Wstyd się przyznać, ale mam swoich
ulubieńców.
Draco
uśmiechnął się.
—
Założę się na spadek Scorpiusa, że Albus Potter nie jest jednym z nich.
Hermiona
przygryzła wargę. Draco poruszył się na siedzeniu. Merlinie, nie będę w stanie dłużej utrzymać tej dżentelmeńskiej
postawy, jeśli będzie tak robić.
—
Albus ma swoje momenty. Ale ogólnie jest trochę…
—
Dziwny? Gburowaty? Przemądrzały?
Hermiona
uśmiechnęła się szeroko.
—
Zapomniałam, że dobrze go znasz.
Draco
skinął głową.
—
On i Scorpius są sobie bliscy. A Albus nie jest taki zły, gdy spędzi się z nim
trochę czasu. Jest całkiem zabawny… w dziwny… niemal nieznośnie niezręczny sposób.
Hermiona
zachichotała.
—
Z pewnością pasuje do Slytherinu.
Draco
prychnął, szydząc z urazy.
—
Zakładam, że to miał być komplement.
Hermiona
uśmiechnęła się złośliwie.
—
Po prostu obserwacja. Jego… szczególny rodzaj umiejętności społecznych sprawdza
się całkiem dobrze w lochu węży.
—
Rzeczywiście. Chociaż biorąc pod uwagę twoje ostatnie interakcje z Malfoyami,
nie jestem pewny, czy to wiele mówi o umiejętnościach społecznych Slytherinu.
Hermiona
się roześmiała.
—
Scorpius jest idealnym dżentelmenem od czasu incydentu. Ale jego ojciec…
Cmoknęła
i wzięła łyk wina.
Zawstydzony
Draco skrzywił się.
—
Tak, wiem, że większość ludzi zwykło czekać przynajmniej do pierwszej randki,
zanim przejdzie do drugiej bazy.
Hermiona
zagryzła wargę.
—
Więc… to jest randka?
Draco
prawie nie usłyszał pytania. Jego uwaga skupiła się na jej dolnej wardze
przytrzaśniętej zębami. Przestań się na
nią gapić jak jeden z małych kumpli twojego syna.
Opanował
się.
—
Czy to nie oczywiste? Może jestem bardziej kiepski w zapraszaniu kobiet na
randki, niż myślałem.
Hermiona
uśmiechnęła się szeroko i otarła usta serwetką. Draco obserwował ją z
rozbawieniem. Jest całkiem słodka, kiedy
je.
—
Tylko się upewniam. Część mnie nie jest do
końca przekonana, że to dobry pomysł.
Draco
zmarszczył brwi.
—
Bo mój syn jest jednym z twoich synów, czy dlatego, że to… ty i ja?
—
To pierwsze. Również biorąc pod uwagę niedawny… incydent.
Draco
cicho się zaśmiał.
—
Jestem pewien, że mój syn mi wybaczy, że tak powiem, próbę „ukradzenia jego
kobiety”. A co do tego — gestem wskazał między nimi — nie ma żadnej zasady,
która by tego zabraniała.
Hermiona
uniosła brew.
—
Skąd wiedziałeś…
—
Sprawdziłem. Nie jestem idiotą.
Hermiona
uśmiechnęła się nieśmiało, a Draco to odwzajemnił.
—
Nie ma w tym nic złego. A jeśli w jakiś sposób popadniesz w obłęd i zgodzisz
się ponownie pójść ze mną na randkę… możemy być dyskretni.
Hermiona
rozpromieniła się.
—
Mogę być dyskretna.
___________
Witajcie :) wiem, że miałam sobie zrobić przerwę od publikacji, ale trochę nadrobiłam i po prostu nie mogłam się powstrzymać. Ale chyba nie macie nic przeciwko. Dziś opublikowane zostaną trzy rozdziały, także enjoy! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)