czwartek, 24 kwietnia 2025

[T] Hot for Teacher: Dwa posiłki

 

Scorpius dźgał ziemniaki z frustracji. Był więcej niż trochę zaniepokojony nieobecnością profesor Granger na kolacji w Wielkiej Sali. Zawsze jej obecność w pewien sposób go uspokajała, szczególnie gdy obserwował, jak delikatnie ociera usta serwetką. Miała maniery przy stole jak mała sarenka. A poza tym po prostu wspaniale się na nią patrzyło.

Modlił się do bogów, żeby jej nieobecność nie miała nic wspólnego z nagłym pojawieniem się jego ojca w zamku, podczas gdy on siłą szturchał pieczeń wołową na swoim talerzu.

— Wszystko gra, stary? — zapytał Albus Potter.

— Hm?

— Wyglądasz na zasępionego. Tak jak twój tata, kiedy jest zmuszony do interakcji z moim.

Scorpius prychnął.

— Nie wspominaj o moim tacie.

Monica Flint, Ślizgonka z tego samego roku co Scorpius i Albus, zabrała głos.

Co o twoim tacie, Scorpiusie?

Nic.

Monica uśmiechnęła się krzywo.

— Zrobiłabym to z nim.

Scorpius jęknął.

— Wiem, już to mówiłaś, Mon. Kilka razy. Jak każda dziewczyna z naszego roku.

Monica wzruszyła ramionami.

— Jest wysportowany.

Scorpius i Albus przewrócili oczami. Scorpius przemówił.

Nie mam nastroju, żeby słuchać o tym, jak wysportowany jest mój tata.

Inny chłopak ze Slytherinu, Simon Jenkis, uniósł brew i zapytał:

— A kiedykolwiek miałeś?

— Nie, nigdy nie chcę o tym słuchać. To obrzydliwe. To mój tata!

Simon i Monica unieśli brwi i wrócili do jedzenia.

Albus, który rzadko czuł się niezręcznie w ich wymianach zdań, powiedział szczerze:

— Wiesz, Scorp, może jestem kompletnie głupi, że to sobie wyobrażam, ale wygląda na to, że jesteś zdenerwowany czymś… nie wiem… co może ma związek z twoim tatą? Co się stało? Pokłóciliście się, czy co?

Scorpius westchnął.

— Nie, nie pokłóciliśmy się. Nigdy się nie kłócimy. Po prostu… nigdy nie widziałeś, żeby mój tata zachowywał się… nie wiem… niezręczne w towarzystwie kobiety, prawda?

— Nie, to ty. Ty jesteś niezdarny — odpowiedział Albus. Scorpius przewrócił oczami, a Albus kontynuował: — Twój tata jest mistrzem w podrywaniu gołąbeczek. Sprawia, że jedzą mu z ręki. I wcale się tym nie przejmuje. — Albus pokręcił głową z podziwem. — Cholernie inspirujące.

Dokładnie. Kobiety lubią mojego tatę. On po prostu nigdy nie odwzajemnia ich uczuć.

Albus zmrużył oczy.

— I to cię denerwuje… dlaczego? Szukasz nowej mamy? A może twój tata jest wygięty. Może dodatkowy tatuś?

To wywołało chichot Simona.

Scorpius przewrócił oczami.

— Nie bądź głupcem, Al. Mój tata nie jest wygięty. Właściwie, właśnie widziałem… nie wiem. Pojawił się tu dzisiaj, żeby porozmawiać z McGonagall o jakieś totalnej bzdurze związanej z fotelami w naszym Pokoju Wspólnym i… nie wiem. Widziałem go z profesor Granger i…

— WYSPORTOWANA — wtrącił Simon.

Scorpius prychnął.

— Tak. Wiem. Jestem cholernie wysportowana. Najwyraźniej tak, jak mój tata. — Odsunął od siebie jedzenie. — Widząc go przy niej… nie wiem. Mam wrażenie, że on też myśli, że ona jest wysportowana.

Albus prychnął.

Wątpię. Nienawidzili się w szkole.

— To dlaczego widziałem go dzisiaj przed jej gabinetem z rękami na jej cyckach?

Albus i Simon upuścili widelce, ich usta otworzyły się w szerokie „O”.

Simon przemówił:

— Myślisz, że twój tata rucha profesor Granger?

Scorpius wyglądał na przerażonego tą myślą.

Fuj! Simon, to jest cholernie niepokojące! Nie ma mowy, żeby mój tata ruchał profesor Gramger! Nigdy więcej o tym nie mów. — Otrząsnął się. — Powiedział, że rozlał na nią herbatę i po prostu próbował to wyczyścić czy coś.

Totalna bzdura — upierał się Albus.

Dzięki, Al. — Scorpius wrzał.

Mówię tylko, że jeśli widziałeś, jak łapał ją za cycki, to prawdopodobnie po prostu… łapał ją za cycki.

— Czy ty przed chwilą nie powiedziałeś, że się nienawidzą?

— Rose cię nienawidzi. Myślisz, że pozwoliłaby ci złapać się za cycki?

— Nie.

— No to wyraziłem swoje zdanie.

Scorpius westchnął.

— Tata powiedział mi, że profesor Granger jest całkowicie niedostępna.

Simon wzruszył ramionami.

— Prawdopodobnie dlatego, że ją rucha.

Monica przewróciła oczami.

— Myślisz, że wszyscy ruchają wszystkich. A profesor Granger jest niedostępna, ponieważ to nauczycielka. Nie wiem, dlaczego wszyscy myślicie, że słońce wschodzi i od razu wystawia tyłek.

Simon spojrzał w dal z głupkowatym uśmiechem na twarzy.

— Ona ma spektakularny tyłek.

— I niesamowite zderzaki — dodał Albus.

Trzej chłopcy skinęli głowami.

Monica spojrzała na nich z politowaniem i skrzywiła się.

— Czy ona nie jest… twoją matką chrzestną, Al?

Albus wzruszył ramionami.

— Tak, ale nigdy tak naprawdę mnie nie lubiła.

Monica zmrużyła oczy.

Prawdopodobnie dlatego, że ciągle ją podglądasz.

Albus położył rękę na piersi w geście fałszywego oburzenia.

Przepraszam bardzo, to Scorpius pisze do niej wulgarne listy.

Trzej Ślizgoni zachichotali.

Scorpius przewrócił oczami.

— Jest dla mnie miła. To nie moja wina, że źle odczytałem znaki.

Simon pokręcił głową i uśmiechnął się.

— Koleś, ona jest nauczycielką. Jest miła dla wszystkich. Po prostu źle to zinterpretowałeś, bo jesteś palantem, którego ojciec rucha laskę, która ci się podoba.

To wywołało więcej chichotów.

Scorpius skrzywił się i wstał od stołu.

— Jesteście okropni.

Gdy zmierzał do lochów, zastanawiał się, czy jego przyjaciele mogą mieć rację. Czy jego ojciec mógłby uprawiać seks z kobietą, którą on, Scorpius, kochał?

Z pewnością nie. Wiedziałby, gdyby jego ojciec był z kimś związany. Nigdy niczego przed sobą nie ukrywali. Nie. Ojciec był zawstydzony w obecności profesor Granger, bo jego syn się w niej podkochiwał.

Tylko gdzie była profesor Granger tego wieczoru?

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Kłamiesz.

Hermiona zmrużyła oczy i wzięła łyk wina.

Draco się zaśmiał.

— Dlaczego miałbym to robić? Obiecałem, że dzisiejszego wieczoru będę dżentelmenem, prawda?

— Nie możesz tu siedzieć i mówić mi, że Severus Snape wystawił przedstawienie kukiełkowe z użyciem twoich pluszaków na twoje piąte urodziny.

Draco uniósł rękę do serca.

— Z głosami i wszystkimi.

Hermiona uniosła brwi.

— Chciałabym wiedzieć o tym w szkole. Wydawałby się mniej… morderczy.

Draco parsknął śmiechem.

Nie był „morderczy”. Był naprawdę idealnym ojcem chrzestnym.

— Na pewno lepszym niż ja matką chrzestną. Wstyd się przyznać, ale mam swoich ulubieńców.

Draco uśmiechnął się.

— Założę się na spadek Scorpiusa, że Albus Potter nie jest jednym z nich.

Hermiona przygryzła wargę. Draco poruszył się na siedzeniu. Merlinie, nie będę w stanie dłużej utrzymać tej dżentelmeńskiej postawy, jeśli będzie tak robić.

— Albus ma swoje momenty. Ale ogólnie jest trochę…

— Dziwny? Gburowaty? Przemądrzały?

Hermiona uśmiechnęła się szeroko.

— Zapomniałam, że dobrze go znasz.

Draco skinął głową.

— On i Scorpius są sobie bliscy. A Albus nie jest taki zły, gdy spędzi się z nim trochę czasu. Jest całkiem zabawny… w dziwny… niemal nieznośnie niezręczny sposób.

Hermiona zachichotała.

— Z pewnością pasuje do Slytherinu.

Draco prychnął, szydząc z urazy.

— Zakładam, że to miał być komplement.

Hermiona uśmiechnęła się złośliwie.

— Po prostu obserwacja. Jego… szczególny rodzaj umiejętności społecznych sprawdza się całkiem dobrze w lochu węży.

— Rzeczywiście. Chociaż biorąc pod uwagę twoje ostatnie interakcje z Malfoyami, nie jestem pewny, czy to wiele mówi o umiejętnościach społecznych Slytherinu.

Hermiona się roześmiała.

— Scorpius jest idealnym dżentelmenem od czasu incydentu. Ale jego ojciec…

Cmoknęła i wzięła łyk wina.

Zawstydzony Draco skrzywił się.

— Tak, wiem, że większość ludzi zwykło czekać przynajmniej do pierwszej randki, zanim przejdzie do drugiej bazy.

Hermiona zagryzła wargę.

— Więc… to jest randka?

Draco prawie nie usłyszał pytania. Jego uwaga skupiła się na jej dolnej wardze przytrzaśniętej zębami. Przestań się na nią gapić jak jeden z małych kumpli twojego syna.

Opanował się.

— Czy to nie oczywiste? Może jestem bardziej kiepski w zapraszaniu kobiet na randki, niż myślałem.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko i otarła usta serwetką. Draco obserwował ją z rozbawieniem. Jest całkiem słodka, kiedy je.

— Tylko się upewniam. Część mnie nie jest do końca przekonana, że to dobry pomysł.

Draco zmarszczył brwi.

— Bo mój syn jest jednym z twoich synów, czy dlatego, że to… ty i ja?

— To pierwsze. Również biorąc pod uwagę niedawny… incydent.

Draco cicho się zaśmiał.

— Jestem pewien, że mój syn mi wybaczy, że tak powiem, próbę „ukradzenia jego kobiety”. A co do tego — gestem wskazał między nimi — nie ma żadnej zasady, która by tego zabraniała.

Hermiona uniosła brew.

— Skąd wiedziałeś…

Sprawdziłem. Nie jestem idiotą.

Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało, a Draco to odwzajemnił.

— Nie ma w tym nic złego. A jeśli w jakiś sposób popadniesz w obłęd i zgodzisz się ponownie pójść ze mną na randkę… możemy być dyskretni.

Hermiona rozpromieniła się.

— Mogę być dyskretna.

___________

Witajcie :) wiem, że miałam sobie zrobić przerwę od publikacji, ale trochę nadrobiłam i po prostu nie mogłam się powstrzymać. Ale chyba nie macie nic przeciwko. Dziś opublikowane zostaną trzy rozdziały, także enjoy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy