czwartek, 24 kwietnia 2025

[T] Hot for Teacher: Dyskretność

 

Reszta kolacji przebiegła gładko. Rozmawiali i śmiali się, jakby nigdy nie byli wrogami w dzieciństwie. Draco zastanawiał się, jak to możliwe, że nigdy nie zauważył, że jej kujonowatość była w rzeczywistości dość urocza, a śmiech ciepły i napełniający go lekkością, a oczy miały najbardziej niezwykły kolor… jak Ognista Whisky falująca w szklance. Mieli ze sobą więcej wspólnego, niż kiedykolwiek przypuszczał. A ich nieporozumienia, zamiast nieść posmak wrogości, jak w młodości, wywoływały przyjazne i zawiłe dyskusje. Rozmowa nie stała się niezręczna nawet gdy zeszli na temat związany z życiem miłosnym.

— Jesteś genialną kobietą, Granger i zrobiłaś wiele genialnych rzeczy, ale absolutnie najmądrzejszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęłaś, było zerwanie z Łasicem.

Hermiona prychnęła.

— Ron nie jest taki zły. Nadal jesteśmy sobie bliscy. Jestem matką chrzestną Rose, wiesz?

Draco przewrócił oczami.

— Imię tego dziecka pojawia się w moim domu częściej niż sobie wyobrażasz. Scorpius zawsze był nią zainteresowany. Chyba to moja kara za wszystkie chamskie rzeczy, które mówiłem lub zrobiłem, przez które moje jedyne dziecko tak bardzo jest związane ze Złotym Trio.

Hermiona się roześmiała.

— Nigdy tak na to nie patrzyłam.

— Tak, on i syn Pottera są nierozłączni od pierwszego dnia w Hogwart Ekspresie. Ma tę.. dziwną słabość do córki Łasica. A potem pojawiłaś się ty i… no cóż. Resztę znasz.

Uśmiechnął się do kieliszka z winem.

Hermiona przewróciła oczami.

— Masz rację. Z powodu syna tak łatwo nie uciekniesz Złotemu Trio.

Oczy Draco błysnęły.

— Nie mogę powiedzieć, że teraz mi to przeszkadza. Przynajmniej nie trzecia osoba siedząca naprzeciwko mnie.

Rzucił jej czarujący uśmiech, przez co ładnie się zarumieniła.

— Scorpius naprawdę cię uwielbia.

— Jesteśmy bardzo blisko. To efekt uboczny samotnego rodzicielstwa.

Boże drogi. Gdyby moje majtki mogły znieść przypominanie o tym.

— Cóż, świetnie go wychowałeś — powiedziała Hermiona.

Draco uśmiechnął się.

— Nigdy mi się to nie znudzi. On jest najważniejszą osobą w moim życiu.

Hermiona powstrzymała jęk. Czy mógłby być bardziej idealny?

— Jestem pewien, że bycie „samotnym ojcem” nie sprawia ci problemów z kobietami.

Draco zachichotał.

— Wierz lub nie, ale nie byłem na randce od lat.

Hermiona się zarumieniła.

— Ja też nie.

Draco wyglądał na zaskoczonego.

— Jak to się stało, do cholery? Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś Hermioną Granger. — Zaśmiała się. — Bohaterką wojenną. Najbystrzejszą Czarownicą Swojego Pokolenia. Wszystko to składa się na jedno. Niezłą partię.

Uśmiechnął się czarująco.

Zawstydzona Hermiona zagryzła wargę. O cholera, nie rób tego.

— Na pewno cię nie zdziwi, że zawsze byłam pracoholiczką.

Draco uniósł brwi.

— Naprawdę? Wydawało mi się, że zawsze byłaś imprezowiczką.

Parsknęła śmiechem.

— Odeszłam z Biura Aurorów, ponieważ… nie wiem. Chyba potrzebowałam więcej równowagi w życiu. Nawet jeśli to wiązało się z poświęceniem trochę czasu dla samej siebie.

— Wolisz nauczanie od „ścigania złych ludzi”?

Hermiona skinęła głową.

— Chyba tak.

Do ich stolika podszedł kelner wyglądający na zaniepokojonego.

— Nie chcę państwu przeszkadzać, ale zamknęliśmy pół godziny temu.

Draco rozejrzał się po restauracji. Jak mógł nie zauważyć, że zostali tylko oni?

— Przepraszam. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, która jest godzina.

Gdy wyszli z restauracji, zaśmiali się konspiracyjnie jak dwójka uczniów, których przyłapano na czymś niegrzecznym.

Hermiona pokręciła głową.

— Biedny kelner. Musi nami gardzić.

— Cóż, muszę się upewnić, że następnym razem doprowadzimy do zamknięcia innej restauracji, żeby nie mógł pluć do naszego jedzenia. — Uśmiechnął się krzywo. — Znaczy… jeśli masz chęć to powtórzyć? W przeciwnym razie będę musiał wymyślić kolejną, okropną wymówkę, żeby cię zobaczyć i znów skompromitować się przed moim synem.

Hermiona się roześmiała.

— Wiesz, gdzie mieszkam i pracuję. Unikanie ciebie prawdopodobnie nie jest opcją.

— Widzisz, dlatego jesteś Najbystrzejszą Czarownicą Swojego Pokolenia.

Śmiali się, idąc ulicą. Draco odwrócił się do niej.

— Zaproponowałbym, że odprowadzę cię do zamku, ale…

— Mamy być dyskretni — dokończyła za niego Hermiona.

Draco sięgnął po jej dłoń. Poczuł, że to pierwszy raz, kiedy naprawdę jej dotknął. Pozostałe dwa razy się nie liczyły. Pierwszy raz był na trzecim roku, kiedy uderzyła go w twarz. Drugi raz miał miejsce wcześniej tego dnia, kiedy na chwilę zwariował i obmacywał jej piersi na oczach swojego trzynastoletniego syna.

Jej skóra była delikatniejsza, niż sobie wyobrażał u byłej aurorki. Miała małe i delikatne dłonie. Przesunął kciukiem po kostkach i uniósł dłoń do swoich ust.

Skóra Hermiony naelektryzowała się w miejscu, gdzie jego usta ją musnęły. Kiedy puścił jej dłoń wzdłuż boku, nie odrywając od niej oczu, była pewna, że słyszał, jak jej serce wali w piersi.

Nie waż się mdleć. Jesteś dorosłą kobietą. Byłą aurorką. Nie zemdlejesz na widok tak pięknego mężczyzny.

— Dobranoc, Granger.

Jego głos brzmiał jak czekoladowy żwir. Z uśmiechem na pożegnanie odwrócił się, by iść w kierunku punktu aportacyjnego. Zrobił kilka kroków, zanim…

— Hermiona.

Odwrócił się do niej.

— Co?

Spojrzała na niego nieśmiało.

— Jeśli chcesz mnie znowu zobaczyć… to pewnie powinieneś mówić do mnie Hermiona.

— Hermiona. — Uśmiechnął się. — Bardzo bym chciał.

Rozpromieniła się.

— Dobranoc, Draco.

 

~*~*~*~*~*~*~*~

 

— Ruchasz Złotą Dziewczynę? — zapytał Blaise Zabini wysokiego blondyna siedzącego naprzeciwko niego w kawiarni.

— Nie rucham jej, Blaise. Spotykam się z nią.

Blaise zmrużył oczy.

— I uczy twojego syna? — Zaśmiał się do filiżanki espresso. — Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony. Wy dwoje mieliście jakąś… dziwną, niepokojącą, dziwnie podniecającą chemię. Ja i Theo zakładaliśmy się, ile czasu minie, zanim zaczniecie się bzykać.

Draco przewrócił oczami.

— Jest inna niż myślałem. Nie wydaje się już taka wyniosła. Jest… właściwie dość bezczelna.

Draco powstrzymał uśmiech na swojej twarzy.

Teraz kolej Blaise’a na przewrócenie oczami.

— Popatrz na siebie. Już zauroczony, a nawet nie widziałeś jej nago.

— Byliśmy tylko na jednej randce, Blaise.

— Lepiej jej powiedz, żeby zignorowała te wszystkie plotki o „Ślizgońskim bogu seksu”, które prawdopodobnie słyszała o tobie w szkole. Jak to leciało? Nie mogłeś wytrzymać dwóch minut, żeby kogoś nie przelecieć.

— Czy mógłbyś uprzejmie powstrzymać się od komentowania moich hipotetycznych umiejętności podczas przelecenia Granger?

Malfoy?

Draco odwrócił się i zobaczył Harry’ego wraz z Ginny stojących na chodniku przed kawiarnią, każde z identycznymi uśmiechami od ucha do ucha.

Potter!

— Malfoy.

Ginny!

— Fretko.

— Ja tylko… wiecie, rzecz w tym, że ja tylko mówiłem…

— Chcesz przelecieć Hermionę — Harry odpowiedział za niego.

Draco westchnął.

Właściwie opowiadałem Blaise’owi o cudownej kolacji, którą z nią zjadłem ostatnio. To on poruszył temat seksu. Chcę was zapewnić, że ja nic o tym nie wspomniałem.

— Mam wrażenie, że wspominaliśmy o tym dość często, odkąd usiedliśmy przy tym stole — rzucił Blaise.

Draco potarł skronie i spojrzał na Potterów, wciąż uśmiechających się złośliwie. Ich oczy zwęziły się na niego jak u dwóch lwów osaczających małą żyrafę. Draco pękł.

Tak, dobra! Tak. Chcę przelecieć waszą przyjaciółkę. Ale chciałbym też się z nią umówić, bo lubię jej towarzystwo. I nie proszę was o pozwolenie na to…

— Fretko, fretko, ciii, spokojnie — Ginny przemówiła kojącym szeptem. — Przestań pierdolić, nie obchodzi nas to.

Harry skinął głową.

— Hermiona potrzebuje dobrego seksu. Tylko upewnij się, że będzie miała wiele orgazmów, bądź dla niej miły i co najważniejsze… nigdy nie zdradzaj nam szczegółów tego, co robicie. — Harry przeżegnał się nad Malfoyem. — Masz nasze błogosławieństwo, żeby uwieść naszą śliczną przyjaciółkę.

Szczęka Draco opadła z wrażenia.

— Chodzi mi o to, że… chcielibyśmy być dyskretni. Odkąd jak wiecie… Scorpius…

— Też chciałby ją przelecieć? — podpowiedziała Ginny.

Blaise roześmiał się.

Słucham? Twój syn ma bzika na punkcie Granger? A ty ją ruchasz? To jest niesamowite.

— Po raz ostatni, Blaise, nie rucham jej. Spotykam się z nią i mam nadzieję, że jeśli tego kompletnie nie spieprzę, w końcu będę miał okazję ją przelecieć. Ale do tego czasu chciałbym, żebyście zamknęli swoje jadowite, plotkarskie gęby na kłódkę, bo, do cholery, chcemy być dyskretni! Zrozumiano?

Harry, Ginny i Blaise powstrzymali śmiech i skinęli głowami na znak zgody.

— Wow, Malfoy. Od piętnastu lat nie widziałem cię takiego… nakręconego — powiedział Harry, wciąż próbując się nie śmiać.

_____________

To opowiadanie sprawia, że czasem się zastanawiam, czy Harry i Ginny czują się dobrze 😂 ale chyba już nic mnie nie zdziwi. Tłumaczy się mega szybko i fajnie, więc jest git, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

✪ Dziękuję, że tu jesteś ;)
✪ Jeśli możesz, zostaw po sobie ślad. Komentarze są dla mnie napędem do dalszej pracy ;)
✪ Nie spamuj od tego jest odpowiednia zakładka (SPAM)

Obserwatorzy