Reszta
kolacji przebiegła gładko. Rozmawiali i śmiali się, jakby nigdy nie byli
wrogami w dzieciństwie. Draco zastanawiał się, jak to możliwe, że nigdy nie
zauważył, że jej kujonowatość była w rzeczywistości dość urocza, a śmiech
ciepły i napełniający go lekkością, a oczy miały najbardziej niezwykły kolor…
jak Ognista Whisky falująca w szklance. Mieli ze sobą więcej wspólnego, niż
kiedykolwiek przypuszczał. A ich nieporozumienia, zamiast nieść posmak
wrogości, jak w młodości, wywoływały przyjazne i zawiłe dyskusje. Rozmowa nie
stała się niezręczna nawet gdy zeszli na temat związany z życiem miłosnym.
—
Jesteś genialną kobietą, Granger i zrobiłaś wiele genialnych rzeczy, ale
absolutnie najmądrzejszą decyzją,
jaką kiedykolwiek podjęłaś, było zerwanie z Łasicem.
Hermiona
prychnęła.
—
Ron nie jest taki zły. Nadal jesteśmy sobie bliscy. Jestem matką chrzestną Rose, wiesz?
Draco
przewrócił oczami.
—
Imię tego dziecka pojawia się w moim domu częściej niż sobie wyobrażasz.
Scorpius zawsze był nią zainteresowany. Chyba to moja kara za wszystkie
chamskie rzeczy, które mówiłem lub zrobiłem, przez które moje jedyne dziecko
tak bardzo jest związane ze Złotym Trio.
Hermiona
się roześmiała.
—
Nigdy tak na to nie patrzyłam.
—
Tak, on i syn Pottera są nierozłączni od pierwszego dnia w Hogwart Ekspresie. Ma
tę.. dziwną słabość do córki Łasica. A potem pojawiłaś się ty i… no cóż. Resztę
znasz.
Uśmiechnął
się do kieliszka z winem.
Hermiona
przewróciła oczami.
—
Masz rację. Z powodu syna tak łatwo nie uciekniesz Złotemu Trio.
Oczy
Draco błysnęły.
—
Nie mogę powiedzieć, że teraz mi to przeszkadza. Przynajmniej nie trzecia osoba
siedząca naprzeciwko mnie.
Rzucił
jej czarujący uśmiech, przez co ładnie się zarumieniła.
—
Scorpius naprawdę cię uwielbia.
—
Jesteśmy bardzo blisko. To efekt uboczny samotnego rodzicielstwa.
Boże drogi. Gdyby moje majtki mogły
znieść przypominanie o tym.
—
Cóż, świetnie go wychowałeś — powiedziała Hermiona.
Draco
uśmiechnął się.
—
Nigdy mi się to nie znudzi. On jest najważniejszą osobą w moim życiu.
Hermiona
powstrzymała jęk. Czy mógłby być bardziej
idealny?
—
Jestem pewien, że bycie „samotnym ojcem” nie sprawia ci problemów z kobietami.
Draco
zachichotał.
—
Wierz lub nie, ale nie byłem na randce od lat.
Hermiona
się zarumieniła.
—
Ja też nie.
Draco
wyglądał na zaskoczonego.
—
Jak to się stało, do cholery? Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale
jesteś Hermioną Granger. — Zaśmiała
się. — Bohaterką wojenną. Najbystrzejszą Czarownicą Swojego Pokolenia. Wszystko
to składa się na jedno. Niezłą partię.
Uśmiechnął
się czarująco.
Zawstydzona
Hermiona zagryzła wargę. O cholera, nie
rób tego.
—
Na pewno cię nie zdziwi, że zawsze byłam pracoholiczką.
Draco
uniósł brwi.
—
Naprawdę? Wydawało mi się, że zawsze byłaś imprezowiczką.
Parsknęła
śmiechem.
—
Odeszłam z Biura Aurorów, ponieważ… nie wiem. Chyba potrzebowałam więcej
równowagi w życiu. Nawet jeśli to wiązało się z poświęceniem trochę czasu dla
samej siebie.
—
Wolisz nauczanie od „ścigania złych ludzi”?
Hermiona
skinęła głową.
—
Chyba tak.
Do
ich stolika podszedł kelner wyglądający na zaniepokojonego.
—
Nie chcę państwu przeszkadzać, ale zamknęliśmy pół godziny temu.
Draco
rozejrzał się po restauracji. Jak mógł nie zauważyć, że zostali tylko oni?
—
Przepraszam. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, która jest godzina.
Gdy
wyszli z restauracji, zaśmiali się konspiracyjnie jak dwójka uczniów, których przyłapano
na czymś niegrzecznym.
Hermiona
pokręciła głową.
—
Biedny kelner. Musi nami gardzić.
—
Cóż, muszę się upewnić, że następnym razem doprowadzimy do zamknięcia innej restauracji, żeby nie mógł pluć do
naszego jedzenia. — Uśmiechnął się krzywo. — Znaczy… jeśli masz chęć to
powtórzyć? W przeciwnym razie będę musiał wymyślić kolejną, okropną wymówkę,
żeby cię zobaczyć i znów
skompromitować się przed moim synem.
Hermiona
się roześmiała.
—
Wiesz, gdzie mieszkam i pracuję. Unikanie ciebie prawdopodobnie nie jest opcją.
—
Widzisz, dlatego jesteś
Najbystrzejszą Czarownicą Swojego Pokolenia.
Śmiali
się, idąc ulicą. Draco odwrócił się do niej.
—
Zaproponowałbym, że odprowadzę cię do zamku, ale…
—
Mamy być dyskretni — dokończyła za niego Hermiona.
Draco
sięgnął po jej dłoń. Poczuł, że to pierwszy raz, kiedy naprawdę jej dotknął.
Pozostałe dwa razy się nie liczyły. Pierwszy raz był na trzecim roku, kiedy
uderzyła go w twarz. Drugi raz miał miejsce wcześniej tego dnia, kiedy na
chwilę zwariował i obmacywał jej piersi na oczach swojego trzynastoletniego
syna.
Jej
skóra była delikatniejsza, niż sobie wyobrażał u byłej aurorki. Miała małe i
delikatne dłonie. Przesunął kciukiem po kostkach i uniósł dłoń do swoich ust.
Skóra
Hermiony naelektryzowała się w miejscu, gdzie jego usta ją musnęły. Kiedy
puścił jej dłoń wzdłuż boku, nie odrywając od niej oczu, była pewna, że
słyszał, jak jej serce wali w piersi.
Nie waż się mdleć. Jesteś dorosłą
kobietą. Byłą aurorką. Nie zemdlejesz na widok tak pięknego mężczyzny.
—
Dobranoc, Granger.
Jego
głos brzmiał jak czekoladowy żwir. Z uśmiechem na pożegnanie odwrócił się, by
iść w kierunku punktu aportacyjnego. Zrobił kilka kroków, zanim…
—
Hermiona.
Odwrócił
się do niej.
—
Co?
Spojrzała
na niego nieśmiało.
—
Jeśli chcesz mnie znowu zobaczyć… to pewnie powinieneś mówić do mnie Hermiona.
—
Hermiona. — Uśmiechnął się. — Bardzo bym chciał.
Rozpromieniła
się.
—
Dobranoc, Draco.
~*~*~*~*~*~*~*~
—
Ruchasz Złotą Dziewczynę? — zapytał Blaise Zabini wysokiego blondyna siedzącego
naprzeciwko niego w kawiarni.
—
Nie rucham jej, Blaise. Spotykam się z nią.
Blaise
zmrużył oczy.
—
I uczy twojego syna? — Zaśmiał się do filiżanki espresso. — Nie mogę
powiedzieć, że jestem zaskoczony. Wy dwoje mieliście jakąś… dziwną,
niepokojącą, dziwnie podniecającą chemię. Ja i Theo zakładaliśmy się, ile czasu
minie, zanim zaczniecie się bzykać.
Draco
przewrócił oczami.
—
Jest inna niż myślałem. Nie wydaje się już taka wyniosła. Jest… właściwie dość
bezczelna.
Draco
powstrzymał uśmiech na swojej twarzy.
Teraz
kolej Blaise’a na przewrócenie oczami.
—
Popatrz na siebie. Już zauroczony, a nawet nie widziałeś jej nago.
—
Byliśmy tylko na jednej randce,
Blaise.
—
Lepiej jej powiedz, żeby zignorowała te wszystkie plotki o „Ślizgońskim bogu
seksu”, które prawdopodobnie słyszała o tobie w szkole. Jak to leciało? Nie
mogłeś wytrzymać dwóch minut, żeby kogoś nie przelecieć.
—
Czy mógłbyś uprzejmie powstrzymać się od komentowania moich hipotetycznych
umiejętności podczas przelecenia
Granger?
—
Malfoy?
Draco
odwrócił się i zobaczył Harry’ego wraz z Ginny stojących na chodniku przed
kawiarnią, każde z identycznymi uśmiechami od ucha do ucha.
—
Potter!
—
Malfoy.
—
Ginny!
—
Fretko.
—
Ja tylko… wiecie, rzecz w tym, że ja tylko
mówiłem…
—
Chcesz przelecieć Hermionę — Harry odpowiedział za niego.
Draco
westchnął.
—
Właściwie opowiadałem Blaise’owi o
cudownej kolacji, którą z nią zjadłem ostatnio. To on poruszył temat seksu.
Chcę was zapewnić, że ja nic o tym nie wspomniałem.
—
Mam wrażenie, że wspominaliśmy o tym dość często, odkąd usiedliśmy przy tym
stole — rzucił Blaise.
Draco
potarł skronie i spojrzał na Potterów, wciąż uśmiechających się złośliwie. Ich
oczy zwęziły się na niego jak u dwóch lwów osaczających małą żyrafę. Draco
pękł.
—
Tak, dobra! Tak. Chcę przelecieć waszą przyjaciółkę. Ale chciałbym też się z
nią umówić, bo lubię jej towarzystwo. I nie proszę was o pozwolenie na to…
—
Fretko, fretko, ciii, spokojnie — Ginny przemówiła kojącym szeptem. — Przestań
pierdolić, nie obchodzi nas to.
Harry
skinął głową.
—
Hermiona potrzebuje dobrego seksu. Tylko upewnij się, że będzie miała wiele
orgazmów, bądź dla niej miły i co najważniejsze… nigdy nie zdradzaj nam
szczegółów tego, co robicie. — Harry przeżegnał się nad Malfoyem. — Masz nasze
błogosławieństwo, żeby uwieść naszą śliczną przyjaciółkę.
Szczęka
Draco opadła z wrażenia.
—
Chodzi mi o to, że… chcielibyśmy być dyskretni. Odkąd jak wiecie… Scorpius…
—
Też chciałby ją przelecieć? — podpowiedziała Ginny.
Blaise
roześmiał się.
—
Słucham? Twój syn ma bzika na punkcie
Granger? A ty ją ruchasz? To jest niesamowite.
—
Po raz ostatni, Blaise, nie rucham jej. Spotykam
się z nią i mam nadzieję, że jeśli
tego kompletnie nie spieprzę, w końcu będę miał okazję ją przelecieć. Ale do
tego czasu chciałbym, żebyście zamknęli swoje jadowite, plotkarskie gęby na
kłódkę, bo, do cholery, chcemy być dyskretni! Zrozumiano?
Harry,
Ginny i Blaise powstrzymali śmiech i skinęli głowami na znak zgody.
—
Wow, Malfoy. Od piętnastu lat nie widziałem cię takiego… nakręconego —
powiedział Harry, wciąż próbując się nie śmiać.
_____________
To opowiadanie sprawia, że czasem się zastanawiam, czy Harry i Ginny czują się dobrze 😂 ale chyba już nic mnie nie zdziwi. Tłumaczy się mega szybko i fajnie, więc jest git, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)